Część gier, zwłaszcza starszych, przewiduje rozegranie kilku niezależnych, identycznych rund, z których żadna nie wpływa na pozostałe, poza tym, że na końcu sumuje się zdobyte w każdej z nich punkty zwycięstwa. Tak dzieje się np. w Zaginionych Miastach czy 6.Bierze! Jak rozumiem, sens takiej operacji polega na zmniejszeniu znaczenia czynnika losowego dla ostatecznego zwycięstwa. Na mój gust gra nie jest warta świeczki. Lepiej zagrać trzy osobne partie w Zaginione Miasta i dla każdej z nich ustalić kto wygrał. Dzięki temu zapewne każda ze stron wygra choć raz
![Cool 8)](./images/smilies/icon_cool.gif)
. Czynnika losowego i tak się nie wyeliminuje, bo to w końcu nie szachy. Niemniej jednak, w ramach własnych modyfikacji reguł, można poszukiwać jakiegoś sensownego sposobu powiązania rund, który zapewniałbym narastające napięcie. Właściwie dla obu wymienionych gier można zastosować podobne rozwiązanie:
Zaginione Miasta - po pierwszej rundzie każdy z graczy zbiera wyłożone przez siebie karty i, w tajemnicy przed przeciwnikiem, wybiera z nich sobie dwie, które zostawia w swojej ręce. Dwie zaś wybiera do odłożenia na środek (odkrywane jednocześnie z przeciwnikiem). Pozostałe karty są tasowane i ręka jest uzupełniana do ośmiu. Po drugiej rundzie rzecz odbywa się tak samo, tylko wybierane są po cztery karty.
6.Bierze! - po pierwszej rundzie gracz wybiera z zebranych przez siebie kart co trzecią, w kolejnej co drugą, jednak nie więcej niż 5 kart. Pozostałe tasuje się i dociąga do kompletu.