U mnie też brakuje jednego kafla terenu, na szczęście to kafelek startowy, a gdy w sześć osób na razie nie przewiduję
Pierwsza partia solo za mną. Ogóle wrażenia - efektu "wow" nie ma, ale grało mi się bardzo, bardzo przyjemnie. Skojarzenia z klimatem książki i filmu "The Road" jak najbardziej uprawnione. Te wszystkie komponenty, kosteczki, 63 stosy różnych kart, tworzenie postaci - mniam
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Garść początkowych spostrzeżeń:
- Gra jest trudna. Spotkania na poziomie 3 - jeśli nie jesteś już mocno przypakowany i nie masz wyjątkowego szczęścia na kościach - przypominają solidny wpier...l stalową rurą. Z tym, że to Ty jesteś tym bitym.
- Zastosowanie "licznika" czasu w postaci karty "Fortecy" umieszczonej w końcowej trójce stosu wydarzeń sprawdza się moim zdaniem bardzo dobrze i wywiera nieustanną presję czasową na grającego.
- Przemyślany system tworzenia postaci - praktycznie każda cecha jest ważna i warto ją rozwijać, bardzo dużo kart umiejętności. Dobrze wróży to regrywalności.
-Zarządzanie kafelkami mapy jest bardzo ważne. Początkowo lekceważyłem akcję "Scout" jako niepotrzebną. Potem przekonałem się, że na poziomie 3 wejście w niezbadane góry z trzema strefami (w tym jedną czarną) to praktycznie samobójstwo. No i trzeba pamiętać ze po utracie wszystkich punktów wytrzymałości i morale wracamy na start - tak ułożyłem sobie niefortunnie mapę z kafelków, że do niezbadanych terenów miałem ze startu daleko i gdy dostałem "gonga", nie zdążyłem dotrzeć na czas do niezbadanych rubieży - wyciągnąłem "Fortecę" ze zdarzeń i czas się skończył.
- Z minusów - niektóre grafiki na kartach odbiegają poziomem w dół od pozostałych, rozbudowana ikonologia niewprawionym graczom może sprawiać problemy, szczególnie przy ustalaniu liczby kości podczas walki i przy zadawaniu obrażeń.
Więcej spostrzeżeń po grze wieloosobowej - tam gra powinna pokazać swój prawdziwy pazur, czyli przejście w tryb PvP gdy ktoś zostanie mutantem
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)