Strona 27 z 48

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju

: 02 kwie 2013, 19:54
autor: Trolliszcze
Myszaq36 pisze:Służę uprzejmie :) Bora Bora można właśnie traktować jako takie miłe, kolorowe wprowadzenie do Dice Placement, na które skuszą się nawet niedzieli gracze (ze względu na tematykę i wykonanie gry). A sama gra nie należy do gatunku heavy -> light medium albo medium to max jaki można wystawić :) Zatem gra nie zabije niedzielnego gracza swoim ciężarem :)
Byłbym ostrożniejszy z takimi stwierdzeniami. W Zamki nauczyłem grać jedenastoletnie dziecko (i całkiem nieźle dawało sobie radę), a po 20 minutach (z zegarkiem w ręku) tłumaczenia Bory dorośli ludzie z pewnym doświadczeniem w planszówkach (Dominion, Carcassonne, Ankh Morpork itp.) mieli niewyraźne miny. Pierwsza rozgrywka zmęczyła ich psychicznie, w wynikach rozbieżność była duża (mnie udało się na 4 osoby wykręcić 174 punkty, żonie 149, a niedoświadczonej dwójce odpowiednio 96 i 82).

Na BGG z ok. 100 graczy, którzy wydali swój werdykt, prawie 70% ocenia Borę jako medium heavy, reszta medium - to też o czymś świadczy.

Bora Bora to na pewno nie jest tytuł dla niedzielnych graczy.

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju

: 02 kwie 2013, 20:45
autor: salane
Trolliszcze pisze:
Myszaq36 pisze:Służę uprzejmie :) Bora Bora można właśnie traktować jako takie miłe, kolorowe wprowadzenie do Dice Placement, na które skuszą się nawet niedzieli gracze (ze względu na tematykę i wykonanie gry). A sama gra nie należy do gatunku heavy -> light medium albo medium to max jaki można wystawić :) Zatem gra nie zabije niedzielnego gracza swoim ciężarem :)
Byłbym ostrożniejszy z takimi stwierdzeniami. W Zamki nauczyłem grać jedenastoletnie dziecko (i całkiem nieźle dawało sobie radę), a po 20 minutach (z zegarkiem w ręku) tłumaczenia Bory dorośli ludzie z pewnym doświadczeniem w planszówkach (Dominion, Carcassonne, Ankh Morpork itp.) mieli niewyraźne miny. Pierwsza rozgrywka zmęczyła ich psychicznie, w wynikach rozbieżność była duża (mnie udało się na 4 osoby wykręcić 174 punkty, żonie 149, a niedoświadczonej dwójce odpowiednio 96 i 82).

Na BGG z ok. 100 graczy, którzy wydali swój werdykt, prawie 70% ocenia Borę jako medium heavy, reszta medium - to też o czymś świadczy.

Bora Bora to na pewno nie jest tytuł dla niedzielnych graczy.
Ojś...myślałem że moje kupić nie kupić to już zamknięty temat...znajdę inny powód by nie kupić tego tytułu...zaraz właśnie tytuł - Bora Bora ;-) ...nie to nie może być dobra gra

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju

: 02 kwie 2013, 20:48
autor: skuty
Hej jeśli są jeszcze wolne miejsca chętnie bym się pojawił w ten czwartek też pierwszy raz :)

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju

: 03 kwie 2013, 08:07
autor: stanislaw84
Jak w czwartek to i ja postaram się być.

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju

: 03 kwie 2013, 09:19
autor: Mongea
salane pisze: Ojś...myślałem że moje kupić nie kupić to już zamknięty temat...znajdę inny powód by nie kupić tego tytułu...zaraz właśnie tytuł - Bora Bora ;-) ...nie to nie może być dobra gra
to prawie tak jak bara bara :mrgreen:
a tak poważnie: daj jej szansę, będzie Paweł może weźmie ze sobą, zagraj ... a wówczas decyzję jedynie słuszną podejmiesz ;)

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju

: 03 kwie 2013, 11:10
autor: Myszaq36
Trolliszcze pisze: Byłbym ostrożniejszy z takimi stwierdzeniami. W Zamki nauczyłem grać jedenastoletnie dziecko (i całkiem nieźle dawało sobie radę), a po 20 minutach (z zegarkiem w ręku) tłumaczenia Bory dorośli ludzie z pewnym doświadczeniem w planszówkach (Dominion, Carcassonne, Ankh Morpork itp.) mieli niewyraźne miny. Pierwsza rozgrywka zmęczyła ich psychicznie, w wynikach rozbieżność była duża (mnie udało się na 4 osoby wykręcić 174 punkty, żonie 149, a niedoświadczonej dwójce odpowiednio 96 i 82).

