. Mój wynik przy Arnaku nie miał najmniejszego znaczenia, wiedziałem że mam najmniej punktów, więc nie było sensu, żebym robił cokolwiek w ostatnich ruchach, bo nie zmieniło by to absolutnie nic. A partia była koszmarna, losowa i beznadziejna, a nie gracze, z którymi zagrałbym prawie we wszystko. Zresztą zagrałem na własne życzenie, bo spodziewałem się WP w klimatach Indiany Jonesa, a dostałem abstrakcyjną, losową gierkę.
A to, że gry czasami podnoszą ciśnienie, to chyba normalne. Szczególnie złe gry, które nie podeszły po całości. Brak zabawy w rozrywce, którą w końcu mają być planszówki, to prawdziwy koszmar. Ale czym innym jest zła planszówka, a czym innym zachowanie współgraczy.
Może specjalnie dla ciebie podkreślę o co przede wszystkim chodziło w moim wpisie, bo przede wszystkim chodziło o negatywne emocje i zachowanie takie, jak to:
No i fajnie, że cytujesz moje forumowe wpisy, ale nie byłeś przy żadnej z tych gier obecny, więc może zamiast marnować czas na wyszukiwanie co tam kiedyś napisałem, często zresztą używając niektórych przesadnych zwrotów dla zwiększenia ekspresji, będziesz tak po chrześcijańsku, katolicku wyrozumiały?Najgorzej wspominam niedokończoną partię w Wildlands, w której to mój najlepszy przyjaciel tak się na nas wku...ł za zabicie mu kolejnej figurki, że rzucił kartami w stół, zmiatając pół planszy i uszkadzając jedną figurkę, pomalowaną za niemałe pieniądze.
P.S. Zmieniając temat - uwielbiam remisy i w niczym mi nie przeszkadza, jak zremisuję. Wręcz fajnie, że z kimś dzieli się miejsce. Lepsze to, niż eliminacja graczy, którą również powinienem zaliczyć do "growych koszmarów".