Ad blocker detected: Our website is made possible by displaying online advertisements to our visitors. Please consider supporting us by disabling your ad blocker on our website.
Geko pisze:No i na koniec, jak już wszystkich żegnaliśmy to się dowiedziałem, że Ty to Ty . To ja podszedłem do Ciebie (miałem okulary) i pokazałem Ci Gigiego.
Aaaaa, no to teraz jaaaasne Bo człowieka, który pokazywał mi Gigiego to pamiętam, tylko jakoś nie skojarzyłem chwilowej wymiany zdań z Twoim nickiem z forum. To odtąd będzie już łatwiej, jeśli na jakiekolwiek spotkanie planszówkowe i pokrewne wejdzie dwumetrowa i studwudziestokilowa brodata i kudłata szafa, to jest silne prawdopodobieństwo, że Earl w delegacji
Jak znowu będziesz w W-wie na delegacji, to dawaj znać. Umówimy się wtedy na kontretne gry i będzie niezłe granie.
Dzięki, nie omieszkam, w sumie moje wyjazdy do Warszawy zdarzają się całkiem często, tylko zwykle siedzę i pracuję do barbarzyńskich godzin. Teraz tak mi się akurat udało, że po 16:00, to w MONie wartownicy najpierw strzelają, a potem pytają, więc spokojnie mogę sobie wyjść wcześniej Ale wiedząc, że jestem taki wyczekiwany, dokonywać będę cudów waleczności i urywać się z roboty u jakiegokolwiek klienta bym nie był, tak mi dopomóż Bóg
spotkanie przebeglo w milej atmosferze
na poczatku zagralismy w 5 osobowym sladzie w wysokie napiecie
a pozniej w gildie
calkiem mile spotkanie,poznalem dwojke nowych planszomaniakow,
korzy zapowiedzieli ze przyniosa za tydzien caylusa
dziekuje wszystkim wspolgraczom za gre i serdecznie pozdrawiam
dzis juz poniedzialek wiec wielkimi krokami zbliza sie kolejne spotkanie w smoczym gniezdzie
wiec kto bedzie
postaram sie byc ok 17.00
tym razem nic ze soba nie biora ale pisze sie na gre w caylusa i ewentualnie w gota jak bedzie miejsce
Czy pojawi się ktoś chętny na partyjkę Combat commandera (strategia ok 2-3 godzin). Niestety nie obędzie się bez częstego wertowania instrukcji (2 rozgrywka).
Valmont pisze:Oooo. To może bym się zjawił obejrzeć to miejsce, bo jeszcze nie miałem okazji i przynajmniej rzuciłbym okiem na to cudo - Combat Commandera.
Haha.. Grzechu mial to w piatek i miales juz wczesniej okazje
jax pisze:
Haha.. Grzechu mial to w piatek i miales juz wczesniej okazje
Nie biegał i się nie chwalił, a ja byłem zaangażowany w przeróżne rozgrywki, więc nie miałem okazji obejrzeć.. Nie każdy tylko łazi po salach i wykazuje się malkontenctwem oraz nudnym komentowaniem posunięć innych graczy
jax pisze:
Haha.. Grzechu mial to w piatek i miales juz wczesniej okazje
Nie biegał i się nie chwalił, a ja byłem zaangażowany w przeróżne rozgrywki, więc nie miałem okazji obejrzeć..
Kto późno przychodzi....
Na początku pochwalilem się, poźniej zajęty byłem gwałceniem, paleniem, kupczeniem (fire&axe).... A mając smoczą naturę zabrałem pudełko i schowałem pod siebie
No i po spotkaniu. Było całkiem sympatycznie. Grałem w:
Abalone
czyli lecimy sobie w kulki. A w zasadzie głównie przepychamy kulki w celu wypchnięcia kulek przeciwnika poza planszę. Graliśmy dwa razy z Qbotem, po jednej wygranej na każdego. Dobra gra logiczna, solidne wykonanie. Jak ktoś lubi gry logiczne, to polecam. Ja za logicznymi raczej nie przepadam (czytaj: moja głowa niekoniecznie ma na nie ochotę).
Zaginione Miasta
jedna gra z Qbotem, potem Qbot zagrał raz z Mefiug. Jak wiadomo, ZM sympatyczny przerywnik ale moim zdaniem o fatalnym wykonaniu. Plansza i karty mogłyby być przynajmniej ze dwa razy mniejsze. A tak mamy wyraźny przerost formy nad treścią. Karty są tak wielkie, że niewygodnie się jej trzyma.
Przez Pustynię
Skład: Mefiug, Qbot i ja. Mimo swojej logiczności bardzo lubię tę grę. Zmartwiła mnie tylko plansza, która wygina się do góry.
Qbot skupił się na odcinaniu dużych obszarów na planszy, przy okazji utrudniając mi odcinanie moich. W takiej sytuacji starałem się odrobić straty na długości karawan. Udało mi się w dwóch kolorach. A gdzie dwóch się bije, tam Mefiug korzysta. Właśnie, Mefiug - zdobył również dwa zetony 10-punktowe za długość karawan (Qbot tylko jeden) i to dało mu zwycięstwo nad Qbotem 86 do 77 pkt. Ja wyciągnąłem tylko 70 pkt.