Na BGG z ok. 100 graczy, którzy wydali swój werdykt, prawie 70% ocenia Borę jako medium heavy, reszta medium - to też o czymś świadczy.

Bora Bora to na pewno nie jest tytuł dla niedzielnych graczy.
Tak - przyznaje, że samo tłumaczenie tej gry nie jest przyjemne, gdyż jest tam kilka sposobów punktacji i do tego wiele dostępnych akcji. Rzeczywiście - przed pierwszą rozgrywka gra może przerażać - my również nie mieliśmy wesołych min jak zaczęliśmy to sobie wszystko tłumaczyć - ja oglądnąłem 2 tutoriale, właściciel zapoznał się z instrukcją a i tak mieliśmy z początku wątpliwości co i jak :) Jednak porównując np. do tłumaczenia Archipelago to Bora Bora jest spacerkiem ;) A co najważniejsze - w Bora Bora wszystkie wątpliwości znikają po 1-2 rundach i gra (pod względem zasad) okazuje się oczywista. Po pierwszej partii człowiek się aż dziwi, że to tak strasznie mogło wyglądać ;) Zatem zgadzam się - po pierwszych 1, 2, 3 rozgrywkach można grze wystawić medium-heavy - próbujemy robić każdą akcje i badać grę - a strategi wydaje się sporo. Wydaje mi się jednak, że później ta ocena spada do medium a nawet medium-light ;)

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju

: 03 kwie 2013, 11:11
autor: Myszaq36
Jeśli nie będzie żadnych niespodzianek to również powinienem się zjawić w najbliższy czwartek.

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju

: 04 kwie 2013, 14:10
autor: pattom
Mnie niestety dzisiaj nie będzie.

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju

: 04 kwie 2013, 15:56
autor: Quetzalcoatl
Ja mam dzisiaj po południu lekarza, a wiadomo jak to z przestrzeganiem godzin wizyt, więc będę później, choć nie na 100%. Do 20 ewentualnie powinienem być.

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju

: 04 kwie 2013, 18:33
autor: zbajszek
A mi pracę władowali więc się nie wyrobię wcale dzisiaj :/. Damn luck :/.

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju

: 05 kwie 2013, 07:52
autor: salane
zbajszek pisze:A mi pracę władowali więc się nie wyrobię wcale dzisiaj :/. Damn luck :/.
Cóż ze względu na Ciebie wczoraj miałem x-winga i z 10 figurek :) czego normalnie bym nie przyniósł do Mongea...

