Największe rozczarowanie oraz największy zachwyt planszówkowy 2021
-
- Posty: 905
- Rejestracja: 28 wrz 2018, 09:49
- Lokalizacja: Rzeszów
- Has thanked: 612 times
- Been thanked: 555 times
Re: Największe rozczarowanie oraz największy zachwyt planszówkowy 2021
Ten rok raczej nie oferował super zachwytów w planszówkach, raczej to co mi się bardzo spodobało, ale bez szoku:
Cloudspire - pod solo okazało się to kapitalną pozycją, ciągle mam skojarzenia przy ogrywaniu tego z pc-towym Warcraftem III. Jedyne co bym chciał tutaj jeszcze to jakaś automę, ale sam nie wiem kiedy bym do takiego trybu siadł...
Middara - piękne przeniesienie jRPG na planszę z ciekawą fabułą. Jedyne co to to miejsce na stole....
Rozczarowania:
Planszowych nie mam, bo na nic się nie nastawiałem zbytnio, jedyne co to tylko żałuję, że ciągle nie wystartowała kampania Sankokushin, gra zapowiada się wspaniale.
Cloudspire - pod solo okazało się to kapitalną pozycją, ciągle mam skojarzenia przy ogrywaniu tego z pc-towym Warcraftem III. Jedyne co bym chciał tutaj jeszcze to jakaś automę, ale sam nie wiem kiedy bym do takiego trybu siadł...
Middara - piękne przeniesienie jRPG na planszę z ciekawą fabułą. Jedyne co to to miejsce na stole....
Rozczarowania:
Planszowych nie mam, bo na nic się nie nastawiałem zbytnio, jedyne co to tylko żałuję, że ciągle nie wystartowała kampania Sankokushin, gra zapowiada się wspaniale.
- Galatolol
- Posty: 2460
- Rejestracja: 23 mar 2009, 13:03
- Lokalizacja: Kraków
- Has thanked: 680 times
- Been thanked: 1099 times
Re: Największe rozczarowanie oraz największy zachwyt planszówkowy 2021
Zachwyty:
– 1862EA – znałem to już wcześniej, ale dopiero w tym roku w pełni mi "siadło". Moim zdaniem najlepsze operacyjne 18xx. Inne zachwyty osiemnastkowe to gry, o których wiedziałem, że są dobre i tylko to potwierdzają, typu 1828 czy 1817.
– Scape Goat – bardzo krótka gra dedukcyjna działająca już na 4 graczy i w której nie trzeba mówić. Zaczyna błyszczeć, gdy już się jakaś meta wyklarowuje poprzez dyskusje między partiami.
Rozczarowania:
– COINy, Here I Stand – niekoniecznie są to złe gry, wiele mechanik/tematyczności mi się podoba, ale w porównaniu z tym, co sobie niegdyś obiecywałem po tych tytułach, był zawód. A COINów wprost nie lubię (pisałem o tym trochę w odpowiednim wątku).
– Harzbahn 1873 – jeszcze będą kolejne partie, ale póki co zawód (jak na to, jak niektórzy wychwalają tę grę), szczególnie biorąc pod uwagę, jak dużo jest tłumaczenia nowych/innych zasad w tej grze (jak na 18xx).
– Oath – zanim zagrałem, byłem już na tyle "oczytany", że przeczuwałem, iż nie będzie aż tak różowo, ale gdybym zagrał zaraz po moim pierwszym kontakcie z grą (wywiad Heavy Cardboard z Wehrlem w 2019), rozczarowanie byłoby gigantyczne. Tak byłem wtedy nahajpowany, że nawet mniej zajawionym planszówkowo znajomym o niej wspominałem, a wyszedł średniak.
– 1862EA – znałem to już wcześniej, ale dopiero w tym roku w pełni mi "siadło". Moim zdaniem najlepsze operacyjne 18xx. Inne zachwyty osiemnastkowe to gry, o których wiedziałem, że są dobre i tylko to potwierdzają, typu 1828 czy 1817.
– Scape Goat – bardzo krótka gra dedukcyjna działająca już na 4 graczy i w której nie trzeba mówić. Zaczyna błyszczeć, gdy już się jakaś meta wyklarowuje poprzez dyskusje między partiami.
Rozczarowania:
– COINy, Here I Stand – niekoniecznie są to złe gry, wiele mechanik/tematyczności mi się podoba, ale w porównaniu z tym, co sobie niegdyś obiecywałem po tych tytułach, był zawód. A COINów wprost nie lubię (pisałem o tym trochę w odpowiednim wątku).
– Harzbahn 1873 – jeszcze będą kolejne partie, ale póki co zawód (jak na to, jak niektórzy wychwalają tę grę), szczególnie biorąc pod uwagę, jak dużo jest tłumaczenia nowych/innych zasad w tej grze (jak na 18xx).
– Oath – zanim zagrałem, byłem już na tyle "oczytany", że przeczuwałem, iż nie będzie aż tak różowo, ale gdybym zagrał zaraz po moim pierwszym kontakcie z grą (wywiad Heavy Cardboard z Wehrlem w 2019), rozczarowanie byłoby gigantyczne. Tak byłem wtedy nahajpowany, że nawet mniej zajawionym planszówkowo znajomym o niej wspominałem, a wyszedł średniak.
Re: Największe rozczarowanie oraz największy zachwyt planszówkowy 2021
U mnie rozczarowaniem roku będzie SW Rebelia - gra jest w porządku ale spodziewałem się, że będę nią zachwycony. Grałem tylko raz więc na pewno dam jej jeszcze szansę ale nadal ten pierwszy raz nie był tak piękny jak sobie marzyłem 
Zaskoczenie roku - gry z serii Azul. Generalnie lubię długie i skomplikowane gry i najlepiej żeby nie był zbyt suche. Czyli zaprzeczenie tego czym jest Azul. A jednak bardzo polubiłem gry z tej serii - za proste ale eleganckie zasady, piękne wykonanie (samo obcowanie z płytkami jest już przyjemne) i fakt że sprawia mi przyjemność granie zarówno z dziećmi jak i dorosłymi.

