Ha, ha - długo nie musiałem czekać na pierwszą partię - zagrałem z ojcem. ^^
Graliśmy z przygotowanymi rękami startującymi, ale z "ekspercką" (czyli jedyną sensowną) zasadą wykładania dwóch kart akcji naraz.
Ojcu trafiło się Alpha Centauri, mnie Epsilon Eridiani. Początkowo ojciec był strasznie skonfundowany wszystkimi zasadami, ikonkami itp. - rzadko gra we współczesne gry planszowe (teraz mam od tego znajomych) i w końcu nie czytał tych wszystkich artykułów na BGG. Podpowiedziałem mu, że układ kart jest idealny na stworzenie "Mining League", czyli imperium opartego o wydobywanie, handlowanie i zużywanie brązowych surowców i już po dwóch turach w pełni załapał o co chodzi.
Ja poszedłem w taką trochę niemrawą strategię konsumpcyjną. O wiele za dużo czasu spędziłem na wystawianie ulepszeń "pomocniczych" i kilka kart wyłożyłem w odrobinę niepotrzebnie, zamiast poczekać na lepsze. Niemniej jednak wszystko się ostatecznie rozkręciło i skończyliśmy rozgrywkę spełniając w ostatniej turze OBA warunki zakończenia gry - skończyły się żetony zwycięstwa (ojciec zdobył ich całą masę w ostatnich dwóch turach), a ja wyłożyłem 12 kartę. Miałem farta, że ojcu NIE trafił się w końcu ten Mining League, bo moja porażka byłaby druzgocąca - z drugiej strony dość wcześnie wystawił Mining Conglomerate, który sprawił, że jego imperium stało się niemal samograjką. Przegrałem tylko 35 do 36, a dokładnie wiem gdzie popełniłem błędy - ojciec też niewątpliwie jakieś popełnił, więc pokazuje to jak wyrównana jest rozgrywka przy różnych strategiach. SUPER gra! Już po tej rozgrywce dostaje ode mnie 9/10, a przecież muszę ją jeszcze dokładniej poznać.
Mam pytanie. Czy ktoś z was sensownie przetłumaczył słowo "windfall" na potrzeby RftG?
Nie mogę znaleźć sensownego odpowiednika, a jak tłumaczę grę i mówię "a to są planety windfall" to wszyscy pytają co to znaczy...
Nawet Niemcy nie potrafili tego dobrze przetłumaczyć, bo "Windfall" jest tak samo bezsensowne po niemiecku, jak po polsku, a w angielskim nawiązuje do
bardzo specyficznego wyrażenia, które w tym kontekście jest
kiepsko przetłumaczalne na polski. Może jednak przedstawiać je jako "planety eksploatacyjne" (w przeciwieństwie do planet produkcyjnych), chociaż jest to bardziej oddanie istoty tych planet, niż tłumaczenie? Jednym słowem: można na nich zdobyć surowce, ale same ich nie wyprodukują (w normalnym przypadku).
Apropo samej gry to właśnie, po zagraniu przeszło 70 gier, zmieniłem ocenę RftG na BGG na pełną 10tkę jako jedynej swojej grze.
Nigdy nie spotkałem się z grą która w 30min dawał by mi tyle satysfakcji z gry. Szczerze mówiąc to uważałem zawsze że tytuły tak krótkie nie mogą nieść z sobą nic interesujacego, ani żadnego konkretnego wyzwania.
No, no - nie wykluczam, że RftG także w mojej kolekcji dobije do WYJĄTKOWO rzadkich tytułów 10/10 (mam na razie dwa z ~260 gier, ale być może powinienem zrewidować niektóre oceny), chociaż po jednej rozgrywce wolałbym nie dać ponieść się zbytnio emocjom - inaczej od razu dałbym 10/10 - szczególnie uwzględniając wymieniony przez Ciebie krótki czas rozgrywki. IMHO RftG może być takim odrobinę losowym, ale bardziej różnorodnym oraz mniej "szablonowym" od strony strategii, jak i krótszym Puerto Rico. Zresztą Puerto Rico NIE jest moją ulubioną grą (chociaż bardzo, bardzo ją doceniam), więc potencjalne jej prześcignięcie na mojej skali jest absolutnie w granicach możliwości. ^^
BTW - 70 partii? Holy crap! Nie wiem czy mam chociaż jeden tytuł, w który grałem tyle razy. Może oprócz pokera łącznie z rozgrywkami przez internet. El Grande może jakoś śladowo zbliżać się do tej liczby, jeżeli policzyłbym ile w niego grałem od 1995 roku. =)