Re: [Warszawa] AGRESOR Politechnika Inżynieria Środowiska
: 10 maja 2008, 11:40
Wczorajszy wieczór na politechnice spędziłem bardzo miło ... na przegrywaniu
(no może oprócz pitchcara
)
Na początek Mykerinos z dodatkiem Nil z Jax'em, Foreverem i Pancho. Trudno mi porównywać grę z dodatkiem i bez dodatku bo grałem pierwszy raz, ale Nil jest trochę mylący - ze dwa razy zapomniałem że coś co jest na kafelku Nilowym, ale na ziemi a nie na rzece, liczy się do rozstrzygania teorytorium. Po prostu optycznie jest to trochę mylące. 3 tury prowadziłem, w czwartek przeskoczyli mnie wszyscy
Jax powiedział że popełniłem typowy dla początkującego i zlekceważyłem trochę muzeum. Wygrał Jax z dużą przewagą.
Potem przyszedł czas na Last Night on Earth - razem z Klosem graliśmy zombiemi, przeciwko Bazikowi jako sexy farmerka (co okazało się kluczowe dla rozgrywki - przynajmniej wg teorii Bazika), Polarosem, Mefiugiem i Dasilwią. Scenariusz prosty - 16 tur(?) na zabicie 16 zombiaków, zombie muszą zabić tylko dwójkę ludzi. Ludzie zaczęli słabo, dużo zombie na planszy ruszyło w ich stronę. Posypały się pierwsze rany. Najwięcej sił rzuciliśmy z Klosem na Bazika - był najbliżej. Reszta drużyny ruszyła mu na pomoc wrzucając wszystko co mieli. Tłukli nas wszystkim, kijami, palnikami, strzelali jak do kaczek z shotgunów, flar i zwykłych pistoletów. Drzazgi latały, ogień rozprzestrzeniał (Mefiug chyba próbował mnie przypalić z 7 razy palnikiem w jednej turze, zanim mu się nie zepsuł
) Rzeźnikiem okazała się właśnie postać Bazika - w stodole i na polu kukurydzy rzucał trzema koścmi, zamiast dwiema - ktoś mu dorzucił jeszcze kartę dającą dodatkową kość. Za punkt honoru obrałem sobie utłuc tę lalunię. Dostałem baty. Kiedy licznik zbliżył się niebezpiecznie do 16 zrezygnowałem. Było trochę nieporozumień bo w emocjach nie czytaliśmy dokładnie kart
(taka jest oficjalna wersja i będę się jej trzymał
). 16 zombiaka zastrzelił Polaros (a może Dasilwa?) wcześniej wycofując się na z góry upatrzone pozycje . Wniosek jest prosty - nie zadzierajcie z dziewczynamy ze wsi 
Potem oczywiście Pitchcar: było trochę niespodzianek i w czasie wyścigu i eliminacji. Tor niby prosty, szybki, bez skoczni, a sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie i raczej wszyscy trzymaliśmy się w jednym "peletonie". Aż do końcówki drugiego okrażenia, gdzie swoim niefrasobliwym zagraniem, przepychając Dasilwę przed Pancha, pomogłem mu chyba trochę odskoczyć do przodu. Prowadzenia już nie oddał do końca wyścigu. Wygrał o dobre pół okrążenia. Proszę Państwa, mamy nowego Mistrza: Dasilwa osiągając 4 zwycięstwo, będą niezagrożonym przez nikogo zostaje Mistrzem Warszawy w Pitchcara 2008. Gratulacje!!
Następnie szybkie Ubongo Mini z Don Simone, Panchem i Draco. Moja pierwsza partia w Ubongo (jakiekolwiek) dała o sobie znać na 4 karty ułożyłem dwie
(słabiutko jak na najprostszą wersję Ubongo
) po czym wszyscy stwierdziliśmy że podstawowe Ubongo jest ciekawsze, a Draco wyciągnął
Fluxx. Jedno słowo naprawdę dobrze opisuje tę grę - CHAOS !! Ale bardzo zabawny i fajny filler. Wszystko się zmienia, nowe cele, ilość kart dociąganych wykładanych... W pewnym momencie karty przechodziły do sąsiadów. I nagle Pancho wygrał
Właśnie został zapowiedziany Monty Python Fluxx - tego bym spróbował z chęcią
W przyszłości pewnie szybkiej partii nie odmówię.
Na koniec trochę przysypiając zagrałem w Eufrat i Tygrys - ze Sztefanem, Jaxem i kolegą "rowerzystą", któego nicka / imienia nie poznałem
Grywałem na razie tylko we dwie osoby. Nie różni się to zbytnio od gry we 4 osoby, ale szybciej dochodzi chyba do agresywnej gry
Przespałem lekko (muszę się usprawiedliwić no
) dwie pierwsze tury - jakaś bez sensu próba przejęcia małego królestwa Jaxa i koledzy mi trochę odskoczyli. Przez połowę partii tułałem się z jedną czarną kostką i dwiema niebeskimi. W sumie zakończyłem grę z wynikami 5, 5, 6, 9 (znowu ostani
). Wygrał Sztefan - ale zwycięstwo zostało rozstrzygnięte dopiero w 4 kolorze! 8, 8, 9 i 15 (do 9)... Ja chcę jeszcze 
Niestety... jak byłem na głodzie przed piątkiem tak dalej jestem
I jak miałem plany żeby jednak zostać w domu to już żałuję że nie poszedłem na politechnikę
... no ale cóż ... Zombiaki na mnie czekają 