Zaskoczenie roku - gry z serii Azul. Generalnie lubię długie i skomplikowane gry i najlepiej żeby nie był zbyt suche. Czyli zaprzeczenie tego czym jest Azul. A jednak bardzo polubiłem gry z tej serii - za proste ale eleganckie zasady, piękne wykonanie (samo obcowanie z płytkami jest już przyjemne) i fakt że sprawia mi przyjemność granie zarówno z dziećmi jak i dorosłymi.
-
- Posty: 2120
- Rejestracja: 11 mar 2017, 14:51
- Lokalizacja: Gliwice/Katowice
- Has thanked: 563 times
- Been thanked: 926 times
- Kontakt:
Re: Największe rozczarowanie oraz największy zachwyt planszówkowy 2021
Rozczarowania czyli uświadomienie sobie tego co mnie nie bawi, chociaż bawić powinno:
Po latach zagrany Game of Thrones druga edycja. Szybsza bo nie tak deterministyczna jak edycja pierwsza, przez karty moderujące wynik walki pozbawiona motywacji do budowy sojuszy i piętrowego intrygowania. Nie w takiego GoTa grywało się z wypiekami na twarzy.
Scythe - miał być efekt wow. Gra nie porwała a powinna. Wizualia może i ciekawe, trochę kicz, trochę sztuka, ale setting niewykorzystany, czuję jakąś jałowosć idei. Wow wizualne tylko z tytułu dopieszczenia figurek przez właściciela gry.
Brass: Birmingham - okazał się dla mnie policzalnym przeciętniakiem. Na pewno gra zyskuje z każdą kolejną partią. Czuję potencjał, ale w mojej głowie się on nie spełnia w realizacji. Po co mam grać w Brassa jak mogę po prostu zagrać w Go i będę miał lepszą rozrywkę...
Upadek lini Detektywa czyli Wiedeński Łącznik. Jako ktoś wychowany na autorach pokroju Graham Greene, John Le Carre, Vladimir Volkoff oczekiwałem treściowo za dużo. Jako gracz z kolei oczekiwałem po prostu gry - i gry tu nie znalazlem. Diuna jest rozczarowaniem per proxy, nie grana, nie kupiona, ale brak gry w grze jest podnoszona wszędzie, nie muszę kupować tego fanfica aby się przekonać, że zwykłe opowiadanie nie powinno kosztować stówy.
Niedowiezienie Tainted Grail oraz Machiny Arcany. Chyba zaczynam też widzieć u siebie i rozumieć jak u niektórych działa mechanizm kompensacji zakupowej. "Znowu obsuwa w terminie, znowu nie dowieźli, ech kupię inny tytuł". Nic strasznego, w końcu to nie "koks, wódka i dziwki" ale mechanizm kompensacji odfajkowuje jako istniejący i potencjalnie toksyczny.
Pozytywne oblicza planszówkowania czyli małe zachwyty:
Stary ale jary - Shadows Of Malice. Coraz bardziej cenię i lubię. Powoli, niespiesznie grany jest genialny pod solo (nawet na cztery postaci nie sprawia kłopotu). Kiełznanie losowości plus sandboxowe wyłanianie się narracji - samo słodkie. Ale tytuł zdecydowanie nie dla każdego.
Zasady są dodatkowo świetnym narracyjnym elementem gry, nawet literacko dobrym, choć przyznam, że ekspozycja treści trochę chaotyczna.
Unsettled - tak jak odrzuca mnie realistyczny setting Robinsona tak Unsettled mnie kupiło swoją fantastyką. Przywołuję Robinsona bo Unsettled jest podobny w założeniu survivalowym, ale bardzo różny
w dynamice gry, inaczej rozkładając akcenty pomiędzy systemem policzalnym a losowością. Jest dla mnie takim Netflixowym Lost in Space na planszy. Instrukcja również doskonała, pisał ją ktoś kto doskonale rozumie nie tylko ideę stojącą za tą konkretną grą, funkcję instrukcji ale i przemyślał wiele rzeczy związanych z graniem tak w ogóle, krótko mówiąc - wiedza i inteligencja autora jest widoczna.
Po latach zagrany Game of Thrones druga edycja. Szybsza bo nie tak deterministyczna jak edycja pierwsza, przez karty moderujące wynik walki pozbawiona motywacji do budowy sojuszy i piętrowego intrygowania. Nie w takiego GoTa grywało się z wypiekami na twarzy.
Scythe - miał być efekt wow. Gra nie porwała a powinna. Wizualia może i ciekawe, trochę kicz, trochę sztuka, ale setting niewykorzystany, czuję jakąś jałowosć idei. Wow wizualne tylko z tytułu dopieszczenia figurek przez właściciela gry.
Brass: Birmingham - okazał się dla mnie policzalnym przeciętniakiem. Na pewno gra zyskuje z każdą kolejną partią. Czuję potencjał, ale w mojej głowie się on nie spełnia w realizacji. Po co mam grać w Brassa jak mogę po prostu zagrać w Go i będę miał lepszą rozrywkę...
Upadek lini Detektywa czyli Wiedeński Łącznik. Jako ktoś wychowany na autorach pokroju Graham Greene, John Le Carre, Vladimir Volkoff oczekiwałem treściowo za dużo. Jako gracz z kolei oczekiwałem po prostu gry - i gry tu nie znalazlem. Diuna jest rozczarowaniem per proxy, nie grana, nie kupiona, ale brak gry w grze jest podnoszona wszędzie, nie muszę kupować tego fanfica aby się przekonać, że zwykłe opowiadanie nie powinno kosztować stówy.
Niedowiezienie Tainted Grail oraz Machiny Arcany. Chyba zaczynam też widzieć u siebie i rozumieć jak u niektórych działa mechanizm kompensacji zakupowej. "Znowu obsuwa w terminie, znowu nie dowieźli, ech kupię inny tytuł". Nic strasznego, w końcu to nie "koks, wódka i dziwki" ale mechanizm kompensacji odfajkowuje jako istniejący i potencjalnie toksyczny.
Pozytywne oblicza planszówkowania czyli małe zachwyty:
Stary ale jary - Shadows Of Malice. Coraz bardziej cenię i lubię. Powoli, niespiesznie grany jest genialny pod solo (nawet na cztery postaci nie sprawia kłopotu). Kiełznanie losowości plus sandboxowe wyłanianie się narracji - samo słodkie. Ale tytuł zdecydowanie nie dla każdego.
Zasady są dodatkowo świetnym narracyjnym elementem gry, nawet literacko dobrym, choć przyznam, że ekspozycja treści trochę chaotyczna.
Unsettled - tak jak odrzuca mnie realistyczny setting Robinsona tak Unsettled mnie kupiło swoją fantastyką. Przywołuję Robinsona bo Unsettled jest podobny w założeniu survivalowym, ale bardzo różny
w dynamice gry, inaczej rozkładając akcenty pomiędzy systemem policzalnym a losowością. Jest dla mnie takim Netflixowym Lost in Space na planszy. Instrukcja również doskonała, pisał ją ktoś kto doskonale rozumie nie tylko ideę stojącą za tą konkretną grą, funkcję instrukcji ale i przemyślał wiele rzeczy związanych z graniem tak w ogóle, krótko mówiąc - wiedza i inteligencja autora jest widoczna.
Ostatnio zmieniony 27 gru 2021, 16:15 przez tommyray, łącznie zmieniany 2 razy.
- donmakaron
- Posty: 3523
- Rejestracja: 16 kwie 2009, 09:33
- Has thanked: 197 times
- Been thanked: 646 times
Re: Największe rozczarowanie oraz największy zachwyt planszówkowy 2021
Największy zachwyt musi przypaść Adventure Tactics: Domianne's Tower. Niedotestowana, raczej rodzinna czy wręcz dla dzieci, a wciąga i bawi jak mało co. Czekam na dodatek i hard mode. Rewelacja.
Zaraz pod tym pewno Dylemty Króla, Jaws of the Lion, Mystic Vale, Arnak i Marvel United.
Największy zawód bez dwóch zdań Diuna: Sekrety Rodu. Tak wielki, że nawet nie rozegrałem. Wciąż się oszukuję, że może jeszcze okaże się największym pozytywnym zaskoczeniem 2022 roku.
W kolejce za Diuntektywem chyba tylko Dylematy Króla, bo były tyleż zachwycające co rozczarowujące.
Zaraz pod tym pewno Dylemty Króla, Jaws of the Lion, Mystic Vale, Arnak i Marvel United.
Największy zawód bez dwóch zdań Diuna: Sekrety Rodu. Tak wielki, że nawet nie rozegrałem. Wciąż się oszukuję, że może jeszcze okaże się największym pozytywnym zaskoczeniem 2022 roku.
W kolejce za Diuntektywem chyba tylko Dylematy Króla, bo były tyleż zachwycające co rozczarowujące.
Re: Największe rozczarowanie oraz największy zachwyt planszówkowy 2021
Karty z losami bitwy są OPCJONALNE, osobiście nigdy z nimi nie grałem i nie mam pojęcia po co w ogóle psuć sobie nimi rozgrywkę.
-
- Posty: 2825
- Rejestracja: 27 kwie 2018, 15:18
- Has thanked: 1393 times
- Been thanked: 1672 times
Re: Największe rozczarowanie oraz największy zachwyt planszówkowy 2021
Dokładnie tak!
Naszej grupie GoT 1edycja została ukradziona (!) i gdy kupiliśmy 2 edycję karty z losami bitwy poszły od razu do kosza, nawet bez wypróbowania.
-
- Posty: 2120
- Rejestracja: 11 mar 2017, 14:51
- Lokalizacja: Gliwice/Katowice
- Has thanked: 563 times
- Been thanked: 926 times
- Kontakt:
Re: Największe rozczarowanie oraz największy zachwyt planszówkowy 2021
Cyel, PcyzmTego moi drodzy nie wiedziałem, bo to nie mój egzemplarz, nowe zasady podano mi na tacy... No i będąc tylko graczem „gościnnym” nie mogłem forsować wywalenia jakiegoś rozwiązania na śmietnik historii 
W każdym razie - we wspomnieniach gra wybitnie mi pasująca, spotkanie w czasach obecnych - okazało się, że to se ne vrati...

