Nie sądziłem, że jestem tak podatny na brak zainteresowania grą poprzez klimat, który nie jest moją bajką.
Sądziłem, że mimo, iż nie czytałem pana L., klimat mnie wchłonie. Tym bardziej, że lubię horrorowe motywy. I mrok w ujęciu ogólnym tu jest. Jednak, starając się zagrać, tak bardzo infantylne wydały mi się zajścia, przygody, stwory

(podkreślam - bardzo subiektywna jest to ocena), że zniechęciłem się:).
Trafiłoby to bardziej do mnie (znów bardzo subiektywna opinia), gdyby po prostu były tam tylko strzygi, jakoweś wampiry, topielce czy inne znane z naszych gminnych opowiastek. Albo gdybym czytał pana L. Czytałem za to pana T., więc temat też by do mnie trafił, gdyby w roli przedwiecznych występowała Ungolianta, Morgoth i Sauron, w roli silniejszych potworów któryś z Balrogów, Szeloba czy Nazgul itd, itp.
W kontekście przygody mechanika myślę bardziej mi odpowiada niż taki Robinson. Tam jednak o wiele bliższe mi było budowanie dachu, zastrzelenie tapira (mimo, że powodowało to smutno-skwaszoną minę u małżonki), wpadnięcie do dołu czy ukąszenie przez pająka. W EH zaś mam jakieś mackowate, długozębne stwory, dziwnie rozbuchane wydarzenia itp. Rozumiem, rozumiem, Lovercraft

.
Strasznie szkoda. Sądziłem, że gra będzie strzałem przynajmniej w ósemkę. Czasem mam wrażenie, że jakiegoś planszowego graala szukam.
Jakby więc ktoś chciał, to jeszcze pachnący świeżością egzemplarz jest do wzięcia

.