Gra miesiąca - Listopad 2022

Tutaj można dyskutować na tematy ogólnie związane z grami planszowymi, nie powiązane z konkretnym tytułem.
Awatar użytkownika
Ardel12
Posty: 3351
Rejestracja: 24 maja 2006, 16:26
Lokalizacja: Milicz/Wrocław
Has thanked: 1032 times
Been thanked: 2000 times

Gra miesiąca - Listopad 2022

Post autor: Ardel12 »

Listopad okazał się być najlepszym miesiącem tego roku. Wiele w tym zasługi konwentu, dodatkowego wolnego czasu jak i gier, które się przewinęły. 32 partie to podbicie rekordu o 2 dodatkowe partie. A byłoby ich troszkę wiecej, gdyby nie choroba, która rozłożyła całą rodzinę w ostatnim tygodniu listopada.
Spoiler:
Nowości:

Pagan: Fate of Roanoke(5/10) - gra w sumie mnie zaciekawiła i miałem nawet przez chwilę zamiar wesprzeć ją na KS, ale nie byłem pewny jak bardzo negatywna w tej grze jest interakcja, która mej małżonce nie leży. Interakcja okazała się na przyjemnym poziomie, gdzie nie możemy przeciwnika wcisnąć w glebę a trochę tylko poprzeszkadzać w planach. Rozegrałem dwie partie. W obu grałem jako Łowca i mnie gra niczym nie porwała. Ikonografia jest beznadziejna, malutkie, czarne ikonki, które wyglądają podobnie. Oprawa graficzna reszty jest ok, ale nie było karty czy elementu, bym skupić się chciał na grafice niż na samym tekście. Tury raczej przebiegają sprawnie, ale ciągle miałem wrażenie robienia tego samego. Nie odczuwałem też satysfakcji z czynionych akcji. Kolega grający Wiedźmą miał jeszcze gorsze wrażenia, ponieważ nie widział jak ma zrobić swój cel bez pokazania kim jest. Pewnie ogranie by się przydało, ale wyglądało jakby zwykły rush dałby radę, gdyż gra jest mocno losowa i czasem guzik możemy zrobić z tym co przeciwnik wyczynia, bo akurat nie mamy odpowiednich kart. Dla mnie meh.

Zombicide: Black Plague(5/10) - grałem w oryginał, w końcu wpadła następna część i w sumie jest ok, ale całkowicie mnie ta gra nie porywa. Losowość jest na uber poziomie i dla mnie łatwość scenariusza opiera się bardziej na przedmiotach jakie znajdziemy niż jakie akcje czasem podejmiemy. Zagrałem w dwa scenariusze w 6os i w sumie przysypiałem xD Nie jest to mój typ gier, więc proszę o wyrozumiałość :)

1830: Railways & Robber Barons(-) - bez oceny, gdyż partia była jedna i to sterowana, więc ogromu jeszcze tej serii nie pojąłem. Mimo to gra ma w moim odczuciu bardzo przystępne zasady. Jedyne co sprawiało mi trudność w pierwszej partii to wyliczenie trasy pociągów tak by kilka pociągów jednej spółki mogło maksymalizować przejazd. Giełda, która każdego przeraża jak tylko słyszy to słowo, jest bardzo sprawnie zrobiona i ten element wygląda najprościej. Stawianie torów, faza giełdowa, na prawdę większe problemy można mieć ze Splotterem niż z tym. Rozumiem, że to co skryte jest pod tym wszystkim jest ogromne i pozwala na wiele ciekawych zagrań, ale w moim odczuciu same zasady są proste(proste w porównaniu do Lacerdy). Sam długo podchodziłem do 18XX przez tą mistyczną barierę, ale na prawdę zachęcam, bo nie taki diabeł straszny. A to, że pewnie ograni gracze nami wytrą podłogę, to mamy to samo w Splotterze i Larcerdzie i jakoś nikt nie narzeka :) Partia mi na tyle siadła, że już uzbierałem grupę tutaj do ogrywania(niestety przez czas i choroby na razie ciągle przekładamy), kupiłem 1849, pakiet usprawnień do obu 18 i sztony. Teraz tylko grać!

Caverna: The Cave Farmers(7/10) - natchniony jednym z wątków, w którym wykreślaliśmy tytuły z top100 BGG w jakie na pewno nie zagramy, stwierdziłem, że chciałbym sprawdzić każdy z tych tytułów. I tak padło na Kawernę, którą posiada mój dobry kolega. Gra bardzo przypomina mi Agricole na 2os. Ikonografia ta sama, podobne akcje, trochę więcej opcji, ale bardzo łatwo było mi się odnaleźć. Oczywiście dostałem baty od obeznanego kumpla, ale partia była przyjemna i co ważne nie trwała dłużej niż 1.5h co dla mnie wygląda na świetny wynik. Spodziewałem się prawdziwego molocha(jak Uczta dla Odyna) a dostałem bardzo zgrabną grę z nowymi akcjami odblokowywanymi w każdej rundzie. A i te uzbrojone kransoludy, ekstra! A zero w tym losowości. W sumie jakbym nie miałe Agricoli dla 2os, to po partii bym szukał swojej kopii.