W każdym razie - we wspomnieniach gra wybitnie mi pasująca, spotkanie w czasach obecnych - okazało się, że to se ne vrati...
- Apos
- Posty: 1305
- Rejestracja: 12 sie 2007, 14:42
- Lokalizacja: Sosnowiec
- Has thanked: 530 times
- Been thanked: 1203 times
- Kontakt:
Re: Największe rozczarowanie oraz największy zachwyt planszówkowy 2021
Największe zachwyty:
Planszówki w Spodku - impreza, która jest przesiąknięta pozytywną energią, super ludźmi i wydarzeniami. No i są jeszcze planszówki
18XX - gatunek gier, który po 15 latach obcowania z nowoczesnymi planszówkami, wprowadził zupełnie nowy powiew świeżości do tego hobby. Dawno nie miałem na stole gier, które oferują tak zaciekłą, wciągającą rywalizację na planszy oraz nad stołem. Wszystko to okraszone zadziwiająco prostymi i bardzo intuicyjnymi zasadami. Niedoceniony gatunek gier i wcale nie taki straszny!
Seria Unlock - tytuły, po które zawsze chętnie sięgnę oraz z niecierpliwością czekam na kolejne. Moim zdaniem najlepsza seria zagadkowa, a każda kolejna część jest tylko lepsza. Wielka szkoda, że Rebel wydał u nas tylko część pierwszą, de facto - najsłabszą.
Największe rozczarowania:
Time Stories, dalsze scenariusze - gra mocno się zestarzała, a mechanika wracania i powtarzania bardzo długich scenariuszy, skutecznie zniechęciła do dalszych rozgrywek. Do tego zbyt duże poleganie na szczęściu. Znacznie chętniej sięgniemy po inne zagadkowe gry, m.in. wymieniona wcześniej seria Unlock.
Coatl, Smartphone Inc., Szczęki Lwa - główny powód to przereklamowanie tych gier. Mam wrażenie, że w dużej mierze marketing i hype, a nie gameplay "sprzedaje" te gry. Z zapowiedzi miało być cudo, a w praktyce okazały się tylko poprawne.
Planszówki w Spodku - impreza, która jest przesiąknięta pozytywną energią, super ludźmi i wydarzeniami. No i są jeszcze planszówki

18XX - gatunek gier, który po 15 latach obcowania z nowoczesnymi planszówkami, wprowadził zupełnie nowy powiew świeżości do tego hobby. Dawno nie miałem na stole gier, które oferują tak zaciekłą, wciągającą rywalizację na planszy oraz nad stołem. Wszystko to okraszone zadziwiająco prostymi i bardzo intuicyjnymi zasadami. Niedoceniony gatunek gier i wcale nie taki straszny!
Seria Unlock - tytuły, po które zawsze chętnie sięgnę oraz z niecierpliwością czekam na kolejne. Moim zdaniem najlepsza seria zagadkowa, a każda kolejna część jest tylko lepsza. Wielka szkoda, że Rebel wydał u nas tylko część pierwszą, de facto - najsłabszą.
Największe rozczarowania:
Time Stories, dalsze scenariusze - gra mocno się zestarzała, a mechanika wracania i powtarzania bardzo długich scenariuszy, skutecznie zniechęciła do dalszych rozgrywek. Do tego zbyt duże poleganie na szczęściu. Znacznie chętniej sięgniemy po inne zagadkowe gry, m.in. wymieniona wcześniej seria Unlock.
Coatl, Smartphone Inc., Szczęki Lwa - główny powód to przereklamowanie tych gier. Mam wrażenie, że w dużej mierze marketing i hype, a nie gameplay "sprzedaje" te gry. Z zapowiedzi miało być cudo, a w praktyce okazały się tylko poprawne.
- Koziełło
- Posty: 909
- Rejestracja: 13 cze 2018, 13:11
- Lokalizacja: Kraków
- Has thanked: 234 times
- Been thanked: 322 times
Re: Największe rozczarowanie oraz największy zachwyt planszówkowy 2021
Największe rozczarowanie - to niewątpliwie targi Essen 2021. To drugie z rzędu Essen w jakim uczestniczyłem. Po poprzednim (w 2019) wiedziałem jedno: na następnym Essen muszę być. Po tegorocznych - przypuszczam, że na kolejne prędko się nie wybiorę. Coś dzwoniło, że coś może nie pyknąć już przed wyjazdem. Jako, że targi są olbrzymie, a czas ograniczony, staram się przed wyjazdem mieć gotową listę gier "do zagrania" i "do kupienia". I o ile w 2019 moim problemem było skracanie tych list tak, by się zmieściły w limicie czasowo - finansowym, o tyle w bieżącym roku listy były tak żałośnie krótkie, że na siłę próbowałem coś do nich dodać i wyszło średnio...
Największym rozczarowaniem na stole było natomiast Kokopelli. Bardzo rzadko zdarza się tak, że po pierwszej rozgrywce ani ja, ani Najlepsza Żona na Świecie nie chcemy za nic dać grze drugiej szansy. Chyba dotychczas zdarzyło się to dwukrotnie - przy Galaxy Truckerze i Tajemniczym domostwie. Jestem Feldofanem a nawet Feldomaniakiem i grę kupiłem za samo nazwisko na okładce i tak okrutnie nie siadło...
Z kolei największym zaskoczeniem (może nie zachwytem, ale pozytywnym zaskoczeniem) została Wiedźmia Skała. Z doktorem Knizią nigdy nie było mi po drodze. Od kolejnych jego gier odbijałem się jak kauczukowa piłeczka, a tu nagle - siadło. I może nie codziennie, ale chętnie raz na jakiś czas polatam na tych miotłach.
A może po prostu ktoś zamienił nazwiska projektantów dwóćh wzmiankowanych wyżej gier? Wtedy w sumie by wszystko było tak, jak powinno...


Największym rozczarowaniem na stole było natomiast Kokopelli. Bardzo rzadko zdarza się tak, że po pierwszej rozgrywce ani ja, ani Najlepsza Żona na Świecie nie chcemy za nic dać grze drugiej szansy. Chyba dotychczas zdarzyło się to dwukrotnie - przy Galaxy Truckerze i Tajemniczym domostwie. Jestem Feldofanem a nawet Feldomaniakiem i grę kupiłem za samo nazwisko na okładce i tak okrutnie nie siadło...

Z kolei największym zaskoczeniem (może nie zachwytem, ale pozytywnym zaskoczeniem) została Wiedźmia Skała. Z doktorem Knizią nigdy nie było mi po drodze. Od kolejnych jego gier odbijałem się jak kauczukowa piłeczka, a tu nagle - siadło. I może nie codziennie, ale chętnie raz na jakiś czas polatam na tych miotłach.
A może po prostu ktoś zamienił nazwiska projektantów dwóćh wzmiankowanych wyżej gier? Wtedy w sumie by wszystko było tak, jak powinno...



- kastration
- Posty: 1218
- Rejestracja: 08 kwie 2015, 21:37
- Lokalizacja: Kalisz
- Has thanked: 108 times
- Been thanked: 431 times
Re: Największe rozczarowanie oraz największy zachwyt planszówkowy 2021
Tu akurat kolega Abizaas wszystko w zasadzie napisał za mnie. Myślę, że tu musi być też odpowiednio zgrana ekipa, my zagraliśmy na zasadzie 6 przypadkowo dobranych osób, coś na zasadzie "w każdą grę można by tak usiąść, będzie przecież ok". No jak widać nie. Żeton korony i ruchu i tak do znudzenia przez x godzin, czekając na swój ruch do nieskończoności. Cóż, "gwiazdorsko", ale zamiast ryzykować zawałem lepiej rzec: "weźcie moje żółte pionki, stateczki i prowincje", ja poczytam sobie etykiety dzisiejszych piw na kranie. Po prostu racjonalna kalkulacja. Z tego miejsca przepraszam współgraczy za mój wybrykHuhu pisze: ↑26 gru 2021, 17:47Mogę spytać czemu? To nie jest nowa gra (chyba że wyszło w tym roku coś nowego sygnowanego tym brandem), a w dodatku jednak dość wysoko oceniana na BGG. Gdyby pojawiła się raz, to bym nie pytał, ale dwa raz na jednej stronie to już ciekawe.kastration pisze: ↑25 gru 2021, 03:09 Zawód: Gra o Tron. Jedyna "jedynka" w mojej historii planszówkowej. Nigdy więcej, nawet za kasę.

