Jestem po trzech partiach i chyba wreszcie ludzie przy stole grali trochę bardziej świadomie, więc mogę napisać jakieś wnioski
Ta gra dla mnie to fenomem. Nie przepadam za większością losowych gier z psuciem sobie wzajemnie bezpośrednio planów, a już na pewno nie lubię gier, gdzie jakiś gracz może czuć się wyeliminowany z rozgrywki w połowie. Teoretycznie ta gra to powinien być mój nemesis (swoją drogą Nemesisa też nie lubię
), a jednak bawię się przy stole świetnie.
Potajemne robienie swoich celów z jednoczesną rozkminą kto czym gra i próbowaniem zatrzymania innych graczy jest tak genialnie tutaj zrobione, że jestem w tej grze zakochany. System wyboru postaci i w ogóle sam fakt że możemy grać kilkoma różnymi postaciami rozrzuconymi na planszy jest zaimplementowany doskonale. Ekstra akcje innymi postaciami za pomocą łapówek i kompromatów dodają ogromnie dużo smaczków i ciekawych akcji z zaskoczenia.
Dla mnie kluczowym elementem tej gry jest podejście do tego czego oczekujemy. Ja od samego początku miałem nastawienie, że będzie clownfiesta i trzeba po prostu dobrze się w niej bawić, a nie płakać, że punkty uciekają. Postaci są (IMO) średnio zbalansowane, są łatwiejsze do punktowania, są trudniejsze. Dla mnie ma to zerowe znaczenie, mogę skończyć z zerem punktów a świetnie się przy tym bawić, bo
w grze po prostu się dzieje! Jeden kolega po pierwszej grze był trochę wkurzony bo faktycznie chaos go skarcił, ale zmienił nastawienie na kolejne gry i zdecydowanie bardziej mu wtedy podeszło.
Jak na razie po trzech grach, nawet z minimalnymi zmianami postaci, każda gra była zupełnie inna:
1. Pierwsza rozgrywka to totalna rozwałka bombami środka mapy, gdzie koniec końców chyba nikt się nie wydostał. Kilka osób oskarżonych, ostatecznie ciężko było w ogóle zapunktować.
2. Już zaznajomieni z zasadami trochę mniej robiliśmy totalną rozwałkę, ale jednocześnie ktoś wypuścił projekt X, który grasował po stacji. Chyba 4-5 postaci uciekło faktycznie ze stacji mimo tego.
3. Colonel wysadził reaktor i zamknął przejście do kapsuł, nikt nie potrafił się przebić i w efekcie prawie nikt nie opuścił stacji żywy, bo wybuchła antymateria. Uciekła jedna postać, którą jakimś dziwnym trafem wszyscy olali
Kluczowym dla nas elementem było zrozumienie, że trzeba aktywnie działać na kilku frontach różnymi postaciami, żeby się mocniej ukryć kim się jest. W trzeciej grze wszyscy wzajemnie się oskarżali a ostatecznie prawie nikt nie wiedział kto kim faktycznie gra.
Gra się w to po kilku partyjkach już dość sprawnie, ostatnio w 4 osoby obróciliśmy w 1,5h (!) i to mimo faktu, że ciągle gdzieś ktoś jeszcze czasem szuka zasad czy w połowie ruchu cofa bo się gdzieś kopnął. Zasad faktycznie niestety jest dużo, a charakter gry powoduje, że każda pomyłka może prowadzić do katastrofy. W jednej grze kolega pomylił się podczas tury w której się ujawniał i kosztowało go to grę. Ten natłok zasad to największy problem gry, ale też element niezbędny to tego, żeby ta gra była tym czym jest - niesamowitym sandboxem, gdzie na każdy problem jest jakaś odpowiedź, tylko trzeba jej trochę poszukać. Ja po trzech gierkach dalej czasem coś sprawdzam w instrukcji, ale nie jest to dla mnie ogromny problem, szczególnie że gra ma dość dobrze napisany reference. Sama instrukcja niestety do najlepszych nie należy.
Ja po tych 3 grach chcę więcej i więcej. Na każdą kolejną rozgrywkę czekam z wypiekami na twarzy myśląc o tym czym znowu mi przyjdzie grać i jak kombinować, żeby potajemnie spełnić cele. Gra na pewno nie jest dla każdego i trzeba też mieć odpowiednie nastawienie, ale dla mnie to zdecydowanie na ten moment tytuł roku.