W sumie moi przedmówcy (przedpiszący?) wyczerpali w dużej mierze temat i nie mam wiele do dodania, ale jednak kilka rzeczy się znajdzie:
- ogromnym plusem, a dla niektórych graczy zarazem gigantycznym minusem,"Charterstone" jest fakt, że ta gra dla każdego będzie czymś innym. Dosłownie, dla każdego indywidualnie, dla każdego indywidualnie w grupie, dla każdej grupy, każda kampania, każda pojedyncza rozgrywka. Widzę to po różnych recenzjach i wpisach tu na forum, a trochę się tego oczytałem zarówno przed rozgrywką, jak i w trakcie czy po. Ja staję zdecydowanie po stronie plusów, bo osobiście nie lubię gier, w których po kilku rozgrywkach każdy okopuje się na ustalonej pozycji, obiera sprawdzoną strategię i zaczyna się wyścig na punkty. Wraz z żoną próbowaliśmy w "Charterstone" cały czas nowych rzeczy, nawet jeśli wydawało się to niepotrzebne, co w pewnych przypadkach procentowało zwycięstwami. To oczywiście zależy od graczy, dlatego właśnie dla każdego będzie to coś zupełnie innego.
- pełna zgoda co do tego, że pierwsze dwie rozgrywki są mizerne i mogą odstręczać. Sami po drugiej zastanawialiśmy się z żoną, czy nie lepiej dać sobie spokój, ale zagraliśmy trzecią i potem było już tylko lepiej, aż do samego, samiuteńkiego końca, w którym przy tylu różnych możliwościach punktowania, przy tylu różnych drogach do zwycięstwa, przy tylu różnych zmiennych, które trzeba mieć na uwadze, żona wygrała jednym punktem, zdobytym przy okazji w swoim ostatnim ruchu w ostatniej rozgrywce. Całość kampanii bardzo nam się podobała, natomiast ta ostatnia rozgrywka, w której co chwilę się prześcigaliśmy w punktacji, wykorzystywaliśmy mniej lub bardziej świadomie budowane w grze kombosy z kart i zasobów, i jednocześnie próbowaliśmy sobie kreatywnie przeszkadzać na planszy, była jednym z moich najbardziej satysfakcjonujących planszówkowych przeżyć. Serio.
- to napisawszy, uważam, że w przypadku "Charterstone" liczy się mimo wszystko podejście - mimo że fabularnie historia jest rzeczywiście bardzo prosta i nie wnosi zbyt wiele (ale coś jednak wnosi i bardzo fajnie nam się odkrywało różne kaprysy króla itd.), nie należy tego traktować jako Euro, lecz bardziej jako Ameri lub hybrydę, którą w końcu "Charterstone" trochę jest. Nie tyle w sensie klimatu czy imersji w świat gry, ile wczuwania się w rozwój planszy, odkrywania nowych dróg rozwoju, poznawania nowych asystentów i pomocników (i nadawania im zabawnych nazw, a potem używania ich przy stole) i mechanizmów zmieniających sedno rozgrywki albo nawet przeważających szalę na stronę gracza, który przegrywał, ale przypadkiem, zupełnie nieświadomie, zrobił w poprzedniej partii coś, co mu po odkryciu nowej skrzyni i nowych kart dało przewagę, którą musi nauczyć się wykorzystać. Uważam, że traktowanie "Charterstone" jako gry strategicznej, w której liczy się tylko optymalizacja ruchów, liczenie punktów przeciwnika czy znajdywanie najlepszych dróg do zwycięstwa prowadzi do szybkiego znużenia lub irytacji losowością wynikającą z pojawiających się coraz to nowych zmiennych. W tej grze nie da się po prostu grać tak samo, albo planować na dłuższą metę bez pewnej dozy elastyczności, chyba że ma się za przeciwnika osobę, która robi dokładnie to samo i jest w tym przewidywalna. Moim zdaniem najlepszą strategią w tej strategicznie anty-strategicznej grze jest to, że trzeba otworzyć się na to "kontrolowane szaleństwo" gry, która wydaje mi się ładnie zbalansowana (grałem tylko w dwie osoby i bez autom) i doskonale zazębiająca się, jeśli przestanie się ją próbować kontrolować.
- akurat u nas i tor reputacji, i eksport były bardzo ważne, a wręcz na końcu kluczowe, bo przegrałem właśnie przez to, że robiąc inną rzecz, pozwoliłem żonie zdobyć przewagę na torze reputacji.
Ja osobiście grą jestem zachwycony i niedługo kupuję recharge pack, żeby zagrać kampanię za pół roku czy rok ponownie - być może w więcej osób, a być może ponownie tylko w dwie, bo świetnie spędziliśmy czas. My akurat rozłożyliśmy sobie z żoną na 12 pojedynczych partii, całość zagrana w nieco ponad miesiąc, więc nie było mowy o przesycie, jedynie sam niedosyt, że fajnie byłoby zagrać kolejną partię. I oczywiście rozumiem wszelkie negatywne opinie, taka gra, ale to mnie akurat też do niej przekonuje, że tak mocno dzieli.
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)