Lista wstydu, czyli co każdy o grach wiedzieć powinien?
: 08 sty 2017, 15:32
Drodzy forumowicze,
siedząc w planszówkowym hobby już parę lat - z roku na rok coraz bardziej intensywnie - pomyślałem ostatnio, że podobnie jak z filmami czy książkami, gry posiadają już pewien swoj kanon, ktorego nie wypada nie znać. Jak przeglądam swoją kolekcję na BGG, uświadamiam sobie, że jest kilka albo i kilkanaście gier, które do takiego kanonu należą - wyznaczają pewne standardy bądź były kamieniami milowymi w rozwoju planszówek - a ja wciąż do nich nigdy nie usiadłem, mimo zagrania w ok. 200 tytułów. Ciekawi mnie, czy inni też mają takie swoje "listy wstydu", czyli spis gier, w które nigdy nie zagrali, a mają poczucie, że powinni? Czy jest ktoś, kto nie będzie poważnie rozmawiał o eurosucharach z kimś, kto nigdy nie zetknął się z Feldem? A może żeby rozprawiać o ameritrashu, trzeba mieć zagrane co najmniej 5 partii w Descenta? Jakie są Wasze opinie?
Ja stworzyłem sobie taką listę i myślę, że to może być fajne wyzwanie na nadchodzący rok - zagrać we wszystkie te gry, które dotąd z różnych powodów mnie omijały, a które można już nazwać klasyką gier planszowych. Nie brałem pod uwagę gier wydanych w przeciągu ostatnich dwóch lat (wychodząc z założenia, że w taką np. Terraformację na pewno zagram w przeciągu najbliższych kilku miesięcy). I tak:
Agricola - chociaż uwielbiam euro, znam twórczość Uwego, to z jego sztandarowym dziełem zapoznałem się tylko w wersji dwuosobowej (Chłopi i ich zwierzyniec). Mam poczucie, że warto chociaż raz zagrać w coś, co przez lata utrzymywało się na pierwszym miejscu na BGG. w końcu klasyków czyta się w oryginale, a nie w żadnych skrótach
Dominion - miałem, ale zawsze coś innego wskakiwało na stół, a w pewnym momencie musiałem pilnie odchudzić kolekcję i sprzedałem, nie zagrawszy. Dolina Kupców wciąga mnie coraz bardziej, bardzo lubię Legendary DBG, a z ich protoplastą w sumie nie miałem do czynienia. Ciężko się mądrzyć na temat deck-bulidingu nie mając odniesienia do Dominiona.
Cywilizacja: Poprzez Wieki - trochę kwestia moich znajomych, bo gra na ponad 2h to prawie z założenia ponad ich siły, a przecież to pozycja nr 1 dla wielu graczy. Jak znajdę towarzystwo, to baaardzo chętnie poznam.
Battlestar Galactica - o tej grze słyszałem dawno temu od znajomych, którzy w ogóle nie są wkreceni w planszówki. Chyba najbardziej znany koop ze zdrajcą, a to lubię. Tylko klimat mnie jakoś nie przekonuje.
Gra o Tron (planszowa) - chyba nie służy jej powszechna opinia, że działa tylko w pełnym składzie i niszczy przyjaźnie. Miałem, ale zorientowawszy się, że co najmniej 4 znajomych też ma, sprzedałem - i do dzisiaj na stół nie trafiła.
Epoka Kamienia - wedle wszelkiego prawdopodobieństwa jest to idealna familijna gra dla mnie. A na pewno najczęściej mi polecana. Ale jak już byłem prawie zdecydowany, skończyła się w sklepach, a od czasu dodruku zniknęła z radaru.
Splendor - najnowsza gra w zestawieniu (wiec może jeszcze nie klasyk), ale na tyle popularna, że dziwię się sam sobie, że jeszcze nie grałem. Wydaje mi się tak potwornym sucharem, że nie mogę się przełamać - może się mylę...
Summoner Wars - lubię asymetryczne karcianki, w czasach szkolnych grałem dużo w Magica, teraz uwielbiam Dice Masters i Grę o Tron LCG. SW polecano mi wielokrotnie, podoba mi się wykorzystanie planszy, ale chyba zawsze gra była za brzydka, żebym na serio rozważył granie w nią
Race for the Galaxy - nie lubię sci-fi, ale to jeden z niewielu tytułów, o którym chyba nigdy nie słyszałem złej opinii - za to mnóstwo dobrych i bardzo dobrych. Chętnie bym wypróbował.
