Gra Miesiąca - Październik 2022
: 31 paź 2022, 16:51
Nie kleiło się granie w Październiku... Przez tygodniowy urlop i weekendowe wyjazdy, po raz kolejny, planszówki poszły w odstawkę.
Na liczniku tylko 16 partii w 11 różnych tytułów. Mało nowości, ale to może i dobrze.
PAŹDZIERNIK 2022:
NOWOŚCI:
THE PHOENIX SYNDICATE – Euras w kosmosie, z rozbudową tableu i krótką kołderką. Nie chce mi się za bardzo rozpisywać, bo gra mi skrajnie nie podeszła. Rozumiem, że działa, że gdzieś tam może są ciekawe pomysły, ale gra kompletnie nie jest DLA MNIE. Abstrakcyjne, przeładowane na siłę informacjami (na cholerę aż 6 rodzajów surowców, z których każdy robi to samo!?), mnóstwo rzeczy do śledzenia, nierówne karty, wychodzące na krótki market row i sporo mechanizmów, które mnie osobiście zniechęcały z każdą kolejną rundą. Pozostali gracze bawili się dobrze, lub prawie dobrze, więc TPS nie dostanie ode mnie zaszczytnego tytułu „kasztana miesiąca”, ale fakt jest taki, że na pewno już nikt mnie nie zmusi, żebym kiedykolwiek drugi raz w to zagrał. 4/10
THUNDERSTONE QUEST: BARRICADES MODE – Dodatek kooperacyjny do bardzo lubianego przeze mnie deckbuildera. Każda partia w TQ to dla mnie małe święto, uwielbiam tę grę, ale dodatek jakoś nie podniósł dla mnie przyjemności płynącej z rozgrywki. Działa, ale jest mocno losowo, przydługawo, z upierdliwą obsługą gry. Jak ktoś chce dowiedzieć się więcej – odsyłam do dedykowanego na forum wątku. Reasumując - może być, jeszcze kiedyś na pewno zagram, ale sam raczej nie zaproponuję. 6/10
ROZCZAROWANIA MIESIĄCA:
Zamiast w Mezo, zagraliśmy w The Phoenix Syndicate. To był błąd...
Ale ogólnie rozczarowaniem była bardzo niska, jak na mnie, liczba rozegranych partii. Kolejnym dużym zawodem był fakt, że planowaliśmy powrócić do kilku starszych gier z mojej kolekcji i niestety w ogóle się to nie udało. Ciężko było zebrać w tym miesiącu naszą paczkę. Po raz kolejny (głównie) przyczyniły się do tego urlopy znajomych i weekendowe wypady w góry. A ja doszedłem do smutnych wniosków, że grając tak mało w miesiącu, nie jestem w stanie ograć swojej przepastnej kolekcji w ciągu całego roku. Muszę więc trochę zredukować kolekcję i mocno ograniczyć zakupy (to już się częściowo udało). Niestety, po kolejnej partii w Ark Nova, złamałem swoją zakupową abstynencję i zamówiłem swój egzemplarz. Gdzie ja to zmieszczę?
NOWOŚĆ MIESIĄCA:
THE KING IS DEAD – Większościówka o zaskakująco prostych zasadach, która dostarcza rozrywających serducho i mózg dylematów. Niesamowite jest to, jak w małym pudełeczku i kilku komponentach na krzyż, jest dużo „mięsa”. Byłem zmęczony rozgrywką w TPS, więc nie wszystko ogarniałem, ale mimo to bawiłem się przy The King is Dead wyśmienicie! Grałem jedynie w tryb drużynowy, ale już widzę, że nie jest to najlepszy z możliwych trybów rozgrywki. Tak, czy siak – uwielbiam gry, w których jest mało zasad i mało komponentów, a które dostarczają ciekawych decyzji i związanych z nimi emocji. 9/10 i pewnie kupiłbym już swój egzemplarz, gdybym nie miał w kolekcji podobnej gry, która stała się...