A Game of Thrones: B'Twixt(6/10) - GoT bardzo lubię, ale gry na kanwie przeważnie średnio mi siadają. Tutaj mamy lekką grę licytacyjną z fajnym twistem tworzenia dwóch rad z przeciwnikami po naszej lewej i prawej stronie. Na koniec gry wygra gracz, którego słabsza rada jest najsilniejszą w grze. Szybko temat podłapaliśmy z ekipą i zaczęły się przepychanki, przekonywania i podkładanie świń. Gra idzie bardzo szybko, ale jest z tych lekkich, więc wiele do myślenia przeważnie nie mamy. Akurat ja nie przepadam za dysputami nad stołem, więc dla mnie powyżej 6 nie podskoczy, ale ma swój urok. Z dodaniem unikalnych kart frakcji można nawet ciekawe zagrania wykonać, więc jak się lubi takie gry to warto spróbować. Na minus wynik finalny, który skończył się remisem i to całkowitym. Co ciekawe nawet zmieniając ostatnie zagrywki skończylibyśmy w takiej sytuacji, ale pomiędzy innymi graczami...

Get on Board: New York & London(6/10) - poszukuję ostatnio kolejnego R&W do kolekcji, bo ileż można grać w Rzuć na tacę(oj sporo), ale nic mnie nie kupuje. Proszę wsiadać jest przyjemnym tytułem, ale po 1 partii nie widziałem by miała wiele więcej do zaoferowania. Zmiennych jest sporo, bo jednak mamy i losowe cele ogólnodostępne jak i te skryte, ale tylko modyfikują to co będziemy chcieli osiągnąć. A że dla mnie wygląda, że zawsze to samo to...gra nie zasili mojej kolekcji.

Maracaibo(6/10) - im więcej gier Pfister ogrywam tym bardziej widzę go jako autora 1-2 tytułów, które potem mieli na każdą możliwą opcję. Maracaibo dla mnie to prawie reskin GWT z dodaniem dla mnie wkurzającej talii kart. W boonlake mi się to nie podobało, tutaj zasysa tak samo. Zasad jak zwykle od groma, ale jak już odpali się pierwsze dwa ruchy to wszystko wskakuje na miejsce i gra się bardzo płynnie. Jedna partia to za mało by dokopać się do zależności i możliwości drzemiących w tym tytule, mało ich nie będzie, ale czemu oj czemu dodał tą talię kart. W GWT zarządzanie krowami było świetnie zrealizowane i mogliśmy wyczyniać z nią cuda. Tutaj czułem, że co mi gra rzuci to muszę to jakoś wykorzystać, co wcale wadą być nie musi, ale mnie akurat takie rozwiązania nie podchodzą. Wyglądają na iście na łatwiznę. Czekam jeszcze na GWT: Argentyna, ale autor wylatuje z mojej top3 designerów.

Messina 1347(7/10) - bardzo ciekawe euro, w którym walczymy z plagą(czarny piątek czy coś wink). Podoba mi się, że plansza składa się z kafelków budynków, których układ losujemy przed partią. Podoba mi się, że plansza rozrasta się w trakcie oferując nowe opcje. Same akcje są proste, ale z biegiem gry będziemy mogli odpalać coraz ciekawsze połączenia, dzięki rozojowi naszych planszetek o nowe budynki i pracowników. Choć gra posiada sporo opcji, to jest to bardzo zgrabnie połączone i nie odczułem natłoku, który by mnie blokował. Gra też szybko się kończy, więc nie ma czasu na dalekosiężne plany, ale spokojnie, to nad czym się skupimy na pewno dowieziemy. Finalnie dla mnie jedno z miłych zaskoczeń tego miesiąca.

Mystic Vale(6/10) - promka na BF Portalu była tak świetna, że musiałem grę sprawdzić. W sumie rozwój talii przez ulepszanie kart w niej się znajdujących jest bardzo ciekawym zabiegiem i mój biedny mózg nie potrafił sobie z nim poradzić. Ot wyliczenie przydatności karty w normalnym deckbuilderze przychodzi mi od ręki. Tak tutaj czy ulepszyć lepiej jedną kartę na fulla, czy może po trochu każdą, a co brać z wystawki vs co już mam itp... no jest inaczej, więc ciekawiej. Niestety gra dla mnie odpada przez element push your luck, którego nie lubię, nie w tak długich grach(jednak 1h z hakiem wyszła). Stracenie tury potrafi zaboleć, gdy przeciwnikowi się układa i coraz bardziej się od nas oddala. A kilku to wyrok śmierci :D Same akcje z kart są proste i oferują nam kilka opcji rozwoju talii, więc nie jest źle. Gra dla mnie jest jednak za lekka i losowość zbyt widoczna.

