Waterloo - 2.04.2010 r. [Warfrog]
: 03 kwie 2010, 22:38
Waterloo
Rozstrzygniecie Kampanii Brukselskiej miało zdecydować o przetrwaniu Napoleona jako ponownego władcy Francji po jego ucieczce z malutkiej Elby. Wygrana z połączonymi sojuszniczymi armiami - angielską i pruską otworzyć mogła nowy rozdział dalszych kampanii na kontynencie europejskim.
Po porannych przygotowaniach do bitwy obie strony zajęły pozycje wyjściowe. Wellington zamierzał stoczyć klasyczną bitwę obronną na przetrwanie, licząc na rychłe przybycie sojuszniczej armii pruskiej Bluchera. Napoleon zdecydował się na bardzo energiczny atak francuskiego centrum w celu zdobycia kluczowej farmy St. Jean, która według niego stanowiła pierwszy krok dla rozdzielenia Aliantów (Anglików - czerwoni, Niemców - zieloni, Holendrów - pomarańczowi) na dwa zgrupowania. Bitwa zaczęła się od wytoczenia wielkiej baterii pod same pozycje angielskiej. Niedługo potem huraganowy ogień dział wymiótł załogę farmy St. Jean. Na jej miejsce wtoczono część wielkiej baterii osłanianej przez asystę kawalerii. Na skrzydłach obu armii nie dochodziło do większych walk poza zwykłą wymianą ognia karabinowego tyralier (skirmish fire). Zniecierpliwiony Wellington zdecydował się na reakcję. Liczna kawaleria angielska wspierana przez trzy brygady piechoty zaatakowały frontalnie od prawej strony armaty francuskie. Jazda angielska szybko rozprawiła się z francuską, a piechota sprawnie likwidowała kolejne francuskie baterie. Atak rozwijał się z powodzeniem, doprowadzając do całkowitego unicestwienia 2/3 sił ustawionych przez Napoleona w wielką baterię. Dalszy samodzielny atak angielskiej kawalerii wybił obsługę kolejnych dział i uderzył dalej na formujących czworoboki Francuzów. Wrażenie pędzących koni wywarło takie przerażenie, że ogień karabinowy był wyjątkowo niecelny, a dwie z trzech brygad francuskiej piechoty porzuciło czworoboki ulegając całkowitej zagładzie. Wellington nie mógł nadziwić się swoim dzielnym jeźdźcom. Nie zakładał tak wielkiego sukcesu. Jego intencją miało być zniszczenie wielkiej baterii, a nie wytrzebienie znacznej części centrum przeciwnika. Zapanowało przerażenie w sztabie Napoleona. Jednak Cesarz w porażkę przekuł w sukces rzucając własną kawalerię w luźne linie angielskie. Szarża, podobnie jak wcześniej angielska, powiodła się osiągając w szczytowym momencie zabudowania Mont St. Jean, gdzie rozbito dwie brygady Aliantów. Po tym czynie jazda zawróciła do własnych linii potykając się z powracającą jazdą angielską. W efekcie obie strony poniosły znaczne straty, szczególnie dotkliwe w jednostkach kawalerii. Napoleon został w ten sposób zmuszony do znacznej korekty planu.
