Gram w Arkham Horror LCG, Marvel Champions i od jakiegoś czasu mocniej ogrywam Władcę Pierścieni. Lecę nowym trybem wydawniczym, samodzielnie skręcam talie i jakoś staram się ogarnąć.
Trochę tła co do mnie: w Arkham Horror ograłem w zasadzie każdy cykl, niektóre po kilka razy, zdarzało mi się grywać na "hardzie" i jakoś to szło. Głównie solo jednym badaczem i z żoną duo.
Marvel Champions podobnie - pograne, nawet na hardzie.
W skrócie: w LCGi od FFG mam rozegrane setki partii na różnych poziomach trudności i w różnym rozkładzie graczy.
LOTR LCG... Ech...
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
Ciężkawo tutaj jest. W Arkham Horror pojawia się przeciwnik to jakoś sobie z nim zawsze poradzimy. Raz na 10 zdarzy się, że jest przypałowo i ciężko, ale zawsze coś się wykręci. Marvel Champions to w ogóle festiwal kosmicznych combosków. We Władcy Pierścieni każda przeciwność jest wyraźnym wyzwaniem. Mniejszym, czasem większym, ale wyzwaniem.
Wbija wróg z jakąś umiejętnością, 4-5 punktami życia, 3 punktami pancerza i niekiepskim atakiem. Co zrobić?
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
Pułapka jakaś, Beorn, może combo Gandalf + Sneak Attack, może nasadzić się masą jednostek. Ale sekunda - jak nasadzę się masowym atakiem to te jednostki nie pójdą na quest, czyli też problem. Jak nie mam tych jednostek to w ogóle mogiła. Może się kitrać na niskich threat, ale wtedy jednostka utrudnia questowanie. Itd...
Ogólnie zauważyłem, że każda decyzja ma bardzo duże znaczenie, trzeba starannie kalkulować ryzyko i powoli przedzierać się do przodu. No i w zasadzie można zapomnieć o tym, że uda się w pierwszym podejściu przejść średnie/trudne scenariusze. Cisnę aktualnie Dream-chasera i 3ci scenariusz (Raid on the Grey Havens) mnie skroił na maksa. Myślałem, że panuję nad sytuacją i nagle bum
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
Chyba sobie zrobię chwilę przerwy, skręcę talię na 3 Hobbitów i zacznę Sagę grać
Czy podzielacie moje spostrzeżenia?