Paper Dungeons: A Dungeon Scrawler Game(6/10) - tej gry byłem ciekaw. Jak zrobili R&W w klimatach D&D. Wybrnęli z tego całkiem nieźle. Mamy i zwiedzanie lochów, bicie mobków, rozwój drużyny oraz zdobywanie przedmiotów. Wszystko odpowiednio uproszczone i podane w sosie R&W. Zasady są banalne, gra się szybko, ale ponownie mam problem jak z Proszę wsiadać. Jedna partia i na dobrą sprawę zobaczyłem każdą opcję i jakoś nie widzę wielu innych by chciało mi się do tego wracać. Kolega po 3 partiach potwierdził, że gra prawie tak samo. Czyli jedziemy po kryształy, bo dają sporego boosta, przy okazji zaliczamy w kolejności bossów i modyfikujemy trasę względem ogólnych cełów i prywatnych. Nie widzę opcji by móc odpuścić jakiegokolwiek bossa, tak samo darowanie kryształów/diamentów nie wchodzi w grę.

Project L(6/10) - byłem ciekaw tej gry od kampanii na KS, ale brakowało mi impulsu by ją zakupić. Przeczucia się sprawdziły, bo gra jest po prostu OK. Mielenie kolejnych kafelków angażuje na początku, ale szybko pojmuje się jak maksować i gra robi się trochę mechaniczna. Wolę popykać w Azula.

Rococo: Deluxe Edition(7/10( - gra wydana przez EGG, wiec ogromna plansza, gruba tektura i przepiękne grafiki(spokojnie da się pomylić z Lacerdą). Sama gra należy do średniej półki złożoności i pozwala na kilka opcji w trakcie gry, ale dla mnie są to z 2-3 ścieżki. Gra jest przyjemna, płynie do przodu a przeciwnicy mogą nam napsuć krwi podbierając materiały, suknie albo zajmując niektóre pola. Na minus dochodzące karty, które potrafią sporo kogoś zboostować. Do tego tytułu z chęcią siądę ponownie.

Smartphone Inc,(6/10) - gra, która opiera się na gimmicku z planszetkami, które nakładamy na siebie by uzyskać potrzebne akcje. Cała reszta jest tak prosta jak się tylko da. Poziom dla mnie wręcz gatewaya, więc całkowicie tytuł nie dla mnie. Grało się ok, ale przy kolejnej partii bym ziewał. Jak potrzebujecie tytułu na większą liczbę graczy dla swoich nieogranych znajomych to dla mnie wygląda na dobry deal.

Terracotta Army(4/10) - dawno nie irytowałem się w trakcie partii jak w tej grze. Jak sama podstawowa mechanika z rondlem mnie zaintrygowała, tak cała reszta w ogóle mi nie siadła i grę bym wrzucił do kosza. Irytowało mnie najbardziej rozwiązanie dominacji/obecności, które dla mnie jest możliwie najgorszym rozwiązaniem. Więcej rozpisałem się w wątku z grą.

Trails of Tucana(7/10) - dla mnie najlepsza z nowych wykreślanek w jakie zagrałem w tym miesiącu. Prosta, szybka i przyjemna. Duży plus za dwa rozmiary planszy, które pozwalają regulować długość partii. Lekki wyścig o podłączenie danych wiosk by zyskać dodatkowe PZ. Kupiłbym na miejscu, gdyby nie Traxx, który robi to samo a już w kolekcji siedzi od lat.

Ladies of Troyes(-) - bez oceny, gdyż ogrywane tylko z częścią modułów. Niestety ani fioletowa kostka ani chodzenia po blankach nie przypadły mi do gustu. Kostka zwiększa losowość rzutów, której nie zbalansujemy podkradaniem kości, z kolei blanki wyglądają na drogie vs to co oferują. Na pewno pogram więcej i w kolejnej partii wrzucę resztę modułów.

Underwater Cities(8/10) - w końcu odhaczyłem ten świetny tytuł i nie dziwię się, że ma taką popularność. Wszystko w nim świetnie połączono i gra trybi od samego początku. Dla mnie podobna częścią aspektów do TM, więc w kolekcji się nie znajdzie, ale kurczaczki na pewno zagram ponownie. Gorąco polecam!

Weather Machine(8/10) - nie żałuję, że finalnie nie kupiłem, ale po jednej partii było bardzo dobrze. Mechanizmy jak zawsze ze sobą współpracują i czuć jak zębatki w naszych głowach pracują niczym te na planszy. Gra niestety ma dwa minusy. Pierwszy to tona surowców do ogarniania, które łączą się w proste ciągi, ale wyglądają jak wepchnięte z buta by podbić poziom złożoności. Drugi minus to totalne odklejenie tematu od mechaniki. Nie pomaga to w zrozumieniu akcji i pierwsze rundy to gruba rozkmina co zrobić i po co, co w innych grach Lacerdy(prócz Lisoba) mi przychodziło dość łatwo. Więcej rozpisałem się w wątku z grą.