Czas naglił, gdyż w oddali (jeszcze poza polem bitwy) widać było nadciągające mrowie pruskich żołdaków. Bierne dotąd prawe skrzydło Francuzów przygotowywało się do ataku na farmę Papelotte. Zaś lewe zastygło w defensywie. Centra obu stron porządkowały się po morderczej walce. Alianci pod wodzą Wellingtona wzmacniali linię i tworzyli nowy odwód nieopodal Mont St. Jean. Chwilowy spokój przerwał gwałtowny szturm Papelotte, które padło już od pierwszych salw i bagnetów. Francuzi szybko wtoczyli w okolice farmy sprawne jeszcze armaty i obsadzili piechotą, tworząc tym samym silny punkt oporu przed nadchodzącymi Prusakami. Wkrótce pojawiły się pierwsi Prusacy, którzy z racji swojej niskiej liczebności nie opuszczali lasu na skraju prawego francuskiego skrzydła. Kolejna ich nadciągająca fala z marszu rozbiła samotną francuską brygadę piechoty okupującą przyległą cześć lasu. Czas ten wykorzystał Napoleon na stworzenie przesłony z jazdy francuskiej pozycji pruskich, jak i przedłużenia skrajnego prawego skrzydła pozycji, których jądro stanowiła farma Papelotte. Uporządkowane centra obu strony zaczęły nieśmiało wymieniać się salwami artylerii. Pojedynek ten zaczął przebierać dla Francuzów niekorzystny obrót, stąd Napoleon zdecydował się odsłonić i pozostawić samotną załogę centralnej farmy St. Jean. Zdziesiątkowane, niezdolne do dalszej walki oddziały piechoty francuskiego centrum powoli spływały na południe, gdzie koncentrowały się pod osłoną lasów. Ostatni mocny odwód Napoleona stanowiła Gwardia Imperialna, która otoczyła swego wodza oczekując rozkazów. W tym samym czasie Prusacy zdecydowali się na atak z lasu trafiając wprost pod kopyta szarżującej kawalerii Gwardii. W efekcie nieliczna jazda pruska została rozbita, a sami Prusacy zmuszeni do wykonywania ograniczonych i ostrożnych akcji, cały czas pod czujnym okiem pozostałych jednostek kordonu francuskiej kawalerii.
W ostatnich godzinach bitwy zaczęło ogarniać sztabowców francuskich zwątpienie. Na żadnym z dotychczasowych kierunków nie osiągnęli spodziewanych efektów. Przeciwnik trzymał się cały czas mocno. Jedynie Prusacy okazali się łatwym przeciwnikiem, który mimo to zwracał co jakiś czas na siebie uwagę. Wellington czuł się bezpiecznie. Zdecydowany był kontynuować bitwę nie oddając ani kawałka terenu. Wykorzystał powstałą po odwrocie francuskiego centrum lukę aby wprowadzić w nią własne baterie, które nadal miały niepokoić stałym ostrzałem. Walka na wyniszczenie wydawała się korzystna dla Anglików. Jedynie obecność skoncentrowanej już Gwardii Imperialnej mogła budzić niepokój. W tych trudnych godzinach Napoleon, jakby chaotycznie, zdecydował się na uruchomienie francuskiego lewego skrzydła do wykonania uderzenia na silnie bronioną farmę Hougmont. Wypoczęte na tym kierunku jednostki francuskie w zdecydowanych dwóch szturmach zdobyły zabudowania wybijając obrońców do nogi. Podobnie jak to uczyniono poprzednio w Papelotte, tak i w pobliże Hougmont przyciągnięto zdolna jeszcze do walki baterie artylerii. Wellington interweniował przegrupowując nerwowo siły na swoim prawnym skrzydle. Kolejny atak wyszedł przez farmę i uderzył w środek prawego skrzydła Anglików. Doszło tam do morderczej walki, w której francuska kawaleria uległa angielskiej, zaś piechota aliancka rozsypała się pod naporem francuskiej, po czym połowa atakujących brygad piechoty padła pod szablą jazdy Wellintona. Natychmiastowa kontrakcja angielska doprowadziła jeszcze do rozbicia kolejnej brygady piechoty i kawalerii Napoleona, a także wzięcia do niewoli dowódcy II korpusu francuskiego. Jednak nie miało to już żadnego znaczenia, gdyż przez cała cienką czerwoną linię wojsk angielskich dało się słyszeć jedno słowo - "retreat". Bitwa była wygrana, a jej niemymi świadkami byli starzy wiarusi Gwardii Imperialnej, z których znaczna część pamiętała jeszcze mrozy Rosji i piach Egiptu. Batalia pod Waterloo okazała się mocno wymęczonym zwycięstwem Napoleona. Ci nieliczni, którzy wrócili z Kampanii Brukselskiej, stali się kręgosłupem tworzonej na nowo 600 tysięcznej Wielkiej Armii.
