A ja tutaj wejdę w obronę Halloween, bo akurat ciężko jest mi się nie zgodzić z jego argumentacją w tym przypadku.
Malowanie figurek to kwestia estetyczna, nie jest wymagane, W planszówkach większość ludzi też gra figurkami bez malowania, może być to związane z brakiem czasu, możliwości lub kosztów.
Jeżeli jesteś pasjonatem to oczywiście masz prawo malować, oprawiać w koszulki, oraz trzymać w pudełku ryż, żeby wysysał wilgoć. Nie wszyscy natomiast są aż tak zapalonymi fanami i kolekcjonerami, wielu ludzi chce po prostu grać. Przyjśc do domu, zaprosić kolegę/koleżankę, wpaść do lokalnego klubu, wyciągnąć swoją armię/ planszówkę i przy rozmowie dobrej zabawie spędzić czas. Nie odbieraj im tego, tylko dlatego, że TY uważasz, że wszystkie figurki to tak, wiesz, co najmniej 3 kolorami pomalowane, bo inaczej to ban na stół.
Natomiast czy na stole figurka jest pomalowana, czy nie jest, to faktycznie jest tylko ESTETYKA. Ewentualnie szybsze łapanie się w przestrzeni, które wojsko jest czyje. Użycie złotej farby na pancerzu jednostki, a srebrnej na mieczu nie sprawi, że ta jednostka wygrywa z automatu wszystkie bitwy.
Wiele razy podczas grania w RPGi za zagrożenia na mapie służyły kapsle po piwie, klimat był wystarczający, żebyśmy czuli zagrożenie. Bo to żubry to były strasznie ciężkie do zabicia potwory.
Dopisane: Wydaje mi się, że wysoki próg wejścia w bitewniaki nie wynika bezpośrednio z ciężkością zasad. Ale z akceptacją nowej osoby w gronie zapaleńców.