herman pisze:
Nie zgodzę się co do spraw językowych. Jeśli się jedzie na największą imprezę branżową świata i chce szerszej publiczności zaprezentować swoje dzieło to powinno się władać angielskim w stopniu bardzo dobrym.
O to, to!
herman pisze:Akcent to po zasobie słów dosyć ważna sprawa. Nie mówię, że trzeba od razu "bulgotać cockneyem" , ale jakiś poziom powinien być. Niezbyt rozumiem przykład z tymi obcokrajowcami. Po pierwsze angielski to stosunkowo prosty język, polski jest natomiast jednym z 20 najtrudniejszych języków świata. Ja bym się nie oglądał na obcokrajowców, ich sprawa jak znają języki.
Akcent to pikus. Wazne sa podstawowe zasady. Czyli playing wymawiamy jako plejin, a nie plejink. I mozna to wlasnie wymawiac jako plejin z polskiego akcentu. To mi nie przeszkadza. Nie przeszkadza mi wogole to jesli ktos mowi z bledami - byleby mowil i mozna go bylo zrozumiec. Ale nie w czasie prezentacji gry, ktora niejako ma mi "sprzedac" to co jest prezentowane.
Cockney tak miedzy nami mowiac to calkowicie niezrozumialy slang - wiec akurat wolalbym, zeby nikt cockneyem nie bulgotal
Na targach gralem w rozne gry z roznymi ludzmi. A to "retailer" (detalista) z Australii, a to grupka sympatycznych "wholesalers" (hurtownikow) ze slonecznej Italii. Oni przyjechali wyczuc gry - czy sie nadaja, czy sie sprawdza i czy sie sprzedadza. To czego nie zdazyli przetestowac - pewnie obejrza na prezentacjach.
Koniec medzenia - skoro Alcatraz sie wyprzedalo na targach to prezentacja mogla byc nawet calkowicie do niczego (a byla ok).
Z biznesowego punktu widzenia - gdybym to ja wysylal kogos na targi to bym go tak przeszkolil w prezentacji, ze nawet srednia gre by zaprezentowal jak potencjalny hit. Ale moze to moje zboczenie zawodowe - jak sie pracuje w handlu to tak sie potem ma
Wracajac do tematu:
Jutro testuje z moja 7 letnia bratanice Get Bit.
A wieczorem moze pykne w Ankh Morpork ze znajomymi bo znajomy juz po powrocie z targow kupil zachecony testem na targach.
Geko pisze:Dokładnie, skąd u Polaków taki chory perfekcjonizm? Samych akcentów angielskich jest dużo i jakby każdy miał używać received pronunciation to pewnie z 70% osób anglojęzycznych musiałoby przestać używać tego języka. Boimy się robić błędów i boimy się, jak ktoś nam pokaże że go zrobiliśmy
Nie chodzi o akcent. Chodzi o generalne zasady. To tak jakby ktos po Polsku mowil łojciec, łOtwock, łobraz albo np. bezokoliczniki wymawiac jak: pracowaci, szukaci itd. itp.
W jezyku francuskim wymowa ma bardzo duze znaczenie bo roues i rue wymawia sie podobnie, ale znacza zupelnie co innego. Wiec nie ma takiej tragedii w angielskim jak we francuskim.
Poza tym jezyk angielski to jezyk w ktorym szyk slow w zdaniu jest staly. Czyli SVO. Jak ktos slabo zna jezyk i sobie tlumaczy z polskiego na angielski brzmi to conajmniej dziwnie.
Zrobilo sie jak na jakims forum gdzie grasuja grammar nazi. Cokolwiek ktokolwiek napisze nie zmusi mnie do dalszej dyskusji w tym off topie. Howgh!