Ja zacząłem szukać czegoś nowego [zmieniałem hobby średnio co 3 miesiące] i trafiłem na planszówki. Pierwsze zamówienie - machina II i zombiaki. Machina II świetnie się sprawdziła i sprawdza do dzisiaj w luźnym towarzystwie które umie podłapać temat. Potem celem zakupu troi udałem się do krakowskiego śródziemia(pub, gdzie wtenczas się grywało)... no i tak się wkopałem.
Zaczynałem wtedy od karcianek, planszówki mnie w dużej części nużyły. Oczekiwałem gier z duża jawną interakcją do wspólnego wesołego spędzenia czasu, a nie ślęczenia bez słowa nad planszą.
I dalej byłbym szczęśliwszy grając w gry pełne śmiechu(Pod koniec tamtego okresu kupiłem co prawda wysokie napięcie, które ogromnie mi się spodobało... ale czas rozgrywki + moje zbytnie zaangażowanie w rozgrywkę powodowały, że zbyt często na stole nie lądowała) gdyby nie to że towarzystwo zaczęło się robić coraz bardziej wybredne. Tak wybredne, że w pewnej chwili dałem sobie spokój z grami, bo nakłanianie ludzi do grania mnie zaczęło denerwować. Skoro sami nie chcą grać, uznałem że nikogo nie będę nakłaniał na siłę. I tak miałem ok. roku przerwy.
Pod koniec ostatnich wakacji kupiłem notre dame, bo pamiętałem że gra mi się spodobała(współgraczom niestety do gustu nie przypadła, cóż ja też ją pokochałem dopiero po 3ch rozgrywkach a oni ją skreślili po pierwszej)... i od tego czasu niestety w większości lądują u mnie wielkie pudła z długimi instrukcjami... i hmm i podobają mi się
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
. Agricolę np. uważam za świetną grę, ale co mnie w nich denerwuje to mobilność, czas gry, i te felerne instrukcje na ładnych kilkadziesiąt stron, pół biedy gdy są jeszcze dobrze napisane. Ale już nie raz było tak, że chwytałem za polską instrukcje, potem uznawałem że jest nic nie warta, chwytałem za angielską. Było lepiej, ale często jeszcze pierwsza rozgrywka była ciężka do przetrawienia... a gra drugi raz przez to że i długa i wspomnienia po pierwszej instrukcyjnej partii średnie lądowała na półce. Plus jeszcze taki problem, że jeden słabiej kumający gracz, albo nie nastawiający się na wygraną potrafi zepsuć zabawę innym/sam się gorzej bawić, a w przypadku rozrywki na ponad godzinę jest to denerwujące.
Teraz mam w posiadaniu ładnych kilka tytułów, za których instrukcję się nie mogę wziąć bo przez poprzednie doświadczenia występuje brak chęci i czasu
![Sad :(](./images/smilies/icon_sad.gif)
. Chyba muszę znów przerzucić się na kanciarki. Tanio, fajnie, towarzysko, a na 1-2 stronicową instrukcję zawsze znajdzie się czas... tylko czy ci wybredni gracze dadzą się znów wciągnąć w tamtą rozrywkę :/ ?
Odniosłem wrażenie, że w moich teamach występuje ciekawe zjawisko. Gracze zaczynający swoją przygodę z planszówkami bardziej cenią ich aspekt społeczny i luźne gry z dużą interakcją. Potrafią się przy nich świetnie bawić. Im więcej planszówek poznają tym są mniej spontaniczni i mają coraz więcej problemów z graniem w to co się kiedyś podobało. Na forum też są podobne objawy, machinę II większość ludzi zjechało, a to gra która naprawdę jest prosta, nie na maxa losowa i z ogromnym pokładem humoru i interakcji... problem w tym że całe towarzystwo musi się umieć wyluzować i dobrze przy tym bawić. Jak pokazuję ją nowym/niedzielnym graczom, to genialnie się bawią, a na pewno lepiej niż jak rzucę tytuł na półtoragodzinne możdżenie. Natomiast jak przedstawisz machinę komuś kto zaliczył PR,EiT,WN, to nagle się okazuje, że taka osoba ma tendencję do postrzegania gier w zupełnie innych kategoriach i nie potrafi się na taką prostą integrującą zabawę przestawić.
Sory, ze z dorastania wyszło zawalanie
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
. Tym niemniej u mnie tak właśnie przebiega zmiana upodobań w trakcie gry. Jestem obecnie w stanie zagrać zarówno w gry wymagające dużo od gracza jak i te luźne. Nie podobają mi się jedynie te, w których moim zdaniem albo mechanika jest zepsuta[/premiuje jakąś strategię], albo poziom losowości jest zbyt duży w stosunku do wymagań co do wysilania mózgu/w stosunku do czasu rozgrywki.