"Człowiek bez religii, jest jak ryba bez roweru"
Mia San Mia!
Mia San Mia!
Re: Największe rozczarowanie oraz największy zachwyt planszówkowy 2021
To samo można powiedzieć o Odmętach Grozy, które zostały tu zbesztane przez kilku graczy. Graliśmy raz z ekipa introwertyków i było to naprawdę słabe doświadczenie. Tutaj cała gra skupia się na ciągłym rozmawianiu i analizowaniu wszystkiego. Głosowania co rundę powinny być robione takim samym trybem jak w Avalonie gdzie wybieramy tylko część ekipy żeby móc łatwiej wyeliminować złoli. Oczywiście sama gra jest strasznie rozwodniona i losowa więc nadal może nie wywoływać zachwytów, ale niestety jak to w życiu bywa ekipa robi z 80% klimatu.
- cactusse
- Posty: 527
- Rejestracja: 10 sty 2012, 15:50
- Lokalizacja: Kraków
- Has thanked: 506 times
- Been thanked: 397 times
Re: Największe rozczarowanie oraz największy zachwyt planszówkowy 2021
Największe zachwyty :
Detektyw: Zbrodnie L.A. - Doskonały dodatek, zachowujący wszystkie cechy, które tak spodobały mi się w oryginale. Mamy długi, rozbity na trzy części wątek, gdzie każda osobna sprawa ma motyw przewodni, ale w tle ukryte są detale sugerując większą intrygę. I ciągle czujesz wewnętrzne rozdarcie czy podążyć za tym co musisz zbadać, czy za tym co chciałbym poznać. Kudos dla autorów za zbudowanie scenariuszy w ten sposób.
Grand Austria Hotel : Let's Waltz! - Bałem się, że modularne dodatki zabiją elegancje podstawki (szczególnie sala balowa), ale muszę oddać honor autorom, że wybrnęli z ciężkiego zadania więcej niż zadowalająco. Gra nie stała się luźniejsza i prostsza, ale rozszerzyła się pięknie przestrzeń strategiczna i losowość kart gości ma znacznie mniejszy wpływ na nasze osiągnięcia.
Franchise - Świetne odświeżenie sprytnego starocia, aż trudno uwierzyć, że kilka czasem niepozornych zmian będzie miało aż takie przełożenie na radość z rozgrywki.
Divinare - Urocza gra, która pod mikrym gabarytem, banalnością zasad i pozorną nadmierną losowością skrywa zaskakująco głębokie kombinowanie. Aż dziw, że Knizia nie jest jej autorem.
Faiyum - Sądziłem, że Friedemann Friese odszedł całkowicie w kierunku eksperymentów planszówkowych, a tu przygotował on bardzo solidną strategię, gdzie charakterystyczny dla niego chaos ujarzmiony jest rewelacyjnie przez sprytne i eleganckie mechanizmy.
Imperium : Legends - Nie lubię zbytnio gier Turciego bo cierpią zwykle na przerost komplikacji i elementozę, ale tutaj konstrukcja talii niezwykle ujęła mnie za serce, bo rozgryzanie sprawnego prowadzenia i optymalizowania wybranego zestawu jest wyjątkowo satysfakcjonujące.
Polynesia - Nie spodziewałem się, że Peer Sylvester jest w stanie machnąć grę, która tak pięknie wpisuje się w kanon staroszkolnych niemieckich euro, gdzie proste zasady prowadzą do zaskakująco intensywnej interakcji między graczami.
Beyond the Sun - Whoa, Rio Grande Grames potrafi jednak stworzyć solidną grę bez pomocy Lehmana. Spodobało mi się tutaj wyjątkowa gładkość i szybkość rozgrywki, oraz takie podejście ala "Innowacje" - gdzie nie musisz mieć z miejsca pomysłu i sprytnej strategii, zamiast tego możesz po prostu otworzyć nową technologię i zobaczyć gdzie cię nowa droga zawiedzie.
Największe rozczarowania :
Kroniki Zbrodni - Jeeeeżu... ja wiem, że zastosowane rozwiązania pozwalają na wykorzystanie trików, których dedukcyjna paragrafówka nie dla radę odtworzyć, ale to ciągłe skanowanie i abstrakcyjne symbole całkowicie przesłoniły dla mnie historię. Miałem ciągłe uczucie grania w memo, a nie rozwiązywani kryminalnej zagadki. No i gimmick z oglądaniem miejsca zbrodni wyjątkowo szybko się zestarzał.
Burgle Bros 2 Casino Capers - Wprost niewiarygodne jak można wziąć na warsztat całkiem udaną grę, która tylko prosi się o kilka developerskich szlifów, i nie poprawić właściwe nic a zepsuć wiele. Jest to też piękny przykład na to, jak przerost ambicji wpływa fatalnie na obsługę i użytkowalność tytułu.
Kabuto Sumo - Całkiem ciekawy gimmick o niestety kiepskich zasadach, które wydają się zaprojektowane na siłę i wypchnięte w świat byle usatysfakcjonować KSowy tłum. Mam takie uczucie jak w grach firmy Zoch, gdzie na oko autorzy zakochali się w koncepcie i pchnęli go w świat, pomimo, że nie mogli znaleźć rozwiązania dla fundamentalnych problemów.
Imperium : Classics - Najmniej skomplikowane cywilizacje okazały się wyjątkowym zawodem. Ja rozumiem, że musi być jakaś baza z której kolejne asymetryczne talie dopiero odrastają, ale takiej żenady jak Rzym i Celtowie to się nie spodziewałem.
-----------
Edit : Zgodnie z życzeniem OP, podkreśleniem wyróżniam jedno naj-naj-większe zaskoczenie growe i jedno naj-naj-większe rozczarowanie
Detektyw: Zbrodnie L.A. - Doskonały dodatek, zachowujący wszystkie cechy, które tak spodobały mi się w oryginale. Mamy długi, rozbity na trzy części wątek, gdzie każda osobna sprawa ma motyw przewodni, ale w tle ukryte są detale sugerując większą intrygę. I ciągle czujesz wewnętrzne rozdarcie czy podążyć za tym co musisz zbadać, czy za tym co chciałbym poznać. Kudos dla autorów za zbudowanie scenariuszy w ten sposób.
Grand Austria Hotel : Let's Waltz! - Bałem się, że modularne dodatki zabiją elegancje podstawki (szczególnie sala balowa), ale muszę oddać honor autorom, że wybrnęli z ciężkiego zadania więcej niż zadowalająco. Gra nie stała się luźniejsza i prostsza, ale rozszerzyła się pięknie przestrzeń strategiczna i losowość kart gości ma znacznie mniejszy wpływ na nasze osiągnięcia.
Franchise - Świetne odświeżenie sprytnego starocia, aż trudno uwierzyć, że kilka czasem niepozornych zmian będzie miało aż takie przełożenie na radość z rozgrywki.
Divinare - Urocza gra, która pod mikrym gabarytem, banalnością zasad i pozorną nadmierną losowością skrywa zaskakująco głębokie kombinowanie. Aż dziw, że Knizia nie jest jej autorem.
Faiyum - Sądziłem, że Friedemann Friese odszedł całkowicie w kierunku eksperymentów planszówkowych, a tu przygotował on bardzo solidną strategię, gdzie charakterystyczny dla niego chaos ujarzmiony jest rewelacyjnie przez sprytne i eleganckie mechanizmy.
Imperium : Legends - Nie lubię zbytnio gier Turciego bo cierpią zwykle na przerost komplikacji i elementozę, ale tutaj konstrukcja talii niezwykle ujęła mnie za serce, bo rozgryzanie sprawnego prowadzenia i optymalizowania wybranego zestawu jest wyjątkowo satysfakcjonujące.
Polynesia - Nie spodziewałem się, że Peer Sylvester jest w stanie machnąć grę, która tak pięknie wpisuje się w kanon staroszkolnych niemieckich euro, gdzie proste zasady prowadzą do zaskakująco intensywnej interakcji między graczami.
Beyond the Sun - Whoa, Rio Grande Grames potrafi jednak stworzyć solidną grę bez pomocy Lehmana. Spodobało mi się tutaj wyjątkowa gładkość i szybkość rozgrywki, oraz takie podejście ala "Innowacje" - gdzie nie musisz mieć z miejsca pomysłu i sprytnej strategii, zamiast tego możesz po prostu otworzyć nową technologię i zobaczyć gdzie cię nowa droga zawiedzie.
Największe rozczarowania :
Kroniki Zbrodni - Jeeeeżu... ja wiem, że zastosowane rozwiązania pozwalają na wykorzystanie trików, których dedukcyjna paragrafówka nie dla radę odtworzyć, ale to ciągłe skanowanie i abstrakcyjne symbole całkowicie przesłoniły dla mnie historię. Miałem ciągłe uczucie grania w memo, a nie rozwiązywani kryminalnej zagadki. No i gimmick z oglądaniem miejsca zbrodni wyjątkowo szybko się zestarzał.
Burgle Bros 2 Casino Capers - Wprost niewiarygodne jak można wziąć na warsztat całkiem udaną grę, która tylko prosi się o kilka developerskich szlifów, i nie poprawić właściwe nic a zepsuć wiele. Jest to też piękny przykład na to, jak przerost ambicji wpływa fatalnie na obsługę i użytkowalność tytułu.
Kabuto Sumo - Całkiem ciekawy gimmick o niestety kiepskich zasadach, które wydają się zaprojektowane na siłę i wypchnięte w świat byle usatysfakcjonować KSowy tłum. Mam takie uczucie jak w grach firmy Zoch, gdzie na oko autorzy zakochali się w koncepcie i pchnęli go w świat, pomimo, że nie mogli znaleźć rozwiązania dla fundamentalnych problemów.
Imperium : Classics - Najmniej skomplikowane cywilizacje okazały się wyjątkowym zawodem. Ja rozumiem, że musi być jakaś baza z której kolejne asymetryczne talie dopiero odrastają, ale takiej żenady jak Rzym i Celtowie to się nie spodziewałem.
-----------
Edit : Zgodnie z życzeniem OP, podkreśleniem wyróżniam jedno naj-naj-większe zaskoczenie growe i jedno naj-naj-większe rozczarowanie

