Re: Jak nie grając zniszczyć grę czyli opowieść Sylwestrowa
: 09 sty 2014, 10:48
Zaraz zejdzie na Kościół ;].
I gejów.
I gejów.
Fascynaci planszówek - łączcie się!
https://www.gry-planszowe.pl/
Albo jesteście jeszcze bardzo młodzi (bo to wtedy zazwyczaj człowiek bywa tak zapatrzony w druga osobę, że spędza się czas ciągle razem) albo trafił wam się w towarzystwie jeden z gorszych przypadków niezdrowego związku, gdzie osoby zainteresowane przestają już funkcjonować w liczbie pojedynczej (mój ulubiony przykład - znajoma poszła na "babski wieczór" zorganizowany przez jej koleżanki z mężem i nawet jej przez myśl nie przeszło, że coś tu się chyba mija z celem...).Rocy7 pisze:Sek w tym ze tutaj sytuacja wyglada troche tak chlopak lubi grac i sie z nami spotykac dziewczyna jak sie okazalo nie zawsze. Zas opcja ze ona pusci go samego jest malo prawdopodobna. Jest to dla mnie o tyle istotne bo kumpli, ktorych dziewczyny nie "trawia" hobby planszowkowego mam paru, choc tam objawia to sie jedynie pojawianiem sie bez dziewczyn, lub milczacym przygladaniem sie grze.
To na pewno wina dżender. Gdyby w naszym społeczeństwie panowały normalne stosunki, ta marudząca dziewczyna nosiłaby z kuchni piwo i paluszki.BartP pisze:Zaraz zejdzie na Kościół ;].
I gejów.
Bardzo fajna wypowiedź. Nie da się ukryć, że niektórzy muszą się jeszcze sporo nauczyć o funkcjonowaniu grupy i dogadywaniu się. Zawsze bawi mnie niezmiernie, gdy sugestie o demokracji padają w odniesieniu do prywatnej przestrzeni.Valarus pisze: Oczywiście w przypadku imprezy sylwestrowej działa to trochę inaczej, bo wiadomo, że oboje albo wcale, ale w normalnych warunkach nie masz za dużo możliwości - albo mówisz mu wprost, że dziewczyna psuje spotkania i niech jej na planszówki nie zabiera, albo przestajesz zapraszać ich oboje, bo co Ci mają hobby psuć. Life is brutal, innego sposobu specjalnie nie ma. Ja osobiście, jak spotykam się z ludźmi niegrajacymi, to mogę zaproponować jedynie Jungle Speeda.
Wymuszony wybór nie jest wolnym wyborem, a jedynie skutkiem ograniczenia wolności.RUNner pisze:Przecież ta zdominowana mniejszość może poszukać sobie innych zabawek czyż nie? Albo zmienić towarzystwo lub nawet zmienić hobby... Na tym właśnie polega wolność jednostki.
Tutaj jest chyba najtrafniejsze ujęcie sytuacji i ja się pod tym podpiszę. Ale nadal uważam że wspomniana pani zachowała się nieprzyjemnie, psując wieczór wszystkim graczom. To tak jakbym poszedł do kina z żoną na "babski film" i na głos negatywnie komentował. Jak bym został odebrany?Bea pisze:Być może tutaj słowo-klucz "Sylwester" jest wytłumaczeniem zaistniałego problemu. Może w inny dzień koleżanka by nie marudziła, ale znając kobiecą naturę, mogę przypuszczać, że w Sylwestra liczyła na większe zainteresowanie ze strony partnera, a ten pewnie wetknął nos w planszówkę i tyle go widzieli. Może stąd jej marudzenie, czyli próba zwrócenia na siebie uwagi To oczywiście kolejna spekulacja jedynie
Dokładnie tak. I dlatego ja już więcej nic nie napiszę w tym temacie (choć palce mnie trochę świerzbią). Ale to by tylko doprowadziło do dyskusji o wyższości większości nad mniejszością lub odwrotnie (sic!).Galatolol pisze:A czy to nie ogranicza wolności większości?
