Luty 2021 roku był to dziwny miesiąc, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia. Dla mnie był to miesiąc, w którym doznałem zaskakująco wielu mniejszych lub większych rozczarowań i mało zachwytów, ale nie mogę jednoznacznie go określić jako straconego. Było… inaczej.
26 tytułów,
81 rozgrywek. Tym razem z różnych powodów wliczam rozgrywki solo oraz przez internet - oprócz kilkunastu partii z Zamki Burgundii na boiteajeux, bo nie mam bladego pojęcia, które się zaczęły jeszcze w styczniu, a które kończą w marcu
Nowości (kolejność przypadkowa):
Quetzal (10 partii – w tym kilka na BGA, +) – nie będę się zanadto rozpisywał, bo już to zrobiłem w
recenzji. Gra niczym nie zaskakuje, główny gimmick jest… taki sobie, a jednocześnie grało mi się bardzo przyjemnie i nie odmówię kolejnych partii. Jakbym miał komuś teraz polecić przyjemne i ładne euro na początek, to byłby jeden z pierwszych strzałów.
Caylus 1303 (1 partia, +) – nie grałem w oryginał, natomiast nowa wersja jest bardzo porządnym worker placementem z przejrzystymi zasadami i sporą głębią. Wygląda w porządku, mimo losowości wyłącznie w setupie wydaje się mieć duży potencjał regrywalności… tylko że brakuje w tym jakiejś iskry, która by sprawiła, że wybrałbym Caylusa zamiast Viticulture, Dwergara czy wielu innych. Poszedł na wymianę, choć jak ktoś mi zaproponuje, zagram (i pewnie dostanę straszne bęcki, mam poczucie, że gra strasznie karze za błędy).
Kanban EV (1 partia, +) – pierwsze starcie z Vitalem Lacerdą, zupełnie znienacka, bo odezwał się do mnie człowiek z forum z propozycją dołączenia i jeszcze tego samego wieczora zagrałem. Bardzo dopracowana mechanika, widać, że autor faktycznie dużo czasu poświęca na powiązanie jej z tematyką gry, aczkolwiek gdzieś z tyłu głowy miałem poczucie, że pewne rzeczy są dziwacznie uproszczone (np. na etapie składania samochodu, w którym można olać podwozie czy silnik). Zostałem mocno postraszony Sandrą i w efekcie chyba za mało skupiłem się na innych aspektach gry, ale też nie spodziewałem się zajęcia miejsca innego, niż ostatnie. To nie jest gra na moją kieszeń ani na półkę (za długi czas partii na regularne granie, a w rzadkim graniu i za każdym razem z kimś innym widzę mały sens), ale doceniam. Tylko tyle i aż tyle.
Watergate (1 partia, +) – gra z chyba największym potencjałem na spodobanie mi się ze wszystkich lutowych nowości, aczkolwiek zagrałem tylko raz i to z tatą, który nie bardzo wiedział, jak grać (nigdy mu nie pokazywałem żadnej card-driven game). Niezwykle mi się podoba spięcie mechaniki z tematem. Bardzo żałuję, że dwuosobówki mają trudności z przebiciem się w mojej kolekcji, bo ta jest naprawdę zacna.
The Shores of Tripoli (2 partie, +) - …co powiedziawszy, udało mi się namówić kumpla z pracy na Shores of Tripoli. Bardzo prosta, niesamowicie losowa, ale przy tym elegancka i emocjonująca gra historyczna o (jak mi się zdaje) stosunkowo mało znanych wydarzeniach. Dwa razy grałem USA, za pierwszym razem dość gładko wygrałem, za drugim poległem z kretesem. Jesteśmy wstępnie umówieni na następne granie i pewnie zamienimy się stronami.
Sen (1 partia, +) – bardzo dobry fillerek. Bardzo sromotnie w niego poległem. Chętnie zagram.
Z kwiatka na kwiatek (3 partie, +) – śliczna, prosta gierka troszkę kojarząca się mechanicznie z Calico, trochę z Azulem, a trochę z Carcassonne. Prostsza, szybsza i z motylkami. Jak najbardziej jestem na tak.
Esy Floresy (2 partie, +) – wydawało mi się najmniej ciekawą z małych karcianek od LDG, a grało się bardzo przyjemnie. Dużo lepiej czułem blef kumpla, niż on mój
raczej sobie nie kupię, ale gdyby jakoś trafiło do kolekcji, to siłą wypychać nie będę. Poza tym jestem zachwycony pod kątem designerskim całą serią gier na osiemnastu kartach.
…ale przechodzimy powoli do bardziej mieszanych uczuć…
Samotna Wyspa (ok. 8 partii solo, +/-) – koncept jest świetny. Rozwiązanie na granie całą talią w dłoni to przebłysk geniuszu. Karty są ładne, łamigłówka nieoczywista. Ale tak naprawdę to tylko mielenie surowców na punkty i pójdzie dalej w świat; jest ok, ale w kategorii łamigłówek (nawet „bezstołowych”) nie ma startu do IQ Link i reszty Smart Games.
Urbanista (10 partii solo + 1 trzyosobowa, +/-) – w powszechnej opinii chyba najlepsza z mikrokarcianek LDG, w mojej… hm… pomysł jest świetny, ale niektóre cele wydają się być proste do spełnienia, a niektóre dramatycznie trudne. Jak wyjdą niespójne – wygrana wydaje się niemal nieosiągalna. Nie powiem, po każdej z 3 wygranych partii czułem sporą satysfakcję, ale nie mam już wielkiej ochoty do Urbanisty wracać. Dla zaspokojenia ciekawości zagraliśmy w 3 osoby i bez zaskoczeń, to dalej jest łamigłówka solo, tylko na 3 głowy.