Ostatnio zmieniony 28 gru 2021, 15:47 przez cactusse, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Największe rozczarowanie oraz największy zachwyt planszówkowy 2021
Zachwyty:
Clash of Cultures - nie miałem zamiaru kupić, nawet na pepper.pl pisałem, że gra zaczyna chodzić za 430 zł i jest niby promocją, a przed pierwotną wysyłką dało się wyrwać za 360 zł i to żadne okazje. W końcu zagrałem i kupiłem z pocałowaniem ręki za 430 zł. Zagrane około 7-8 razy, co prawda nie jest to gra dla każdego towarzystwa o czym się już przekonałem, ale jeżeli ktoś lubi grę nad stołem, zawieranie i łamanie sojuszy to jest to gra dla niego. Ciężko powiedzieć jak okaże się ona zbalansowana i dobra po 30 grach, być może wyjdzie wiele mankamentów, na obecną chwilę zachwyt roku.
Najeźdzcy ze Scytii - nie jest to fenomen, ale dla mnie w fajnym klimacie, średniociężkie a przy tym bardzo przyjemne euro. Jedno z fajniejszych, w które lubię grać i wyciągać na stół.
Res Arcana - podobnie co NzS ale w moim przekonaniu gra w gorszym klimacie, jednak jej setup jest krótszy i czas rozgrywki chyba również
Rozczarowania:
Terraformacja Marsa - było to jedna z moich gier obok scythe, która wprowadzała mnie w hobby. Kupiłem w tym roku do niej insert, preludium i kolonie. Myślałem, że to będzie moja gra na lata i dziesiątki spotkań. Nadal uważam tę grę za przyjemną, ale im dalej wchodzę w hobby widzę jej oczywiste mankamenty, pasjans, brak kontroli co robi drugi gracz bo tego jest za dużo, zbyt duże RNG, a do tego gra jak na to co oferuje jest za długa. Miłe, fajne, ale nie będę tego zbyt często w przyszłości wyjmował, choć sprzedawać nie zamierzam.
GlenMore II - nie grałem w moją wersję, nawet nie czytałem instrukcji. Mimo to po jednej rozgrywce i tłumaczeniu zasad to nie dla mnie. Gra nieczytelna, modułowa, jedna z niewielu gier, kiedy po zagraniu nie chciałem nigdy zagrać jeszcze raz i nawet nie myślałem o tym by to kiedykolwiek zakupić
Posiadłość Szaleństwa - po pierwszych grach byłem może nie zachwycony, ale gra mi się podobała, taka fajna kooperacja. Po rozegraniu 5-6 scenariuszy mogę zagrać, ale dla mnie nic szczególnego. Prosta mechanicznie, oparta w dużej mierze o szczęście z niskim poziomem trudności taktycznej a historie moim zdaniem w większości zupełnie nie porywają. Do tego aplikacja, co nie dyskwalifikuje u mnie nigdy gry, ale jednak świadczy o tym, że jest to wyrób quasi planszówkowy. Ja wolę dobrą książkę niż scenariusz posiadłości.
Kemet - Powiem szczerze nie wiem co to jest za gra. Dla mnie prosta nawalanka, może i taktyczna, może i nie, ale to trochę tak jak oglądanie filmu akcji. Szczątki fabuły muszą być, żeby fajniej oglądało się sceny walki. Tutaj mam wrażenie, że nie ma żadnego rozwoju ekonomicznego (jak coś to rozwój militarny), a od samego początku ma być walka. Nie w moim typie, ja preferuję rozwój - > walka - > koniec. Tam rozwoju prawie nie doświadczam, dlatego dla mnie zawód, aczkolwiek rozumiem, że komuś może się spodobać.
Scythe - podobnie jak Kemet ale w drugą stronę. Lubię area control z dobrą walką, często grą nad stołem. Czyli Clash of Cultures się w to wpisuje. Scythe natomiast to rozwój - > koniec. Nie ma tam prawie walki, a jak jest to zazwyczaj 1-2 bitwy i koniec gry. Nie dla mnie, sprzedałem mimo iż był to prezent.
Odmęty grozy - mechanika super, wpisuje się w mój typ. Po zagraniu 2 gier wydawało mi się, że koszty testów są zbyt duże. Po przeczytaniu forum i bgg tylko się w tym utwierdziłem. Szkoda, że gra zepsuta bo grałbym z chęcią. Może po wymyśleniu home rules będzie dużo lepiej. Dziwi mnie jednak to jak można nie zauważyć, iż gra jest zepsuta u samej podstawy...
Clash of Cultures - nie miałem zamiaru kupić, nawet na pepper.pl pisałem, że gra zaczyna chodzić za 430 zł i jest niby promocją, a przed pierwotną wysyłką dało się wyrwać za 360 zł i to żadne okazje. W końcu zagrałem i kupiłem z pocałowaniem ręki za 430 zł. Zagrane około 7-8 razy, co prawda nie jest to gra dla każdego towarzystwa o czym się już przekonałem, ale jeżeli ktoś lubi grę nad stołem, zawieranie i łamanie sojuszy to jest to gra dla niego. Ciężko powiedzieć jak okaże się ona zbalansowana i dobra po 30 grach, być może wyjdzie wiele mankamentów, na obecną chwilę zachwyt roku.
Najeźdzcy ze Scytii - nie jest to fenomen, ale dla mnie w fajnym klimacie, średniociężkie a przy tym bardzo przyjemne euro. Jedno z fajniejszych, w które lubię grać i wyciągać na stół.
Res Arcana - podobnie co NzS ale w moim przekonaniu gra w gorszym klimacie, jednak jej setup jest krótszy i czas rozgrywki chyba również
Rozczarowania:
Terraformacja Marsa - było to jedna z moich gier obok scythe, która wprowadzała mnie w hobby. Kupiłem w tym roku do niej insert, preludium i kolonie. Myślałem, że to będzie moja gra na lata i dziesiątki spotkań. Nadal uważam tę grę za przyjemną, ale im dalej wchodzę w hobby widzę jej oczywiste mankamenty, pasjans, brak kontroli co robi drugi gracz bo tego jest za dużo, zbyt duże RNG, a do tego gra jak na to co oferuje jest za długa. Miłe, fajne, ale nie będę tego zbyt często w przyszłości wyjmował, choć sprzedawać nie zamierzam.
GlenMore II - nie grałem w moją wersję, nawet nie czytałem instrukcji. Mimo to po jednej rozgrywce i tłumaczeniu zasad to nie dla mnie. Gra nieczytelna, modułowa, jedna z niewielu gier, kiedy po zagraniu nie chciałem nigdy zagrać jeszcze raz i nawet nie myślałem o tym by to kiedykolwiek zakupić
Posiadłość Szaleństwa - po pierwszych grach byłem może nie zachwycony, ale gra mi się podobała, taka fajna kooperacja. Po rozegraniu 5-6 scenariuszy mogę zagrać, ale dla mnie nic szczególnego. Prosta mechanicznie, oparta w dużej mierze o szczęście z niskim poziomem trudności taktycznej a historie moim zdaniem w większości zupełnie nie porywają. Do tego aplikacja, co nie dyskwalifikuje u mnie nigdy gry, ale jednak świadczy o tym, że jest to wyrób quasi planszówkowy. Ja wolę dobrą książkę niż scenariusz posiadłości.
Kemet - Powiem szczerze nie wiem co to jest za gra. Dla mnie prosta nawalanka, może i taktyczna, może i nie, ale to trochę tak jak oglądanie filmu akcji. Szczątki fabuły muszą być, żeby fajniej oglądało się sceny walki. Tutaj mam wrażenie, że nie ma żadnego rozwoju ekonomicznego (jak coś to rozwój militarny), a od samego początku ma być walka. Nie w moim typie, ja preferuję rozwój - > walka - > koniec. Tam rozwoju prawie nie doświadczam, dlatego dla mnie zawód, aczkolwiek rozumiem, że komuś może się spodobać.
Scythe - podobnie jak Kemet ale w drugą stronę. Lubię area control z dobrą walką, często grą nad stołem. Czyli Clash of Cultures się w to wpisuje. Scythe natomiast to rozwój - > koniec. Nie ma tam prawie walki, a jak jest to zazwyczaj 1-2 bitwy i koniec gry. Nie dla mnie, sprzedałem mimo iż był to prezent.
Odmęty grozy - mechanika super, wpisuje się w mój typ. Po zagraniu 2 gier wydawało mi się, że koszty testów są zbyt duże. Po przeczytaniu forum i bgg tylko się w tym utwierdziłem. Szkoda, że gra zepsuta bo grałbym z chęcią. Może po wymyśleniu home rules będzie dużo lepiej. Dziwi mnie jednak to jak można nie zauważyć, iż gra jest zepsuta u samej podstawy...
Re: Największe rozczarowanie oraz największy zachwyt planszówkowy 2021
W zasadzie minął właśnie pierwszy intensywniejszy rok grania w planszówki więc, większość gier to była dla mnie nowość:
Zachwyty:
Blood rage - bardzo przypadła do gustu zarówno mi i mojej żonie, do tego podoba sie niemal wszystkim, którym pokazujemy gre. Szybko wpadła do naszego top na więcej niż 2 graczy.
Everdell - bardzo ładnie wydana - to fakt ale najbardziej podoba nam sie część deckbuildingowa. Optymalizacja miasta i różne możliwości. Dla mnie super zwłaszcza z małymi dodatkami.
Wiedźmia skała - podchodziłem do tego tytułu sceptycznie ale spodobał mi się bardzo. Biorąc pod uwage jeszcze niską cene tej gry (w promocji kupiłem za jakieś 107zł) jsst to największe zaskoczenie.
Rozczarowania:
Arnak - na razie jakoś nie ma miłości i gra nie zachęca jednak dostanie jeszcze szansę przed ewentualna sprzedażą
Zamki Burgundii - przez wielu doceniana i chwalona u nas się nie sprawdziła w ogóle. Może za późno na nią trafiliśmy i nie zrobiła przez to wow. Finalnie sprzedana.
Zachwyty:
Blood rage - bardzo przypadła do gustu zarówno mi i mojej żonie, do tego podoba sie niemal wszystkim, którym pokazujemy gre. Szybko wpadła do naszego top na więcej niż 2 graczy.
Everdell - bardzo ładnie wydana - to fakt ale najbardziej podoba nam sie część deckbuildingowa. Optymalizacja miasta i różne możliwości. Dla mnie super zwłaszcza z małymi dodatkami.
Wiedźmia skała - podchodziłem do tego tytułu sceptycznie ale spodobał mi się bardzo. Biorąc pod uwage jeszcze niską cene tej gry (w promocji kupiłem za jakieś 107zł) jsst to największe zaskoczenie.
Rozczarowania:
Arnak - na razie jakoś nie ma miłości i gra nie zachęca jednak dostanie jeszcze szansę przed ewentualna sprzedażą
Zamki Burgundii - przez wielu doceniana i chwalona u nas się nie sprawdziła w ogóle. Może za późno na nią trafiliśmy i nie zrobiła przez to wow. Finalnie sprzedana.
- ArnhemHorror
- Posty: 527
- Rejestracja: 01 maja 2013, 23:09
- Lokalizacja: NibyLandia
- Has thanked: 373 times
- Been thanked: 170 times
Re: Największe rozczarowanie oraz największy zachwyt planszówkowy 2021
Może dlatego, że jest to w większym stopnia gra autorstwa Nigela Buckle’a, a Turczi raczej doszlifowywał jego pomysł.cactusse pisze: ↑28 gru 2021, 00:39 Imperium : Legends - Nie lubię zbytnio gier Turciego bo cierpią zwykle na przerost komplikacji i elementozę, ale tutaj konstrukcja talii niezwykle ujęła mnie za serce, bo rozgryzanie sprawnego prowadzenia i optymalizowania wybranego zestawu jest wyjątkowo satysfakcjonujące.
W życiu jest miejsce na jedynie 3 2 1 LCGi.
Re: Największe rozczarowanie oraz największy zachwyt planszówkowy 2021
Granie bez losów bitwy to z kolei dla mnie ¡No pasarán! Jak można psuć te minimum niepewności, gdy chodzi o bitwy? podejrzewam, że to zależy od "stołu", ale nie wyobrażam sobie grać w tę grę na "sucho".Cyel pisze: ↑27 gru 2021, 18:30Dokładnie tak!
Naszej grupie GoT 1edycja została ukradziona (!) i gdy kupiliśmy 2 edycję karty z losami bitwy poszły od razu do kosza, nawet bez wypróbowania.
A co do meritum - zachwyt: Twilight Imperium 4 + PoK + codexy.
Zacząłem grać w fantastycznej grupie ludzi, i siadło niesamowicie - gra się świetnie!
Rozczarowanie - nawet nie tyle gra, co fakt, że kilku gier nawet nie wypróbowałem i chyba definitywnie rozpadły się moje 2 główne grupy planszówkowe (rodzinna i koleżeńska)