Cóż za jałowa dyskusja
Widzę, że poniektórzy mają zakodowany ciąg przyczynowo skutkowy: liberum veto --> anarchia --> rozbioryjax pisze:Widzę, że poniektórzy są zwolennikami liberum veto, złotej wolności a nawet anarchii.
Wow, nie dość, że overkill, to jeszcze podwójny - niepotrzebny wykład na temat liberum veto + sprowadzenie wybierania gier do matematykiMichalStajszczak pisze:Widzę, że poniektórzy mają zakodowany ciąg przyczynowo skutkowy: liberum veto --> anarchia --> rozbioryjax pisze:Widzę, że poniektórzy są zwolennikami liberum veto, złotej wolności a nawet anarchii.
W Polsce po raz pierwszy prawo veta zostało zastosowane w połowie XVII wieku, a najczęściej było używane i najgorsze skutki miało w wieku XVIII. Ale wcześniej obowiązywało i dawało dobre skutki, bo nikt go nie stosował, tylko używał jako groźby. Żeby jednak zrozumieć, na czym to polegało, trzeba wiedzieć, jaka była wtedy rola sejmu i jak byli wybierani posłowie. Otóż głównym zadaniem sejmu (podobnie jak parlamentów w innych krajach) było uchwalanie podatków i sposobu wydatkowania pieniędzy z budżetu. Nie było partii politycznych w aktualnym rozumieniu i każdy poseł był reprezentantem "sejmiku ziemskiego" czyli kilku sąsiednich powiatów. Zadaniem posła było przede wszystkim dbanie o interesy "ziemi", ktra go do sejmu wybrała. Jak to działało w praktyce? Otóż przykładowo posłowie z Ukrainy domagali się, aby z budżetu państwa wyasygnować jakąś kwotę na wojsko, broniące przed najazdami Tatarów. Ale dla posłów z Wielkopolski, a właściwie dla ich wyborców, nie była to sprawa aż tak istotna. I dlatego stawiali warunek: zgodzimy się na te 100 tysięcy złotych na wojsko, ale niech z budżetu pójdzie 10 tysięcy np. na nowy most na Warcie, bo jak nie, to zawetujemy wydatki wojskowe. I tak dochodziło do konsensusu i nikt nie był poszkodowany. (koniec dygresji historycznej)
W "demokratycznym głosowaniu" możemy osiągnąć efekt taki, że wiekszość będzie zadowolona, nie ma natomiast pewności, że "łączna suma zadowolenia" będzie największa. Skonkretyzuję to, używając skali BGG. Wyobraźmy sobie, że spotyka się 6 osób i mają do wyboru dwie gry. Grę A 4 z tych osób ocenia na 8, a dwie na 1, natomiast grę B wszyscy na 7. Gdyby zrobić głosowanie, to 4 osoby przegłosują wybór gry A, co da "sumę zadowolenia" 34, podczas gry wybór gry B dałby sumę 42.
