GRY-PLANSZOWE.pl

Na tym forum widziałem już milion dyskusji na temat tego, za co właściwie płacimy, kupując grę i o ile tańsza mogłaby być.
Andrei z na blogu NSKN.znadplanszy rozebrał więc pudełko na malutkie kawałeczki: http://nskn.znadplanszy.pl/2017/05/23/p ... -o-forsie/.

Z większością podanych w artykule informacji mogę się zgodzić. Jedyne moje zastrzeżenie dotyczy tego, że autor nie rozumie, w jaki sposób działa VAT. Chyba, że rozpatruje tylko transakcje transgraniczne, bo wtedy rzeczywiście odbiorca VATu nie odlicza.

Czytałem ten wpis na oryginalnym blogu, fajny, bo w końcu ktoś podaje konkretne liczby. Potwierdza się, że do intrantnych ten biznes nie należy.
Dobrze, że w przetłumaczonym artykule zamieniono tamten okropny diagram w kształcie piramidy.

Teraz już niektórych nie powinna dziwić popularność platform typu KS

MichalStajszczak pisze:Z większością podanych w artykule informacji mogę się zgodzić. Jedyne moje zastrzeżenie dotyczy tego, że autor nie rozumie, w jaki sposób działa VAT. Chyba, że rozpatruje tylko transakcje transgraniczne, bo wtedy rzeczywiście odbiorca VATu nie odlicza.

Przepraszam, może Pan rozwinąć, Panie Michale? Bo nie bardzo wiem, co się Panu nie zgadza

sqb1978 pisze:Teraz już niektórych nie powinna dziwić popularność platform typu KS

Popularność crowdfundingu tak naprawdę nie powinna dziwić nikogo, kto wie jak prowadzi się działalność gospodarczą zajmującą się sprzedażą towarów (a nie usług).

Jeżeli, tak jak w podanym przykładzie, SCD dla gry wynosi 40 euro, dystrybutor daje sklepowi rabat 45%, a VAT jest na poziomie 20%, to cała kalkulacja wygląda w rzeczywistości tak:
SCD 40 euro brutto oznacza 33,33 netto i 6,67 euro VAT.
Dystrybutor sprzedaje sklepowi w cenie brutto 22 euro czyli 18,33 netto i 3,67 VAT.
Właściciel sklepu wpłaca do Urzędu Skarbowego różnicę miedzy podatkiem należnym a podatkiem naliczonym czyli 6,67-3,67=3 euro, a nie 8 euro, jak było w artykule.

Dzięki że mnie uprzedziłeś, też nie bardzo zrozumiałem tej części. Generalnie poza odbiircą końcowym każdy w łańcuchu dystrybucji zapłaci wyłącznie 20% od swojego narzutu...stąd zresztą nazwa VAT.

tajemniczy_padalec pisze:Popularność crowdfundingu tak naprawdę nie powinna dziwić nikogo, kto wie jak prowadzi się działalność gospodarczą zajmującą się sprzedażą towarów (a nie usług).

Że ich nie dziwi, to akurat nie ulega wątpliwości.

sqb1978 pisze:

tajemniczy_padalec pisze:Popularność crowdfundingu tak naprawdę nie powinna dziwić nikogo, kto wie jak prowadzi się działalność gospodarczą zajmującą się sprzedażą towarów (a nie usług).

Że ich nie dziwi, to akurat nie ulega wątpliwości.

"Ich", czyli kogo?

KubaP pisze:

sqb1978 pisze:

tajemniczy_padalec pisze:Popularność crowdfundingu tak naprawdę nie powinna dziwić nikogo, kto wie jak prowadzi się działalność gospodarczą zajmującą się sprzedażą towarów (a nie usług).

Że ich nie dziwi, to akurat nie ulega wątpliwości.

"Ich", czyli kogo?

Tych pogrubionych pogłębia się abstrakcja.

Ja bym jeszcze dodał, że koszt ilustratora na poziomie 2000 PLN za komplet ilustracji do gry jest według mnie mocno zaniżony. Zakładając jakąś ubogą grę, gdzie potrzebna jest tylko okładka, ze 25 ilustracji na kartach i może 5 kart postaci, to już wyjdzie dwukrotność (przy polskim artyście mającym w portfolio już parę ilustracji do gier). I to przy założeniu, że cały skład, grafikę użytkową, wszystkie żetony itd robi ktoś z pracowników wliczony w inne koszta.