Neuroshima Hex - już tyle razy miałem w rękach albo widziałem rozgrywkę, a nigdy nie usiadłem. Wstydzę się
Do tego dochodzi np. Zimna Wojna (choć w tym przypadku mam pełną świadomość, że nie miałbym stałego współgracza) czy Descent - ale grałem w Imperium Atakuje i to nie mój typ. Nie poznałem też np. zbyt wielu gier Felda, ale te kilka granych (Rialto czy Wyrocznia Delficka) chyba mnie jakoś "usprawiedliwia". Nie grałem w Talismana, ale kiedyś dawno temu poznawałem Magię i Miecz. A inni? Macie swoje "listy wstydu"?
siedząc w planszówkowym hobby już parę lat - z roku na rok coraz bardziej intensywnie - pomyślałem ostatnio, że podobnie jak z filmami czy książkami, gry posiadają już pewien swoj kanon, ktorego nie wypada nie znać. Jak przeglądam swoją kolekcję na BGG, uświadamiam sobie, że jest kilka albo i kilkanaście gier, które do takiego kanonu należą - wyznaczają pewne standardy bądź były kamieniami milowymi w rozwoju planszówek - a ja wciąż do nich nigdy nie usiadłem, mimo zagrania w ok. 200 tytułów. Ciekawi mnie, czy inni też mają takie swoje "listy wstydu", czyli spis gier, w które nigdy nie zagrali, a mają poczucie, że powinni? Czy jest ktoś, kto nie będzie poważnie rozmawiał o eurosucharach z kimś, kto nigdy nie zetknął się z Feldem? A może żeby rozprawiać o ameritrashu, trzeba mieć zagrane co najmniej 5 partii w Descenta? Jakie są Wasze opinie?
Ja stworzyłem sobie taką listę i myślę, że to może być fajne wyzwanie na nadchodzący rok - zagrać we wszystkie te gry, które dotąd z różnych powodów mnie omijały, a które można już nazwać klasyką gier planszowych. Nie brałem pod uwagę gier wydanych w przeciągu ostatnich dwóch lat (wychodząc z założenia, że w taką np. Terraformację na pewno zagram w przeciągu najbliższych kilku miesięcy). I tak:
Agricola - chociaż uwielbiam euro, znam twórczość Uwego, to z jego sztandarowym dziełem zapoznałem się tylko w wersji dwuosobowej (Chłopi i ich zwierzyniec). Mam poczucie, że warto chociaż raz zagrać w coś, co przez lata utrzymywało się na pierwszym miejscu na BGG. w końcu klasyków czyta się w oryginale, a nie w żadnych skrótach
Dominion - miałem, ale zawsze coś innego wskakiwało na stół, a w pewnym momencie musiałem pilnie odchudzić kolekcję i sprzedałem, nie zagrawszy. Dolina Kupców wciąga mnie coraz bardziej, bardzo lubię Legendary DBG, a z ich protoplastą w sumie nie miałem do czynienia. Ciężko się mądrzyć na temat deck-bulidingu nie mając odniesienia do Dominiona.
Cywilizacja: Poprzez Wieki - trochę kwestia moich znajomych, bo gra na ponad 2h to prawie z założenia ponad ich siły, a przecież to pozycja nr 1 dla wielu graczy. Jak znajdę towarzystwo, to baaardzo chętnie poznam.
Battlestar Galactica - o tej grze słyszałem dawno temu od znajomych, którzy w ogóle nie są wkreceni w planszówki. Chyba najbardziej znany koop ze zdrajcą, a to lubię. Tylko klimat mnie jakoś nie przekonuje.
Gra o Tron (planszowa) - chyba nie służy jej powszechna opinia, że działa tylko w pełnym składzie i niszczy przyjaźnie. Miałem, ale zorientowawszy się, że co najmniej 4 znajomych też ma, sprzedałem - i do dzisiaj na stół nie trafiła.
Epoka Kamienia - wedle wszelkiego prawdopodobieństwa jest to idealna familijna gra dla mnie. A na pewno najczęściej mi polecana. Ale jak już byłem prawie zdecydowany, skończyła się w sklepach, a od czasu dodruku zniknęła z radaru.
Splendor - najnowsza gra w zestawieniu (wiec może jeszcze nie klasyk), ale na tyle popularna, że dziwię się sam sobie, że jeszcze nie grałem. Wydaje mi się tak potwornym sucharem, że nie mogę się przełamać - może się mylę...
Summoner Wars - lubię asymetryczne karcianki, w czasach szkolnych grałem dużo w Magica, teraz uwielbiam Dice Masters i Grę o Tron LCG. SW polecano mi wielokrotnie, podoba mi się wykorzystanie planszy, ale chyba zawsze gra była za brzydka, żebym na serio rozważył granie w nią
Race for the Galaxy - nie lubię sci-fi, ale to jeden z niewielu tytułów, o którym chyba nigdy nie słyszałem złej opinii - za to mnóstwo dobrych i bardzo dobrych. Chętnie bym wypróbował.
Neuroshima Hex - już tyle razy miałem w rękach albo widziałem rozgrywkę, a nigdy nie usiadłem. Wstydzę się
Do tego dochodzi np. Zimna Wojna (choć w tym przypadku mam pełną świadomość, że nie miałbym stałego współgracza) czy Descent - ale grałem w Imperium Atakuje i to nie mój typ. Nie poznałem też np. zbyt wielu gier Felda, ale te kilka granych (Rialto czy Wyrocznia Delficka) chyba mnie jakoś "usprawiedliwia". Nie grałem w Talismana, ale kiedyś dawno temu poznawałem Magię i Miecz. A inni? Macie swoje "listy wstydu"?