Po dzisiejszym wpisie o GWT, na którym się zawiedliśmy, usiedliśmy z żoną do Montany, która ponad 5 miesięcy leżała na półce wstydu, pozostając w klimacie Westernu. Zagraliśmy w lekko ponad 1,5h 3 partie, gdyż gra jest szybkim wyścigiem i naprawdę fajnie działa na 2 osoby. Podoba mi się właśnie fakt, że gra jest właśnie tymże wyścigiem, nie przeliczamy jak tu optymalnie wydać pieniądze i workerów na zasoby patrząc per koszt, tylko żeby jak najszybciej daną liczbę surowców zebrać, aby wybudować swoją osadę, bo inaczej może być za późno. W drugiej rozgrywce była sytuacja, że żona miała 2 żetony osad do końca, a ja 6 i dzięki poblokowaniu odpowiednich pól, uniemożliwiając zrobienie "czwórek" dałem radę jeszcze partie wygrać, a z początku byłem przekonany, że jestem już pokonany. Gra z pewnością zostanie w kolekcji, a jak pomyślę, że wydałem na nią 37,95 złotych to jeszcze bardziej się z tego cieszę. Mechanicznie gra jest bardzo prosta, zajmowanie terenów trochę przypomina Lagunę Reinera Knizii, tylko że tam wykorzystanie swoich żetonów odpala tylko warunek końca gry, bo później podliczamy PZty. W Montanie, kto pierwszy wykorzysta żetony osad wygrywa, chyba że kolejni gracze w dokończeniu kolejki zdołają wyrównać wówczas tiebreakerem są krówki (zasoby). Przeczytałem chwilę wcześniej info o dodatku i bardzo chętnie przyjąłbym ten z wydarzeniami i wykorzystaniem gór. Szkoda, że ta gra tak słabo się w PL sprzedała i nie ma co na niego liczyć.
Dodatkowo gra jest fajnie wydana i nawet ilustracje Klemensa nie biją tak bardzo po oczach jak zawsze, bo kafelki planszy są przyjemne i czytelne, a planszetki nie maja zbyt wielu twarzy