Na specjalne życzenie czytelników/fanów z całego świata wznawiam cykliczne sprawozdania z naszych rozgrywek.
Wtorek 15.XII.2009
1) Bożena, Tomek i Daniel - rozpoczynają spotkanie od
6 bierze! trochę śmiechu bo co rundę ktoś nieźle bierze. Zaczął Tomek, później Daniel, później przyszła kolej na Bożenę - rekordowe 36 byków. Każdy ma tak duże zbiórki, że trzy takie i byłoby po grze
Pod "koniec" rozgrywki przyjeżdża Krzysiek. Z nudów albo i obowiązków zaczyna sadzić jakieś roślinki na necie (internet z telefonu komórkowego). Po 3 rundach: B-46, D-28, T-36. Tomek w końcu przypomniał sobie wszystkie zasady
niestety dwie następne rundy "należą" do niego i gra się kończy (Bożena w 2 rundy zdobyła 5 byków, Daniel 21, Tomek 40). Gra zakończyła się: Bożena - 51, Daniel - 49, Tomek - 76.
2)
Samuraj to kolejna pozycja w jaką udało nam się zagrać. Oczywiście już w czwórkę: Bożena, Krzysiek, Tomek i Daniel. Gra była przepełniona interakcją. W szczególności na mnie - Daniela. Od połowy gry okradali mnie i okradali. Ale jak tak się w domu zastanowiłem to w sumie na początku miałem zbyt słabe żetony przez co sam się bawiłem a reszta walczyła z sobą, nie tak mocno ale walczyła. Koniec końców stałem się łatwym i jedynym celem. Nauczka na następny raz, trzeba bardziej się ładować w rywalizację. Gra zakończyła się po wzięciu ostatniego ryżu (jak się nie mylę). Tomek i Daniel załapali się na podliczanie punktów. Ponieważ w drugim etapie był remis zastąpiła chwila przerwy (Tomek uważał, że wygrał bo ma najwięcej zebranych figur, Bożenie wydawało się, że jest remis). W końcu znalazłem regułę ... bla bla bla ... w przypadku remisu podlicza się wszystkie figurki (łącznie z wcześniej odrzuconymi) i ten z graczy, który ma więcej figur wygrywa, jeśli nadal jest remis to jest remis. W tym momencie Tomek mógł uznać się za zwycięzcę - zdobył o jedną figurkę więcej.
3)
Sabotażysta - zapomniałem dodać, że część naszej rozgrywki w Samuraja obserwował Paweł, a do tego czekaliśmy na Maćka, który miał się bonusowo spóźnić bo coś tam w pracy wyskoczyło (dlatego padło na stosunkowo krótkiego Sabotażystę). Ogólnie w pierwszym rozdaniu sabotażyści: Bożena i Daniel tak skutecznie blokowali pracę kopaczy, że całe złoto przypadło im do podziału. W czasie podziału złota doszło do sprzeczki pomiędzy sabotażystami. O mało co kilofy nie poszły w ruch. Już prawie krew się lała. Na całe szczęście złoto szło podzielić po połowie i zaczęła się druga runda. Tym razem to kopacze osiągnęli cel. Daniel, Bożena i Krzysiek rozdzielili złoto między sobą. W trzeciej rundzie Tomek i Daniel okazali się "złymi" kopaczami i skutecznie blokowali kopaczy czy to rozwalając im kilof, czy gasząc lampy, czy też demontując kółka z wózków, które to opychali w skupie złomu by mieć na flaszeczkę ognistej wody. Tomek do tego rozwalił tunel i było po zawodach
Sabotażyści górą. Grę wygrał Daniel - 9 złotek.
4) Ponieważ jesteśmy poniekąd
ludźmi otwartymi to jak jest okazja zagrać w coś nowego to to robimy a więc padło na
Magic: The Gathering. To moja druga rozgrywka. Maciek, który właśnie dotarł grał już w tą grę, reszta nie, Bożena niby nie byłą zainteresowana, chociaż coś mi się wydaje, że ... no ale nie zapeszajmy
A więc "Rudy" rozpoczął szybką prezentację ras i tłumaczenie. Pierwsze próbne rozgrywki i pora na prawdziwą rywalizację. Na przeciw mnie siedział Krzysiek a więc padło, że będę rywalizował z gościem, który ma doświadczenie w kilku dziedzinach około planszówkowych (LARP'y, RPG, i inne takie), ogólnie strach się bać, widać z jego oczach żądzę krwi, pewność zwycięstwa*. Początki były ciężkie ale z każdą rundką szło coraz lepiej i ... cios za cios tępiliśmy się. Krzysiek miał więcej lądów a ja kreatur. W pewnym momencie "Rudy" zapytał się mnie czemu nie atakuję Krzyśka wszystkimi siłami. Byliśmy z Krzyśkiem w małym szoku - jak wszystkimi? Gra nabrała na dynamice. Do tego stopnia, że dwie rundy później Krzysiek zginął. 14 do 0 (realnie -6) dla Daniela.
Inne pary tworzyli: Paweł i Maciek, Tomek i "Rudy". Wiem, że po graniu Maciek marudził to dla mnie znak, że przegrał z Pawłem. Tomek w pewnym momencie też miał jakieś małe problemy i powiedziałbym, że stary wyjadacz instruktor wykończył go.
5) Na koniec, Bożenka i ja (mieliśmy za 57min jechać) wraz z Tomkiem zaczęliśmy grać w
Santiago (reszta czyli Krzysiek, Maciek i Paweł zasiadła przy
Elfenland). Santiago rozegraliśmy błyskawicznie. Zapomnieliśmy jedynie o jednej regule, którą dość szybko znalazłem - ogólnie granie w gry raz do roku może okazać się dość trudne. Znaczy się ogólnie każdy wszystko wie ale są jakieś tam przypadki, wyjątki o których to się nie pamięta. Grę wygrał Tomek dzięki bananom, ziemniakom i jak się nie mylę fasoli. Bożena i Daniel byli koło siebie. Daniel dość mocno punktował w bananach, a Bożenka w ziemniakach i fasoli. Gra ogólnie była bardzo szybka, krótkie przestoje były sporadyczne.
My poszliśmy (Bożena i Daniel) a Tomek zdradził planszówki z "magicowcami". Co się później działo nie wiem. Kto wie. Może straciliśmy go na zawsze
przynajmniej będzie w tej samej sali ... hehehe.
Na następny raz zaplanowane jest rozegranie:
- Blue Moon City
- Caylus
- El Grande
Jak wejdzie do torby to może
Manila jeszcze przyjedzie.
Na 99,9% będą: Daniel, Krzysiek i Tomek.
Paweł 50% - da jeszcze znać.
Możliwe, że będzie ktoś nowy ale to się dopiero okaże.
*
- żartowałem, chyba muszę zagrać kiedyś w Scotland Yard by wygadać się i klimat jakiś zrobić
Uwaga!!! Wszelkie podobieństwa do prawdziwych postaci i zdarzeń jest niezamierzone i przypadkowe. Autor tekstu nie ponosi odpowiedzialności za ataki agresji, depresji i inne takie tam.