Po dwóch rozgrywkach cośtam się zaczyna w sferze wrażeń i opinii formować, ale to na razie wstępny wyrzut żółci.
GWT:NZ jest zdecydowanie najbardziej skomplikowanym z serii i to z całkiem sporym marginesem. Raczej odradzałbym siadania do tego tytułu jako pierwszego zetknięcia się z GWT, ja jako skromnie nazwijmy to weteran miałem trochę problem w połapaniu się o co chodzi. Na zupełnie świeżo byłoby naprawdę ciężko. Z drugiej strony muszę przyznać, że na plus jest przejrzystość gry, w zasadzie nie ma się do czego przyczepić. Wszystko jest wyraźnie narysowane, nie myli się między sobą, ikonografia się zgadza. Duży plus w stosunku do Argentyny, gdzie trochę problemów jednak było.
Głównymi nowościami mechanicznymi w tej części jest golenie owiec i trochę bardziej zaawansowany deckbuilding. Golenie to takie trochę pseudodostawy po drodze, które wymagają konkretnego typu pracownika i najlepiej innych owiec niż te które chcemy dostarczać do "Kansas". Dostajemy spore zastrzyki gotówki, które możemy wydać na nowe zabawki, a tych jest niemało. Osobiście nie grałem jeszcze mocniej na tę mechanikę, więc ciężko mi powiedzieć na ile ma sens, ale widziałem u innych graczy, że cośtam da się tym osiągnąć.
Zaawansowany deckbuilding to chyba główne danie w tej grze dla weteranów. Dostajemy do dyspozycji nie tylko szerszy arsenał krów, ale także ekstra karty, które odpalają efekt i dobierają kolejną kartę. Te karty potrafią sporo namieszać, miałem tury, gdzie potrafiłem zagrać ich 5-6, dostając przy tym kasę, ulepszając budynki i inne cuda zanim w zasadzie zacząłem jeszcze turę. Karty dostajemy za:
a) zdejmowanie przeszkód - super, wreszcie wczesne zdjęcie przeszkody ma jakiś profit - tutaj karty podstawowe
b) pływanie i zajmowanie portów - spoko urozmaicenie - zmienne karty z rozgrywki na rozgrywkę (4 z 10)
c) za złoto zdobywane w różnych miejscach - podobnie to te zmienne karty
Całościowo te karty specjalne trochę kształtują nam mocniej talię. Szczególnie te specjalne potrafią mieć większy wpływ na rozgrywkę, często można też tam znaleźć relatywnie prosty cel za parę punktów.
Takie ulepszanie talii ma zasadniczo jedną bardzo ważną konsekwencję - szybsza rotacja talii daje nam więcej bonusów, więc gdzie tylko możemy to chcemy te karty rotować. Nie jestem do końca pewien, czy to wyszło grze na dobre. Mam trochę wrażenie, że teraz jeszcze większym elementem jest mus posiadania odpowiednich kart w odpowiednim momencie. Nie dość, że miejscami nagrody za odrzucenie karty wzrosły (np. $2->$3 za czarną przy kupnie "krów") to jeszcze odrzucenie karty to szybsza rotacja, a szybsza rotacja, to więcej bonusów. Będę musiał jeszcze sobie to trochę przemyśleć gdzie mi to to leży, ale czułem trochę większy zawód kiedy danego kolorku akurat nie dobrałem. Za to super efektem jest to ile próbujemy zrobić przed pierwszym przetasowaniem kart - w "normalnym" GWT kupimy może krowę, czasem dwie - tutaj dodatkowo kombinujemy jak wrzucić 2-3 karty bonusowe przed przetasowaniem.
Myślę, że jednym z najbardziej kontrowersyjnych tematów w grze będzie obracanie neutralnych budynków w połowie gry. Kilka budynków dość znacząco zmienia funkcję i w pierwszych grach jest to mało przejrzyste i w ogóle też trochę zaskakujące, bo w ferworze walki się o tym zapomina. Niezbyt mi się podoba ten element, trochę mam wrażenie, że jest to niepotrzebna komplikacja doklejona na siłę i tylko wprowadza zamieszanie.
Na pewno na plus jest większe zróżnicowanie i znaczenie pobierania i wypełniania celi - robimy tego zdecydowanie więcej niż w starszych edycjach. Jedyne co mógłbym się przyczepić, to fakt, że ciężko w pewnym momencie już śledzić co faktycznie mamy zrobione a co nie, bo mając 5-6 celi z milionem pierdół, które je mogą robić człowiek się gubi.
Chyba największym znakiem zapytania jest klasyczne - czy suma jest lepsza od swoich części. W grze jest naprawdę ogromna ilość mechanik, mam trochę wrażenie, że Pfister zamiast zostawić z 10 pomysłów najlepsze 4-5, to wrzucił wszystko do jednej gry. Czułem się lekko przytłoczony ilością opcji i nawet w drugiej grze miałem problem z ogarnięciem wszystkiego co się dzieje na raz. Do tego punktowanie na koniec to jakaś totalna sałatka punktowa, punktuje wszystko i wszędzie. Nie jestem pewien czy grze wyszło to na dobre - gdyby obciąć tutaj ze 2-3 mechaniki to byłoby chyba jednak lepiej, a tak to trochę kąpiemy się w tłuszczyku, który ktoś zapomniał wytopić. Na pewno pogram jeszcze z chęcią i pogrzebię w tych wszystkich zakątkach, ale wolałbym jednak parę rzeczy wyciąć.
PS: W polskiej instrukcji jest błąd przy bonusie za trzeciego pasterza - angielska jest na górę talii, polska wersja mówi o stosie kart odrzuconych
![Obrazek](https://i.postimg.cc/bSRVKgg5/gwtb.png)