U mnie trochę "niepopularnych" opinii, ale mam nadzieję nikogo to za bardzo nie zaboli.
![Laughing :lol:](./images/smilies/icon_lol.gif)
Dużo jest na rynku gier złych i niedziałających, ale takie (zwykle) popularne nie są i o nich nie będę wspominał. Najbardziej jednak nie znoszę gier nudnych, lub ze zmarnowanym potencjałem.
Kategoria 1: Gry nudne jak flaki z olejem:
Projekt Gaja. Co za koszmar. Jedna z najgorszych partii w moim życiu. Coś tam sobie przestawiasz, coś tam wybierasz, ale emocji jak przy mieszaniu zaprawy. Cała gra, to tabelka z excela, w której brak jakichkolwiek zwrotów akcji, czegokolwiek, co powodowałoby choć chwilowy zachwyt nad błyskotliwym ruchem przeciwnika. Czymkolwiek, co podnosiło by ciśnienie, czy powodowało zaskakujący i niespotykany układ na planszy. No dla mnie to jest kwintesencja nudnej, mechanicznej zabawy, która bardziej jest biurową pracą, niż rozrywką. Makabra. Jak ta gra zabrnęła tak wysoko w rankingu BGG? - to jest kompletnie poza moim pojmowaniem świata. Mam wrażenie, że to wyłącznie dlatego, że wśród miłośników planszówek jest mnóstwo osób zajmujących się zawodowo programowaniem. Im rzeczywiście taka "gra w cyferki" i przestawianki znaczników w milczeniu, może się podobać.
Sagrada. Najnudniejsza gra z draftem kości w jaką grałem. Zero klimatu. Nieciekawa zagadka przestrzenna i do tego nudne decyzje. Interakcja bliska zeru, emocje jak przy obserwowaniu farby wysychającej na ścianie. Nie interesuje mnie za bardzo abstrakcyjny wzorek na moim "witrażu", a jeszcze mniej obchodzą mnie "witraże" przeciwników. Nie kumam, jak komukolwiek może się ta gra podobać. Szczególnie w tak wielkim morzu znakomitej konkurencji.
Splendor - Kwintesencja pasjansu. Najlepsze jest to, że gra nie tylko nie dostarcza dyskusji nad stołem, ale wręcz je ucina. Miałem partię gdzie przez 90% czasu ludzie w ogóle się nie odzywali do siebie. Nawet nie komunikowali, co i po co robią. Automatyczne ruchy, niemal jak gra z robotami. Przyznaję, że to była najdziwniejsza partia w moim życiu i właśnie po niej stwierdziłem, że nigdy więcej do Splendoru nie siądę. Grałem trzy razy, więc można powiedzieć, że tutaj było "do trzech razy sztuka" w przeciwieństwie do:
Zamki Burgundii. Żeby nie było - To nie jest zła gra. Ba! Karciane Zamki Burgundii uwielbiam! Niestety ZB wydają mi się skrajnie mechaniczne, abstrakcyjne, brak mi w nich jakiejś iskry. Kompletnie nieciekawią mnie planszetki innych graczy. Nic mnie tu nie porwało. Grałem dwa razy, więc może powinienem grze dać jeszcze jedną szansę, ale trochę szkoda mi marnować na ZB bezcenny czas.
Yokohama. Nudne, wyprane z emocji, przerabianie jednego w drugie. Do tego antytematyczne. Można było tam dokleić dowolny temat i tak samo byłoby to równie abstrakcyjne. "Łażenie" po płytkach i wykonywanie akcji o milion razy lepiej robi Istanbul. Do tego w grze robi się powtarzalne do bólu sekwencje ruchów. Żadnych zwrotów akcji, zero błyskotliwych rozkmin.
Teotichuacan - Nudne, abstrakcyjne ciułanie punktów na kilka sposobów. Niebywałe, że tak brzydka, pozbawiona ikry gra, osiągnęła taki sukces. Temu tytułowi absolutnie brakuje duszy. Kolejny arkusz kalkulacyjny, w którym całkowicie brak emocji.
