Great Western Trail była jedną z moich pierwszych bardziej złożonych gier. Gra mnie oczarowała miksem mechanik, które świetnie ze sobą działają.
Druga w kolekcji była Mombasa, której bardzo chciałem spróbować po GWT. Gra również mnie zachwyciła - tym razem nieoczywistą interakcją i koniecznością planowania kilka ruchów do przodu.
Potem do kolekcji wpadła Wyspa Skye. No i znowu był zachwyt, tym razem elegancją zasad, głębią mimo krótkiej instrukcji i dużą regrywalnością. Już po pierwszej partii szukałem Druidów, a kupiłem ich w Meplu jakieś pół roku przed polską premierą.
O mój zboże kupiłem chyba tylko ze względu na nazwisko autora, ale mechanika push your luck to zdecydowanie najmniej lubiana mechanika rpzeze mnie. Pierwszy dodatek kupiłem do grania z żoną, drugi na wyprzedaży Lacerty, ale póki co gra leży bo...
W międzyczasie wygrałem w konkursie Wyprawę do Newdale, które jest poprawioną wersją OMZ. Jest też push your luck, ale jakoś bardziej można nad tym zapanować. Lubię WdN, ale nie należy do moich ulubionych gier.
W kolekcji jest jeszcze Blackout, wygrany w innym konkursie, Boonlake, również... wygrany w konkursie. No i obie gry są po prostu OK, trzymam, bo jest jeszcze miejsce na półce. Boonlake spodobał się żonie więc na razie zostaje. Blackout podoba się chłopakom z ekipy, więc też zostaje. Fajna gra na mechanice Mombasy, jedyne co mnie w niej drażni to te losowe zasoby, nawet szata graficzna mi nie przeszkadza.
Na Maracaibo bylem strasznie nahajpowany, szczególnie po Planszówkach w Spodku, które były zaraz przed pandemią. Kupiłem w przedsprzedaży z tymi pięknymi metalowymi monetami. I gra przyszła w czasie lockdownu... Moja żona nie przepada za długimi grami z długą instrukcją, ale jako, że nie można było się spotykać na granie, to zlitowała się nad biednym chłopem i kilka razy ze mną zagrała
Nadal grę lubię, do tego mam w związku z powyższym sentyment do niej.
Tak, widzę ten recykling pomysłów w każej kolejnej jego grze. I niestety zaczyna mi to bardzo przeszkadzać. Boolake bym pewnie sam nie kupił, podobnie z Wyprawą do Newdale i Blackout.
Nowego GWT nie kupię, bo szkoda wywalać mi pieniądze na prawie taką samą grę. Argentyna wydaje mi się również zbyt podobna. Czekam na Nową Zelandię, i myślę, że to może być kolejna gra Pfistera w kolekcji
Podsumowując, w kolekcji mam:
- GWT z dodatkiem,
- Wyspa Skye z dwoma dodatkami,
- Mombasa z własnoręcznie wykonanym minidodatkiem Cooked books
- Blackout,
- Boonlake,
- Marcaibo
- O mój zboże z dwoma dodatkami,
- Wyprawa do Newdale,
8 gier, 5 dodatków.