Na początek Mykerinos z dodatkiem Nil z Jax'em, Foreverem i Pancho. Trudno mi porównywać grę z dodatkiem i bez dodatku bo grałem pierwszy raz, ale Nil jest trochę mylący - ze dwa razy zapomniałem że coś co jest na kafelku Nilowym, ale na ziemi a nie na rzece, liczy się do rozstrzygania teorytorium. Po prostu optycznie jest to trochę mylące. 3 tury prowadziłem, w czwartek przeskoczyli mnie wszyscy

Potem przyszedł czas na Last Night on Earth - razem z Klosem graliśmy zombiemi, przeciwko Bazikowi jako sexy farmerka (co okazało się kluczowe dla rozgrywki - przynajmniej wg teorii Bazika), Polarosem, Mefiugiem i Dasilwią. Scenariusz prosty - 16 tur(?) na zabicie 16 zombiaków, zombie muszą zabić tylko dwójkę ludzi. Ludzie zaczęli słabo, dużo zombie na planszy ruszyło w ich stronę. Posypały się pierwsze rany. Najwięcej sił rzuciliśmy z Klosem na Bazika - był najbliżej. Reszta drużyny ruszyła mu na pomoc wrzucając wszystko co mieli. Tłukli nas wszystkim, kijami, palnikami, strzelali jak do kaczek z shotgunów, flar i zwykłych pistoletów. Drzazgi latały, ogień rozprzestrzeniał (Mefiug chyba próbował mnie przypalić z 7 razy palnikiem w jednej turze, zanim mu się nie zepsuł




Potem oczywiście Pitchcar: było trochę niespodzianek i w czasie wyścigu i eliminacji. Tor niby prosty, szybki, bez skoczni, a sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie i raczej wszyscy trzymaliśmy się w jednym "peletonie". Aż do końcówki drugiego okrażenia, gdzie swoim niefrasobliwym zagraniem, przepychając Dasilwę przed Pancha, pomogłem mu chyba trochę odskoczyć do przodu. Prowadzenia już nie oddał do końca wyścigu. Wygrał o dobre pół okrążenia. Proszę Państwa, mamy nowego Mistrza: Dasilwa osiągając 4 zwycięstwo, będą niezagrożonym przez nikogo zostaje Mistrzem Warszawy w Pitchcara 2008. Gratulacje!!
Następnie szybkie Ubongo Mini z Don Simone, Panchem i Draco. Moja pierwsza partia w Ubongo (jakiekolwiek) dała o sobie znać na 4 karty ułożyłem dwie


Fluxx. Jedno słowo naprawdę dobrze opisuje tę grę - CHAOS !! Ale bardzo zabawny i fajny filler. Wszystko się zmienia, nowe cele, ilość kart dociąganych wykładanych... W pewnym momencie karty przechodziły do sąsiadów. I nagle Pancho wygrał


Na koniec trochę przysypiając zagrałem w Eufrat i Tygrys - ze Sztefanem, Jaxem i kolegą "rowerzystą", któego nicka / imienia nie poznałem





Niestety... jak byłem na głodzie przed piątkiem tak dalej jestem


