Generalnie nie piszę tu o finansach, bo oczywiście straciłem co nieco na sprzedaży tych gier, ale z punktu widzenia gracza, który gra bo lubi i chce się przy tym dobrze bawić.
Everdell + Święto lata + Więcej! Więcej! + Legendy - to jest szczególny przypadek i raczej w momencie „uczenia się planszówkowego hobby”, nie mylić z uczenia się jak grać, bo byliśmy już wystarczająco ograni. ZZatem: gra z planszą z pierwszej 30-tki BGG, ślicznie wydana (ok, gównia… drzewo), etc., co może pójść nie tak? NIC! Wymyśliłem, że będzie to prezent dla żony chyba na gwiazdkę 2020 - pandemia, braki w sklepach w Wawie, akurat się rozeszło. Nie ma na necie. Po kilku dniach znalazłem w Empiku w Wola Park chyba. Telefon do sklepu, gra odłożona, jadę, kupuję i jestem szczęśliwy. Żona również. Powtarza, jak to chciała w to zagrać. Siadamy wieczorem i gramy tylko we dwoje. I co? Karty dochodzą tak jakoś słabo. Rynek średni, więc nikt nie bardzo chce kupować karty zapychacze… Zasobów dość mało. Aby zagrać kartę i patrząc na zasoby - te jakoś tak się wylosowały, że graniczyło to z cudem. Masakra. Myślę sobie, OK, trzeba dać drugą i trzecią szansę, skoro tak się za tym biegało i tysiące osób nie mogą się mylić. Wjeżdżają dodatki, które co nieco poprawiają grę (Święto lata), ale tylko trochę. Wjeżdża polecany an forum i na FB fanowski tryb dwuosobowy, polegający na odrzuceniu prawie (a może więcej niż) połowy talii. OK odrzucone. Gra się w miarę fajnie, ale tym razem za łatwo. Karty znowu mogą pokarać, ale tym razem punktami bardziej niż brakiem zasobów. Kilka dodatkowych partii i ponad rok leżenia na półce. Gra sprzedana w te wakacje. Największy ładny badziew jaki miałem na 2 osoby. Tragedia. Nie polecam. Moja ocena: 4/10. Strata 100 zł pi razy oko
Gloomhaven: Szczęki lwa - zakup na premierę. Gra z figurkami zawsze na propsie. Do tego karty, przygoda, będzie fajnie. Przecież przygody są fajne tak? A nie czekaj… Przygoda? Toż to euro suchar polegający na planowaniu jak zabić tego, potem podnieść to. 5 scenariuszy uśpiło mnie i żonę. A owa „przygoda”, którą każde z nas czytało dla drugiej osoby (wszak jeden egzemplarz instrukcji) to raczej bajeczka dla dzieci w wieku do 10 lat, niż przygoda. Miałem uczucie zażenowania czytając to na głos. Szczęki lwa poleciały szybciej niż Everdell, ale wrażenia z rozgrywki podobne. Ocena 3/10. Strata 100 zł
Canvas i Canvas lustrzane odbicia - kolejny przykład, że wygląd to za mało

Bardzo ładnie wykonana gra, trafiająca w moje gusta. Układanie obrazów również, ale… niby to proste, a dość skomplikowane, o ile nie podejdą karty. Niby to proste, ale z dzieckiem lat 7 nie bardzo szło w to grać, bo dziecko nie potrafiło nadążyć za dorosłymi. Niby to ładne, ale bez głębii. O dziwo, dziecko było jedynym członkiem rodziny, który nie chciał sprzedać tej gry. Strata finansowa, bo kupowałem na premierę, a potem gra zaliczyła jedyny właściwy kierunek ceny (w dół). Tragedii nie było, ale żeby ktoś chciał w to grać? Ocena 6/10. Strata 100+ zł, czyli połowa ceny zakupu
Kroniki Zamku Avel + podręcznik poszukiwacza przygód + skarby czegoś/kogoś tam - kupione oczywiście dla dzieci lat 5 i 7 wtedy. Rozkładamy, gramy. Gramy godzinę, a jesteśmy po połowie mniej więcej dopiero. Po 90 minutach gra się skończyła. „Wygraną”, bo syn 5 lat, przerzucił kości… 4 razy. Pierwsze zdziwienie dzieci: a gdzie są buty??? Jak to mam rycerza, co może mieć miecz, tarczę, hełm, a gdzie są buty? Ano są, płać drogi rodzicu za dodatek i bądź fajny, że możesz go kupić. Nie szanuję państwo z Rebela… Drugi dodatek, parę złociszy znowu za eliksiry, etc. Hmm. Na horyzoncie duży dodatek z większą ilością tektury, a w domu wjechało My Little Scythe z promki Ceneo za 149 zł. Chyba jasne jak się skończyło. Długi, nijaki Avel, który miał być grą dla dzieci, a jest kooperacją, gdzie samiec alfa jest widoczny, który miał być grą dla dzieci, a jest umęczeniem 90-minutowym, który miał być fajny, a tylko UDAJE, że jest fajny. Na szczęście dzieci łatwo wybrały między Little Scythe a tym czymś. Ocena: 2/10 i uchowaj Boże od Avelu. Nie chcę słyszeć nawet tego słowa… Strata pewnie jakieś 30-40 zł
And the last but not least for sure…
The Gallerist Complete Edition - oczekiwania duże, bo to przecież Lacerda i akurat ten polecany przez wiele osób: Gandalf, Ant-Lab Games, Planszówki Online, etc. Kupiliśmy, zagraliśmy 8 razy. Meh… Gra dobra, ale żeby to było jakieś WOW? Nic takiego. To lepsze WOW robi Wyprawa do El Dorado z ostatnim dodatkiem. I można ją mieć za ułamek ceny Gallerista. Tak, wiem, to inne gry, ale chodzi o efekt i chęć kolejnego zagrania. Lubię euro. U nas w domu praktycznie tylko gramy w euro. Nie jest to trudne euro. Akcje się zazębiają, człowiek trzaska bonusy kuratora, sprzedawcy (często 2x sprzedawcę można zrobić) i co? I nic. Nuda panie. Jak na polskim filmie. Nuda. Gra poprawna. Ale czegoś brakuje. Jakby mechanika przysłaniała przyjemność z gry. Jakby przyjemności nie było, a raczej tylko „uff, udało mi się to zrobić”. Ale brak uczucia przyjemności. Ocena: 7/10. I tu plus Lacerdy - mała strata - 30 zł