Sukcesorzy okazali się świetną grą. Po drobnych problemach organizacyjnych (podział na grających w Napoleona i sukcesorów) i tłumaczeniu zasad zaczęliśmy. Jeśli mylę nicki to sorry
.
Pary dowódców były następujące: Krateros z Ptomeleuszem (czyli Cylicja z Egiptem) (człowiek od Berema z drugiego forum), Leonatos z Antypaterem (Helesport z Macedonią) (Miceulus), Lysimachos z Peithonem (Tracja i Media) (Dezerter) no i ja czyli Perdikkas z Antygonosem (Babilonia z Frygią). Na początku ptomeleusze mieli najwięcej pkt. zwycięstwa (egipt...), ale ja wygrywałem w prawach do tronu (w końcu młody Aleksander w moich rękach, do tego Perdikkas z +1).
Początek bardzo spokojny. Krateros zajął się Syrią, Ptomeluesz poszedł w stronę Judei. Leonatos zajął się Lidią (tutaj stwierdziłem, że sam mogłem to zrobić i by mi się oplaciło, trudno, ostatecznie imho opóźniło to konfrontację i pozwoliło mi skupić się w głębokiej Azji) i od razu wżenił się w Kleopatrę. Antypater powoli zaczął iść na południe. Co prawda jego marsz stopowali nieco Grecy (NPCe, uciekli do Aten). Lysimachos skupił się na północy i wtedy wjechali mu tam Illyrowie, których szybko jednak pokonał, Peithon zaś zajął spokojnie Persję i Hyrkanię. Ja zaś wziąłem Seleucję, Karię i Pamfilię i Licję. Do tego Perdikkas dążący do utrzymania jedności imperium skumał się z Persami (-2 praw do tronu, w zamian w każdym etapie posiłków dostawałem najemników), tym samym stracilem pozycję lidera jeśli chodzi o ten tor. Nie wiedzałem jeszcze, że dawało mi to co turę jedne oddział macedończyków (lepszych od najemników). Do tego jako, że Ptomeleusz był uzurpatorem chciałem na niego uderzyć Perdikkasem, ale w międzyczasie przerzucił armię z Egiptu z Ptomeleuszem do Syrii. I lipa. Do tego przez unrest Ptomeleusz stracił Syrię i tym samym wysunąłem się na prowadzenie punktowe. Przyszła tura jako dyktator... nie wyglądało to ciekawie.
W drugiej turze zaczęło się. Pierwszy wyłamał się dezerter, który uderzył na mnie na Seleucię gdzie mimo prób nie pokonał garnizonu i wycofał się na swoje ziemie, zwłaszcza, że dostałem trzeciego generała, w poprzedniej turze zaś słonie. Miałem więc dwie armie, jedna z 4 hoplitami, 4 słoniami, druga z najemnikami (2) i macedończykami (1) + garnizony po 2 (czyli w sumie +4 najemników). Moje wojska zaś przesunęły się pod granice Medii i Persji zaś Dezerter zaczął uzbrajać Medię.
Ptomeleusz nie zrobił nic poza pokojowym zajmowaniem ziem i umacnianiem się.
