Fajnie dzisiaj było. :-D
Zagrałem kilka razy w
Blue Moona i zarejestrowałem przede wszystkim porażkę z rąk draco grając talią, która była według mnie "nie do pokonania" (chyba że przez inną specyficzną talię =). Ogólnie nie chce mis ie pisać wrażeń z gry, bo jest to jeden z tych tytułów, w które grałem MNÓSTWO razy - nic dziwnego, skoro jedna partia trwa gdzieś tak z 15-30 minut. Polecam, ale tylko, jeżeli jest się gotowym na wydatek rzędu >300,- zł, by kupić wszystkie talie. Zabawę można zacząć już od zakupu dwóch talii poniżej 60,- zł, jednak jeżeli gra podejdzie, to reszta ras i dodatków jest musem...
Potem zagraliśmy w
Evo, chociaż partia mocno ucierpiała przez niedokładnie wystruganą kostkę załączoną do gry - wypadało na niej MNÓSTWO jedynek, a jeszcze postanowiłem odwrócić system trafień, że trafia się przy wyższych, a nie niższych wynikach (przez co kolega nie zbierający ŻADNYCH rogów był w stanie przetrwać partię niemal bez strat w walce ;-) Przez beznadziejne jedynki wypadające w połowie przypadków klimat ustalił się na zimnym i już nigdy nie wrócił do ciepłego, przez co moje parasolki na nic się nie zdały - wygrał kolega, który bardzo wcześnie zainwestował w jaja - jednym słowem gracz z jajami. :-D
Mimo wszystko świetnie się bawiłem, szczególnie składając mojego zmutowanego dinozaura (waffel zwrócił na to uwagę ;-), który pod koniec wyglądał tak ("sprężysta" noga, glut z nosa, owłosiony tyłek, zrogowaciały "narząd płciowy" itp.):
Potem nadeszła kolej trzech rozgrywek w
Banga! ze wszystkimi dodatkami. Już pierwsza była przekomiczna, gdy pod koniec partii jeden z bandziorów, mimo że było już DOKŁADNIE wiadomo kto jest kim, zamknął mnie (też bandziora) w więzieniu i pogrążył także Trutu (trzeciego bandziora), przez co zamiast otrzymania szansy na zwycięstwo zeszliśmy wszyscy razem. :-D
Kolejna rozgrywka była historyczna - przy sześciu graczach i tylko jednym zastępcy szeryfa (z czego początkowo wszyscy się śmiali), którym grałem ja - gra skończyła się na początku drugiej tury. Wylosowałem postać "Willy the Kid", która może odpalić dowolną liczbę bangów na turę, a w pierwszej kolejce wyszła karta z dodatku "A Fistful of Cards", przez którą ciągnęło się karty ze stosu kart odrzuconych (jeżeli takowe były - z początku zgarnąłem prawie same Bangi :-D), a odrzucało na wierzch talii - gdy nadeszła moja kolej i współgracze byli już lekko osłabieni indianami udało mi się zabić trzy postacie, a czwartą dobił szeryf w drugiej kolejce - śmiechu było co nie miara. :-D
Trzeciej partii nie śledziłem, bo odpadłem jako jeden z pierwszych (postać z trzema punktami życia, mimo że taki Willy the Kid ma cztery -.-) i chociaż wróciłem na chwilę do stołu na mocy karty specjalnej, to ogólnie ponownie wygrał szeryf, mimo że renegat był o krok od zwycięstwa.
Kolejny udany wieczór. :-D