Powroty

Machina Arcana (Second/Third Edition)(8/10) - ukończyłem wszystkie scenariusze i gra na pewno jest warta spróbowania. Wiele scenariuszy dało mi sporą frajdę z rozkminania kolejnych ruchów i reagowania na zmieniające się warunki na planszy. Jak mechanicznie błyszczy, tak fabularnie to rynsztok. Mi to finalnie nie przeszkadzało, ale poszukujący tutaj fabuły oraz klimatu szybko się mogą odbić. Więcej wrażeń opisałem w wątku z grą.

Food Chain Magnate(9/10) - dwie partie solo z automą z wątku z grą. W pierwszej partii podczepiłem się pod to co reklamował przeciwnik i z małym bankiem wystarczyło. W drugiej chciałem sam regulować rynek i poległem. Obie partie na easy. Automa ma bardzo proste zasady, choć parę pytań jakie mam pozostaje bez odpowiedzi(np. co w przypadku, gdy dom ma 1 slot, a automa ma 2 i więcej reklam przy niej, które wejdzie pierwsze?). Będę jeszcze ogrywał, bo w ekipie choć jest chęć, to przemiał gier uniemożliwia częste powroty.

Cloudspire(9/10) - wprowadziłem kolejnego kolegę w świat cloudspire i po partii był zachwycony i z miejsca zapowiedział rewanż. Wiadomo, pierwsza partia pvp z ogranym graczem to sromotna porażka, ale standardowo starałem się oddać trochę pola przeciwnikowi i nie zgniatać go za szybko. Partia przyjemna, mam nadzieję, że zyskam kolegę do ogrywania tego.

Dwellings of Eldervale(5/10) - mniejsza liczba osób pokazuje, że gra świetnie się skaluje i pozostaje taka sama, więc dla mnie dalej meh :D spora losowość potrafi zaboleć, a talia małych kart dalej mnie wyprowadzała z równowagi. Nie dla mnie.

Kemet(7/10) - ocena spadła o oczko. Niestety w mojej ekipie podstawka zrobiła się zbyt powtarzalna a nasze strategie robią z gry nudne czekanie aż ktoś coś zrobi. W końcu ktoś wykonuje ruch i zaczyna się spirala walk. Potrzebny dodatek do dalszych partii, bo inaczej to długo nie wróci na stół.

Powrót miesiąca: Machina Arcana
Nowość miesiąca: Podwodne Miasta
Gra miesiąca: 1830
Kasztan miesiąca: Terrakotowa Armia

W tym miesiącu masa krytyczna nowości została przekroczona i w grudniu preferowałbym pograć w starocie ze swej kolekcji, które dawno nie miały okazji zawitać na stół. Na pewno chcę odpalić Zatokę Kupców i zobaczyć czy mój hype na ten tytuł jest prawilny i żona też go dostanie. Nowych kampanii raczej nie zacznę, więc Chronicles of Drunagor, ATO i Vagrantsong poczekają na nowy rok. Chciałbym bardzo pograć więcej w 18XX. A tak to święta, święta i wyjazd sylwestrowy, wiec liczba partii pewnie będzie niska.
ignacy.ni
Posty: 36
Rejestracja: 09 maja 2020, 16:42
Has thanked: 59 times
Been thanked: 72 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2022

Post autor: ignacy.ni »

Listopad przyniósł 46 partii w 15 gier

19x Night Parade of a Hundred Yokai + Kami Rising + Moonlight Whispers
- listopad przynióśł kolejne partie w Night Parade i nawet całkiem sporo ich wpadło. Zachwycałem się w poprzednim miesiącu i jakoś niespecjalnie widzę by miało coś się zmienić.
Od początku mieliśmy pełny zestaw, więc frakcje wybieraliśmy z 8 różnych i mimo że asymetria oparta jest na 3 startowych kartach danej frakcji, to dość mocno determinuje dalszy rozwój.
Po kilku partiach miałem pewne obserwacje dotyczące balansu, ale dałem grze kolejne szanse i trochę wątpliwości mi to rozwiało.
Najbardziej elastyczna wydaje się frakcja szopów(szara) i sam autor twierdzi by początkowo je osłabić stosując taki krok: aby skorzystać z ich zdolności startowej należy wydać 1spirit lub 1talizman.
Dość słabe wydawały się ptaki(czerwone), chociaż nie graliśmy nimi zbyt dużo póki co, ale są pod lupą. Pozostałe frakcje wydają się zaskakująco wyrównane, chociaż z zastrzeżeniem iż w prowadzeniu niektórych trzeba się bardziej nagimnastykować i to szczególnie w pierwszych rundach.
Graliśmy głównie na 3 osoby, ale były też partie na 2 oraz 4 i przyznam, że dobrze się to skaluje.
Mając dodatki można grać również na 5 lub nawet 6 osób, zmienia się wtedy warunek zwycięstwa(odpowiednio mniej bram Torii do rozstawienia), ale nie było okazji tego przetestować.
Cieszy decyzja o wydaniu PL przez Dice&Bones tym bardziej, że właśnie wtstartował Kickstarter z nowym dodatkiem i projekt będzie rozwijany.
Pół oczka do góry w stosunku do ubiegłego miesiąca.
9.5/10

