VonBarnaky pisze: ↑22 kwie 2025, 20:26
... wróciłem po pracy a tam "kochanie" z psiapsi z 4 latkiem który darł mi (że niby czytał) bardzo drogą i niedostępną książkę już z Forge Worlda.
I z tego morał - kobiety i dzieci to przeszkoda dla hobby, a szafki muszą być na klucz.
Pociągnę offtop.
Nah, nie ma takiej potrzeby.
Moje najmłodsze dzieci mają swoje dwa okienka w kallaxie - wszytskie inne gry są uznane jako nie zabawki. To jest zresztą nasz dedykowany pokój gier i zabaw (z jedynym tv na parterze, stołem do gier planszowych oraz oczywiście same gry). Mam 3 synów, 13, 5 i 3. Każdy z nich przechodził to samo wychowanie szacunku do zabawek oraz przedmiotów. Jak widać poniżeniej nic nie jest pod kluczem, wszystko w stanie nienagannym - oprócz wspomnianych gier jako zabawki, które choć raczej kompletne to widać, że przechodzą przez malutkie rączki
Zdjęcie jako dowód
A w temacie, mój ostatni level to ograniczenie zakupów - acz nie rozstaje się specjalnie z grami. Jestem tym złym graczem / hobbistą który jednak lubi dopieszczone wersję - więc maluję sobie figurki, robię/dokupuje upiekszacze czy inserty. Sprawia mi to przyjemność, a malowanie to najlepszy relaks - no może czytanie jest tak samo przyjemne, ale wtedy niestety mój mózg odpływa i usypiam

Zatem gry czasem siedzą i nawet dwa lata plus na półce, otwarte bo kupuję do grania i nie myślę o odsprzedaży. Traktuje to jako bonus hobby, że mają jakąś wartość zupełnie przeciwnie do gier na konsolach/pc. Gdy w końcu usiądę z żoną, sam lub w gronie znajomych i stwierdzę że jednak popełniłem błąd sprzedam bez zastanowienia - tak poleciał choćby Wiedźmin, którego szczęśliwie nie malowałem (byłoby trudniej się rozstać). Tu na swoje usprawiedliwienie dodam, że żona wielką fankom powieści - a już przy pierwszej rozgrywce wytykała co jej się nie podoba.
Tak, lubię duże gry i nie przeszkadza mi oczekiwanie na wspieraczki. Lubię grać na bogatej wersji, fizyczność komponentów ma dla mnie znaczenie. To czego nie toleruję to impulsywnego zakupu, nie kupuję I nie śledzę promocji. Black Friday w planszowymi wydaniu dla mnie nie istnieje.
Reasumując, to jest hobby relaksujące (malowanie), lekko powiązane z kolekcjonerstwem na który przeznaczam swój dyspozycyjny przychód - a jeśli kiedyś będę chciał wyjść, pociesza że cześć pieniędzy odzyskam.
Fakt, że gra spokojnie czeka w kolejce nie spędza mi snu z powiek. Nie odczuwam negatywnych emocji, że coś mnie omija (nowości) lub że nie uczestniczę w żywej wymianie poglądów o świeżynce. Na wszystko przyjdzie czas.
Kiedyś odczuwałem większą presję, chciałem sprawdzić każdą grę, śledziłem rankingi konsumowałem yt planszowego. Teraz wybiórczo, na bogato - trochę celebrując moment kiedy mam czas ma granie. Gra ma mi sprawiać przyjemność, intelektualną (wyzwanie), emocjonalną (przygoda/rywalizacja oraz jako czas rodzinny) ale też wizualną.