Bliżej Grecji też się działo. Straciłem Karię na rzecz Miceulusa, Dezerter zaś stracił tytuł sukcesora ponieważ uderzył na Miceulusa. Bitwy jednak nie było, Dezerter się wycofał. Wynikało to z presji jaką nałożył Miceulus zajmując niebronione prowincje Dezertera. Ostatecznie po tych manewrach dogadali się, Miceulus się wycofał i już ze sobą nie walczyli. Dużo mi dało też to, że dostałem srebne tarcze. Dzięki temu obrona Frygii była prościutka. Do tego Leunatos zdobył drugą żonę, a ja przejąłem kontrolę nad Olimpią i uciekłem nią na Kretę przy cichym przyzwoleniu Miceulusa. Pod sam koniec tury w końcu pierwsza bitwa! moje siły weszły do Medii wykorzystując to, że Dezerer dał się zwabić do Persji (wystawiłem mu tam armię) jednocześnie wysyłając częśc sił na północ. O ile w Persji przegrałem i straciłem 2 najemników o tyle Perdikkas poradził sobie bez problemu z Peithenem mimo, że walczył na jego terenie. Wcześniej zakopałem ciało Aleksandra (w sumie błąd, miałem srebne, tarcze, dwie silne armie, oparłem zalożenie, że zakopie na tym, że Miceulus miał więcej o 1 ode mnie praw do tronu, ergo moi hoplici królewscy by go nie klepali, ale zapomniałem, że atakując mnie traciłby w 3 turze 3 pkt. praw..)
W trzeciej turze znowu Ptomeleusz był dyktatorem, tytul sukcesora miałem tylko ja i Miceulus. W sumie szanse na zwycięstwo miał człowiek od Berema (miał tego drugiego kolesia co miał prawa do tronu), Miceulus (na punkty, był blisko podbicia Grecji i Rodos czyli +9 vp oraz tym samym +3 vp za flotę, czyli 12, miał na początku tury 11) no i ew. ja, choć wszyscy stawiali raczej na pierwszą dwójkę.
Zacznijmy od Dezertera, pobity w Medii odpuścił ją sobie. Także w Grecji nie szalał. Ogólnie przeczekał turę zdobywając tylko Armenię. Miceulus w tym czasie nagle dostal unrestem i stracił Ateny, w których nie miał garnizonu. Cały plan podboju Grecji stanął pod znakiem zapytania. W międzyczasie zajął Rodos i wycofał się do Azji Mniejszej jedną armią, a drugą zajął Epir. Jeszcze stracił tytuł sukcesora jak próbowałem wypłynąć z Krety (przechwycił moją armię). Najciekawiej było u mnie i u Ptomeleusza, tutaj rostrzygnęła się gra. Otóż człowiek od Berema jako pierwszy przede mną przerzucił armie do Cylicji, a potem wszedł na moje ziemie nad którymi miałem kontrolę (Pamfilii i Licji). Od razu wykorzystałem sytuację i zaatakowałem go Antygonosem dzięki karcie major campany (czy jakoś tak, miałem dwie na ręce). Mialem 17 siły, on 9
. A i tak był remis. Ale zaraz zaatakowałem go w fazie ruchu ponownie i całkowicie rozbiłem armie przejmując następce tronu. Teraz spięli się współgracze, bo o to ja miałem realną szanse na zwycięstwo (jesli pod koniec tury miałbym go i moja suma vp i praw do tronu byłaby najwyższa wygrałbym). Ale zaraz kartą został mi ukradziony i przyłączony do Ptomeleusza, który zaczął uciekać do Judei przed moim pościgiem za namową współgraczy. nie ruszył jednak za nim Antygonos, ale Perdikkas opuszczając Medię (kolejna karta major campany) i doszedł do Syrii. Do tego mialem nadwyżkę dwóch najemników w Frygii, więc wysłałem jej do opustoszałej Cylicji. Następnie przejąłem Medię, Persję, Hyrkanię (turę wcześniej już zająłem Mezopotamię). W tym czasie Ptomeleusz przegrupował się w Judei do kontrataku. Ale bylo za późno, zająłem w następnej turze Syrię i Cylicję, zdobyłem tytuł króla Azji i wygrałem grę zostając królem Azji i łącząc moje dwie oddalone prowincje startowe do tego pod sam koniec czasu (praktycznie 21 była).
Podsumowując gra świetna, nieznajomość drobnych szczegółów spowodowała jednak, że nie zmaksymalizowałem szans na zwycięstwo (trzeba było zanieść ciało
), ale dało mi satysfakcję pobicia połowy mapy.
Dzięki za rozgrywkę!