Za mało planszy w planszówkach.
: 27 cze 2022, 10:12
Ostatnio chodzi mi po głowie kilka tematów planszówkowych i jednym z nich jest coraz większe odejście od wspólnych plansz w planszówkach. Większość (nie mam statystyk, więc może to tylko odczucie) wydawanych ostatnio gier nie ma ciekawej mapy wspólnej. Każdy tworzy i rozbudowuje swój obszar, który nie ma realnego kontaktu z obszarem rywali. Oczywiście nie znaczy to, że gra nie ma interakcji, czy nawet bezpośredniej konfrontacji. Jednak jest to swego rodzaju odejście od korzeni. Jakby zapytać losowe osoby na ulicy jakie znają planszówki przypuszczam, że zdecydowana większość wskaże Monopol/Eurobiznes i/lub szachy, ewentualnie Scrabble. W każdej z tych gier akcja rozgrywa się na wspólnej planszy, każde pole jest dostępne dla każdego z graczy.
Co bardzo ciekawe, w TOP10 BGG tylko Ark Nova nie ma wspólnej planszy (ale przez lata była tam Cywilizacja PW). W TOP11-20 jest 7 gier ze wspólną planszą, TOP21-30: 3 "prawdziwe planszówki, w kolejnych dwóch dyszkach po 5. Mogłem coś pochrzanić, bo nie grałem we wszystkie gry z TOP50, ale widać, że dobra gra ze wspólną planszą staję się absolutnym topem.
Oczywiście tutaj ciężko postawić granicę gdzie plansza wspólna zaczyna być miejscem rywalizacji. Z tych gier, w które grałem na granicy jest Newton: niby chodzimy po wspólnej mapie, ale nie specjalnie nas obchodzą rywale, niby coś tam wstawiamy na wspólną mapę, ale w sumie równie dobrze moglibyśmy to zaznaczać na jakiejś swojej planszetce.
Interesującym przykładem jest Terraformacja Marsa, 90% tej gry to zagrywanie kart. Gdyby zamiast wspólnej mapy każdy miał swoją planszetkę (jak w Ark Nova) to w sumie grało by się niemal identycznie. Z resztą wielu graczom ta wspólna plansza nie jest potrzebna w TM i wolą Ekspedycję Ares, która poza brakiem wspólnej planszy to właściwie Terraformacja Marsa. Czy TM: EA osiągnie podobny sukces co starsza siostra? Czy gdyby najpierw powstała TM: EA to osiągnęłaby taki sukces jak TM? Jestem przekonany, że odpowiedź na oba pytania brzmi nie.
Słuchając podcastów i przeglądając forum mam wrażenie, że to częsta droga planszówkowiczów. Prawie każdy z nas zaczynał od gier ze wspólną planszą, ale słabych mechanicznie (Monopol, Ryzyko, Scrabble) potem poznaliśmy eleganckie dopieszczone designy Uwego czy Felda, ale po jakimś czasie tęsknimy za tym co nas na samym początku pociągnęło w tym hobby. Na szczęscie gramy w Brassa/FCM zamiast Monopolu i w TI/Scythe'a zamiast w Ryzyko.
Czy macie podobne odczucie jak ja, że planszówki odchodzą od planszy? Ma to dla was znaczenie czy w grze tworzy się na wspólnej planszy, czy nie jest to dla Was istotna charakterystyka gry i inne aspekty decydują o tym czy Wam się gra podoba? Dla mnie nie jest to warunkiem koniecznym, żeby się grą zainteresować, ale zdecydowanie jest to czynnik na plus.
Co bardzo ciekawe, w TOP10 BGG tylko Ark Nova nie ma wspólnej planszy (ale przez lata była tam Cywilizacja PW). W TOP11-20 jest 7 gier ze wspólną planszą, TOP21-30: 3 "prawdziwe planszówki, w kolejnych dwóch dyszkach po 5. Mogłem coś pochrzanić, bo nie grałem we wszystkie gry z TOP50, ale widać, że dobra gra ze wspólną planszą staję się absolutnym topem.
Oczywiście tutaj ciężko postawić granicę gdzie plansza wspólna zaczyna być miejscem rywalizacji. Z tych gier, w które grałem na granicy jest Newton: niby chodzimy po wspólnej mapie, ale nie specjalnie nas obchodzą rywale, niby coś tam wstawiamy na wspólną mapę, ale w sumie równie dobrze moglibyśmy to zaznaczać na jakiejś swojej planszetce.
Interesującym przykładem jest Terraformacja Marsa, 90% tej gry to zagrywanie kart. Gdyby zamiast wspólnej mapy każdy miał swoją planszetkę (jak w Ark Nova) to w sumie grało by się niemal identycznie. Z resztą wielu graczom ta wspólna plansza nie jest potrzebna w TM i wolą Ekspedycję Ares, która poza brakiem wspólnej planszy to właściwie Terraformacja Marsa. Czy TM: EA osiągnie podobny sukces co starsza siostra? Czy gdyby najpierw powstała TM: EA to osiągnęłaby taki sukces jak TM? Jestem przekonany, że odpowiedź na oba pytania brzmi nie.
Słuchając podcastów i przeglądając forum mam wrażenie, że to częsta droga planszówkowiczów. Prawie każdy z nas zaczynał od gier ze wspólną planszą, ale słabych mechanicznie (Monopol, Ryzyko, Scrabble) potem poznaliśmy eleganckie dopieszczone designy Uwego czy Felda, ale po jakimś czasie tęsknimy za tym co nas na samym początku pociągnęło w tym hobby. Na szczęscie gramy w Brassa/FCM zamiast Monopolu i w TI/Scythe'a zamiast w Ryzyko.
Czy macie podobne odczucie jak ja, że planszówki odchodzą od planszy? Ma to dla was znaczenie czy w grze tworzy się na wspólnej planszy, czy nie jest to dla Was istotna charakterystyka gry i inne aspekty decydują o tym czy Wam się gra podoba? Dla mnie nie jest to warunkiem koniecznym, żeby się grą zainteresować, ale zdecydowanie jest to czynnik na plus.