5x Dune Imperium + Potęga Ix - listopad zaczał się nieźle, bo od 2 partyjek z rzędu w Diune w składzie na 3 osoby i jest to zdecydowanie sweet spot. Obie rozgrywki mega zacięte skończyły się wynikami 11-11-9 oraz coś co zdarzyło się u nas po raz pierwszy 10-10-10.
Gra dość szybka nawet z dodatkiem Ix, bo łącznie ze składaniem i rozkładaniem przy tych 2 partiach zeszło nam 1h 55min.
Kolejne rozgrywki również nie zawiodły!
Czekam na rozszerzenie Nieśmiertelność, który na zapowiada się ekstra przynajmniej na papierze. Z tego co podejrzałem, to wejdzie nowa planszetka i tor z nią związany oraz ciekawa mechanika łączenia zagranych kart.
Pojawi się też żeton umożliwiający jednorazowe odświeżenie rynku ;-).
Póki co jest to moja ulubiona planszówka.
10/10

3x Splendor pojedynek(nowość)
- "Duży Splendor" był jedną z naszych pierwszych nowoczesnych planszówek, ale dość szybko od niego odeszliśmy, później przeleżał swoje i poszedł pod młotek. Po latach od wydania pierwowzoru pojawia się w wersji dwuosobowej w bardzo kompaktowym wydaniu. Jednak twórcy zmniejszając gabaryty pudełka podkręcili nieco zasady.
Teraz mamy więcej warunków zwycięstwa, a niektóre karty po wyłożeniu poza obniżaniem kosztu zaskoczą przeciwnika jakimś efektem. Tudzież będzie to dodatkowa tura, pobranie żetoniku z puli bądź podkradnięcie żetonu przeciwnikowi, są też karty ala jokery.
Zmieniła się również mechanika pobierania żetonów i kilka innych niuansów związanych z pionkami zwojów.
Generalnie zmiany na plus. Czas rozgrywki wydłużył się o kilka minut, ale przez ciekawsze wybory nie jest to odczuwalne.
Stara wersja to u mnie 5, natomiast ocena tej kompaktowej i jakże dopracowanej wersji pojedynkowej:
7/10

2x Wieczna Zima: Paleoamerykanie (nowość)
- pierwsze partie z racji opóźnień na KS zostały rozegrane na cudzym egzemplarzu. Gra reklamowana jako worker-placement + deck building co finalnie z racji zestawienia jej z Arnakiem czy Diuną wpłynęło na lekko negatywny wydźwięk i oceny przez pryzmat tych słów kluczy.
Cena (chociaż moim zdaniem uzasadniona) oraz opóźnienia ze strony KS też przyczyniają się do pewnej krytyki.
Jednak te mało istotne aspekty zostawiam daleko w tyle.
Skupmy się na tym co ważne i przejdźmy do mechaniki. Jest to swoisty misz-masz i na to trzeba się nastawić. Nie będę wszystkich wymieniał ale jest tego trochę i z naciskiem, że nie tylko Worker Placement + Deck Buliding.
Zagraliśmy na 2 i na 3 osoby i ciut bardziej podobało mi się na więcej osób, ale z zastrzeżeniem iż na planszy było akurat i czwartego raczej bym nie potrzebował. Tym bardziej, że gra premiuje ludzi którzy zaczynają rundę. Szczególnie pierwszy gracz ma totalną dowolność gdzie pójść i zgarnąć akcję bonusową. Coś mnie tutaj uwierało.
Nie powiem wszystkim się podobało i oczywiście gra zostanie z nami kolejne partie(znaczy dalej czekam na egzemplarz KS-owy, bo koniec listopada a Wiecznej zimy ani widu ani słychu), ale chyba tak jak wszyscy być może miałem zbyt wysokie oczekiwania.
8.5/10

1x Scythe + Najeźdzcy z dalekich Krain + Igrając z Wiatrem + Spotkania + Modularna plansza
- Scythe na stole pojawiało się wiele razy, ale modularna plansza to dla mnie nowość. Wrażenia są takie, że polepsza rozgrywki 1vs1, bo akurat w takim składzie wróciliśmy do Kosy i było naprawde nieźle. Losowe rozstawienie zawsze daje większe pole do popisu. Dodatkiem, który dość sporo zmienia wprowadzając kilka modułów jest Igrając z wiatrem. W połączeniu z modularną planszą regrywalność zapewne jest ogromna.
Dodatki nie komplikują zasad, a jedynie dają więcej głębi.
9/10


1x Fotosynteza
- trafił się dodruk portalu więc chciałem spróbować. Zagrana partia i wystarczy, gra bez jakiegoś wyrazu.
5/10

1x Zaginiona Wyspa Arnak -
Arnaka uwielbiam, ale po 225 rozgrywkach chyba czas na małą przerwę by gra się nie przejadła. Z tego co się orientuje szykują kolejny dodatek i ma być 2 nowych liderów, sporo kart oraz modułowa kampania z nowymi zasadami, które będzie można wprowadzać do gry również po zakończeniu ów kampanii. Pewnie trochę poczekamy szczególnie na polską edycję, ale w fajnym kierunku to idzie.

