No i wreszcie po pierwszej poważnej rozgrywce!
Co tu dużo mówić - nie żałuję że czekałem przez rok z wywieszonym językiem, bo gra mnie doszczętnie zmiażdżyła. Przede wszystkim ilością opcji i potencjalnych zagrań, bo tutaj póki co niszczy wszystko z czym do tej pory miałem do czynienia. Gameplay jest wielowarstwowy i bardzo wymagający, do tego każdy poważniejszy błąd potrafi zadecydować o zwycięstwie bądź przegranej.
Gra przy rozłożeniu sześcio-planszowego scenariusza (the last stand) wygląda bardzo okazale, choć nie powiem, żeby to wygląd grał tutaj pierwsze skrzypce. Skala figurek identyczna jak memoir (czołgi trochę większe), jednak poziom detali na tychże, jak również świetnie wykonany teren zdecydowanie stawiają ToI o klasę wyżej (nic nie ujmując memoirkowi, do którego zawsze będę żywił ogromny sentyment i na pewno się go nie pozbędę - o czym za chwilę).
Przede wszystkim skala działań jest zupełnie inna. W M'44 cała wioska/miasteczko zajmowało jeden hex. Tutaj z kolei jeden budynek może zajmować ich nawet 5 (przeciętnie dwa pola). Gdyby chodziło o grę video, to powiedziałbym iż "kamerę umieszczono znacznie niżej nad polem walki"
. Nie chodzi jednak tylko o wygląd, ale o nasilenie szczegółów. Już obecność choćby jednego oficera oraz kilku gości piechoty elitarnej potrafi namieszać atakującemu, gdyż elites + oficer są np. bardzo odporni na ogień zaporowy (ciężko ich zatrzymać w miejscu) jeśli jeszcze wyposażymy ich w miotacze ognia, to w tym momencie taka ekipa dosłowniemiażdży w atakach szturmem. Z kolei drugi gracz może sprytnie ustawić ekipy karabinów maszynowych, grzejąc do wszystkiego co tylko się poruszy. Tak więc każda konkretna fiurka żeton specjalizacji otwiera masę nowych możliwości, nie wspominając o rzeczach zagrywanych z kart!
W "the last stand" grałem jako niemcy, dysponowałem więc kartami posiłków oraz morale, natomiast gracz amerykański miał do swojej dyspozycji wsparcie lotnicze, oraz dowodzenie. Karty wprowadzają ogromną ilość dodatkowych szczegółów, takich jak spadochroniarze, naloty, specjalne rozkazy (np. modyfikujące statystyki / aktywcję oddziałów), oraz oczywiście niezbędne dla niemców odnawianie stanu osobowego (oczywiście miejsca dla przybywających posiłków określa scenariusz).
Na temat samej rozgrywki... Cóż, początkowo wcale nie było łatwo. Nic nie pomogło, że czytałem wcześniej rulebook'a i przyswajałem sobie zdolności oddziałów. Po zagraniu kilku próbnych tur w scenariuszu "breaking the line" (dzień wcześniej) dopiero przyswajaliśmy sobie co istotniejsze szczegóły, także pierwszy szpil był ciężki no i nie obył się bez żonglowania rulebook'iem. Dzisiaj, grając drugi raz, mieliśmy już lepszy pogląd i wszystko szło szybciej (choć i tak trzeba było jeszcze sprawdzić to i owo).
Porównując do Memoira... Cóż, pierwszy kontakt znacznie cięższy. Można ruszać się czymkolwiek (np. 3 akcje, potem przeciwnik 3, potem znowu my itd.), tak więc na początku ostry paraliż, bo siadamy i jest milion możliwości. Po jakimś czasie zaczyna się grać nieco bardziej intuicyjnie, jednak gra jest znaaaacznie cięższa i na pewno nie poleciłbym komuś, kto nastawia się na szybką i prostą rozrywkę. Mózg się skręca w konwulsjach, zwoje parują, a i tak o krytyczny błąd nie trudno (o czym przekonałem się dobitnie, choć walczyłem twardo )
Podsumowując, grze zdecydowanie bliżej do wojennych hex-and-counter games niż do lekkiej i mocno losowej zabawy, jaką de facto jest memoir. Oczywiście, tu ponownie szacunek do M'44, bo to co wymieniłem to same zalety - np. dzięki temu że moja narzeczona polubiła memoir'a, to teraz chce spróbować ToI (jeszcze nie wie czym to pachnie, hehe). Tak czy inaczej, gra jest niesamowicie mózgożerna i ostro napakowana szczegółami (dość blisko MOJEGO rozumienia "symulacji", choć fani ASL z pewnością pokręciliby głowami), ale pomimo tego, akcja rozwija się bardzo dynamicznie! Osłona terenu jest niesamowicie ważna, zaś transportowanie oddziałów w ciężarówkach lub APC pozwalają błyskawicznie przerzucać wojska i dokonywać miażdżących rajdów.
Także po pierwszym zmęczeniu złożonością gra wznosi się na wyżyny taktycznego gameplay'u i mimo kostkowania nie czułem specjalnie zależności od losu. Generalnie gra spełniła wszystkie moje oczekiwania z nawiązką. A do memoir'a chętnie zawsze wrócę, żeby rozegrać leciutką i fun'ową batalię. Bo tutaj raczej nie ma na to miejsca... Brain burner to mało powiedziane.
I'm happpppyyyyyyyyy
Thank You FFG