POWROTEM MIESIĄCA:
EIGHT-MINUTE EMPIRE: LEGENDS – Mam do tej gry stosunek love/hate. Z jednej strony absolutnie ją uwielbiam, z drugiej – podczas zabawy, wkurza mnie ta gra niesamowicie!!! Przypomniałem sobie o niej po rozgrywce w The King is Dead. EME:L to gra dokładnie z tej samej półki. Mamy klasyczną większościówkę, ciasną, na niewielkiej planszy. Mało komponentów, mało zasad, ale decyzje uber ciekawe, a każdy jeden ruch może być na wagę złota. Do tego wszystkiego gra jest absolutnie prześliczna - Laukat bardzo się postarał przy ilustracjach, tworząc spójny, ciekawy, klimatyczny świat. Skoro same zalety, to dlaczego czasami rozgrywka strasznie mnie wkurza? Bo gra jest niebywale ciasna. Czasami o zwycięstwie decyduje jeden punkcik i często jest się zmuszonym do grania nie pod siebie, ale po to, by urwać choćby jeden punkt przeciwnikowi. Dodatkowo, grając w więcej niż dwie osoby, często dochodzi do świadomego (bądź nieświadomego) kingmakeingu. Tutaj często jeden ruch, jedną kartą, całkowicie może „wywalić” sytuację na planszy. Dość powiedzieć, że po zagraniu przez przeciwnika OSTATNIEJ karty, straciłem kontrolę w czterech regionach, co urwało mi w sumie pięć punktów i z prowadzenia... Spadłem na ostatnie, czwarte miejsce.
Także rozgrywka, podnosi czasem ciśnienie. Partia na całe szczęście jest krótka, bo da się rozegrać w około 40 minut i jak w żadnej innej grze tego typu, chce się natychmiast rewanżu! Ograłem prawie wszystkie moduły z podstawki, ale czeka na mnie jeszcze dużo dobra w dodatku Lost Legends. Jedyna wada to tytuł, bo jest totalnym kłamstwem. Żadne tam osiem minut!
W pełnym składzie, przy grubym kombinowaniu, wyjdzie prawie godzina. Pomimo, że nie osiem, to... osiem. Na 10. 8/10.
GRA MIESIĄCA:
PORY ROKU – Tylko jedna partia w miesiącu, ale za to jaka! Przez całą rozgrywkę wszyscy mieli mocno pod górkę. Jak na złość nie wypadały ścianki na kostkach zwiększające poziom przywołania. Na stole „fruwały” karty z negatywną interakcją, odbierając wszystkim kryształy i blokując co chwila zagrywanie kart (norma, że jak nie ma kości z przywołaniem, to jeszcze „pozostali gracze tracą poziom przywołania”
). Wszyscy zgromadzeni przy stole, strasznie się pocili, żeby zagrać skutecznie to, co wydraftowali. Było stresująco, koszmarnie wręcz ciasno, ale gdy cokolwiek się udawało, to wychodziły nieprawdopodobne wręcz kombosy. Wygrałem w sumie o włos, bo tylko dlatego, że nie miałem punktów ujemnych (koleżanka miała -20, ale gdyby ich nie miała, to wygrałaby 10-cioma punktami). Przy okazji pobiłem swój rekord punktowy – 207 punktów! Uwielbiam Seasons, które po tej partii, mocno awansowały w moim prywatnym rankingu! 9/10

PAŹDZIERNIK 2022:
Spoiler:
THE PHOENIX SYNDICATE – Euras w kosmosie, z rozbudową tableu i krótką kołderką. Nie chce mi się za bardzo rozpisywać, bo gra mi skrajnie nie podeszła. Rozumiem, że działa, że gdzieś tam może są ciekawe pomysły, ale gra kompletnie nie jest DLA MNIE. Abstrakcyjne, przeładowane na siłę informacjami (na cholerę aż 6 rodzajów surowców, z których każdy robi to samo!?), mnóstwo rzeczy do śledzenia, nierówne karty, wychodzące na krótki market row i sporo mechanizmów, które mnie osobiście zniechęcały z każdą kolejną rundą. Pozostali gracze bawili się dobrze, lub prawie dobrze, więc TPS nie dostanie ode mnie zaszczytnego tytułu „kasztana miesiąca”, ale fakt jest taki, że na pewno już nikt mnie nie zmusi, żebym kiedykolwiek drugi raz w to zagrał. 4/10
THUNDERSTONE QUEST: BARRICADES MODE – Dodatek kooperacyjny do bardzo lubianego przeze mnie deckbuildera. Każda partia w TQ to dla mnie małe święto, uwielbiam tę grę, ale dodatek jakoś nie podniósł dla mnie przyjemności płynącej z rozgrywki. Działa, ale jest mocno losowo, przydługawo, z upierdliwą obsługą gry. Jak ktoś chce dowiedzieć się więcej – odsyłam do dedykowanego na forum wątku. Reasumując - może być, jeszcze kiedyś na pewno zagram, ale sam raczej nie zaproponuję. 6/10
ROZCZAROWANIA MIESIĄCA:
Zamiast w Mezo, zagraliśmy w The Phoenix Syndicate. To był błąd...