Co do samych gier - rozczarowało mnie to, że nic mnie nie zachwyciło, w grudniu pierwszy raz od 2010 nie kupiłem ani nie otrzymałem żadnej planszówki...
Ostatnio zmieniony 28 gru 2021, 10:05 przez Piskal, łącznie zmieniany 1 raz.
Nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiony jestem!
-
- Posty: 45
- Rejestracja: 30 mar 2020, 12:21
- Has thanked: 5 times
- Been thanked: 26 times
Re: Największe rozczarowanie oraz największy zachwyt planszówkowy 2021
Trochę tych zachwytów i rozczarowań było w tym roku, zacznę od pozytywów:
Gry Splottera- na razie udało się ograć Road & Boats, Food Chain i Busa i każda rozgrywka to dużo świeżości i genialna zabawa, bardzo odnajdujemy się w tych mechanikach i feelingu gry.
Trickerion- genialna gra, programowanie akcji, interakcja w teatrze, dla mnie top gier euro.
Pax Renaissance- długo się zbieraliśmy za to, bo ilość zasad odpychała, ale jak już zaczęliśmy grać- wow!. Ile w tej grze się dzieje, zwroty akcji, poczucie zakulisowego wpływu na to co się dzieje na mapie, niesamowite!
Ank Gods of Egypt- bałem się, że będzie to niezbyt głęboka wydmuszka ale siadło bardzo. Działa w 2 osoby, co dla nas jest wielkim plusem, a w większym składzie zanotowaliśmy naprawdę ciekawe i emocjonujące rozgrywki.
Mysthea- po pierwszej rozgrywce się zawiodłem. Ale dałem kolejne szanse i teraz jestem dużym fanem gry. Jedyny minus to czas rozgrywki co sprawia, ze zbyt rzadko mam okazję wyciągnąć ją na stół.
Star Trek- Fleet Captains- mimo, że nie jestem klimaciarzem i nie lubię się specjalnie z losowością, a w dodatku nie znam uniwersum, to po zagraniu u znajomego muszę przyznać, że jest to największe pozytywne zaskoczenie roku, no bo nie oczekiwałem niczego co mi podejdzie
. Gra ma swoje lata i swoje bolączki ale mimo to naprawdę poczułem tu przygodę na planszy- wielki plus 
Rozczarowania:
On Mars- wiele rozwiązań mi się w tej grze podoba, bardzo chciałem żeby mi się spodobała, baa nawet dalej chcę
Tylko, że niespecjalnie czuję fun z grania. Te wszystkie fajnie rzeczy gdzieś chowają się pod ciągłym liczeniem gdzie iść by było dużo punkcików i tych punktów jak dla mnie tam jest za dużo wszędzie. Wciąż daje jej szanse na zauroczenie ale to chyba jednak nie będzie gra dla mnie.
Dungeon Alliance- bardzo chciałem zagrać i równie mocno się odbiłem. Taktyczno-mechaniczna męczarnia. Ciągle daje jej szanse ale z każdą rozgrywką rośnie we mnie opór przed kolejnym zagraniem. Wiem czemu ta gra może się podobać, ale mnie najzwyczajniej w świecie strasznie męczy.
Lords of Waterdeep (podstawka). Gra jest łatwa do ogarnięcia, szybka i całkiem fajne jest zagrywanie intryg co równoważy fakt, że dla mnie jest nudna i powtarzalna (nie bijcie
). Żonie podeszło bardziej więc pewnie jeszcze pogramy ale w myślach widzę ją już na "stosie gier odrzuconych" 
Najeźdźcy ze Scytii- liczyłem na fajną, dynamiczną rozgrywkę- alternatywę dla Wojowników Midgardu, a gra była nudnawa i dłużyła się wszystkim przy stole. Jeszcze nie skreślam, ale ciężko się znowu zebrać.
Gry Splottera- na razie udało się ograć Road & Boats, Food Chain i Busa i każda rozgrywka to dużo świeżości i genialna zabawa, bardzo odnajdujemy się w tych mechanikach i feelingu gry.
Trickerion- genialna gra, programowanie akcji, interakcja w teatrze, dla mnie top gier euro.
Pax Renaissance- długo się zbieraliśmy za to, bo ilość zasad odpychała, ale jak już zaczęliśmy grać- wow!. Ile w tej grze się dzieje, zwroty akcji, poczucie zakulisowego wpływu na to co się dzieje na mapie, niesamowite!