Spójrz na to z innej strony: jest to pierwsza cenna i ciekawa rzecz, jakiej wielu ludzi dowiedziało się (lub dowie) z tego wątku.Valarus pisze:Wow, nie dość, że overkill, to jeszcze podwójny - niepotrzebny wykład na temat liberum veto
Moim zdaniem cel tematu jest inny: "jak zapobiec sytuacji, że jedna osoba chce rozwalić wieczór z grami"Valarus pisze:Dla przypomnienia - temat jest o tym, co robić jak nam jedna osoba próbuje wieczór z grami rozwalić
Może, ale nie każdy temat jest po to, aby się czegoś dowiadywać, czasami można sobie tylko dla rozrywki bezproduktywnie pogadać i też jest dobrzeTrolliszcze pisze:Spójrz na to z innej strony: jest to pierwsza cenna i ciekawa rzecz, jakiej wielu ludzi dowiedziało się (lub dowie) z tego wątku.Valarus pisze:Wow, nie dość, że overkill, to jeszcze podwójny - niepotrzebny wykład na temat liberum veto
No dobra, masz mnie, całkowita racja, chociażby wg zasady "lepiej zapobiegać niż leczyć". Dalej jednak uważam, że przesadziłeś (nie ujmując Ci posiadanej wiedzy oczywiście - po prostu nie wszędzie trzeba ją wciskać).MichalStajszczak pisze:Moim zdaniem cel tematu jest inny: "jak zapobiec sytuacji, że jedna osoba chce rozwalić wieczór z grami"
Jak się ma wędkę, to można ją połamać na grzbiecie tej osoby przeganiając ją na 4 wiatry. Ale zgadzam się z Michałem w kwestii celu.Valarus pisze:Dla przypomnienia - temat jest o tym, co robić jak nam jedna osoba próbuje wieczór z grami rozwalić
No paczpan, niby kobity to zło, ale to Ty strzelasz focha.* Wyluzuj.Rocy7 pisze:Dobrze niech juz bedzie iz winnym za cala sytuacje bylem ja, jesli poprawi Ci to nastroj.
Prawo mają, ale IMHO nie powinni.Kolejarz pisze:Nawet jeśli nie było wiadomo od początku, że to Sylwester z planszówkami, to jak kilku osobom zechce się spędzić trochę czasu nad planszą, to mają do tego prawo. Każdy się bawi tak jak lubi.
Żeby pokazać inny punkt widzenia? Zresztą bardzo dobry, moim zdaniem. Tylko trzeba, mówiąc żargonem snajperskim, zachować dystans.Kolejarz pisze:Ale po co w ogóle taki prześmiewczy post?
Otóż ważne jaka jest impreza. To raz. Dwa, że na moich imprezach, albo na imprezach na których bywam, bawimy się razem. Nie tworzymy grupek, bo to niemiłe.Kolejarz pisze:Jest impreza, nieważne jaka, może to być Sylwester. Kilka osób decyduje się rozłożyć planszówkę i naprawdę nie ma tu znaczenia, że wśród nich jest gospodarz.
To jest sedno. Nie wiemy jak wyglądało, więc nie oceniamy.Kolejarz pisze:Ludzie się znają i nie powinni się dziwić, każdy ma jakieś odchyły, a na tym forum akurat wszyscy powinni to rozumieć. Problemem są relacje w związku dwóch osób, trudno powiedzieć, jak to dokładnie wyglądało,
Żeby to było takie proste...Kolejarz pisze:ale np. facet zostawił dziewczynę na imprezie dla grania. Jak się nie dogadali, to jest to nie w porządku, ale nie powinno mieć wpływu na resztę grających. Skoro chcą i nikomu innemu nie przeszkadzają, to najlepiej zostawić ich w spokoju.
Trudno wskazać, ale tylko Jego mglistą relację mamy. Chciał opisać swoje przeżycie, to opisał. Sam, z własnej woli. A że jest się czego czepić (yyy tzn. nad czym dyskutować), to widać czytając wątek.Kolejarz pisze:Nie ma co czepiać się autora wątku, bo trudno tu wskazać jego winę.
Oczywiście. Każdy ma prawo być egoistą. Ja, Ty, on, każdy. Tylko po co zapraszać innych ludzi, skoro w połowie imprezy mówimy im "róbcie se co chcecie, a my znikamy nad planszą"?Kolejarz pisze:Nawet jeśli nie było wiadomo od początku, że to Sylwester z planszówkami, to jak kilku osobom zechce się spędzić trochę czasu nad planszą, to mają do tego prawo. Każdy się bawi tak jak lubi.
Trolliszcze pisze:Kolejarz pisze:zabawa