1x Terraformacja Marsa - zacięty pojedynek dwuosobowy z partnerką, który udało mi się wygrać różnicą 2PZ. Wciągające to terraformowanie czerwonej planety :-)
8.5/10

Ponadto grane było:
3x Kingdomino:Prehistoria
3x The King Is Dead
2x Godfather: Imperium Corleone
2x Wild Space
1x Root
1x Rise of Tribes
1x Great Western Trail 2ed
.

Gra miesiąca: Night Parade of Hundred Yokai i Diuna Imperium

Nowość miesiąca: Wieczna Zima, która okazała się bardzo fajnym euro mimo iż liczyłem na jeszcze więcej.
Ostatnio zmieniony 30 lis 2022, 23:09 przez ignacy.ni, łącznie zmieniany 1 raz.
ckbucu
Posty: 351
Rejestracja: 20 mar 2017, 20:56
Has thanked: 393 times
Been thanked: 549 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2022

Post autor: ckbucu »

Listopad dla mnie rekordowy - 110 rozgrywek w 35 tytułów.

Nowości:
Hexplore It vol.1 Kliks Madness - Sam Hexplore It vol.1 nie był nowością w tym miesiącu (był w zeszłym), ale w tym miesiącu zagrałem w niego z dedykowaną kampanią Klik's Madness. Męczą mnie gry z długimi kampaniami i ogólnie doszedłem do wniosku nie tak dawno, że same gry story-driven nie są dla mnie. Na szczęście Klik's Madness działa nieco inaczej. Mamy tu kampanię, ale jest ona bardzo regrywalana. Tylko 4 rozdziały, które toczą się w zależnmości od naszych poczynań, tego kim gramy, jakie podejmujemy decyzje oraz od szczęścia (niektóre aktywności są losowe i np. pierwszy raz w ogóle zobaczymy je przy którymś dopiero przejściu i dobrych rzutach kością). Miałem łącznie 6 podejść do kampanii, tym samym 6 razy przechodziłem rozdział pierwszy, najkrótszy - starałem się grać czasem jak najbardziej różnie od poprzedniego podejsćia - i nadal nie zobaczyłem wszystkiego. Nie mówiąc już o pozostałych rozdziałach, które ledwo liznąłem. Nie chcę pisać za wiele, bo spoilery. Ogólnie, samą kampanią jestem zachwycony. Sam Hexplore It dawał mi już bardzo fajny RPGowy vibe na stole - kampania to w znacznym stopniu potęguje. Mamy NPCów, z którymi możemy wchodzić w aktywności, robić dla nich zadania, mamy masę questów, wyborów, fajne, nowe walki i mechaniki. Bardzo podoba mi się mechanika czasu - bo ten upływa - niektóre aktywności kosztują nas dodatkowy czas, czasem trzeba podjąć decyzję - czy robić upgrade postaci (i marnować czas), czy jednak nie i zrobić nieco więcej. Sama księga jest ogromna - to ponad 500 stron, głównie tekstu. Cieszy też to, że do tej pory, mimo spędzonych ok 25h z kampanią, nie spotkałem na większe błędy (np. raz gra kazała mi dobrać przedmiot kampanijny, który już miałem (ot zapomnieli dodać "jeśli nie masz, dobierz, co dało mi do zastanowienia, czy biorę po prostu drugą sztukę, czy jednak nie biorę). W porównaniu z np. Stars of Akarios (gdzie w samym pierwszym akcie była masa baboli) to prawie co nic. Dodam, że do kampanii podchodzę z nastawieniem "permadeath", jak zginę, to nie wykorzystuję możliwości darmowego wskrzeszenia, na co gra pozwala. Sam system Hexplore It uwielbiam - vol.1 z kampanią natomiast wpada w ścisłą topkę moich ulubionych gier. To dla mnie zdecydowane 10/10.

Bloc by bloc: Uprising - Całkiem ciekawa i tematyczna gra, w której wcielamy się w jedną z 4 niezadowolonych z życia grup społecznych i organizujemy protesty, zamieszki, bijemy się z policją, wyzwalamy dzielnice, realizujemy cele. Ma też tryb kompetetywny (z ukrytymi tożsamościami i zdrajcą), który chciałbym przetestować, bo lubię takie smaczki. Nic super odkrywczego, ale gra się w miarę szybko (ok 40 minut partia) i przyjemnie, pozwala na pogłówkowanie. Dosyć spora losowość oraz same cele i ich szybka realizacja jest uzależniona od ułożenia dzielnic etc - ale dla mnie to nie minus, lubię losowość w grach, niektórym może będzie przeszkadzać. 7/10.

