MiXB pisze: ↑18 sty 2020, 10:19To znaczy, że taki CMON powinien mieć odłożone jakieś powiedzmy 2 miliony dolarów na każdą zbiórkę ich gigantów, które zbierają 4 miliony+? Czyli sugerujesz, że jak przygotowują 3-4 tytuły w sumie na powiedzmy 10 milionów dolarów to mają włożyć swoje i przez rok-dwa lata przeznaczone na produkcje nie mieć z tego nic? I skąd wiadomo jak udana będzie kampania? Przecież nikt nie ustala górnej granicy.
Przecież tak to działa absolutnie w każdej branży i przy każdym produkcie, który nie jest finansowany społecznościowo. Trzeba najpierw wyłożyć swoje środki (a wcześniej je pozyskać) i na starcie dobrze zaplanować popyt na produkt (wielkość produkcji), a nie wpisać sobie w arkuszu symbol nieskończoności albo wielki znak zapytania. Jest w tym coś dziwnego? To jest całkowicie normalne, że jak zaczynasz coś produkować to nie masz z tego nic. Aż w końcu pierwsze produkty wchodzą w fazę dystrybucji i sprzedaży i zapewniają przychód, ale Ty w tym czasie już siedzisz nad czymś innym. I tak się to kołem toczy.
Więc jeśli zbiórka byłaby zbyt udana to nagle okazuje się, że przygotowane pieniądze to za mało, a pieniądze ze zbiórki są zamrożone... Jakoś wątpię by CMON miał dostępne nawet 1/5 z tej kwoty tak na co dzień więc sugerujesz by firmy brały pożyczki, które będą spłacać z pieniędzy ze zbiórki, ograniczały produkcję gier do minimum i ustawiały górne progi zbiórki. Pożyczki to oprocentowanie, a jak coś nawali, np. drukarnia zaliczy obsuwę to dług rośnie i nagle może się okazać, że pieniądze ze zbiórki pokrywają bez zysku produkcję gry albo i nie... Nie no, na pewno dużo ludzi podjęłoby się takiego ryzyka.
Powiem Ci tak, zerknij na półki, albo do Steama i sprawdź ile masz gier, które nie wyszły dzięki wsparciu społeczności, bo piszesz tak jakby rynek planszówek/gier/czegokolwiek zaczął się "wczoraj" od Kickstartera/itp.. A jak będziesz sobie robił śniadanie to zastanów się jakie ryzyko ponoszą codziennie piekarnie, mleczarze, masarnicy itd - nie wiem co będziesz jadł. Da się? No jakoś da się. I tak każdego dnia.
Co do Twoich planszówek "normalnie" wydanych, jakoś ci autorzy/wydawcy wiedzieli jak wszystko policzyć aby ryzyko było dla nich akceptowalne, a przede wszystkim, wiedzieli co zrobić aby je zminimalizować. Planowanie, słowo klucz, to jest kwintesencja biznesu.
A nie podejście na zasadzie "sky is the limit, robimy skok na kasę". Logiczne jest, że jak coś ma być dobrze czy choćby nawet jakkolwiek zaplanowane to musi być dolny limit opłacalności przedsięwzięcia i górny limit, który jesteśmy w stanie udźwignąć (pod każdym względem) aby dowieźć produkt na czas. Nie ma innej opcji, bo mało co w produkcji skaluje się liniowo. Jeśli siedziba Twojej firmy to 2 pokoje z kuchnią w starej kamienicy, a magazyn masz w kabinie prysznicowej nieużywanej łazienki to logiczne, że będziesz miał dodatkowy problem gdy w kampanii znajdzie się 10000 chętnych. I teraz, dlaczego ci ludzie, którzy płacą tylko za produkt, mają finansować nową siedzibę, nowe samochody, nowych pracowników, i całe masy problemów, które na pewno wystąpią? Albo jesteś w stanie coś zrobić, albo nie. Trzeba umieć dobrać skalę przedsięwzięcia do własnych możliwości.
Dzięki takiej, a nie innej formie CF mamy renesans gier planszowych, bo wydawcy mogą sobie pozwolić na wydawanie kilku lub nawet kilkunastu gier rocznie bez większego ryzyka, które w zależności od sukcesu zbiórki można dodatkowo rozbudować. Gdyby nie taka forma CF rocznie powstawałoby pewnie z 50% mniej gier (jak nie mniej!) i byłyby one o wiele uboższe.
Czy większość gier, która obecnie powstaje jest wydawana przez CF? Ile z nich trafia do pierwszej setki BGG?
Problem moim zdaniem jest źle skonstruowane prawo, które nie jest w żaden sposób przystosowane do realiów takiej formy transakcji. Sam fakt, że jest to wszystko traktowane jako zwykł zakup przez pośrednika już u fundamentów pokazuje, gdzie szukać problemów. Serwisy CF nie mają żadnych podstaw prawnych by cokolwiek robić, kiedy w końcu dochodzi do zgłoszenia takiej patologii to zazwyczaj jest to rok lub nawet więcej od zbiórki, gdzie po tym czasie większość wspierających jeśli to nie była duża zbiórka ma to gdzieś, a i szanse na odzyskanie pieniędzy są znikome.
Prawo prawem, ale jakieś istnieje i nie jest tak, że nic się nie da zrobić. Przede wszystkim serwisy CF nie wspierają nas w kwestii dochodzenia swoich roszczeń. Stanowią platformę do zbudowania społeczności wokół jakiegoś celu, ale po jego osiągnięciu gdy sprawa bierze w łeb nie biorą na siebie roli animatora celem ułatwienia tejże społeczności procesu odzyskania swoich należności. I trudno się dziwić, przecież musieliby stanąć w opozycji do swoich klientów. Najgorsze jest to, że nieudane kampanie chyba nie za wiele są w stanie zmienić...