Najcenniejsze gry w kolekcji, których nigdy się nie pozbędziemy
: 28 sty 2019, 12:08
Zakładam nowy wątek, zakładając po szybkim przeglądzie, że chyba podobnego nie było
Pytanie: jakie gry uważacie za najcenniejsze w swojej kolekcji, czyli takie, których najbardziej nie chcielibyście się pozbyć/uważacie za ozdobę kolekcji/są białymi krukami etc.?
Nie chodzi mi tutaj koniecznie o nasze top 10 (choć pewnie w wielu aspektach listy będą się pokrywać), ale raczej o pozycje, gdzie macie z tym konkretnym egzemplarzem jakieś bardzo dobre wspomnienia, jest grą dawno niedostępną, macie bezcenny autograf autora etc.
Dla mnie na przykład takimi "perełkami" w kolekcji są:
Osadnicy z Catanu - dlatego, że na poważnie zapoczątkowali moje planszówkowe hobby; grałem wcześniej w podstawówce w Pokemony i MtG, miałem też Scotland Yard, ale to właśnie Osadnicy byli pierwszą grą kupioną w dedykowanym sklepie (Graalu, jeśli chodzi o ścisłość) i pierwszą stricte planszową miłością. Do tego jest to jedna z nielicznych gier, w które zdarza mi się grać z całą rodziną, a co więcej, jest obecnie unikatem - mam wersję drewnianą z dwoma dodatkami i rozszerzeniem dla 5-6 osób brakuje mi tylko dodatku 5-6 do Miast i Rycerzy). I tak, podstawka jest już mocno zjechana i w sumie rzadko ściągana z półki, ale to wciąż żelazna pozycja.
Wikingowie - świetna rodzinna gra M. Kieslinga, od dawna niedostępna, również jedna z pierwszych w mojej kolekcji - wracam do niej pewnie z raz do roku, ale zawsze daje mi dużo frajdy. Mało która testowana przeze mnie gra rodzinna zbliżyła się do poziomu Wikingów, a do tego obudzili we mnie bezgraniczną miłość do gier z losowaniem elementów z woreczka (Dice Masters, Orlean, Brzdęk!).
Dice Masters - pomijając oczywisty fakt, że władowałem w tę grę kupę kasy i że jest w moim ścisłym top3, to co tu dużo mówić - mam prawdopodobnie jedną z największych kolekcji w Polsce i absolutnie nie chciałbym się jej pozbyć, ba, wciąż staram się wyszukiwać moje pojedyncze braki. Taka np. Gra o Tron LCG również jest w moim top3 i również nie wyobrażam sobie pozbycia się jej (zwłaszcza, że część dodatków też przestaje być dostępna), ale w DM zainwestowałem nie tylko więcej kasy, ale i znacznie więcej trudu w zbieranie.
Świat Dysku (cała seria) - absolutnie uwielbiam Pratchetta i chęć posiadania gier opartych na jego prozie przysłania mi oczywisty fakt, że są one przeciętne lub niewarte swojej ceny. Mam na półce Sekary i Wiedźmy i wciąż do nich wracam (mimo że żadna nie jest wybitna); mam Ankh-Morpork, kupione po informacji o braku dodruku w sklepie - to był ostatni egzemplarz w Warszawie, specjalnie jechałem po niego na drugi koniec miasta; mam wreszcie Straż! Straż!, przywiezione jako pamiątka z Essen 2016 - do dziś nie zagrałem i trochę się boję (mechanika podobno nie porywa), ale sprzedaży nie rozważam.
Dixit - nie będę ukrywał - sprzedałem kilka dodatków i Odyseję, a w podstawkę właściwie nie gram już ze 2-3 lata (ostatnio się zdarzyło, ale przypadkiem u znajomych - nie mój egzemplarz). To jednak Dixit chyba wciągnął najwięcej moich znajomych w gry, a mój egzemplarz (o dziwo, w całkiem niezłym stanie) swego czasu naprawdę zgrałem do ostatka. Był taki moment, że z pamięci potrafiłem opisać większość obrazków z podstawki i pierwszego dodatku. Dixita się nie pozbędę, bo zysku wielkiego bym z tego nie miał, a sentyment pozostaje. I tak, wiem, że w razie czego nówka kosztuje jakieś śmieszne pieniądze, ale to nie to samo (nawet dosłownie - mam wydanie sprzed przejęcia marki przez Rebel).