Kiedyś prezes firmy zarabiał kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie, a towar produkowany był z możliwie jak najlepszych materiałów. Jak ktoś kupił w PRLu wiertarkę firmy Celma to do dziś niektórzy mają taki sprzęt na chodzie.
Dziś prezes firmy zarabia miliony miesięcznie, a towar jest maksymalnie odchudzony i zaprojektowany tak aby zepsuł się po wygaśnięciu gwarancji.
A zatem wpływ na cenę mają nieprzyzwoite zarobki prezesów (a tam przecież jest jeszcze zarząd, dyrektorzy, kierownicy itd. Którzy też przecież się cenią), stąd też nieprzyzwoite ceny towarów.

Już widzę Trzewiczka pływającego w szampanie i dojeżdżającego na konwent maybachem... Chyba jednak trochę mylne wyobrażenie na temat "prezesowania"


Sent from my iPad using Tapatalk

Dr. Nikczemniuk pisze: Dziś prezes firmy zarabia miliony miesięcznie.

Słowo przesada jest mocno niedoszacowane w tym przypadku.

Dr. Nikczemniuk pisze:Dziś prezes firmy zarabia miliony miesięcznie

Mógłbyś rzucić jakimś źródłem?
O ile dobrze pamiętam, to najwięcej zarabia w Polsce prezes PKO i w całym roku zarobił trochę ponad 2 mln (plus zysk z akcji).
Przyznam, że ciekawi mnie która firma planszówkowa ma prezesa zarabiającego więcej.

Dr. Nikczemniuk pisze: towar produkowany był z możliwie jak najlepszych materiałów. Jak ktoś kupił w PRLu wiertarkę firmy Celma to do dziś niektórzy mają taki sprzęt na chodzie.

Wprawdzie jest to poza tematem dyskusji, ale jako osobnik, który dłużej żył w PRL niż w III RP, nie zgodzę się z tym stwierdzeniem. Owszem, produkowano wtedy z "jak najlepszych materiałów" ale pod warunkiem, że te materiały były dostępne i nie wymagały "wsadu dewizowego". Przy nadmiarze popytu nad podażą i braku konkurencji dało się sprzedać dowolny chłam. Co do wiertarek - też mam odziedziczoną z tamtych czasów i do tej pory działa, ale jest tak ciężka i niewygodna, że mój syn kupił nową, zapewne tandetną, ale znacznie bardziej ergonomiczną.
A ogólniej co do trwałości produktów, to winę ponosi postęp nauki. Otóż dopiero nie tak dawno temu opracowano metody kontrolowanego starzenia produktów, dzięki czemu mogą się zepsuć wtedy, kiedy jest to dogodne dla producenta, czyli już po upływie gwarancji ale na tyle szybko po tym terminie, by klient musiał wymienić produkt na nowy (obecnie w wielu krajach gospodarstwa domowe są w 100% nasycone w sprzęt AGD itp. i po to, by ktoś kupił nowy, musi mu się zepsuć stary).

Poza błędnym liczeniem VATu mam wątpliwości co do liczenia kosztów magazynowych. Z założenia gry są magazynowane w lokalu - żaden detalista nie ma chyba oddzielnego magazynu, zwłaszcza w dobie przesyłek kurierskich zamykajacych się w ciagu 2 dni. Kosztem może być raczej mrożenie kapitału, tzn czas jaki gra się kurzy na półce a potencjalne zyski z lokaty, w skrajnych przypadkach koszty kredytu na inwestycje - zakup gry.

Wysłane przy użyciu Nokii 3310

MichalStajszczak pisze:

Dr. Nikczemniuk pisze: towar produkowany był z możliwie jak najlepszych materiałów. Jak ktoś kupił w PRLu wiertarkę firmy Celma to do dziś niektórzy mają taki sprzęt na chodzie.

Wprawdzie jest to poza tematem dyskusji, ale jako osobnik, który dłużej żył w PRL niż w III RP, nie zgodzę się z tym stwierdzeniem.

