![Rolling Eyes :roll:](./images/smilies/icon_rolleyes.gif)
Do tego już zapowiadane nowości polskie, FFG i Galakty, do tego Essen z mnóstwem ciekawych tytułów (akurat może nie dla mnie, ale co niektórzy mocno już przebierają nogami w oczekiwaniu na te wszystkie eurogrowe premiery)...
I wszystko w okresie koniec września - początek grudnia. A wcześniej: czerwiec, lipiec, sierpień - cisza. Jasne - wakacje. Ale że niby ja teraz wezmę 1000 zł i wydam na gry? Że niby ktoś kupi i 51 Stan, i K2, i Bitwy Westeros, i Draculę, i Anioła Śmierci, i Magnum Sal, i Master of Economy, i Cywilizację, i Strongholda i jakieś tam zagraniczne Navegadory czy inne londyńskie pożary...? Kiedy? Za co?
Naprawdę tak dużo z biznesowego punktu widzenia daje premiera gry na Essen? Nie lepiej np wprowadzić ją na rynek w lipcu (gdy panuje planszówkowa posucha) a na targi jechać już z grą znaną? Bo póki co, to wszyscy chcą się wyrabiać na okres essenowo-świąteczny, ale tłok wtedy jest potężny i konkurencja nielicha. A przecież wszystkiego kupić nie sposób.
Mam wrażenie, że wydawnictwa strzelają sobie w ten sposób w kolana, zarówno swoje, jak i konkurencji. Spośród wymienionych kupiłbym chętnie ze cztery gry, gdyby ich premiery rozłożyły się w okresie czerwiec - grudzień, a tak kupię może ze dwie.
Pytanie główne: czy mamy na rynku 'nadpodaż' gier, przynajmniej w okresie jesiennym, czy mi się tylko tak wydaje?