Kilka słów o Punktach Zwycięstwa
: 06 wrz 2021, 20:02
... do księdza prowadzącego...
A właściwie to każda nowa gra jaką kupujemy czy znajomi przyniosą opiera swoją mechanikę na zbieraniu punktów zwycięstwa.
Zagrywaj karty, żeby zdobyć PZ. Mielisz surowce, żeby zebrać PZ. Wystawiasz robotników, żeby zebrać PZ. Czy to zbyt odważne stwierdzenie, że PZ wszystkich gXXXXno obchodzą?
Jako społeczność graczy nauczyliśmy się z nimi żyć jako zło konieczne. Czy ktoś pamięta jeszcze zdziwienie przy pierwszej grze kiedy okazało się, że PZ są nam do niczego niepotrzebne a służą jedynie, żeby na koniec gry określić kto wygrał?
Niektóre gry mają takie absurdy, że w trakcie gry czegokolwiek nie zrobimy dostajemy PZ jakbyśmy właśnie po to grali w gry. Jako społeczność tak nam spowszechniały, że mówimy na takie gry po prostu "sałatka punktowa" i przechodzimy z tym absurdem do porządku dziennego jakby to było normalne. Inne gry mają takie absurdy, że w trakcie gry zdobywamy tych PZ z 80 a potem jeszcze na koniec gry doliczamy jeszcze ze 100 i w ten sposób wyłaniamy (nierzadko zaskoczonego) zwycięzcę. Ale największym absurdem, złem które zakorzeniło się na naszym podwórku. który nam spowszechniał bardzo że nawet niektórzy cieszą się, że są w pudle: To notesiki do liczenia punktów. No po co one są w tych pudłach? Czy to nie bezsens?
Czemu twórcy gier porzucili eleganckie podejście: gramy do 10 PZ, kto pierwszy ma 10 wygrywa? Zamiast tego mamy: wymień świnki na drewno, wydaj drewno żeby zbudować stodołę - stodoła daje 5PZ na koniec gry i dodatkowe 3PZ jeśli sąsiaduje z oborą. Powiedzcie mi uczciwie czy takich wrażeń właśnie szukacie w tym hobby?
A właściwie to każda nowa gra jaką kupujemy czy znajomi przyniosą opiera swoją mechanikę na zbieraniu punktów zwycięstwa.
Zagrywaj karty, żeby zdobyć PZ. Mielisz surowce, żeby zebrać PZ. Wystawiasz robotników, żeby zebrać PZ. Czy to zbyt odważne stwierdzenie, że PZ wszystkich gXXXXno obchodzą?
Jako społeczność graczy nauczyliśmy się z nimi żyć jako zło konieczne. Czy ktoś pamięta jeszcze zdziwienie przy pierwszej grze kiedy okazało się, że PZ są nam do niczego niepotrzebne a służą jedynie, żeby na koniec gry określić kto wygrał?
Niektóre gry mają takie absurdy, że w trakcie gry czegokolwiek nie zrobimy dostajemy PZ jakbyśmy właśnie po to grali w gry. Jako społeczność tak nam spowszechniały, że mówimy na takie gry po prostu "sałatka punktowa" i przechodzimy z tym absurdem do porządku dziennego jakby to było normalne. Inne gry mają takie absurdy, że w trakcie gry zdobywamy tych PZ z 80 a potem jeszcze na koniec gry doliczamy jeszcze ze 100 i w ten sposób wyłaniamy (nierzadko zaskoczonego) zwycięzcę. Ale największym absurdem, złem które zakorzeniło się na naszym podwórku. który nam spowszechniał bardzo że nawet niektórzy cieszą się, że są w pudle: To notesiki do liczenia punktów. No po co one są w tych pudłach? Czy to nie bezsens?
Czemu twórcy gier porzucili eleganckie podejście: gramy do 10 PZ, kto pierwszy ma 10 wygrywa? Zamiast tego mamy: wymień świnki na drewno, wydaj drewno żeby zbudować stodołę - stodoła daje 5PZ na koniec gry i dodatkowe 3PZ jeśli sąsiaduje z oborą. Powiedzcie mi uczciwie czy takich wrażeń właśnie szukacie w tym hobby?