"Klimatyczność" gier w oczach graczy.
: 22 kwie 2021, 15:30
Niedawno PoGraMy nagrali podcast o klimacie i temacie w grach.
https://www.youtube.com/watch?v=tJbBM_YAxCk
Mam mocno inne odczucia niż chłopaki z niego, ale że komentarze na YT zwykle za długo nie żyją, to chciałem się wyżalić na forum.
Dla mnie jeżeli temat tłumaczy mechanikę(a nie jest doklejony) to zwykle gra jest tez wystarczająco klimatyczna. Ja czuję nawet klimat w grach Felda - Notre Dame - pozyskuję wpływy w różnych dzielnicach, muszę dbać o zaszczurzenie etc, serio to czuję, czy W Roku Smoka - budowanie "domów" i pozyskiwanie specjalistów, do tego wszystkie te wydarzenia w trakcie roku - dla mnie się do świetnie spaja i mimo że bez problemu obie gry można by było przenieść w inny klimat to ja autentycznie czuję to co się dzieje na planszy.
Do tego nie wiążę bezposrednio klimatu z komponentami tak jak oni. W sensie dla mnie żółta kostka zboża nie zmniejsza za bardzo klimatu względem wymodelowanego znacznika. Zmniejsza raczej przyjemność obcowania z komponentami, ale to nie to samo. Przynajmniej zwykle tak jest, bo np kosteczki w miejsce "bohaterów" w Lords of Waterdeep to jest jakaś pomyłka i faktycznie tam czuję nie jakbym robił epickie wyprawy, tylko jakbym zbierał surowce do realizacji kontraktu, ale już w Wojownikach z Midgardu, czy w Najeźdźcach z pólnocy zbieram drużynę i idę walczyć/płynę plądrować. Z drugiej strony jeżeli mamy mapę świata to kosteczki/żetony, które symulują oddziały, to są dla mnie ok. Tutaj potrafi być wręcz tak że dokręcenie śruby komponentami potrafi mi zepsuć grę - tak było w przypadku Rising Suna, gra faktycznie jest o przemieszczaniu oddziałów na strategicznej mapie, jednak oddziały raz że nijak nie przystają do skali, to dodatkowo takie potwory nie robią nic spektakularnego, a do wyliczeń trzeba albo je pamiętać, albo ciągle zerkać czy jej i podpytywać jakie ma parametry przy wyliczeniach - imho dużo lepiej by się sprawdziły żetony.
Teraz polećmy do Ameritrashu, ja generalnie nie jestem przeciwnikiem Ameri, zwykle się bawię przyzwoicie przy takich grach, ba im jestem starszy tym chyba coraz lepiej. Ale... ale czasem mechanika jest tak miałka, że nie potrafię się wczuć w klimat, co z tego że są piękne figsy, co z tego, że klimatyczne opisy, jak potem mechanicznie losowość goni losowość i nie za bardzo się ma tak realnie na coś wpływ? W głowie po rozgrywce nie mam wcale historii jak z RPG typu "o jak było trudno, 10 razy podchodziliśmy do nich, a oni zawsze odpierali nasz atak", nie mam "k...wa ja pie...le pier....e kostki, co za gó...na gra, ręce opadają, na nic nie ma wpływu sensownego" ;D. Możecie powiedzieć, że to mój problem nie gry - i ok, ot po prostu czułem, że muszę zrzucić z żołądka .
Pewnie każdy ma trochę inaczej, skoro ogólnie "wszyscy" Felda uważają za sucharzystę a ja w jego grach czuję, że faktycznie robię to co tam stoi na planszy/kartach itp. Z drugiej stron Gralutce wystarczyło wytłumaczenie prawego toru w Arnaku na zasadzie, że najpierw odkrywamy, potem zapisujemy i nawet twierdzili ze cały ten tor jest klimatyczny i ma sens, a ja się tam za nic nie mogę doszukać faktycznie czegoś sensownego - zbyt abstrakcyjny ten tor, nagrody w nim i znaczniki dla mnie. Z drugiej strony przytoczę jeszcze przykład Czech Games Edition - ich eurasy uchodza za klimatyczne, bo potrafią wytłumaczyć jak mechanika się przekłada na element fabularny/klimatyczny, ale ja w takich Pupilach nie czuję żeby tego klimatu było dużo więcej i mechanika była dużo mniej abstrakcyjna w stosunku do tego co robimy, niż w tych tytułach Felda które przytoczyłem. Zresztą czasem to jest dziwne, bo po prostu nie łykam np tego real time w Ciężarówką przez Galaktykę i nudze sie podczas lotu w kosmos, ale w takim Space Alert mega czuję klimat, choć samo mechaniczne planowanie ruchów jest teoretycznie "bez sensu".
