Re: K2 (Adam Kałuża)
: 06 maja 2022, 20:13
Gram solo zarówno w K2, jak i Broad Peak i Lhotse, zawsze według swoich zasad i zawsze z więcej niż jedną drużyną wspinaczy. Różne kombinowałem warianty - od rywalizacji po kooperację.
Ostatnio grałem tak:
wziąłem trzy drużyny, wybrałem "swoją" (fioletowi), rozłożyłem trzy talie kart (po jednej dla drużyny), ustaliłem kolejność i w górę!
W fazie wybierania kart zawsze najpierw wybierałem karty dla drużyny fioletowych, czyli dla swoich. Potem wybierałem karty dla innych drużyn, jak najbardziej optymalnie, trochę udając, że nie do końca wiem, która drużyna jakie karty zagra. Po wybraniu kart losowałem z woreczka jeden żeton ryzyka, przydzielając go standardowo drużynie, która miała w kartach najwięcej punktów ruchu. Jeśli jest remis w kartach, żeton rozpatrują wszystkie drużyny remisujące. Żeton dlatego jest losowy, bo w końcu jest to gra w otwarte karty i nie da się tu bawić w dobieranie najniższych kart, gdy wiadomo by było, że do rozpatrzenia będzie żeton ryzyka np. 2. Karty za wszystkie drużyny dobieram jak najbardziej optymalnie, tak, jakbym każdą drużyną chciał wygrać. Po dobraniu kart i przydzieleniu żetonu ryzyka, przechodzę do fazy zagrywania kart, zgodnie z kolejnością. I znowu - tak zagrywam karty, jakbym chciał wygrać każdą drużyną. Myk jest jednak taki, że grę wygrywam tylko wtedy, jeśli moja wcześniej wybrana drużyna (tu akurat przykładowo fioletowi) uzyska największą ilość punktów.
Być może powyższy opis wydaje się nieco głupkowaty, ale być może po zajęciach praktycznych zmienisz zdanie.
![😉](//cdn.jsdelivr.net/gh/twitter/twemoji@latest/assets/svg/1f609.svg)
Ostatnio grałem tak:
wziąłem trzy drużyny, wybrałem "swoją" (fioletowi), rozłożyłem trzy talie kart (po jednej dla drużyny), ustaliłem kolejność i w górę!
W fazie wybierania kart zawsze najpierw wybierałem karty dla drużyny fioletowych, czyli dla swoich. Potem wybierałem karty dla innych drużyn, jak najbardziej optymalnie, trochę udając, że nie do końca wiem, która drużyna jakie karty zagra. Po wybraniu kart losowałem z woreczka jeden żeton ryzyka, przydzielając go standardowo drużynie, która miała w kartach najwięcej punktów ruchu. Jeśli jest remis w kartach, żeton rozpatrują wszystkie drużyny remisujące. Żeton dlatego jest losowy, bo w końcu jest to gra w otwarte karty i nie da się tu bawić w dobieranie najniższych kart, gdy wiadomo by było, że do rozpatrzenia będzie żeton ryzyka np. 2. Karty za wszystkie drużyny dobieram jak najbardziej optymalnie, tak, jakbym każdą drużyną chciał wygrać. Po dobraniu kart i przydzieleniu żetonu ryzyka, przechodzę do fazy zagrywania kart, zgodnie z kolejnością. I znowu - tak zagrywam karty, jakbym chciał wygrać każdą drużyną. Myk jest jednak taki, że grę wygrywam tylko wtedy, jeśli moja wcześniej wybrana drużyna (tu akurat przykładowo fioletowi) uzyska największą ilość punktów.
Być może powyższy opis wydaje się nieco głupkowaty, ale być może po zajęciach praktycznych zmienisz zdanie.