Może, dzięki Bogu, nie żyłem tak długo w Prylu, ale na tyle jednak długo, by wiedzieć, jak bardzo nieprawdziwe jest stwierdzenie Dr. Nikczemniuka.

W PRL-elu nie było takiego nasycenia sprzętem, więc tez mniej rzeczy się psuło. W którym domu był taki wynalazek jak zmywarka? Nie jestem na 100% pewien, ale takiego sprzętu chyba nie można było u nas kupic za PRL-u. A to jest wynalazek z 1924 roku...
Ale z tego co pamiętam, to np telewizory psuły się na potęgę. W dzisiejszych czasach tv wymieniam bo mi się znudził/ekran zmalał.

Ale wracając do sedna. Ten wpis chyba nie do końca wyjaśnia, skąd się biorą tak duże różnice w cenie skoro okazuje się, że wyprodukowanie planszówki to tak naprawdę znikomy koszt w stosunku do całości ceny.
Jeśli tak jest to dlaczego Gallerist kosztuje 340 zł a GWT już tylko 130 -140 zł ( w Rebelu za 180 (czyli pewnie SCD) i wersja angielsko-języczna za 160 zł)? Grubszy karton aż tak podraża koszt produkcji? Czy po prostu wydawnictwo w tym przypadku więcej zarabia? A może sklep w tym przypadku też się mocno ceni bo wie, że wiele sztuk nie sprzeda?

cezner pisze:Grubszy karton aż tak podraża koszt produkcji? Czy po prostu wydawnictwo w tym przypadku więcej zarabia? A może sklep w tym przypadku też się mocno ceni bo wie, że wiele sztuk nie sprzeda?

Nie podraża. Wystarczy sobie sprawdzić cenę arkusza w hurtowni.

Można jeszcze porównać z szachami rzeźbionymi. (choćby https://szachy.com.pl/offer,list,70,160 ... _136_.html )
Chyba drewno (i jego wykończenie) jest droższe od tektury? :p
Albo z najtańszymi smartfonami (najtańszy jaki widziałem, to podróbka Samsunga S5 - za 100 zł, miał gorszy wyświetlacz, aparat, dodatkowe oprogramowanie, kreatywne podejście do pamięci).
Od lat próbuję zrozumieć co jest takie drogie w grach, ale jakoś nie mam przekonania, że odkryję przyczynę.
Najtańsze pełne talie kart da się kupić za 1 zł (i są jakości lepszej niż w wielu karciankach).
Trzeba przyjąć na klatę albo zmienić hobby.

Patrząc na jeden z wykresów opatrzony nagłówkiem "Ile kosztuje gra za $40?" z pełnym przekonaniem odpowiedziałbym, że $40. .

detrytusek pisze:Nie podraża. Wystarczy sobie sprawdzić cenę arkusza w hurtowni.

Jeżeli wziąć pod uwagę cenę kilograma, to faktycznie jest porównywalna. Ale jeżeli porównać cenę arkusza tego samego formatu np. B2 o różnych gramaturach (czyli różnej grubości i co za tym idzie sztywności), to wygląda to tak, że jeżeli cenę kartonu 130 g przyjmiemy za X, to karton o gramaturze 250 kosztuje 1,7 X, a karton o gramaturze 300 - 2 X.

Wyliczenia związane z VATem w tym artykule też wzbudziły moje wątpliwości, ale jako że się nie znam, to cieszę się, że ktoś to naprostował.

Inna rzecz, która wzbudziła moje poważne wątpliwości to oszacowanie kosztu wynajęcia lokalu jako dwa razy wyższy niż koszt personelu (pogrubienia moje):

Z rozmów z różnymi detalistami rozsianymi po całej Europie wiem, że kolejne 10% ceny gry pójdzie na opłaty lokalowe (czynsz, wynajem lub rata kredytu), co oznacza kolejne 4 euro. Wiem również, że na pensje swoich pracowników sprzedawca potrzebuje odliczyć kolejne 5%.

Zakładając, że mamy jakiś mały sklepik i zatrudniamy dwóch studentów, to trzeba na nich przeznaczyć minimum 4-5k PLN miesięcznie. Nie wyobrażam sobie, żeby taki mały sklepik, zatrudniający dwie osoby, za lokal płacił aż 8-10k.