Od ostatniej mojej Topki minęło już sporo czasu. Obiecałem sobie, że co pół roku będę odświeżał listę, ale jakoś nie miałem do tego głowy. Ponownie nie chciało mi się używać Pub Meeple. Bo chociaż to świetne narzędzie, to ostatnio wolę zaufać swojej intuicji.
Zmian sporo, ale trzon pozostał niemal ten sam. Z listą pożegnali się nieśmiertelni Lordsi. Myślałem, że ta gra nigdy nie opuści mojej topki. Nadal uwielbiam, ale z bólem serca muszę przyznać, że jest kilka gier, przy których po prostu bawię się lepiej.
Poprzednia lista:
Obecna, na dzień 23.10.2020:
1. ZAMKI SZALONEGO KRÓLA LUDWIKA – Bez zmian. Kiedyś pewnie mi przejdzie. Albo nie. Uwielbiam te emocje przy wycenie kafelka. I to powtarzające się pytanie – „Ej! Dlaczego tak drogo!?”. To genialna gra, po której zawsze jest satysfakcja ze stworzenia własnego, prywatnego, szalonego zamku!
2. GUGONG + PANJUN – Największy skok, ale też dawno tak dobrze nie bawiłem się przy planszy. To jest euro jakie uwielbiam – mózgożerne, emocjonujące i satysfakcjonujące. Panjun dodał nowe opcje i możliwości. Na razie grałem tylko z jednym modułem. Ale grało się świetnie. Idealnie zintegrował się on z podstawką, co pozwala mieć nadzieję, że pozostałe smaczki w Panjunie są równie udane. Tyle różnorodności w jednej grze! Myślę, że mógłbym do końca roku grać tylko w Gugonga z dodatkiem i bym się nie nudził. Jedyna gra, która ma szansę wygryźć ZSKL z pierwszego miejsca.
3. LORENZO IL MAGNIFICO – Ustąpił miejsca Gugongowi, ale pewnie dlatego, że dawno nie grałem. Udało mi się zdobyć wreszcie Houses of Renaissance i czekam na rozgrywkę. Oby jak najszybciej, bo nawet Pazzi Conspiracy jeszcze nie ograne.
4. TERRAFORMACJA MARSA – Po każdej partii przysięgam sobie, że będę grał częściej. Po każdej partii wstaje od stołu w poczuciu przyjemnie spędzonego czasu. Uwielbiam!
5. THE GODFATHER: IMPERIUM CORLEONE – Lekki spadek, bo ostatnio nie było okazji do zabawy w Ojca. To jest gra, którą gram w zasadzie w jednym, stałym towarzystwie, moich najbliższych przyjaciół i przez Covid ostatnio spotykamy się od wielkiego dzwonu. Emocje przy planszy są niesamowite. Wbijanie noża w plecy, tajne sojusze, podpuszczanie innych graczy i kupa śmiechu! Choć i czasami jest mały smuteczek jak ktoś wystrzela nam członków rodziny.
6. CRY HAVOC + AFTERMATH – Moje ukochane Area Control. Planszówkowe arcydzieło. Niedocenione mistrzostwo emocji, kombinowania i ciekawych sytuacji na planszy. Byłoby pewnie wyżej, ale od ostatniej partii upłynął prawie rok. Niestety to tytuł, który trzeba ogrywać w stałym składzie.
7. CUBA – Znakomite mega klimatyczne euro, w które nie mam okazji ostatnio pograć. Dodatek nadal nie ograny. Masakra.
8. PODWODNE MIASTA – Uwielbiam. Gram za rzadko. Byłoby wyżej pewnie, gdybym grał częściej. Dodatek już zamówiony. Nie mam pojęcia kiedy ogram z dodatkiem, ale na nic równie bardzo nie czekam.
9. RAJAS OF THE GANGES – Genialne połączenie moich ulubionych mechanik, czyli worker placementu z układaniem kafelków. W sierpniu i wrześniu bardzo często lądowała na stole. Zakupiłem Goodie Boxa i mam nadzieję, że jak najszybciej ogram nowe moduły. Rewelacyjna gra!
10. TANG GARDEN / WILDLANDS – Dwie nowości i nie mogę zdecydować, która bardziej zasługuje by zmieścić się w Top10. Tang Garden to prześliczna gra kafelkowa, która z każdą partią dostarcza mi mnóstwo radochy. Wildlands to znakomita, szybka naparzanka na planszy, która dostarcza wielu emocji. W obydwa tytuły gram ostatnio często i za każdym razem bawię się świetnie.