Flamme Rouge. To jedna z najgorszych gier w jakie grałem. A na bank - najnudniejszy wyścig. Losowe to to, statyczne i smutne. Miała to być wesoła, szybka, pełna emocji gra imprezowa, a było dokładnie na odwrót. Graliśmy w sześć osób, tracąc na to nieporozumienie ponad 2,5 godziny. Kompletna strata czasu. Nie kumam kompletnie, jak komuś to się może podobać.
Kategoria 2: Gry ze zmarnowanym potencjałem:
Lost Ruins of Arnak. Marzyłem o planszowej adaptacji Indiany Jonesa. Co dostałem? Losowe, nudne, euro, które bawi się w przesuwanie suwaczków. Kilka pomysłów jest niezłych, wizualnie to jest perełka, ale krótki market row, losowość płytek z potworami, totalny snowball efect i do tego dziwaczny deckbuilding, w którym nie czujesz, że budujesz
![Laughing :lol:](./images/smilies/icon_lol.gif)
, całkowicie wyprały dla mnie ten projekt z przyjemności. Spróbuję jeszcze raz, ale nie spodziewam się bym zmienił zdanie.
Tapestry - Mnóstwo fajnych pomysłów, które niestety nikną w tych kompletnie nietrafionych. Gra jest losowa, średnio zbalansowana, a dodatkowo cierpi na gigantyczny przerost formy nad treścią. Abstrakcyjne budowanie budyneczków na własnej planszetce, to strata plastiku i czasu. Tytułowe karty Tapestry, to totalne zmarnowany potencjał na zrobienie czegoś unikalnego mechanicznie. Nudne działanie i do tego niektóre z tych kart (odniosłem wrażenie, że większość) jest kompletnie sytuacyjna, a więc często - bezużyteczna.
Architects of the West Kingdom - Jakiż to był gigantyczny zawód! Pomysł z dokładaniem pracowników dla zwiększenia siły akcji jest świetny. Ale cała reszta? Kosmicznie wręcz nieciekawa. Robi się tu mnóstwo ruchów, ale nie czuć żadnego progresu. Nie ma dla mnie grama satysfakcji w ciuaniu tych kilku punktów przez całą grę. Rozgrywka jest potwornie statyczna i stanowczo za długa, a po skończonej partii ma się wrażenie spędzenia całego dnia w pracy, której się nie lubi. Zagrałem dwa razy, mając nadzieję, że pierwsze wrażenie to tylko błąd w Matrixie, ale za drugim razem było jeszcze gorzej. Kickstarterowa gra, którą sprzedałem najszybciej w swoim życiu.
Nemesis. Ech... Śledziłem ten projekt, gdy rodził się w bólu. Znałem go jeszcze jak był tylko narysowanym na płachcie papieru szkicem. Liczyłem na hit, ale niestety, co partia - tym większe poczucie zmarnowanego potencjału. Dlaczego? Bo gra jest potwornie wręcz statyczna. Ma się wrażenie robienia ruchów w garnku z budyniem. Niby jest tam jakiś smak, ale nasza runda to takie małe, maciupkie kroczki. A później drugie tyle trwa upkeep. Do tego poczucie losowości i braku kontroli nad rozgrywką. A najgorzej, gdy po pierwszej godzinie gry, wiemy już, że nie zrealizujemy swojego celu, a do końca zostały jeszcze dwie godziny rozgrywki. W takim wypadku pozostaje się albo ze smutkiem i znużeniem obserwować rozwój "akcji", albo złośliwie i nielogicznie "psuć" innym rozgrywkę, uniemożliwiając realizację ich prywatnych celów. Po czterech partiach nie mam ochoty na więcej. Miałem nadzieję, że Lockdown mocno zmieni mechanikę, a tu tylko odgrzewany w mikrofalówce mielony. Szkoda.
![Sad :(](./images/smilies/icon_sad.gif)