Pizzeria (2 partie, +/-) – uwielbiam mechanizm „I split, you choose” i wydawało mi się, że w grze o dzieleniu pizzy sprawdzi się wręcz idealnie. Jakoś to jednak trochę za proste; mam wrażenie, że ciekawiej by było, gdyby rodzajów pizzy było mniej, za to w większej liczbie sztuk. Może być jednak tak, że gra zyska na więcej osób (tak przypuszczam), więc nie skreślam, ale na 3 już chyba nie mam potrzeby grać.
Broom Service (1 partia, -/+) – oj, nie po drodze mi z panem Pfisterem. Ani GWT, ani Wyspa Skye, ani O mój Zboże! nie ostały się w mojej kolekcji, chociaż każda z nich na swój sposób była dobrą grą. Broom Service natomiast mnie zmęczył najpierw chaotyczną instrukcją (serio, to może był gorszy dzień, ale musiałem obejrzeć gameplay, żeby zrozumieć grę – a nie robię tego prawie nigdy), a potem średnio ciekawą rozgrywką. Na 3 osoby mechanizm podążania i odważnych/tchórzliwych wiedźm jest… taki sobie, a poza nim to kolejna gra o zbieraniu surowców i mieleniu na punkty w dość prosty – zbyt prosty – sposób. Obiecałem sobie podejść jeszcze raz, ale z pewnością to spore rozczarowanie, bo byłem nastawiony po opiniach w polskim internecie bardzo przychylnie.
Aquatica (1 partia, -/+) – tu z kolei chyba moja opinia nie jest tak odosobniona, jestem na świeżo po jednej partii i czuję się mocno oszukany. Wygląda z zewnątrz ładnie, zasady wydają się być proste i sensowne, lubię tego typu „concordiopodobny” hand management… ale kurde, w 3 osoby robiliśmy w zasadzie dokładnie to samo (tylko w różnej kolejności), prawie każda karta na stole była w naszym zasięgu, a decyzje wydawały się być strasznie miałkie. Kusi mnie, żeby zagrać jeszcze parę razy i na spokojnie zrecenzować – albo zaskoczy, albo będę mógł na spokojnie przeanalizować, co tu nie zadziałało. Tylko nie wiem, czy jest sens się zmuszać…
Wenecja (1 partia, -) – biedny, ale zasłużony kasztan miesiąca. Fatalnie zaprojektowana plansza i kafelki, na których nic nie widać, przewracający się gondolierzy, brak miejsca na gondole – naprawdę UX tej gry leży i kwiczy. Co jednak gorsze, rozgrywka mnie mocno zirytowała, bo nie chciała się skończyć, czułem przez dłuższy czas że końcowe miejsca są rozdane, karty wpływu okazały się być strasznie płaskie i mało znaczące (przynajmniej w stosunku do moich oczekiwań). Największą zaletą Wenecji jest fakt, że jej nie kupiłem. Z przykrością odradzam.
Nienowości godne wzmianki:
Kroniki Zbrodni (5 partii solo, +/-) – uwielbiam Detektywa i SHCD, a Kroniki mi średnio siadły już przy pierwszym podejściu, głównie z uwagi na frustrująca aplikację, która nie chciała czytać kodów QR. Zagrałem scenariusz treningowy z dziewczyną i stwierdziłem, że Kroniki nadają się głównie do rozegrania solo, więc ukończyłem kampanię z podstawki samodzielnie i puściłem swój egzemplarz na MatHandlu. Zagadki są dość proste i nie tak satysfakcjonujące jak oczekiwałem, ale jako „Detektyw light” można zagrać bez wielkiego bólu.
Space Alert (8 partii, ++) – wspaniały powrót po latach i świetna kilkugodzinna sesja, w trakcie której przeszliśmy z nowymi graczami pełny tutorial i zagraliśmy 4 regularne misje. Fantastyczna zabawa, jeśli ktoś lubi gry real-time i nigdy nie grał w Space Alert, to koniecznie trzeba to nadrobić. FANTASTYCZNA gra w swojej kategorii.
Gra o Tron LCG (ok. 10 partii online, +++) – godna wspomnienia głównie dlatego, że przez ostatnie kilka miesięcy praktycznie nie grałem (dosłownie pojedyncze partie), a w zeszłym tygodniu na online’owych mistrzostwach Polski udało się wejść do topów jako najlepszy Tyrell. GoT się już wielokrotnie zachwycałem na forum, natomiast warto wspomnieć, że mimo urwania tematu ze strony FFG gracze sami projektują nowe karty i gra cały czas żyje, nawet dziś odbywał się spory turniej online. Mam nadzieję, że niebawem wyciągnę prawdziwe karty z klasera.
Andromeda (2 partie, +) – już prawie sprzedałem, ale postanowiłem jeszcze zagrać… i wycofałem z oferty. To jest zbyt dobra i zbyt oryginalna gra, a po doświadczeniach z Pizzerią już wiem, że zrobienie dobrego ja dzielę, Ty wybierasz nie jest wcale proste. Z ogranymi graczami naprawdę świetna zabawa.
Pozostałe:
Unlock! Heroic Adventures,
Rzuć na tacę,
Small World,
Dziedzictwo: Testament diuka de Crecy,
Dwergar,
Cryptid,
Calico i
Fantastyczne Światy.
Gra miesiąca: Space Alert
Kasztan miesiąca: Wenecja
Pozytyw miesiąca: MatHandel!