Ank Gods of Egypt- bałem się, że będzie to niezbyt głęboka wydmuszka ale siadło bardzo. Działa w 2 osoby, co dla nas jest wielkim plusem, a w większym składzie zanotowaliśmy naprawdę ciekawe i emocjonujące rozgrywki.
Mysthea- po pierwszej rozgrywce się zawiodłem. Ale dałem kolejne szanse i teraz jestem dużym fanem gry. Jedyny minus to czas rozgrywki co sprawia, ze zbyt rzadko mam okazję wyciągnąć ją na stół.
Star Trek- Fleet Captains- mimo, że nie jestem klimaciarzem i nie lubię się specjalnie z losowością, a w dodatku nie znam uniwersum, to po zagraniu u znajomego muszę przyznać, że jest to największe pozytywne zaskoczenie roku, no bo nie oczekiwałem niczego co mi podejdzie


Rozczarowania:
On Mars- wiele rozwiązań mi się w tej grze podoba, bardzo chciałem żeby mi się spodobała, baa nawet dalej chcę

Dungeon Alliance- bardzo chciałem zagrać i równie mocno się odbiłem. Taktyczno-mechaniczna męczarnia. Ciągle daje jej szanse ale z każdą rozgrywką rośnie we mnie opór przed kolejnym zagraniem. Wiem czemu ta gra może się podobać, ale mnie najzwyczajniej w świecie strasznie męczy.
Lords of Waterdeep (podstawka). Gra jest łatwa do ogarnięcia, szybka i całkiem fajne jest zagrywanie intryg co równoważy fakt, że dla mnie jest nudna i powtarzalna (nie bijcie


Najeźdźcy ze Scytii- liczyłem na fajną, dynamiczną rozgrywkę- alternatywę dla Wojowników Midgardu, a gra była nudnawa i dłużyła się wszystkim przy stole. Jeszcze nie skreślam, ale ciężko się znowu zebrać.
- sqb1978
- Posty: 2639
- Rejestracja: 18 gru 2013, 16:54
- Lokalizacja: Rzeszów
- Has thanked: 43 times
- Been thanked: 149 times
Re: Największe rozczarowanie oraz największy zachwyt planszówkowy 2021
Zachwyty:
Zaginiona Wyspa Arnak - długo szukałem takiej gry do gry z żoną. Ładna i ma wszystkie mechaniki, które lubimy.
Shikoku 1889 - że też wcześniej nie grałem w żadnę 18xx. Wypas, w końcu poważna gra biznesowa
Clash of Cultures: Monumental Edition - wiem, że ma mankamenty, ale jednak jest to jedno z najszybszych dużych 4X. Gdybym miał warunki to wolę grać w TI4 czy Sid Meier Civ z dodatkami, ale ciężko zebrać ekipę na tak długie granie. A tutaj dłuższy wieczór, zamiast połowy dnia, nie trzeba robić kanapek na grę itd...
Rozczarowania:
Clash of Cultures: Monumental Edition - tak i zachwyt i rozczarowanie. Przede wszystkim dlatego, że miałem wyższe oczekiwania co do nowej edycji, a autor praktycznie nic nie zmienił w mechanice. Jest tam sporo rzeczy, które wiem, że jest szansa uprościć lub zmienić, a tu tylko lekki redesign wizualny i parę drobiazgów. Gdyby nie archaizmy w mechanice to byłby grall 4x.
Rise of the Necromancers - ciekawie zapowiadający się tytuł, który okazał się odyseją losowości w najgorszej możliwej postaci: jako gracz masz bardzo niewielki wpływ na akcję na planszy, a gra poprzez losowość jednych nagradza a innych karze (podobnie zresztą jak talia wydarzeń w CoC). Powiedziałbym, że to taki trochę rozbudowany Talizman, ale przez to, że pretenduje do gry bardziej zaawansowanej, jest tylko bardziej rozczarowujący.
Zaginiona Wyspa Arnak - długo szukałem takiej gry do gry z żoną. Ładna i ma wszystkie mechaniki, które lubimy.
Shikoku 1889 - że też wcześniej nie grałem w żadnę 18xx. Wypas, w końcu poważna gra biznesowa

Clash of Cultures: Monumental Edition - wiem, że ma mankamenty, ale jednak jest to jedno z najszybszych dużych 4X. Gdybym miał warunki to wolę grać w TI4 czy Sid Meier Civ z dodatkami, ale ciężko zebrać ekipę na tak długie granie. A tutaj dłuższy wieczór, zamiast połowy dnia, nie trzeba robić kanapek na grę itd...

