Dobra, rozegrałem kilka partii, zarówno w wariancie „podstawowym”, pełnym (ale pokojowym) jak i pełnym pełnym (zawsze dwuosobowo). Nie będę rozpisywać się póki co na zaletach tej gry, o tym można przeczytać praktycznie w każdej recenzji
. Chciałbym wypunktować kilka rzeczy, które w rozgrywce nie do końca mi się podobają.
Jeśli ktoś rozegrał w Cywilizację 500 partii zapewne uzna te spostrzeżenia za śmieszne
. Ale nowicjusze też mają prawo do formowania opinii, gdyby każdą grę wolno było recenzować tylko i wyłącznie po dziesiątkach rozegranych partii, trzeba by było grać tylko w jeden tytuł, bo dopiero wtedy znałoby się go na wylot.
Zanim zagrałem w C:PW, rozegrałem kilka partii w Wojnę Narodów, także jestem w stanie porównywać i oceniać rozwiązania zastosowane w obu grach względem siebie. I na pewne rzeczy w C:PW patrzę zapewne przez pryzmat Wojny Narodów
.
Co mi nie leży:
1)
Downtime. Przy pierwszych partiach czas oczekiwania na swoją kolej jest dość długi – i to nawet w partiach dwuosobowych. Wraz z rozwojem gry i zyskiwaniem jeszcze większej liczby akcji cywilnych i militarnych tury stają się coraz dłuższe.
2)
Czas rozgrywki. Cywilizacja jest długa. Nasze dwuosobowe partie trwają bite 3.5-4 godziny. Wiem, że ludzie piszą że czas gry da się zbić do 2-2,5 godziny, ale tak jak pisałem – za dużo jest na świecie gier, żeby katować wyłącznie Cywilizację i starać się ją opanować do perfekcji. Być może gdybym ćwiczył i rozgrywał dziesiątki partii online, a później usiadł do stołu z równie doświadczonymi osobami faktycznie dałoby się zagrać w dwie godziny. Ale nie zamierzam grać w to online
. A mistrzowskie opanowanie gry w wersji analogowej wymaga naprawdę setek godzin katowania C:PW.
3)
Świetnie gra mi się przez pierwszą i drugą erę, a potem coś zaczyna „szwankować”. Nie wiem do końca jak to nazwać, ale trzecia era jest najmniej interesująca i zaczyna mnie męczyć. Wskaźniki w grze zaczynają wchodzić na „wysokie poziomy” i to, w jaki sposób gra się rozrasta i rozpędza nie do końca mi leży. Bardzo lubię kombinować podczas pierwszych er, gdzie wskaźniki są na niskich poziomach, liczba akcji jest mała, karty nie są jeszcze tak potężne. Trzeba sporo się nagłowić, żeby umiejętnie planować akcje i próbować wycisnąć optymalne ruchy z tej małej liczby surowców, jakie mamy na stanie.
Pod koniec drugiej ery i w trzeciej erze gra dostaje „kopa”. Wszystkiego zaczynamy mieć dużo, przyrost kultury i technologii sięga 15-20 punktów. Skala rozgrywki rozrasta się do poziomu, który przestaje być aż tak ciekawy. Zaczyna się masa liczenia punktów z wydarzeń, dość uciążliwe podliczanie siły militarnej, która przez samoloty nagle osiąga kosmiczne poziomy. Tego wszystkiego robi się trochę za dużo, skala produkcji/przyrostku/siły i wszystkiego robi się „rozdmuchana”.
I to już uszczypliwość z mojej strony, ale „przeskok” pomiędzy drugą a trzecią erą jest zbyt gwałtowny. Dopiero co kupiłem Napoleona, a do gry już wjeżdża Internet i pierwszy lot w kosmos.
4)
Jest wiele kart, których nigdy nie kupię. Nie wiem, czy wynika to z mojego braku doświadczenia, czy stylu gry, ale mam wrażenie, że część liderów, ustrojów czy nawet jednostek i cudów jest gorsza od innych i po prostu nie opłaca się ich kupować. Być może są to po prostu bardzo sytuacyjne karty, a być może zaczynają być użyteczne na 3-4 graczy. Ale w partiach dwuosobowych część kart zawsze spada z toru i nikt ich nie chciał kupować, bo zawsze były lepsze opcje. Poza tym niby różnorodność kart jest duża, ale w którymś momencie wszystkie zaczynają być do siebie „podobne” i tor kart w trzeciej erze przestaje tak fascynować.
5)
Sporo szczęścia w dociągu kart militarnych. Czasem wyciągamy raz za razem same przydatne rzeczy, a czasem dostajemy na rękę samo badziewie. Możemy pompować naszą siłę militarną, żeby wypowiedzieć wojnę albo dokonać agresji, a na rękę dostajemy non stop karty taktyki, obrony czy wydarzeń, które są nam absolutnie zbędne z perspektywy przyjętej strategii.
6) W trzeciej erze gracze zagrywają wydarzenia, które punktują - mechanizm jest rewelacyjny, ale jeśli ktoś cały czas wyciąga karty punktujące za rzeczy, w których przeciwnik jest silniejszy albo na takim samym poziomie jak my, to mamy problem. Poza tym, tak jak pisałem wcześniej, ostatnia era ma "dużo wszystkiego". Możemy całą grę być na prowadzeniu, po czym przeciwnik w kilku ruchach nadrobi kilkanaście/kilkadziesiąt punktów w ostatniej erze. Wiem, że C:PW to strategiczna gra i można po prostu grać tak, że przez pierwsze ery zostajemy kulturowo w tyle i budujemy silnik do "wymaksowania" punktów w kilku ostatnich, kluczowych ruchach, ale sposób punktowania jest nieco rozczarowujący. Ludzie narzekają, że punktacja w Wojnie Narodów jest beznadziejna i jest słabym zwieńczeniem gry. Cywilizacja też nieco szwankuje w tej kwestii
.
Nie chcę, żeby to zabrzmiało jak srogi pojazd po Cywilizacji, bo gra jest naprawdę świetna
. Ale już widzę, że ma sporo wad i jest wiele rzeczy, które wolę w Wojnie Narodów.