Były obawy, czy przed Pionkiem nie będzie mniej osób. A tu chyba w ostatni piątek było nas trochę mniej i spora grupa zmyła się wcześniej. Do miłego pogrania osób było jednak wystarczająco dużo.
Na początek
Galaxy Trucker, któy był chyba hitem piątku. Równolegle były rozgrywane dwie partie, potem przyszedł Szymon ze swoim egzemplarzem i kolejna partia.
Grę znam, zresztą mam już od jakiegoś czasu. Bardzo się ciesze ze zagrałem. Często po nowej grze czytam reguły, co pomaga usystematyzowac wrażeniam, dojrzeć głębie (w przypadku cięższych gier) i zobaczyć czy graliśmy na dobrych zasadach.
Okazało się, że tym razem ja zawaliłwem i źle grałem (oraz tłumaczyłem innym). Chodzi o płacenie za uszkodzone części. Wydawało mi się, że np w pierwszym statku ubezpieczenie płąci za pierwsze 5 części i my tylko za nadwyżkę. Jest na odwrót to my płacimy za pierwsze 5 częsci a ubezpieczenie za nadwyżkę.
Trochę mnie zmyliło, to ubezpieczenie. Bardziej logoczna byłaby "moja" wersja, choć do gry ciekawsza jest "prawdziwa". Choć w zasadzie aż tak dużo to nie zmienia. Najczęściej różnice punktowe są naprawdę spore i te kilka kredytów w tą, czy a tamtą niewiele tu zmieni. No i statek IIIA staje się trochę mniej hardcorowy (aż tyle zniszczonych części powyżej 11 raczej nie będzie).
Następnie trzeba było zagrać W
Race for the Galaxy. W tą grę zagrałem już więcej partii niż w większość tytułów, które posiadam. A właścicielem Race`a akurat nie jestem. Cały czas mnie jednak bawi.
Ciekawa była pierwsza partia w 4 osoby z dwoma nowicjuszami. Polaros tłumaczył im, że nic nie zrozumieją, będą tylko tłem i w ogóle. Wygrał grający pierwszy raz Damian i to na dodatek mając chyba 52 (w każdym razie na pewno przekroczone 50 pkt)!
Następnie
Crokinole. Ten tytuł po prostu rządzi.
Wreszcie
Torres. Klasyczna gra Kramera w którą nie miałem jeszcze okazji zagrać. Rozegraliśmy tylko 2 z 3 rund, bo nikt już Polarosowi nie miał szans odebrac zwycięstwo. A to przez złe reguły. W trakcie gry było już za późno na zmianę. Mogę sobie jednak już wyobrazić jak Torres sprawdza się w praktyce. Wydaje mi się, że to bardzo dobra gra, warto zagrać jak jest okazja, ale El Grande moim zdaniem nie przebija.
Swoją drogą Lim-Dul też chciałeś grać, ale jakoś nie było Cie

Jakby co mogę się pisać na kolejną partię.
Pod konie spotkania
Mall of Horror. Mieliśmy już grać w czwórkę, ale Bazik się jednak skusił nie mając już inej alternatywy. Instrukcja do Malla wydaje się normalna, ale Trutu wolał swoją magiczną kartkę ze skrótem zasad. Nie pomogło mu tu jednak w grze. Koalicja Bazik-Ostry jakos szybko przestałą się liczyć. Pinos współpracowała z Trutu. Trochę przy okazji załapałem się później i ja (nawet o to jakos specjalnie nie zabiegałem) i rzutem na taśmę wygrałem. Jest to o tyle ciekawe, że negocjacji było bardzo mało, a ja prawie w ogóle się nie odezwałem. Teoria Bazika, że wygra osoba najbardziej jęcząca zostałą obalona.
Na sam koniec trzy bardzo dziwne partie
Blefuj. Nie będę o nich pisał, bo mam traumę
