Kiedyś uwielbiałem pasjanse i grałem tylko w nie. Później zrozumiałem, że nie po to spotykam się z innymi ludźmi przy planszy, żeby każdy grał sobie i robił swoje rzeczy. Porównywanie wyników jest może i ciekawe, ale... Nie dostarcza emocji. A dla mnie to kluczowy element wspólnej zabawy. Obecnie do gier pozbawionych interakcji w zasadzie nie siadam. A ostatnio, moim ulubionym gatunkiem stało się area control, gatunkiem, w który negatywna interakcja jest w zasadzie wpisana.
Bardzo lubię przepychanki na planszy, bardzo lubię "przeciąganie liny", podbieranie elementów, blokowanie i wyścig po punkty/cele. Bardzo lubię też żywe dyskusje przy planszy, bo milczenia przy planszy nie znoszę. Wtedy wiem, że w grze coś mocno nie działa.
Moje wzory euro z negatywną interakcją to:
Mezo - Idealnie skrojony euras. W zasadzie zamiast figurek mogłyby być kosteczki, bo gra to tak na prawdę zabawa w liczenie przewag na obszarach i punktowaniu za wygrywanie tych przewag. Ależ ile tu doskonałej manipulacji, czytania zamiarów przeciwnika i kombinowania, żeby z każdej rundy wycisnąć maksimum! Miód! (Teraz muszę dorwać się do El Grande!
)
Tortuga 2199 - Kapitalny deckbuilder z planszą, w której jest wyścig po punkty i fajne przeciąganie liny z odbieraniem kontroli nad obszarami. Dodatkowo można urwać kilka punktów przeciwnikowi, atakując go. Idealnie wyważony stosunek negatywnej interakcji, bo dostarcza emocji, a nie powoduje jednocześnie wkurzenia na oponentów.
Godfather: Imperium Corleone - Rewelacyjne połączenie prostego WP z kontrolą obszarów. Ulubiona gra w gronie moich przyjaciół. Świetnie wyważona mechanika euro, z wbijaniem sobie noża w plecy. Zawsze chętnie zagram.
Snowdonia - Chyba jedna z niewielu gier gdzie blokowanie pól może autentycznie kogoś zaboleć i odebrać optymalny ruch. Serio nie kojarzę gry, w której czasami można po chamsku komuś stanąć na polu tylko dlatego, by popsuć plan przeciwnikowi. A że do tego to jeszcze świetna gra, to już inna para kaloszy.
Paris - Suchar straszny, ale gra jest wyścigiem po punkty i fajne się tu urywa punkty przeciwnikom, co czasami może solidnie kogoś zaboleć. Dla mnie bomba!
Inne doskonałe eurasy z negatywną interakcją - Endeavor: Wiek Żagli, Moa, Daimyo: Rebirth of the Empire, Cavern Tavern, City of Iron SE, Night Parade of Hundred Yokai, Rise of Tribes, Brasil: Imperial, seria Dwar7s, Pory Roku, Rise of Tribes. (pewnie o czymś tam jeszcze zapomniałem)
Wśród hybryd euro-ameri wymieniłbym Skyway Robbery, Clockwork Wars, Cry Havoc, Andromeda, Empires of the Void II, Wildlands, Islebound.
W "ameri" z negatywną interakcją w zasadzie nie gram i o dziwo nie przychodzi mi do głowy żaden tytuł, więc wychodzi na to, że tutaj moja wiedza jest mocno ograniczona. Chyba, że za "ameri" uznamy Star Wars: Rebelię.
Jedyna negatywna interakcja, za którą nie przepadam, to wszelkie "take that", szczególnie w grach euro. Nie cierpię takich kart w Terraformacji Marsa. I chciałbym kiedyś zagrać jedną partię bez nich. Za każdym razem pytam ludzi, czy wyjąć, czy zostawić karty wydarzeń, ale wszyscy chcą grać z nimi, więc wychodzi na to, że ludzie lubią robić sobie kuku.
Z innych gier, to pamiętam moją pierwszą rozgrywkę w Yedo. Bardzo mi się nie podobała ta partia, a później zagrałem w
Yedo: Deluxe Master Set, w którym można sobie regulować poziom negatywnej interakcji. Tak mi się spodobało, że z miejsca kupiłem swój egzemplarz. I wiecie co? I to jest mój absolutny wzór. Życzyłbym sobie w każdej grze takiego rozwiązania, gdzie mamy kilka zestawów kart i w zależności od towarzystwa wybieramy jeden z nich. Mamy tego dnia ochotę na wbijanie noża w plecy - zestaw nr. 3. Chcemy się pogłaskać po pupci - zestaw nr. 1. Świetny pomysł i marzę o tym, żeby częściej występował w grach!
P.S. W moim aktualnym Top 10, połowa gier, to gry z negatywną interakcją. Wychodzi więc na to, że lubię zadawać ból i jestem po części planszówkowym masochistą.