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju

: 05 kwie 2013, 08:46
autor: salane
Wczorajsze Archipelago nie zaskoczyło mnie totalnie :)
Portugalczycy, Hiszpanie, Anglicy i Francuzi z nadzieją na wielkie bogactwa i sławę przypłynęli do nowego świata by się dorobić na cierpieniach lokalnych ludzi ("tylko bez przesady!" - powtarzałem). Hiszpanie wydawali się pewni siebie wygrywali każdorazową licytacje o wpływy i rozdawali karty za małe przekupstwa, również oni wieścili nadciągający koniec nie wierząc że tym razem może się udać. Rozkazy z kontynentu były jasne - masowa konwersja, czyli sprawić by tubylcy byli zaangażowani w budowę nowego świata :) delikatnie ujmując. Oczywiście wszyscy zaczęli raźnie od eksploracji rozbudowując archipelag, dużo nieudanych ekspedycji powodowało frustrację co niektórych. Po okresie eksploracji rozpoczął się okres konwersji, Hiszpanie po Portugalczykach odważną konkwistadą dobrnęli do 9 robotników, ale któż jest lepszy od szerzących pokojowo chrześcijaństwo Francuzów, którzy szybko posiedli 10 robotników. Anglicy przespali ten okres (tak jak zresztą 15min 45 minutowego tłumaczenia reguł :-) ) wiążąc koniec z końcem 3 robotnikami. Potem gdy towary zaczynały walać się tu i ówdzie, po masowych zbiorach co niektórych dóbr lokalnych przyszedł czas na export. Większość z nas (oczywiście Anglicy spali) zbudowała porty i zaczęła wywozić towary za krocie do Europy, nowy napływ funduszy sprawił iż większość z nas decydowała się na sprowadzanie ważnych osobistości z kontynentu jak i rozwój niektórych technologi. Sam król Francji przypłynął doglądać rozwoju nowego osadnictwa, bogobojni Hiszpanie sprowadzili Biskupa który miał zapewnić w miarę spojony początek i uśmierzać niepokoje, ale cóż Anglicy wpadli na genialny niewolniczej pracy tubylców, Portugalczycy natomiast zatrudnili barbarzyńców by plądrowali archipelag z bogactw. To wszystkich nas kosztowało wiele kryzysów do przebrnięcia i o tyle o ile jest towarów na rynku wspólnym nie było problemów. Ale zasoby na rynku miejscowym zaczęły szybko topnieć, a większość nie byłą zainteresowana budową rynków i lokalnym obrotem towarów, ba jak się na koniec okazało Brytyjski król nakazał angolom budować rynki co iście zlekceważyli (a może przespali okazję :)) Zasobów przybywało, nie na rynkach, ale w magazynach europejczyków. Kolejny kryzys doprowadził nas na skraj rebelii i efekty populacyjne sprawiły że lokalna ludność niezaspokojona skąpą ilością żelaza której się domagała wzięła sobie sama. Europejczycy z podkulonymi ogonami, wracali na stary kontynent z perspektywą ściętej głowy...

Reasumując grając w Archipelago nie należy zabierać Polaków na nowy kontynent bo zawsze skończy się to porażką, Polacy mają problem z dzieleniem się i nie daj boże ktoś ma więcej :) zasobów. Polak ma satysfakcję z porażki jeżeli utopi po drodze innych. Polacy na Archipelagu są niebezpieczni i szybko doprowadzają do rebelii. Dążenia niepodległościowe tkwią w nas bardzo silnie :)

W rozmowach po grze rzeczywiście dało się to odczuć iż gra sama w sobie nie jest traktowana jako źródło zabawy i przyjemności tylko narzędzie które pozwala zwyciężyć samemu albo wcale. Gra ma w sobie ogromną nielimitowaną interakcję w postaci wszelakich negocjacji (nawet tych niecnych) która jest trzonem rzeczy a która nam nie wychodzi. Więc nie dziwi mnie że suchar od Felda jest bardziej ceniony na spotkaniach euro-graczy niż piękne, tematyczne, zrobione z fantazją i mnóstwem interakcji euro Krzysztofa Boelinger'a