Gildia
Drugie podejście do tego tytułu, tym razem w gronie pięcioosobowym (Keleno, Gregg, Qbot, Gigi i ja).
Po krótce o co biega. W swojej turze bierzemy ze stosu dwie karty majątku. Pierwszą wystawiamy na aukcję, drugą możemy kupić za cenę nominalną. Jeśli nie kupujemy danej karty, można ją odrzucić i wziąć kartę gotówki. Gotówka to karty w kilku kolorach, w nominałach od 1 do 5. Sumujemy nominały i płacimy bez reszty. Gdy mamy karty tego samego koloru (ale w innych nominałach) to każda jest warta aż 5, jeśli zapłacimy nimi razem. Gdy ktoś wygra licytację i płaci przynajmniej dwoma kartami, to możemy sobie jedną z nich zatrzymać. Zakupione karty posiadłości (o parzystych minimalnych wartościach od 2 do 10) ustawiamy w tak zwane majątki. Czyli zestawy karty, maksymalnie do 5 w jednym majątku. Czym więcej kart w majątku, tym więcej punktów. Karty muszą się zgadzać herbami, czym więcej herbów "wiodących" (takich samych na każdej karcie), tym więcej punktów. Karty majątków należą do pięciu dziedzin, co ma również znaczenie dla punktacji. Oprócz kupowania można także się wymieniać kartami posiadłości z innymi graczami. W teorii gra całkiem niezła i powinna chodzić.
A jak to wygląda w praktyce? Dziś było niestety kiepsko. Zaczęło się nawet sympatycznie - od razu kupiłem dwie posiadłości, z których jedna dawała mi kartę gotówki co rundę. Potem zaczęły się sypać karty z poborcami podatkowymi, co oznaczało odwrócenie kart posiadłości albo pozbycie się kasy (kto ma taką możliwość, trzeba zapłacić po 3 gotówki za każdy majątek z opodatkowanej dziedziny). Odwrócone posiadłości trzeba potem odkupić. Jest pięciu poborców podatkowych (wtasowani w talię kart majątków), każdy dotyczy jednej ze wspomnianych dziedzin. Po dwóch poborcach straciłem całą gotówkę, u innych skończyło się to odwracaniem kart. Kupiłem jeszcze jedną kartę posiadłości i od tego momentu gra właściwie straciła dla mnie sens. Miałem do wyboru ustawić posiadane trzy karty tak, by mieć w razie punktacji 4 punkty lub mieć 1 punkt ale co rundę dostawać kartę kasy. Pomyślałem: "gra jest dopiero na początku, kasa jest bardzo potrzebna" i wybrałem opcję nr 2, czyli postawiłem na kasę, licząc, że potem przestawię sobię karty na majątki bardziej punkujące niż dochodowe.
O naiwności! W ciągu chyba dwóch albo trzech rund, gdzie dostałem kiepskie karty gotówki i nic nie mogłem kupić, punktacja była liczona cztery razy (za pomocą wylosowanych kart zarządców, również wtasowanych w talię majątków). Co oznaczało cztery razy po jednym punkcie! Potem jeszcze ze dwie rundy, gdzie dostałem jakąś przyzwoitą gotówkę i dokupiłem jedną kartę majątku (co powiekszyło moje majątki w sumie do 9 pkt) i.... koniec gry. Dziękujemy za miłą zabawę. Dodam tylko, że Keleno miała 7 pkt przy pierwszym punktowaniu, pomnożone przez cztery następujące po sobie zliczenia punktów... Nie muszę tłumaczyć, co to oznacza. Punktacja nie do odrobienia.
Podsumowując, co mi się nie podoba to cały system dochodów i płatności. Otrzymywanie dochodów (nie licząc korzystania z zapłaty za licytację od innych) jest całkowicie losowe (bierzemy z zakrytego stosu). Dostajemy np. dwie karty w róznych kolorach o nominale 1, a inny gracz bierze dwie karty w tym samym kolorze o nominałach np. 3 i 5 (warte 10, ze względu na ten sam kolor). Mamy więc wartość 2 za którą możemy sobie kupić najtańszą posiadłość, pod warunkiem, że nikt się na niego nie skusi. Drugi gracz może sobie kupić w zasadzie wszystko, chyba, że ktoś inny zachomikował więcej kasy. Tutaj przydałby się mechanizm w stylu np. Alhambry - wyłożone cztery karty kasy, bierzemy jedną albo dwie, których wartość nie przekracza 5. Wtedy nie byłoby tak niemiłosiernie losowo. W ogóle po dwóch rozgrywkach mam wrażenie, że z kasą jest za cienko. Co to za licytacja, gdy trzech graczy nie ma w ogóle gotówki na ręce, co całkiem częste? Co mi po decyzji, że wystawiam drogą kartę na licytację, licząc, że ją drogo sprzedam i będę mógł sobie wybrać jedną kartę gotówki w pasującym mi kolorze, skoro nikt jej nie kupuje, bo nie ma kasy. Ja też nie mam kasy, więc pozostaje odrzucanie dwóch kart kart majątków i liczenie, że dostane za nie dobre karty gotówki. O, dostałem dwie karty o nominale 1 i 3. Potem tura kolejnego gracza i licytujemy kartę posiadłości o wartości 6. Mogę sobie popatrzyć, bo nie stać mnie nawet na kupienie po cenie nominalnej, o licytacji już nie wspomnę. I tak aż do swojej kolejki, może wtedy będzie lepiej?