Rozczarowania:
Clash of Cultures: Monumental Edition - tak i zachwyt i rozczarowanie. Przede wszystkim dlatego, że miałem wyższe oczekiwania co do nowej edycji, a autor praktycznie nic nie zmienił w mechanice. Jest tam sporo rzeczy, które wiem, że jest szansa uprościć lub zmienić, a tu tylko lekki redesign wizualny i parę drobiazgów. Gdyby nie archaizmy w mechanice to byłby grall 4x.
Rise of the Necromancers - ciekawie zapowiadający się tytuł, który okazał się odyseją losowości w najgorszej możliwej postaci: jako gracz masz bardzo niewielki wpływ na akcję na planszy, a gra poprzez losowość jednych nagradza a innych karze (podobnie zresztą jak talia wydarzeń w CoC). Powiedziałbym, że to taki trochę rozbudowany Talizman, ale przez to, że pretenduje do gry bardziej zaawansowanej, jest tylko bardziej rozczarowujący.
Sprzedam: nic
- Bart Henry
- Posty: 1119
- Rejestracja: 15 sie 2013, 19:59
- Lokalizacja: Wrocław
- Has thanked: 154 times
- Been thanked: 937 times
Re: Największe rozczarowanie oraz największy zachwyt planszówkowy 2021
Ja tylko pozwolę sobie przypomnieć założenia tego tematu według jego autora.
Myślę, że wina autora, bo podkreślił ideę tylko trzy razy (dwa razy w tekście i liczba pojedyncza w tytule), a powinien przynajmniej pięć, aby do niektórych doszło.



Re: Największe rozczarowanie oraz największy zachwyt planszówkowy 2021
Założyciel tematu, to nie jego właściciel, ale raczej pomysłodawcaBart Henry pisze: ↑28 gru 2021, 11:21 Ja tylko pozwolę sobie przypomnieć założenia tego tematu według jego autora.Myślę, że wina autora, bo podkreślił ideę tylko trzy razy (dwa razy w tekście i liczba pojedyncza w tytule), a powinien przynajmniej pięć, aby do niektórych doszło.
![]()
![]()


A teraz bardziej merytorycznie - myślę, że wiele osób z nas nie jest w stanie wskazać po jednym tytule. Dla mnie ciekawsze jest czytanie o tym, co zawiodło oczekiwania, a w szczególności dlaczego (nawet jeśli to kilka tytułów), niż trzymanie się sztywno "jednego tytułu", co sprawiłoby, że wpisów w temacie byłoby zdecydowanie mniej.
- Bart Henry
- Posty: 1119
- Rejestracja: 15 sie 2013, 19:59
- Lokalizacja: Wrocław
- Has thanked: 154 times
- Been thanked: 937 times
Re: Największe rozczarowanie oraz największy zachwyt planszówkowy 2021
Traktując literalnie Twój post, powinniśmy ogólnie na forum przymykać oczy na offtopic.

Myślę, że wiele osób woli bardziej poczytać o Nemesis w wątku o Aeon's End.bajbaj pisze: ↑28 gru 2021, 11:24 A teraz bardziej merytorycznie - myślę, że wiele osób z nas nie jest w stanie wskazać po jednym tytule. Dla mnie ciekawsze jest czytanie o tym, co zawiodło oczekiwania, a w szczególności dlaczego (nawet jeśli to kilka tytułów), niż trzymanie się sztywno "jednego tytułu", co sprawiłoby, że wpisów w temacie byłoby zdecydowanie mniej.

Wydaje mi się, że nikt nie będzie miał problemu z podawaniem większej liczby rozczarowań i zachwytów, jeżeli te największe zostaną wyróżnione. Jak już wypisujemy po 5 tytułów, to wychodzi nam bardziej "co mi się spodobało w tym roku", niż "największy zachwyt". A takie podkreślenie po jednym tytule byłoby przynajmniej z szacunkiem dla założyciela tematu i niejako wyrazem tego, że potrafimy czytać ze zrozumieniem zamiast kierować się treścią ostatniego posta. "Bo skoro tamten wypisał po trzy tytuły, to można".

Re: Największe rozczarowanie oraz największy zachwyt planszówkowy 2021
Właśnie nadałeś nowy zakres pojęciowy słowu literalnie, odzierając je z dosłownościBart Henry pisze: ↑28 gru 2021, 12:57Traktując literalnie Twój post, powinniśmy ogólnie na forum przymykać oczy na offtopic.![]()

Spoiler:
- Nilis
- Posty: 836
- Rejestracja: 26 mar 2020, 13:35
- Lokalizacja: Warszawa
- Has thanked: 316 times
- Been thanked: 503 times
Re: Największe rozczarowanie oraz największy zachwyt planszówkowy 2021
Największy zachwyt: Trickerion - jedyna gra która oceniam 10/10. Genialny twór
Największe rozczarowanie: Gloomhraven Jaws of the Lion - matko jakie to nudne i powtarzalne...
Największe rozczarowanie: Gloomhraven Jaws of the Lion - matko jakie to nudne i powtarzalne...
Ostatnio zmieniony 28 gru 2021, 23:44 przez Nilis, łącznie zmieniany 1 raz.
Osobiście często bardziej wolę pograć z ludźmi w planszówki, niż słuchać, co wydaje im się, że mają do powiedzenia. feniks_ciapek
- Mateez
- Posty: 211
- Rejestracja: 08 paź 2011, 15:20
- Lokalizacja: Gliwice
- Has thanked: 63 times
- Been thanked: 75 times
Re: Największe rozczarowanie oraz największy zachwyt planszówkowy 2021
Największy zachwyt:
Food Chain Magnate - za to wszystko, o czym już wielu napisało.
Mój pierwszy Splotter (ale już kupiłem The Great Zimbabwe...). Proste mechanizmy, mnóstwo wzajemnych zależności, ogromna satysfakcja że zwycięstwa, a nawet z jednego sprytnego zagrania.
Honorable mentions:
Gaia Project - może zachwyt to źle słowo, ale nie żałuję zakupu i nie odmówię partyjki. W naszej grupie byl to nr 1 na 3 osoby zanim pojawił się FCM.
Wyprawa do Eldorado - genialna w swojej prostocie. Jedna z najlepszych gier na 30 minut. Bardzo satysfakcjonująca i strategiczna jak na tak prosta i krotka grę.
Największe rozczarowanie:
Spirit Island - Nigdy nie lubiłem kooperacji, ale Gloomhaven zmienił to diametralnie. Liczyłem, że SI będzie dla mnie i dla żony czymś podobnym, w końcu to skomplikowane, strategiczne euro z ogromną renoma. Ale gdzie tam. Wynudziliśmy się strasznie. Okropnie proceduralna i policzalna gra, a do tego upierdliwa w obsłudze.
Dishonorable mentions:
Watergate - niby ok, ale jakoś nas okropnie wynudziła ta gra. Chyba nie lubię takiego ciaglego przeciągania liny.
Food Chain Magnate - za to wszystko, o czym już wielu napisało.

Honorable mentions:
Gaia Project - może zachwyt to źle słowo, ale nie żałuję zakupu i nie odmówię partyjki. W naszej grupie byl to nr 1 na 3 osoby zanim pojawił się FCM.
Wyprawa do Eldorado - genialna w swojej prostocie. Jedna z najlepszych gier na 30 minut. Bardzo satysfakcjonująca i strategiczna jak na tak prosta i krotka grę.
Największe rozczarowanie:
Spirit Island - Nigdy nie lubiłem kooperacji, ale Gloomhaven zmienił to diametralnie. Liczyłem, że SI będzie dla mnie i dla żony czymś podobnym, w końcu to skomplikowane, strategiczne euro z ogromną renoma. Ale gdzie tam. Wynudziliśmy się strasznie. Okropnie proceduralna i policzalna gra, a do tego upierdliwa w obsłudze.
Dishonorable mentions:
Watergate - niby ok, ale jakoś nas okropnie wynudziła ta gra. Chyba nie lubię takiego ciaglego przeciągania liny.