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju

: 05 kwie 2013, 10:51
autor: Mongea
salane pisze:Wczorajsze Archipelago nie zaskoczyło mnie totalnie :)
Portugalczycy, Hiszpanie, Anglicy i Francuzi z nadzieją na wielkie bogactwa i sławę przypłynęli do nowego świata by się dorobić na cierpieniach lokalnych ludzi ("tylko bez przesady!" - powtarzałem). Hiszpanie wydawali się pewni siebie wygrywali każdorazową licytacje o wpływy i rozdawali karty za małe przekupstwa, również oni wieścili nadciągający koniec nie wierząc że tym razem może się udać. Rozkazy z kontynentu były jasne - masowa konwersja, czyli sprawić by tubylcy byli zaangażowani w budowę nowego świata :) delikatnie ujmując. Oczywiście wszyscy zaczęli raźnie od eksploracji rozbudowując archipelag, dużo nieudanych ekspedycji powodowało frustrację co niektórych. Po okresie eksploracji rozpoczął się okres konwersji, Hiszpanie po Portugalczykach odważną konkwistadą dobrnęli do 9 robotników, ale któż jest lepszy od szerzących pokojowo chrześcijaństwo Francuzów, którzy szybko posiedli 10 robotników. Anglicy przespali ten okres (tak jak zresztą 15min 45 minutowego tłumaczenia reguł :-) ) wiążąc koniec z końcem 3 robotnikami. Potem gdy towary zaczynały walać się tu i ówdzie, po masowych zbiorach co niektórych dóbr lokalnych przyszedł czas na export. Większość z nas (oczywiście Anglicy spali) zbudowała porty i zaczęła wywozić towary za krocie do Europy, nowy napływ funduszy sprawił iż większość z nas decydowała się na sprowadzanie ważnych osobistości z kontynentu jak i rozwój niektórych technologi. Sam król Francji przypłynął doglądać rozwoju nowego osadnictwa, bogobojni Hiszpanie sprowadzili Biskupa który miał zapewnić w miarę spojony początek i uśmierzać niepokoje, ale cóż Anglicy wpadli na genialny niewolniczej pracy tubylców, Portugalczycy natomiast zatrudnili barbarzyńców by plądrowali archipelag z bogactw. To wszystkich nas kosztowało wiele kryzysów do przebrnięcia i o tyle o ile jest towarów na rynku wspólnym nie było problemów. Ale zasoby na rynku miejscowym zaczęły szybko topnieć, a większość nie byłą zainteresowana budową rynków i lokalnym obrotem towarów, ba jak się na koniec okazało Brytyjski król nakazał angolom budować rynki co iście zlekceważyli (a może przespali okazję :)) Zasobów przybywało, nie na rynkach, ale w magazynach europejczyków. Kolejny kryzys doprowadził nas na skraj rebelii i efekty populacyjne sprawiły że lokalna ludność niezaspokojona skąpą ilością żelaza której się domagała wzięła sobie sama. Europejczycy z podkulonymi ogonami, wracali na stary kontynent z perspektywą ściętej głowy...

Reasumując grając w Archipelago nie należy zabierać Polaków na nowy kontynent bo zawsze skończy się to porażką, Polacy mają problem z dzieleniem się i nie daj boże ktoś ma więcej :) zasobów. Polak ma satysfakcję z porażki jeżeli utopi po drodze innych. Polacy na Archipelagu są niebezpieczni i szybko doprowadzają do rebelii. Dążenia niepodległościowe tkwią w nas bardzo silnie :)

W rozmowach po grze rzeczywiście dało się to odczuć iż gra sama w sobie nie jest traktowana jako źródło zabawy i przyjemności tylko narzędzie które pozwala zwyciężyć samemu albo wcale. Gra ma w sobie ogromną nielimitowaną interakcję w postaci wszelakich negocjacji (nawet tych niecnych) która jest trzonem rzeczy a która nam nie wychodzi. Więc nie dziwi mnie że suchar od Felda jest bardziej ceniony na spotkaniach euro-graczy niż piękne, tematyczne, zrobione z fantazją i mnóstwem interakcji euro Krzysztofa Boelinger'a
to o naszej wczorajszej potyczce ? :wink:
Portugalczycy na początku onieśmieleni pięknem lokalnej przyrody leżeli do góry brzuchem rozkoszując się szumem fal, a zatrudnieni do plądrowania barbarzyńcy (w sumie bardziej jako straszak niż realne zagrożenie) ani razy nie podnieśli ręki nawet na komara... podawali jedynie spragnionym Portugalczykom zimne koktajle na dzikiej plaży...

kolejna po części kooperacyjna gra która ewidentnie nie wychodzi... Leży negocjacja zupełnie (czego nie rozumiem bo przy fasolkach granych w różnym towarzystwie przechodzą najdziwniejsze deale), powtórzę po wczorajszym: gdy lider za szybko liderem się staje nie pozostawiając innym ni krzty nadziei to wróży to bliski koniec... w przypadku Archipelago koniec dla wszystkich...
pamiętam rozgrywkę w Wilderness i Piotrka który pognał do przodu (za bardzo), a potem dogorywał skopany przez resztę ekipy (i to nie ku jej uciesze co jedynie by przywrócić szansę grupie) - to jak peleton który wspólnymi siłami dochodzi uciekiniera (ten rzadko kiedy ma szansę na pojedyncze zwycięstwo)...
albo CO2 gdzie zniszczyliśmy naszą Ziemię, za ... (nawet nie pamiętam, ale pierdołę - ot nie wyszła negocjacja a rozbijało się o 1 grosz ;))