Gregg odpowiadał na moje zarzuty, że to specyfika tej partii. Dla mnie jednak nie ma to znaczenia. Skoro potrafią być tak kiepskie partie, to po co siadać do gry? Warto pomyśleć nad inną metodą rozdysponowania kart zarządców (tych, którzy uruchamiają punktowanie) w talii. System odrzuć kilka kart, w resztę wtasuj zarządców, po czym daj odrzucone karty na wierzch talii jest zdecydowanie zbyt losowy. Może podzielić talię na pięć mniejszych, w cztery z nich wtasować zarządcę i dopiero wtedy ułożyć wszystko w stos, z talią bez zarządców na górze? Wtedy punktacja miała by miejsce mniej więcej w równych odstępach czasu (rozumianych jako zabierane ze stosu karty). Inaczej w jednej rundzie można mieć nawet cztery razy punktacje. Czterokrotnie pomnożony aktualny stan punktacji graczy! Po pierwszej grze w Gildię miałem ogólnie niezłe zdanie (choć trochę mnie zastanawiał problem braku kasy). Po dzisiejszej, prędko nie dam się namówić na partyjkę. Prawda jest taka, że Gildia to najlepsza gra Lizardów, jednak chyba nie do końca przemyślana, mimo dobrych pomysłów.
Niemniej jednak spotkanie było bardzo sympatyczne. Na innych stołach były rozgrywane Zombiaki i Gra o Tron (zgodnie z planem klubu), także Draco testował swą Żyłę Złota w pełnym składzie. Z kolei Grech, Raj i Valmont rozgryzali Combat Commandera (czyli grę dla strategów).
Moje blogowanie na ZnadPlanszy.pl
Na BGG jako GekoPL. Ja tu tylko moderuję, żaden ze mnie administrator.
Hmm.. daja do myslenia uwagi na temat Gildii. Mechanizm ze zwiekszaniem sie wartosci kart walut jest zainspirowany Palazzo.
A z Alhambry mozna by nie tylko skopiowac to o czym piszesz Geko, ale rowniez podzial talii przed gra na kupki i wtasowanie w kazda z nich zarzadcow (w Alhambrze wtasowuje sie tak karty punktacji).
W kazdym razie podobno Gildia jest na Smolnej jako gra klubowa i chetnie bym ja stestowal w najblizszy piatek (rozumiem ze juz nie z toba Geko ) i zweryfikowal powyzsze uwagi.
Aha, poniewaz spotkania krzepna, proponuje aby w pierwszym poscie tego watku Andre podal aktualne namiary na wtorkowe spotkania - tak jak to jest w innych spotkaniowych watkach.
jax pisze:Hmm.. daja do myslenia uwagi na temat Gildii. Mechanizm ze zwiekszaniem sie wartosci kart walut jest zainspirowany Palazzo.
A, faktycznie.
jax pisze:A z Alhambry mozna by nie tylko skopiowac to o czym piszesz Geko, ale rowniez podzial talii przed gra na kupki i wtasowanie w kazda z nich zarzadcow (w Alhambrze wtasowuje sie tak karty punktacji).
Właśnie o tym wspomniałem, tylko może wyrażam się niezbyt jasno. Tak jest zdecydowanie lepiej, niż wrzucenie kart zarządców w talię (z oddzieleniem 10 kart, które będą na początku talii) i potasowanie. Momenty punktacji powinny być bardziej równomierne niż losowe, co pokazała wczorajsza partia.
Moje blogowanie na ZnadPlanszy.pl
Na BGG jako GekoPL. Ja tu tylko moderuję, żaden ze mnie administrator.
mam podobne wrazenia z gry jak geko
tym razem mialem pecha i przez cala gre dostalem tylko jedna karte o wartosci 4
a tak to trafialy mi sie tylko same 1 lub 2
w dodatku kazda w innym kolorze
Wszystko racja co mówicie, tylko podczas gry zupełnie zapomnieliście o możliwości handlu. Ja skupowałem 2ki jak leci i w efekcie nie miałem jakiegoś poważnego problemu z kasą, a osiągi punktowe też były nienajgorsze mimo marnych posiadłości jako takich. To jest drugie dno tej gry - nie idzie mi karta, to cwaniakuję obracając budynkami i walutą...