hancza123 pisze: ↑01 lip 2020, 20:22Normandy to gra przełomowa.
Różne rzeczy można uznawać za przełomowe, ale stwierdzenie że tysięczna wersja deck buildingu jest przełomowa wymaga sporo optymizmu i dobrej woli. To sprawna adaptacja oklepanej do bólu mechaniki, co akurat nie jest wcale złe, bo odkrywczość bywa przereklamowana. Odkrywczy był np. Dominion, bo wprowadził deck building - co uznaję za jednoznacznie negatywne, a przy adaptacji na autorze przynajmniej nie ciąży wina za skalanie świata swoim odkryciem.
Co za tym idzie to sprawna adaptacja jest niejednokrotnie ważniejsza, bo może być lepszą grą niż swój odkrywczy przodek (jedno i drugie naraz zdarza się rzadko). Tym tropem poszedł deck building. Wielokrotnie najróżniejsi autorzy próbowali swoich sił biorąc te deck buildingowe ekskrementy i zlepiając, i rzeźbiąc i obsypując brylantami... zaczyna to nawet wyglądać, ale kiedy się przyjrzymy z bliska to dalej mamy przed sobą tylko przystrojone odchody, w których królują schematy, strategie wygrywające oraz powtarzalność. To jest wręcz komiczne, że mechanika, która od początku była reklamowana jako różnorodna w praktyce jest do bólu schematyczna, a w grach z jej wykorzystaniem jak grzyby po deszczu pojawiają się optymalne otwarcia i strategie.
Enigmatyczne jedynie pozostaje robienie z karcianko-turlanki taktycznej gry wojennej. Jak jesteśmy w tematyce kobiecej to ja tu widzę analogię kryzysu wieku średniego. Dorosły facet ugania się za nastolatką, bo jest łatwa, a kobiety w jego wieku wymagające. Dlatego zamiast się męczyć można zbajerować małolatę - szybką i nieskomplikowaną, która pozwoli też na chwilę poczuć się młodziej. Jest to jakieś wyjście, tylko w pewnym momencie może najść refleksja, że przyjemność z takiego rozwiązania jest powierzchowna, jak się skapniemy, że poza szybkim numerkiem nie ma właściwie co z nią robić. Ciężko więc oczekiwać, że jak się taką siksę przyprowadzi do towarzystwa i przedstawi jako swoją kobietę to spotka się to z czymś innym niż konsternacja i politowanie.
Żeby nie odpłynąć za bardzo w poetycką wulgarność wróćmy z powrotem na stół, tym razem z planszówkami, a nie z małolatami. Nie ma nic złego w graniu w szybszy, prostszy tytuł X, problem pojawia się inny. Jeżeli argumentem na granie w X jest brak czasu na Y, to granie w X przyczynia się do powiększenia problemu braku czasu na Y stając się jego substytutem, tyle że oczywiście nie mogąc go jednocześnie zastąpić.
W ekonomiii mamy 2 przypadki o podobnych zależnościach:
• paradoks Giffena - wzrost popytu na towar podstawowy pomimo, wzrostu jego ceny - wydaje się to absurdalne, ale jest bardzo logiczne, np. kiedy rośnie cena ziemniaków, biedna rodzina nie jest w stanie zakupić mięsa, więc zastępuje je po prostu większą ilością ziemniaków.
• selekcja negatywna - produkt gorszy wypierający produkt lepszy w wyniku asymetrii informacji (w tym wypadku bardziej błędnej analizy informacji), w ten sposób zakładamy, że z powodu ograniczonego czasu zdecydujemy się na produkt X zamiast na Y, bo z góry ustawiamy założenia tak, że chociaż Y jest lepsze to ich nie spełni i dochodzi do przeinwestowania w X, które jest mniej ciekawe, a ostatecznie można było odrobinę dołożyć i mieć lepsze Y.
Zupełnie inną kwestią jest potencjał gry jako gateway. To spokojnie można pochwalić, tyle że gateway to gateway. Jak się z przystawki zrobi danie główne to ciężko się najeść.
Markus pisze: ↑02 lip 2020, 13:34SunTzu: Jasne że nie jest to Megafauna , jednak jest to solidna gra w którą można grać.
Nie porównuję jej do gier znacznie dłuższych. To by było niesprawiedliwe, oceniam ją w swojej kategorii, a to wcale nie znaczy, że ma łatwo.
Ja bym ją porównał do gry, z którą nie kojarzy się na pierwszy rzut oka, ale posiada pewien element wspólny. Mam na myśli Race for the Galaxy - w tym tytule również mamy jednoczesny niejawny wybór karty, który wpływa znacząco na rozgrywkę i jej dynamikę (znaczenie tego elementu docenia się z czasem), tyle że... oprócz tego mamy jeszcze resztę gry, której w Sun Tzu nie ma, bo tam całą grą jest ten wybór. Obie gry można rozegrać bardzo szybko, ale RaceFTG jest nieporównywalnie bardziej różnorodny i skondensowany, oferuje więcej w trakcie rozgrywki i można grać również na kilka osób. Trzeba jedynie brać pod uwagę wyższy próg wejścia, głównie z uwagi na poznawanie kart, ale same zasady nie są skomplikowane, a przy tak szybkiej rozgrywce nie jest to problem. Dlatego mi ostatecznie w Sun Tzu brakuje czegoś więcej po prostu, w tej wersji super minimalistycznej nie pozwala się mocniej zaangażować, a wcale nie jest tak, że więcej oferują tylko skomplikowane i dłuższe tytuły.
Markus pisze: ↑02 lip 2020, 13:34Co od Megafauny to zdziwiony jestem że udało się zagrać w nią 13 razy w ciągu 12 miesięcy. Potem zdechło bo pojawiły się jakieś PAXy, Eskimosi itp. i zabiły całą magię Eklunda. Jednak nie da się grać jednocześnie w wiele gier tego autora (przynajmniej dla mnie).
Nie widzę czemu miałoby to coś zabijać. W ostatnim roku przerobiłem sporo partii Pamiru, Emancipation, od jakiegoś czasu szlagierem stała się też Porfirana, po drodze było jeszcze Bios: Genesis, a i w Megafaunę zdarzyło się kilka razy zagrać, chociaż była grana mniej niż nowe tytuły, to ponownie przyniosła sporo funu (w kwietniu bardzo wyrównana rozgrywka z prawdziwą epoką lodowcową). Ostatnio ustawialiśmy się co tydzień głównie w klimatach Eklunda właśnie, byłby nawet czasami potencjał do grania na 2 stoły. Ja widzę jednoznacznie pozytywny efekt sprawdzenia wielu tytułów Eklunda. W tym roku jeszcze dojdzie Renesans