ciężka pozycja, pierwsze wrażenie średnie - w moim odczuciu mocno kuleje licytacja kolejności graczy (dokładnie to że niezależnie ile dasz jeśli nie będziesz pierwszy to możesz być ostatni - bo o twojej kolejności decyduje zwycięzca - więc może lepiej nic nie dawać podczas licytacji tylko jemu w łapę od razu?). Nie widzę też mechanizmu utrudnień dla lidera (ułatwień dla pozostających w tyle) wraz z postępem gry. I totalny absurd: osoba posiadająca najmniej ludzi ładuje na rynek lokalny surowce, które potem konsumuje gracz w kolejności pierwszy posiadający ludzi najwięcej, a gdy surowców nie starcza gracz który łożył na wszystkich zmuszony jest pozbywać się swoich żetonów eksploracji (nie miałam sumienia przekonywać Anglików by rezygnowali ze swoich skromnych bardzo zasobów za parawanikiem).
Ryzyko zwiększania populacji rozkłada się na wszystkich, a nie na tego który ma najwięcej ludzi... - coś mi tu nie pasuje... a może zwyczajnie jeszcze tego nie czuję

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju

: 05 kwie 2013, 10:55
autor: Mongea
pozostałe grane wczoraj tytuły: Lords of Waterdeep, Cyclades, Tzolkin
na rozgrzewkę: Geistes Blitz, na pożegnanie: Timeline
no i między Hanabi: zrobiliśmy oczko - w końcu pierwsza niegadana rozgrywka (blisko do zagrania w pełni zgodnie z regułami)

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju

: 05 kwie 2013, 10:59
autor: Myszaq36
Wydaje mi się, że Angole grali tak spokojnie gdyż panowała u nich żałoba po stracie 2 członków załogi - w niewyjaśnionych okolicznościach zniknęli oni z pokładu statku podczas długiej podróży na Archipelag ;) Zwłoki nie zostały nigdy odnalezione, więc najwidoczniej pochłoną ich ocean ;) Musiało to mieć druzgocący wpływ na pozostałą część załogi, która z pokorą podeszła do podboju Nowego Świata ;)
A sam przebieg rozgrywki miał taki a nie inny wygląd, gdyż w naszych szeregach nie znalazł się żaden kolonista, który zauroczony pięknem Archipelagu chciałby doprowadzić do ogłoszenia jego niepodległości, kończąc tym samym wyzyskującą erę kolonizacji. Brak ów Rebelianta, który straszyłby widmem rebelii, tradycyjnie spowodował, iż koloniści dbali głownie o interes swojego Państwa, bezlitośnie eksploatując Archipelag nie zważając przy tym na losy tubylców. Wizja bogactw Nowego Świata (głównie ananasów, których wielkie farmy zostały odkryte na krańcach Archipelagu) naturalnie doprowadziła do ściągnięcia na wyspę tabunu kolonistów. Mocarstwa myślały, że opłacą ich ciężką pracę ów Ananasami, jednak ci zażądali cenniejszych surowców - żelaza. Brak wypłaty spowodował, że tabuny kolonistów, tak beztrosko ściąganych na Archipelag, ogłosiły niepodległość i podziękowały wielki mocarstwom za współpracę ;)

Wniosek z tej jak i poprzednich partii Archipelago - w tym euro nim jakikolwiek gracz zatrudni rzeszę robotników to lepiej się upewnić, że będzie można ich opłacić. Jeśli każdy gracz zatrudni niemal komplet robotników (np. dla 4 graczy jest to okolica 35 robotników) to utrzymanie takiej ilości chłopa przez 3-4 rundy jest niemal niewykonalne. Dzieję się tak, ponieważ nie karmimy tutaj czym popadnie jak w Stone Age (nie ma jedzenia to będą jedli drewno, nie ma drewna to dzisiaj na obiad kamień....). Prędzej czy później głodny lud zażąda od nas coś czego nie mamy :) Inne euro-gry pozwalają i wręcz nagradzają za posiadanie większej ilości robotników (więcej akcji, możliwości...). Archipelago jest inne - większa ilość robotników w nieunikniony sposób prowadzi do porażki graczy. I po kilku partiach dochodzę do wniosku, że to jest klasyczny błąd początkujących w Archipelago (coś jak w leczenie świata w Pandemicu zamiast rozwój szczepionek). Jest to jednak przyzwyczajenie z innych euro-gier = każdy gracz zbiera rzeszę robotników (rozbudowa silniczka, który ma później przynieść masę korzyści). Im więcej roboli tym lepiej - koszty ich utrzymania są w większości gier niższe od korzyści płynących z ich posiadania. W Archipelago trzeba bardzo rozsądnie zarządzać robotnikami - kilka razy się zastanowić czy rzeczywiście potrzebuje tych 10 chłopa na planszy. I to jest chyba coś czego własnie w pierwszych rozgrywkach raczej nikt nie robi - co prowadzi do wspólnej porażki :) Ale takie to już przyzwyczajenia z innych euro-gier - każdy chce mieć dużo robotników - im więcej tym lepiej - nawet jakbym tym 3-4 robotników nawet nie wykorzystywał - lepiej ich mieć niż nie :) Archipleago strasznie kara za takie podejście :)

