Jako że już udało mi się już obudzić mogę zdać krótką relację z wczorajszej nocy. Lekko spóźnieni dotarliśmy na miejsce około 13. Tak jak mówiłem lekko spóźnieni bo pierwsza partia już się rozgrywała

W sumie graliśmy przez całe 24h z kilkunastominutową przerwą około północy. Cały czas grały 2 drużyny, każda w trochę inny zestaw. Ja ze swojej strony miałem przyjemność zagrać w ( wymieniane w kolejności chronologicznej, ilści partii nie podaję):
- Glory to Rome - bardzo przyjemna pozycja na rozpoczęcie wieczoru
- Ora et Labora - w której poniosłem spektakularną porażkę

choć pocieszam się myślą że była to moja pierwsza partia

Abstrahując od wyniku, gra niezbyt przypadła mi do gustu, mimo że przed grą nastawiony byłem do niej bardzo optymistycznie
- Dune - tym razem według troszkę innych niż znanych mi dotychczas zasad. Tutaj należało by wspomnieć o Januszu który grając fremenami wygrał grę w swoim pierwszym ruchu
- Shogun - jeśli chodzi o mnie najprzyjemniejsze "odkrycie" wieczoru

Niestety zakończyła się dokładnie w połowie zaśnięciem wcześniejszego zwycięscy Duny

W tym momencie Janusz zrobił sobie godzinną drzemkę a my postanowiliśmy zagrać w coś innego
- Galaxy Trucker - tutaj gra odbyła się bez jakiś szczególnych atrakcji. Jeśli pamięć nie płata mi figla to na sąsiednim stoliku grano wówczas w Eclipse
- Ankh Morpork - coś dla fanów Pratchetta ( czyli np: autora poniższej relacji ), udało się nam obudzić Janusza, który nabrawszy nowych sił pokonał nas wzniecając niepokój w całym mieście
- Chaos in the Old World - czyli ponownie gra osadzona w świecie który darze sympatia

Była to już ostatnia gra wieczoru ( w zasadzie poranka bo skończyliśmy troszkę przed południem

)
A tak w paru słowach. Sylwester był bardzo udany, pod ścianą stała jeszcze spora kupka gier w które nie zdarzyliśmy zagrać. Humor dopisywał nam przez całą noc, poza nielicznymi sytuacjami nie było też przypadków nagłego zaśnięcia nad planszą

Dzięki jeszcze raz Piotrkowi za gościnę, a pozostałym za czas spędzony w miłym towarzystwie
PS: I na koniec wielki całus dla Magdy która mimo swojej wrodzonej nieśmiałości i strachowi przed dużymi grupami nieznanym sobie bliżej ludzi, towarzyszyła mi dzielnie przez cały wieczór

Szkoda że nie udało mi się namówić jej na żadną grę, ale jako że bardziej woli patrzeć na gry, niż w nie grać, nie jest to dla mnie szczególnym zaskoczeniem. Z jej perspektywy prawie bezstronnego obserwatora rozgrywek

najfajniej wypadł szogun.