Jako, że premiera portalowa bardzo blisko to może ja dorzucę parę groszy o Oath, tym bardziej, że trochę gier na koncie mam - niestety każda z tych gier była grą "po resecie do ustawień fabrycznych" - jakoś tak wyszło, że wszystkie gry były w dość dużym odstępie czasu i zawsze taka decyzja zapadała.
Nie owijając w bawełnę, ja Oath bardzo lubie, uważam, że jest znacznie lepszy od Roota, przede wszystkim przez swoją trochę sandboxową konstrukcję. Nie lubię w Roocie tych 'zaprogramowanych frakcji', wolę wolność akcji i wyboru panującą w Oath gdzie tak naprawdę sami tworzymy nasze asymetryczne zdolności dodając własnych doradców. Poza tym czuje tu mocny vibe gier spod szyldu Pax które uwielbiam.
Zasady są w spójne i logiczne (co nie znaczy że proste), z jednym wyjątkiem: wojny domowe i interakcje między więcej niż jednym 'citizenem' a kanclerzem. Jest tam dużo edge caseów i rzeczy które trzeba ogarnąc - na szczęście więcej niż jeden citizen nie zdarza się super często (no chyba, że w dalszej części kampanii).
Pewnie dużo osób które mają grę narzekają na niesprawiedliwą walkę (pozdro Gambit - oglądałem recenzje), aczkolwiek będąc świadkiem tego co się teraz dzieje za wschodnią granicą, oraz wieloma glosami ekspertów mówiących, że atakujący powinien mieć przewagę 3:1 żeby myśleć o podbijaniu pozwala patrzeć trochę inaczej na walkę w Oath. Tym bardziej, że liczby mówią same za siebie:
https://observablehq.com/@visnup/oath-dice
Kolejną często pojawiającą się wadą jest fakt, że kanclerz będąc 'Oathkeeperem" od bodajże 5 rundy rzuca kością na zakończenie gry. Dla mnie ten zarzut zawsze był trochę z czapy, bo to od graczy zależy czy kanclerz tego Oathkeepera bedzie trzymał. A wbrew pozorom nie jest trudne mu to zabrać. Sama gra natomiast wymusza, żeby wygnańcy nie koncentrowali sie tylko na zrobieniu wlasnej wizji tylko jednak temu kanclerzowi przeszkadzali.
W trakcie gier które odbylem, kilkukrotnie widzialem jak niektórzy potrafili sobie super silniczki i kombosy tworzyć np na zdobywanie favora czy sekretów i działało to bardzo fajnie. Zdarzały się też dramatyczne zwroty akcji, gdy wygnaniec dzieki karcie advisora stawał się nagle citizenem i z totalnie przegranej pozycji nagle zostawał faworytem do wygranej.
Żeby nie było, rzeczy do których moge sie przyczepić to:
- downtime - tak jest i to całkiem duży, każdy wykonuje te kilka akcji i zanim gra wroci do nas to chwile trwa
- kingmaking - tak w tej grze istnieje, nawet mialem sytuacje, że po prostu w ostatniej rundzie to kanclerz decydował który z dwóch wygnańców wygra. Czy mi to przeszkadza? Absolutnie nie, ale pewnie niektórym będzie.
- wspomniane wcześniej zasady przy wojnie domowej citizenów
Podsumowując, ja Oath gorąco polecam - bawię sie swietnie przy tej grze i nigdy nie odmówie partii