Oczywiście mam więcej gier "nie na sprzedaż", ale powiedzmy, że te mają bardzo stabilną pozycję, nawet jak w nie długo nie gram. A jak jest u Was?
Pytanie: jakie gry uważacie za najcenniejsze w swojej kolekcji, czyli takie, których najbardziej nie chcielibyście się pozbyć/uważacie za ozdobę kolekcji/są białymi krukami etc.?
Nie chodzi mi tutaj koniecznie o nasze top 10 (choć pewnie w wielu aspektach listy będą się pokrywać), ale raczej o pozycje, gdzie macie z tym konkretnym egzemplarzem jakieś bardzo dobre wspomnienia, jest grą dawno niedostępną, macie bezcenny autograf autora etc.
Dla mnie na przykład takimi "perełkami" w kolekcji są:
Osadnicy z Catanu - dlatego, że na poważnie zapoczątkowali moje planszówkowe hobby; grałem wcześniej w podstawówce w Pokemony i MtG, miałem też Scotland Yard, ale to właśnie Osadnicy byli pierwszą grą kupioną w dedykowanym sklepie (Graalu, jeśli chodzi o ścisłość) i pierwszą stricte planszową miłością. Do tego jest to jedna z nielicznych gier, w które zdarza mi się grać z całą rodziną, a co więcej, jest obecnie unikatem - mam wersję drewnianą z dwoma dodatkami i rozszerzeniem dla 5-6 osób brakuje mi tylko dodatku 5-6 do Miast i Rycerzy). I tak, podstawka jest już mocno zjechana i w sumie rzadko ściągana z półki, ale to wciąż żelazna pozycja.
Wikingowie - świetna rodzinna gra M. Kieslinga, od dawna niedostępna, również jedna z pierwszych w mojej kolekcji - wracam do niej pewnie z raz do roku, ale zawsze daje mi dużo frajdy. Mało która testowana przeze mnie gra rodzinna zbliżyła się do poziomu Wikingów, a do tego obudzili we mnie bezgraniczną miłość do gier z losowaniem elementów z woreczka (Dice Masters, Orlean, Brzdęk!).
Dice Masters - pomijając oczywisty fakt, że władowałem w tę grę kupę kasy i że jest w moim ścisłym top3, to co tu dużo mówić - mam prawdopodobnie jedną z największych kolekcji w Polsce i absolutnie nie chciałbym się jej pozbyć, ba, wciąż staram się wyszukiwać moje pojedyncze braki. Taka np. Gra o Tron LCG również jest w moim top3 i również nie wyobrażam sobie pozbycia się jej (zwłaszcza, że część dodatków też przestaje być dostępna), ale w DM zainwestowałem nie tylko więcej kasy, ale i znacznie więcej trudu w zbieranie.
Świat Dysku (cała seria) - absolutnie uwielbiam Pratchetta i chęć posiadania gier opartych na jego prozie przysłania mi oczywisty fakt, że są one przeciętne lub niewarte swojej ceny. Mam na półce Sekary i Wiedźmy i wciąż do nich wracam (mimo że żadna nie jest wybitna); mam Ankh-Morpork, kupione po informacji o braku dodruku w sklepie - to był ostatni egzemplarz w Warszawie, specjalnie jechałem po niego na drugi koniec miasta; mam wreszcie Straż! Straż!, przywiezione jako pamiątka z Essen 2016 - do dziś nie zagrałem i trochę się boję (mechanika podobno nie porywa), ale sprzedaży nie rozważam.
Dixit - nie będę ukrywał - sprzedałem kilka dodatków i Odyseję, a w podstawkę właściwie nie gram już ze 2-3 lata (ostatnio się zdarzyło, ale przypadkiem u znajomych - nie mój egzemplarz). To jednak Dixit chyba wciągnął najwięcej moich znajomych w gry, a mój egzemplarz (o dziwo, w całkiem niezłym stanie) swego czasu naprawdę zgrałem do ostatka. Był taki moment, że z pamięci potrafiłem opisać większość obrazków z podstawki i pierwszego dodatku. Dixita się nie pozbędę, bo zysku wielkiego bym z tego nie miał, a sentyment pozostaje. I tak, wiem, że w razie czego nówka kosztuje jakieś śmieszne pieniądze, ale to nie to samo (nawet dosłownie - mam wydanie sprzed przejęcia marki przez Rebel).
Oczywiście mam więcej gier "nie na sprzedaż", ale powiedzmy, że te mają bardzo stabilną pozycję, nawet jak w nie długo nie gram. A jak jest u Was?