Curiosity pisze: ↑07 kwie 2024, 20:15
Łał! Dziwi taka ocena u eurogracza. Ja jako fan ameri dochodze do wniosku, że za dużo w tej grze miejsca na fart, dużo ode mnie nie zależy i zanim nadejdzie moja kolej to już inni mogą mi pięknie popsuć plany. Nie lubię, gdy zbyt wiele ode mnie nie zależy, dlatego w Stationfall grać więcej nie zamierzam. Howgh!
P.S.
Możliwe, że lepiej się sprawdza na mniejszą liczbę graczy. Nie wiem, nie mam ochoty sprawdzać.
Najpierw krótki wstęp dla Curiosity
I Stationfall najbardziej mi przypominał właśnie Kosmiczne Spotkania. Wygenerował również podobne emocje i to właśnie sprawiło, że bardzo dobrze się bawiłem (mimo, że zająłem 4 miejsce na 5 graczy
).
Partia odbyła się na 5 graczy, trwała 2.5 godziny. Wszyscy gracze grali pierwszy raz. Ja i właściciel znali zasady, reszta musiał posłuchać.
Zaczęło się od tłumaczenia zasad. I tutaj już było ciekawie. Plusem zasad w Stationfall jest to, że wydają mi się naprawdę intuicyjne. Przykładowo, jak nie ma tlenu w pomieszczeniu, to tracisz przytomność, chyba że, masz kask albo jesteś robotem. Proste, całkiem jak w prawdziwym życiu. Akcje podstawowe tez są proste – idź, weź, zostaw, rzuć, użyj itp. Trudność w zasadach związana jest z różnorodnością. Stacja ma ok 20 pomieszczeń i na 5 graczy gra 14 postaci. Oni wszyscy różnią się dostępnymi akcjami i tutaj jest chyba pewien próg wejścia. Nadal pozostają intuicyjne (np. hacker umie robić akcje konsoli z różnych pomieszczeń, nie tylko tam gdzie jest konsola – w końcu jest hakerem), ale jest tego dużo i może trochę przytłoczyć. Niemniej samo słuchanie zasad było jednym z najprzyjemniejszych, w jakich brałem udział. Gracze od razu snuli różne scenariusze rozwoju wypadków, była kupa śmiechu i słuchało się tego jak jakiegoś podcastu w klimacie horror SF
Rozgrywka była sprawna, trwała 2.5h co na 5 osób jest dla mnie bardzo dobrym czasem. Tak, było trochę chaosu, stąd mam podejrzenie, że na 4 osoby gra zadziała jeszcze lepiej (krócej czeka się na kolejkę, a postaci do sterowania nadal jest kilkanaście). Samo wydanie gry jest bardzo dobre. To co przeszkadza w trakcie gry i można usprawnić, to szukanie konkretnej postaci na planszy. Nie jestem zwolennikiem figurek tutaj, lepiej sprawdza się drewno, ale wciąż może chwile to trwać.
Rozgrywka przywiozła obiecane emocje. Zaczęła się drętwo od zbierania kompromatów, ale gdzieś od 3 rundy zaczęła się lać krew, podkładanie świni (np. aktywacja postaci w kapsule z odliczaniem i użycie jej pistoletu aby ją uszkodzić
). Uwolniono Projekt X i gracze, którym nie zależało na uratowaniu się ze stacji (to było dla mnie zaskoczenie – na etapie czytania zasad wydawało mi się, że wszyscy chcą uciec – nic bardziej mylnego!) zaczęli poruszać mackowym potworem i siać chaos. Botanik z roślinką był bliski epickiej akcji – potwór miał w mackach 6 ogłuszonych postaci i jakby Botanik go spalił i puścił roślinkę do ich zjedzenia, zarobiłby miliony punktów, ale się nie udało.
Z mojego punktu widzenia (np. z perspektywy gracza w Kosmicznych Spotkaniach) w grze jest dużo chaosu, ale nie miałem poczucia, że tyle, aby zabić grę i utracić poczucie jakiekolwiek sprawczości w tym co robię. Wszystko jest bardzo klimatyczne, cele, umiejki, akcje. Kupa wspomnień i emocji.
Wstępnie daje 9/10 i będę próbował zagrać teraz na 4 osoby, żeby (jako eurogracz
) ZOPTYMALIZOWAĆ przyjemność.