Jak każdy albo prawie każdy gracz swoją przygodę z grami rozpoczynałem od lekkich familijnych tytułów. Potem jako "prawdziwy"
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
święte słowaLeser pisze:Ja po pierwszej fascynacji lekkim gierkami szybko zacząłem kierować zainteresowanie ku cięższym tytułom... po to tylko by jeszcze szybciej stwierdzić, że przesiadywanie przy euro sucharach i zabawa w księgowego (liczenie-optymalizacja, optymalizacja-liczenie), to zdecydowanie nie to co mnie pociąga w planszówkowym hobbyObecnie jestem zdeklarowanym wielbicielem gier z kategorii light-medium.
Sądzę, że to właśnie kwestia oczekiwań jakie ma się w danej chwili od hobby. Przy grach lżejszych można przyjemnie i w niezobowiązujący sposób spędzić czas z relatywnie szerokim gronem znajomych. Do rozmaitych caylusów trzeba mieć raczej "wyspecjalizowaną" ekipę i mieć bardziej "bojowe", konfrontacyjne podejście, bo granie w takie tytuły nie na 100% chyba mija się z celem.
Przez "konfrontacyjność" miałem na myśli nastawienie, że teraz "będę grał w grę"dgbm pisze: Wydaje mi się też, że nie chodzi tutaj o jakąś szczególną "konfrontacyjność", czy też chęć "pognębienia"
Oczywiście, gry są dla ludzi a nie odwrotnie. Granie w bardzo absorbujące gry na siłę albo wciagąnie się w nie z przymusu to trochę głupota moim zdaniem. Ja zawsze przyjmuję zasadę "byle się dobrze bawić". Bo jak gra nade mną bierze górę to już coś jest nie halo.Rumcajs pisze:Zamiast grać w Cywilizację albo Caylusa wolimy pograć w lekkie ew. średnie tytuły takie jak: Carcassonne, Stone Age, Ninjato czy Zamki Burgundii. To jakiś syndrom wypalenia zawodowego. Ktoś ma podobnie?
maciejo pisze:święte słowaLeser pisze: Do rozmaitych caylusów trzeba mieć raczej "wyspecjalizowaną" ekipę i mieć bardziej "bojowe", konfrontacyjne podejście, bo granie w takie tytuły nie na 100% chyba mija się z celem.
Skojarzyło mi się z Ostatnią WoląLeser pisze:podobnie jak można świetnie bawić się na stypie