Skytear Horde - Póki co rozegrałem po kilka partii na easy każdą z frakcji, ale gra idealnie wpasowuje się w moje ulubione "klimaty" grania solo. Szybka, szybki setup, ładnie wydana, syndrom "jeszcze raz". Do tego bardzo lubię Skytear MOBA i fajnie jest zobaczyć ulubionych bohaterów czy frakcje w nieco innej odsłonie. Jak to w Skytear - pojawiają się niedoprecyzowania w zasadach i samego działania kart. Na razie nie tak wiele, jak miałem w MOBA. Bardzo mi się podoba - ale narazie bez cyferek - musze pograć jeszcze z naście razy na wyższych poziomach trudności.

Rallyman Dirt - kilka partyjek solo. Lubię GT, Dirt jest jeszcze fajniejszy - bo mechanicznie niewiele się traci (poza aspektem rywalizacyjnym) w rozgrywkach solo, po prostu robimy jak najlepszy czas na danym OS-ie. Kilka fajnych zmian tematycznych - czyli slide'y, hopki, różne nawierzchnie. Zapowiada się fajnie i myślę, że będzie lądował na stole w miarę regularnie.

Almoravid - druga cześć nowszej serii GMT Levy and Campaign. Na pierwsza cześć - Nevsky, czaiłem się przez długi czas, ale jakoś nie dane mi było jej kupić, nie tak dawno pojawiła się kolejna, opowiadająca o średniowiecznym konflikcie chrześcijan i muzułmanów na półwyspie iberyjskim. W grze duży nacisk położony jest na logistykę i przygotowanie wojsk do prowadzonych kampanii. Musimy zadbać o jedzenie dla wojska, o transport dla zapasów (przy czym np muły tez wymagają jedzenia), opłacanie dowódców, którzy dochodzą do wojny na pewien czas i gdy ten czas dobiega końca, bez dodatkowej zapłaty nie pozostana z nami. W drugiej części rundy rozpoczynamy kampanie - każdy z graczy wybiera w tajemnicy 7-8 kart dowodzenia dla poszczególnych dowódców i układa je w zakryty stos, gracze potem naprzemiennie zagrywają i aktywują oddziały, można tez zagrywać karty pasowania. Maszerujemy, szturmujemy, dokonujemy oblężeń, walczymy z wrogimi jednostkami, plądrujemy, szukamy zapasów, no dzieje się tu dużo. Dwie rozgrywki zapoznawcze, ale zacieram ręce na partię w 2 osoby. Instrukcja jest bardzo zła, komplikuje na prawdę proste rzeczy - wiele sekcji można było opisać dużo prościej i przejrzyściej. Na szczęście na YT jest dobry tutorial.

Fire in the Lake - w sumie "rozegrany" tylko tutorial, aby zapoznać się z grą i mechaniką. Niewiele napiszę, poza tym, że jaram się, żeby w to usiąść i zagrać.

Colonial Twilight - kolejny COIN, ale tu poza rozgrywką zapoznawczą, udało się zagrać z żoną. To były niesamowicie intensywne 4h rozgrywki, w ciągłym napięciu. Szczerze - myślałem, że zagramy kilka rund, żeby oswoić się z zasadami i rozegramy partię już na świeżo innego dnia (byliśmy mega zmęczenie i było późno). I nie wiem, kiedy czas nad grą minął. Ogólnie zasady są przystępne (i dobrze napisane), nie ma ich wiele - najcięższe jest oswojenie się z operacjami i aktywnościami (obu frakcji) oraz działanie kart Pivotal. Gdzieś po 2 propagandzie już szło płynnie i beż ciągłego spoglądania w planszetkę pomocy. Decyzje, jakie musimy podjąć - nie tylko gdzie posłać/przemieścić wojska, ale czy blokować przeciwnikowi akcje, czy odpuścić 1 miejsce kosztem lepszej akcji, czy zagrywać event itp. - przyprawiają o ból głowy - ale pozytywny. Do tego bardzo tematyczna gra, dla żony jeszcze bardziej, bo konflikt w Algierii o którym gra traktuje, był w dużej mierze przedmiotem jej pracy licencjackiej (w sumie to żona kazała mi tego COINa kupić :P ). Nie możemy się doczekać kolejnej rozgrywki.

Sekigahara - jedna partia i wow...nie dziwie się, że gra jest często polecana jako dwuosobowa gra wojenna. Fajnie wygląda na stole, jest mózgożerna, fajna mechanika walki i niesamowicie wredne karty lojalności. Z niecierpliwością na swój egzemplarz :)

Coralia - dwie rozgrywki trzyosobowe - Draft kości, przyjemna, szybka, prosta w zasadach gra, w której zdobywamy rybki, skarby, rywalizujemy o tereny naszymi nurkami. Do tego bardzo ładnie prezentuje sie na stole.

Detective City of Angels - postanowiłem w końcu odkurzyć Detektywa. Rozegrana pierwsza sprawa solo - po to, aby w następnych móc być "mistrzem gry" i patrzeć na rywalizację między innymi detektywami. I mam nadzieję, że ten tryb będzie lepszy, niż to co oferuje gra solo (czy też w coop, bo to te same zasady). Solo sprowadza się to do łażenia między NPCami i wypytywanie o karty - mechanika jak ta z Kronik Zbrodni, za którymi nie przepadam (męczą mnie). I tu jest niestety podobnie. Kilka akcji, gdzie w ciągu jednego dnia przemieścimy się o 2 przecznice dalej i zadamy NPCowi 2-3 pytania. Idź do pana A, wypytaj o pana B, albo przedmiot C, albo przedmiot D itp. Liczę, że tryb "normalny" da dużo więcej emocji.