Vive l'Empereur
Poniżej zamieszczam krótką fotorelację rozegranej bitwy.
http://picasaweb.google.pl/kaide79/Waterloo2042010R#
Rozgrywka: Smerf Maruda vs Mb_pędrak
Rozstrzygniecie Kampanii Brukselskiej miało zdecydować o przetrwaniu Napoleona jako ponownego władcy Francji po jego ucieczce z malutkiej Elby. Wygrana z połączonymi sojuszniczymi armiami - angielską i pruską otworzyć mogła nowy rozdział dalszych kampanii na kontynencie europejskim.
Po porannych przygotowaniach do bitwy obie strony zajęły pozycje wyjściowe. Wellington zamierzał stoczyć klasyczną bitwę obronną na przetrwanie, licząc na rychłe przybycie sojuszniczej armii pruskiej Bluchera. Napoleon zdecydował się na bardzo energiczny atak francuskiego centrum w celu zdobycia kluczowej farmy St. Jean, która według niego stanowiła pierwszy krok dla rozdzielenia Aliantów (Anglików - czerwoni, Niemców - zieloni, Holendrów - pomarańczowi) na dwa zgrupowania. Bitwa zaczęła się od wytoczenia wielkiej baterii pod same pozycje angielskiej. Niedługo potem huraganowy ogień dział wymiótł załogę farmy St. Jean. Na jej miejsce wtoczono część wielkiej baterii osłanianej przez asystę kawalerii. Na skrzydłach obu armii nie dochodziło do większych walk poza zwykłą wymianą ognia karabinowego tyralier (skirmish fire). Zniecierpliwiony Wellington zdecydował się na reakcję. Liczna kawaleria angielska wspierana przez trzy brygady piechoty zaatakowały frontalnie od prawej strony armaty francuskie. Jazda angielska szybko rozprawiła się z francuską, a piechota sprawnie likwidowała kolejne francuskie baterie. Atak rozwijał się z powodzeniem, doprowadzając do całkowitego unicestwienia 2/3 sił ustawionych przez Napoleona w wielką baterię. Dalszy samodzielny atak angielskiej kawalerii wybił obsługę kolejnych dział i uderzył dalej na formujących czworoboki Francuzów. Wrażenie pędzących koni wywarło takie przerażenie, że ogień karabinowy był wyjątkowo niecelny, a dwie z trzech brygad francuskiej piechoty porzuciło czworoboki ulegając całkowitej zagładzie. Wellington nie mógł nadziwić się swoim dzielnym jeźdźcom. Nie zakładał tak wielkiego sukcesu. Jego intencją miało być zniszczenie wielkiej baterii, a nie wytrzebienie znacznej części centrum przeciwnika. Zapanowało przerażenie w sztabie Napoleona. Jednak Cesarz w porażkę przekuł w sukces rzucając własną kawalerię w luźne linie angielskie. Szarża, podobnie jak wcześniej angielska, powiodła się osiągając w szczytowym momencie zabudowania Mont St. Jean, gdzie rozbito dwie brygady Aliantów. Po tym czynie jazda zawróciła do własnych linii potykając się z powracającą jazdą angielską. W efekcie obie strony poniosły znaczne straty, szczególnie dotkliwe w jednostkach kawalerii. Napoleon został w ten sposób zmuszony do znacznej korekty planu.
