Wrażenia z lekkimi spoilerami (bardziej mechanika niż fabuła) po 6 skończonych rozdziałach, następnych nie będzie. Przy grze spędziłem około 20 h i poszedłem na dwie solówki - jedną z Beorem, drugą z Arevem. Z kowalem ukończyłem 6 rozdziałów, z tym drugim 5. A po drodze były jeszcze dwa pierwsze rozdziały na dobre ogarnięcie zasad. Cały czas w trybie fabularnym.
W skrócie - największe atuty gry to przewodnik eksploracji, przedstawiony świat i fabuła. System walki też daje radę.
Na minus - całe warstwa gry związana ze zdobywaniem kosteczek za polowanie, reputacje, magie, rozniecanie menhirów etc. Czyli to nad czym spędzamy dużo czasu. Za dużo.
Wspomniany grubaśny dziennik eksploracji to niezły czad (ilość paragrafów, wyborów) i wolałbym żeby TG był bardziej grą paragrafową a mniej "planszową". Mam ten komfort, że w pokoju do grania mam dwa stoły. Na jednym leżał rozłożony TG a na drugim jadłem zupę. I tak chlipiąc tę zupę i patrząc na TG widziałem przygodę. Tylko, że ona nie była w figurkach i karcianej planszy, ale w owej księdze. Jedyny jej minus to papier kredowy, offset pasowałby znacznie lepiej. Rozpalanie menhirów które było interesujące przy kilku pierwszych (nowe tereny, możliwości przygody, interakcji z nowymi lokacjami),w pewnym momencie stało się monotonną koniecznością do której potrzebna jest równie monotonna podbudowa w postaci zdobywania kosteczek zasobów.
Bez większych strat część planszowa (karty lokacji) mogłaby zostać jak dla mnie zastąpiona większą wersją mapy podobną do tych które dostajemy na początku rozgrywki.
Lubię mroczne klimaty, trochę horrorów się oglądnęło i przeczytało to i świat stworzony przez Piskorskiego bardzo mi odpowiadał. Sporo tutaj opisów beznadziei które mogą się odrobinę zlewać, znaleźć można też ciekawe mini-historie takie jak opowieść brygadzisty która została już wspomniana wcześniej w tym wątku. Jest też kilka interesujących stworów (latorośl dziwu - brrrr) i duuużo pobocznych historii.
Spodobał mi się system walki, budowanie talii - kombosy dają radochę, do tego widać progres kiedy to na początku rozgrywki możemy zostać przez jelenia pokonani, a po kilku ulepszeniach jak palniemy Bambi młotkiem to drugiej karty nie trzeba nawet do sekwencji dodawać. To cieszy.
Kompletnie nie siadł mi sposób zdobywania zwykłych przedmiotów. Jest po prostu talia 60+ kart i będąc w mieście lub np. spotykając wędrownego handlarza możemy wziąć kilka zakrytych kart i za stałą kwotę zakupić dowolny oręż. Stojąc przez kilka dni w jednym mieście i wydając na to akcje możemy przepatrzyć całą talię... słabo. Ale żeby nie było - przedmioty często znajdują się w oddzielnej talii sekretów gdzie podążając za tropem fabularnym możemy zdobyć potężne artefakty.
Najgorsza jest jednak powtarzalność związana ze zdobywaniem zasobów. Żeby żyć trzeba jeść, a żeby jeść trzeba zabijać. Polowanie to najpopularniejszy sposób zdobywania prowiantu, w odpowiedniej lokacji trzeba wydać dwie akcje - za które dostajemy dwie kosteczki jedzonka (zawsze) i możemy zmierzyć się z "potencjalnym pożywieniem" przed którym możemy zawsze uciec kiedy mamy obawę, że role mogą się odwrócić. Podoba mi się to, że można zawsze uciekać dostając (najczęściej) obrażenia, nie podoba mi się odbywanie tych wszystkich walk które mogą chwilę potrwać, spowalniają nas i odciągają od tego co daje radochę w tej grze - odkrywaniu świata, poznawania fabuły. A taką akcję polowania najlepiej wykonać kilka razy jak już jesteśmy w odpowiednim miejscu ...
Przypomina to te wszystkie ciupania potworków w grach komputerowych typu Diablo 2 - Baal runny etc. Tam jednak mamy szansę na zdobycie ciekawego przedmiotu ... a tu to wygląda tak jakby twórcy kazali nam robić dodatkowe długie wypady po mięsiwo albo owoce z których nie dostajemy nic poza tym, że ... możemy dłużej grać. Lipa.
Są przedmioty i umiejętności (których nabycie do tanich nie należy - minimum 6 punktów doświadczenia, na początku to całkiem sporo zwłaszcza kiedy przydatne karty kosztują po 2 PD) które pozwalają ograniczyć zbieranie zasobów np. menhir tli się trochę dłużej albo możemy dowolnie zamienić posiadane przez nas surowce. No ale po stokroć wolałbym wywalić ten sztucznie wydłużający rozgrywkę mechanizm i skupić się na przydatnych w walce/fabule umiejkach. A jak coś ma mnie ograniczyć czasowo to niech to będą rozbudowane i związane z fabułą spotkania gdzie najpierw musimy np. pogadać, później powalczyć, później znów pogadać i to wszystko w jednym ciągu. Podparte fabułą byłoby to bardziej interesujące niż polowanie na zająca. No i składanie talii pod te wydarzenia dawałoby więcej frajdy.
Odnośnie wydarzeń dyplomatycznych to są ładnie zagospodarowane przestrzennie. Jest ilustracja obrazująca co ma miejsce, do tego jedno-dwa zdania wyjaśniające i to wystarcza. Podejście trochę jak w Scythe i spoko. Wolałbym jednak bardziej szczegółowe ilustracje i jak wspomniałem wcześniej specjalne wydarzenia fabularne tego typu nie będące losowym wydarzeniem które musimy dociągnąć bo akurat weszliśmy na konkretne pole.
Cieszy mnie sukces TG bo daje to nadzieję, że rozbudowane gry paragrafowe wrócą do łask. Z grą dałem sobie spokój przez monotonne odpalanie menhirów, zbieranie zasobów i tego typu mechaniki. Żałuję fabuły, ale na półce z książkami czeka kilka pozycji dark fantasy (m.in. Czarna kompania) które też powinny dać radę

...