NOWOŚĆ MIESIĄCA:
THE KING IS DEAD – Większościówka o zaskakująco prostych zasadach, która dostarcza rozrywających serducho i mózg dylematów. Niesamowite jest to, jak w małym pudełeczku i kilku komponentach na krzyż, jest dużo „mięsa”. Byłem zmęczony rozgrywką w TPS, więc nie wszystko ogarniałem, ale mimo to bawiłem się przy The King is Dead wyśmienicie! Grałem jedynie w tryb drużynowy, ale już widzę, że nie jest to najlepszy z możliwych trybów rozgrywki. Tak, czy siak – uwielbiam gry, w których jest mało zasad i mało komponentów, a które dostarczają ciekawych decyzji i związanych z nimi emocji. 9/10 i pewnie kupiłbym już swój egzemplarz, gdybym nie miał w kolekcji podobnej gry, która stała się...
POWROTEM MIESIĄCA:
EIGHT-MINUTE EMPIRE: LEGENDS – Mam do tej gry stosunek love/hate. Z jednej strony absolutnie ją uwielbiam, z drugiej – podczas zabawy, wkurza mnie ta gra niesamowicie!!! Przypomniałem sobie o niej po rozgrywce w The King is Dead. EME:L to gra dokładnie z tej samej półki. Mamy klasyczną większościówkę, ciasną, na niewielkiej planszy. Mało komponentów, mało zasad, ale decyzje uber ciekawe, a każdy jeden ruch może być na wagę złota. Do tego wszystkiego gra jest absolutnie prześliczna - Laukat bardzo się postarał przy ilustracjach, tworząc spójny, ciekawy, klimatyczny świat. Skoro same zalety, to dlaczego czasami rozgrywka strasznie mnie wkurza? Bo gra jest niebywale ciasna. Czasami o zwycięstwie decyduje jeden punkcik i często jest się zmuszonym do grania nie pod siebie, ale po to, by urwać choćby jeden punkt przeciwnikowi. Dodatkowo, grając w więcej niż dwie osoby, często dochodzi do świadomego (bądź nieświadomego) kingmakeingu. Tutaj często jeden ruch, jedną kartą, całkowicie może „wywalić” sytuację na planszy. Dość powiedzieć, że po zagraniu przez przeciwnika OSTATNIEJ karty, straciłem kontrolę w czterech regionach, co urwało mi w sumie pięć punktów i z prowadzenia... Spadłem na ostatnie, czwarte miejsce.


GRA MIESIĄCA:
PORY ROKU – Tylko jedna partia w miesiącu, ale za to jaka! Przez całą rozgrywkę wszyscy mieli mocno pod górkę. Jak na złość nie wypadały ścianki na kostkach zwiększające poziom przywołania. Na stole „fruwały” karty z negatywną interakcją, odbierając wszystkim kryształy i blokując co chwila zagrywanie kart (norma, że jak nie ma kości z przywołaniem, to jeszcze „pozostali gracze tracą poziom przywołania”