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju

: 05 kwie 2013, 11:05
autor: Myszaq36
Mongea pisze:pozostałe grane wczoraj tytuły: Lords of Waterdeep, Cyclades, Tzolkin
na rozgrzewkę: Geistes Blitz, na pożegnanie: Timeline
no i między Hanabi: zrobiliśmy oczko - w końcu pierwsza niegadana rozgrywka (blisko do zagrania w pełni zgodnie z regułami)
i jeszcze ta trzymająca w napięciu ucieczka Indiana Jonesem ze świątyni pełnej skarbów w Escape ;);) Tym razem zakończona sukcesem :)

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju

: 05 kwie 2013, 12:41
autor: piogar
Z opisu wydaje sie, ze Archipelago to kolejna "czesciowa kooperacja". Jak do tej pory zauwazylem, nie bardzo wiadomo co w takich grach robic, bo nie mozna grac pod siebie, ale nie mozna tez grac za bardzo pod innych. W wyniku takiego podejscia wygrywa zazwyczaj "cwaniak" ktory pierwszy wylamie sie ze wspolpracy albo przegrywaja wszyscy :)

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju

: 05 kwie 2013, 13:02
autor: zbajszek
salane pisze:
zbajszek pisze:A mi pracę władowali więc się nie wyrobię wcale dzisiaj :/. Damn luck :/.
Cóż ze względu na Ciebie wczoraj miałem x-winga i z 10 figurek :) czego normalnie bym nie przyniósł do Mongea...
Sorki za to że musiałeś to targać, w sumie jeszcze koło 15-16 myślałem że się wyrobię, ale po drodze miałem za dużo komplikacji i zmian niestety, o czym świadczy godzina skończenia - koło 1 w nocy :/.

No i debiut znowu trzeba przełożyć na bliżej nie określony termin :P.

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju

: 29 kwie 2013, 14:03
autor: Mongea
Hi

już jestem we Wrocławiu... kombinuję jakby tu zagrać w tym tygodniu mimo, że długi weekend i zapewne większość wyjeżdża...
napiszcie kto by mógł/chciał zagrać w tym tygodniu: (wstępnie środa lub czwartek)
potwierdzę jeszcze bo na tę chwilę nie wiem na 100% czy sama we Wrocq będę

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju

: 29 kwie 2013, 16:42
autor: razul
Jak będzie już znana konkretna data to się ustosunkuję ;). We Wrocławiu raczej będę cały czas, mam nadzieję, że uda jakieś spotkanie zorganizować.

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju

: 30 kwie 2013, 10:59
autor: pattom
Mi by pasowała i środa i czwartek więc sie dostosuje :)
Miałem jechać w góry ale pogoda mnie zniechecila.

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju

: 30 kwie 2013, 14:17
autor: virco
hej,
ja tez zostaje we wroclawiu
bardzo chętnie się spotkam i to niekoniecznie wieczorem można tez w dzień :)

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju

: 30 kwie 2013, 14:42
autor: skuty
Ja również chętnie wpadnę- większość terminów powinna mi pasować.

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju

: 01 maja 2013, 12:15
autor: Mongea
ok, jestem jutro tj. w czwartek i zapraszam na granie od 18:00
dajcie znać kto wpadnie

Re: [Wrocław] Gramy na Gaju

: 01 maja 2013, 13:55
autor: pattom
Ja chętnie wpadnę.