Sorry za długiego posta, może ktoś dotrwał . Chętnie poczytam jak to u Was jest, bo jak znam życie to jeszcze inaczej .
https://www.youtube.com/watch?v=tJbBM_YAxCk
Mam mocno inne odczucia niż chłopaki z niego, ale że komentarze na YT zwykle za długo nie żyją, to chciałem się wyżalić na forum.
Dla mnie jeżeli temat tłumaczy mechanikę(a nie jest doklejony) to zwykle gra jest tez wystarczająco klimatyczna. Ja czuję nawet klimat w grach Felda - Notre Dame - pozyskuję wpływy w różnych dzielnicach, muszę dbać o zaszczurzenie etc, serio to czuję, czy W Roku Smoka - budowanie "domów" i pozyskiwanie specjalistów, do tego wszystkie te wydarzenia w trakcie roku - dla mnie się do świetnie spaja i mimo że bez problemu obie gry można by było przenieść w inny klimat to ja autentycznie czuję to co się dzieje na planszy.
Do tego nie wiążę bezposrednio klimatu z komponentami tak jak oni. W sensie dla mnie żółta kostka zboża nie zmniejsza za bardzo klimatu względem wymodelowanego znacznika. Zmniejsza raczej przyjemność obcowania z komponentami, ale to nie to samo. Przynajmniej zwykle tak jest, bo np kosteczki w miejsce "bohaterów" w Lords of Waterdeep to jest jakaś pomyłka i faktycznie tam czuję nie jakbym robił epickie wyprawy, tylko jakbym zbierał surowce do realizacji kontraktu, ale już w Wojownikach z Midgardu, czy w Najeźdźcach z pólnocy zbieram drużynę i idę walczyć/płynę plądrować. Z drugiej strony jeżeli mamy mapę świata to kosteczki/żetony, które symulują oddziały, to są dla mnie ok. Tutaj potrafi być wręcz tak że dokręcenie śruby komponentami potrafi mi zepsuć grę - tak było w przypadku Rising Suna, gra faktycznie jest o przemieszczaniu oddziałów na strategicznej mapie, jednak oddziały raz że nijak nie przystają do skali, to dodatkowo takie potwory nie robią nic spektakularnego, a do wyliczeń trzeba albo je pamiętać, albo ciągle zerkać czy jej i podpytywać jakie ma parametry przy wyliczeniach - imho dużo lepiej by się sprawdziły żetony.
Teraz polećmy do Ameritrashu, ja generalnie nie jestem przeciwnikiem Ameri, zwykle się bawię przyzwoicie przy takich grach, ba im jestem starszy tym chyba coraz lepiej. Ale... ale czasem mechanika jest tak miałka, że nie potrafię się wczuć w klimat, co z tego że są piękne figsy, co z tego, że klimatyczne opisy, jak potem mechanicznie losowość goni losowość i nie za bardzo się ma tak realnie na coś wpływ? W głowie po rozgrywce nie mam wcale historii jak z RPG typu "o jak było trudno, 10 razy podchodziliśmy do nich, a oni zawsze odpierali nasz atak", nie mam "k...wa ja pie...le pier....e kostki, co za gó...na gra, ręce opadają, na nic nie ma wpływu sensownego" ;D. Możecie powiedzieć, że to mój problem nie gry - i ok, ot po prostu czułem, że muszę zrzucić z żołądka .
Pewnie każdy ma trochę inaczej, skoro ogólnie "wszyscy" Felda uważają za sucharzystę a ja w jego grach czuję, że faktycznie robię to co tam stoi na planszy/kartach itp. Z drugiej stron Gralutce wystarczyło wytłumaczenie prawego toru w Arnaku na zasadzie, że najpierw odkrywamy, potem zapisujemy i nawet twierdzili ze cały ten tor jest klimatyczny i ma sens, a ja się tam za nic nie mogę doszukać faktycznie czegoś sensownego - zbyt abstrakcyjny ten tor, nagrody w nim i znaczniki dla mnie. Z drugiej strony przytoczę jeszcze przykład Czech Games Edition - ich eurasy uchodza za klimatyczne, bo potrafią wytłumaczyć jak mechanika się przekłada na element fabularny/klimatyczny, ale ja w takich Pupilach nie czuję żeby tego klimatu było dużo więcej i mechanika była dużo mniej abstrakcyjna w stosunku do tego co robimy, niż w tych tytułach Felda które przytoczyłem. Zresztą czasem to jest dziwne, bo po prostu nie łykam np tego real time w Ciężarówką przez Galaktykę i nudze sie podczas lotu w kosmos, ale w takim Space Alert mega czuję klimat, choć samo mechaniczne planowanie ruchów jest teoretycznie "bez sensu".
Sorry za długiego posta, może ktoś dotrwał . Chętnie poczytam jak to u Was jest, bo jak znam życie to jeszcze inaczej .