Czas naglił, gdyż w oddali (jeszcze poza polem bitwy) widać było nadciągające mrowie pruskich żołdaków. Bierne dotąd prawe skrzydło Francuzów przygotowywało się do ataku na farmę Papelotte. Zaś lewe zastygło w defensywie. Centra obu stron porządkowały się po morderczej walce. Alianci pod wodzą Wellingtona wzmacniali linię i tworzyli nowy odwód nieopodal Mont St. Jean. Chwilowy spokój przerwał gwałtowny szturm Papelotte, które padło już od pierwszych salw i bagnetów. Francuzi szybko wtoczyli w okolice farmy sprawne jeszcze armaty i obsadzili piechotą, tworząc tym samym silny punkt oporu przed nadchodzącymi Prusakami. Wkrótce pojawiły się pierwsi Prusacy, którzy z racji swojej niskiej liczebności nie opuszczali lasu na skraju prawego francuskiego skrzydła. Kolejna ich nadciągająca fala z marszu rozbiła samotną francuską brygadę piechoty okupującą przyległą cześć lasu. Czas ten wykorzystał Napoleon na stworzenie przesłony z jazdy francuskiej pozycji pruskich, jak i przedłużenia skrajnego prawego skrzydła pozycji, których jądro stanowiła farma Papelotte. Uporządkowane centra obu strony zaczęły nieśmiało wymieniać się salwami artylerii. Pojedynek ten zaczął przebierać dla Francuzów niekorzystny obrót, stąd Napoleon zdecydował się odsłonić i pozostawić samotną załogę centralnej farmy St. Jean. Zdziesiątkowane, niezdolne do dalszej walki oddziały piechoty francuskiego centrum powoli spływały na południe, gdzie koncentrowały się pod osłoną lasów. Ostatni mocny odwód Napoleona stanowiła Gwardia Imperialna, która otoczyła swego wodza oczekując rozkazów. W tym samym czasie Prusacy zdecydowali się na atak z lasu trafiając wprost pod kopyta szarżującej kawalerii Gwardii. W efekcie nieliczna jazda pruska została rozbita, a sami Prusacy zmuszeni do wykonywania ograniczonych i ostrożnych akcji, cały czas pod czujnym okiem pozostałych jednostek kordonu francuskiej kawalerii.
W ostatnich godzinach bitwy zaczęło ogarniać sztabowców francuskich zwątpienie. Na żadnym z dotychczasowych kierunków nie osiągnęli spodziewanych efektów. Przeciwnik trzymał się cały czas mocno. Jedynie Prusacy okazali się łatwym przeciwnikiem, który mimo to zwracał co jakiś czas na siebie uwagę. Wellington czuł się bezpiecznie. Zdecydowany był kontynuować bitwę nie oddając ani kawałka terenu. Wykorzystał powstałą po odwrocie francuskiego centrum lukę aby wprowadzić w nią własne baterie, które nadal miały niepokoić stałym ostrzałem. Walka na wyniszczenie wydawała się korzystna dla Anglików. Jedynie obecność skoncentrowanej już Gwardii Imperialnej mogła budzić niepokój. W tych trudnych godzinach Napoleon, jakby chaotycznie, zdecydował się na uruchomienie francuskiego lewego skrzydła do wykonania uderzenia na silnie bronioną farmę Hougmont. Wypoczęte na tym kierunku jednostki francuskie w zdecydowanych dwóch szturmach zdobyły zabudowania wybijając obrońców do nogi. Podobnie jak to uczyniono poprzednio w Papelotte, tak i w pobliże Hougmont przyciągnięto zdolna jeszcze do walki baterie artylerii. Wellington interweniował przegrupowując nerwowo siły na swoim prawnym skrzydle. Kolejny atak wyszedł przez farmę i uderzył w środek prawego skrzydła Anglików. Doszło tam do morderczej walki, w której francuska kawaleria uległa angielskiej, zaś piechota aliancka rozsypała się pod naporem francuskiej, po czym połowa atakujących brygad piechoty padła pod szablą jazdy Wellintona. Natychmiastowa kontrakcja angielska doprowadziła jeszcze do rozbicia kolejnej brygady piechoty i kawalerii Napoleona, a także wzięcia do niewoli dowódcy II korpusu francuskiego. Jednak nie miało to już żadnego znaczenia, gdyż przez cała cienką czerwoną linię wojsk angielskich dało się słyszeć jedno słowo - "retreat". Bitwa była wygrana, a jej niemymi świadkami byli starzy wiarusi Gwardii Imperialnej, z których znaczna część pamiętała jeszcze mrozy Rosji i piach Egiptu. Batalia pod Waterloo okazała się mocno wymęczonym zwycięstwem Napoleona. Ci nieliczni, którzy wrócili z Kampanii Brukselskiej, stali się kręgosłupem tworzonej na nowo 600 tysięcznej Wielkiej Armii.
Vive l'Empereur
Poniżej zamieszczam krótką fotorelację rozegranej bitwy.
http://picasaweb.google.pl/kaide79/Waterloo2042010R#
Rozgrywka: Smerf Maruda vs Mb_pędrak