Ubongo Lines - gra, która uświadomiła mi, że jestem debilem. Polecam :)

Lost Cities: Roll and Write - szybki, prosty roll n write. Nic specjalnego, ale do szybkiego zagrania mogę spokojnie usiąść.

Colt Super Express - mega szybki filler, programowanie akcji w ciemno, duzo śmiechu, fajny do piwa, wrażenia pozytywne. Znajomi, z którymi grałem zgodnie twierdzą, że wersja lepsza niż ta rodzinna :) Ja nie wiem, w rodzinną nie grałem.

Stali bywalcy, o których chcę trochę wspomnieć:

BIOS: Earth - czyli BIOS Genesis, BIOS Megafauna, BIOS Origins i High Frontier 4 All połączone w jedną, wielką kampanię. To druga kampania w tym roku, którą udało się rozegrać, solo. Całkiem nieźle rozpocząłem w Genesis, w Megafauna dostałem po dupie, w Origins jakoś się podźwignąłem głównie dzięki temu, że Ziemia w Megafaunie ułożyła się w Pangeę, po czym na końcu skromnie skolonizowałem Marsa i jeden z księżycy Saturna. Po raz kolejny bawiłem się na prawdę świetnie i mam nadzieję, że w przyszłym roku uda się tą kampanię rozegrać jako tryb wieloosobowy, bo szczególnie BIOS Origins tutaj dużo traci.

Final Girl - prawie 30 rozgrywek w tym miesiącu, cieszę się, że mogłem znów intensywnie pograć w ten tytuł. Pękło 100 partii, ograłem też trochę jeden z "filmów" za którym nie przepadałem i "kliknęło" - Inkanyamba i Sacred Groves to świetna cześć, w której trzeba trochę pokombinować i skupiać się na dodatkowych torach. Do tego przypomniałem sobie o mini-dodatku, w który zagrałem po raz pierwszy - i tu też jest fajnie - wzorowany na Ptakach Hitchcocka. Nie mamy jednego zabójcy, ale masę minionów, które coraz bardziej zalewają planszę i trzeba się przed nimi bronić i nie dopuścić do tego, aby zapełniły wszystkie pola. Final Girl, niezmiennie od prawie roku, moja ulubiona gra solo i moja ścisła topka - 10/10.

Lisboa - królowa gier, najlepsza z najlepszych, 10/10.

Autobahn - - jedna rozgrywka trzyosobowa. Po pierwszej rozgrywce byłem optymistycznie nastawiony do kolejnej partii w Autobahn, aczkolwiek nie do końca byłem przekonany, co do niektórych elementów gry. Druga partia trochę jednak uwypukliła mi to, co mi się w grze nie podoba. Lubię w niej sposób, w jaki zagrywamy i wykorzystujemy karty, bardzo podoba mi się mechanizm dostaw - czyli ładowania ciężarówek i przemieszczania jej po trasach. Ale w grze jest wszystkiego po prostu trochę za dużo i mam wrażenie, jakby nie do końca było to dopieszczone jak należy. Końcowa punktacja, wypychanie się z biurek na tor punktacji, męczące co rundę liczenie dochodu z każdej trasy. Po raz kolejny na koniec gry, gdy okazało się, że jednak trzeba liczyć dochód za trasy, bo ktoś poszedł w ostatnim momencie w punktację za kasę, chyba u każdego wywołało niezadowolenie. Raczej nie będę miał już ochoty usiąść ponownie do Autobahna. Wolałbym, aby większy ciężar gry spoczywał na dostawach i aby gra była skupiona na tym elemencie, a nie na wszystkim po trochu, co nie do końca mi się klei - chociaż być może trzeba więcej ograć ten tytuł, żeby go załapać.

Pozostali stali bywalcy: Pax Emancipation, Ranczer, Cthuldu Death May Die, Wieczna Zima, Too Many Bones, Carnegie, Clinic, Hexplore It vol.4, Wir sind das Volk, Merchants Cove, Zombicide Undead, Cosmic Frog, Fleet the Dice

Gra miesiąca: Hexplore It Klik's Madness - - zdecydowanie. Nie sądziłem, że aż tak dobrze będę się bawił przy tej kampanii. To, w jaki sposób została skonstruowana, ile jest w niej regrywalnej zawartości robi kolosalne wrażenie. Najwięcej godzin spędzonych w tym miesiącu przy tym tytule. I to godzin intensywnych, angażujących, pełnych wrażeń.
Ostatnio zmieniony 30 lis 2022, 22:11 przez ckbucu, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
kurdzio
Posty: 795
Rejestracja: 26 paź 2019, 13:18
Lokalizacja: Gdynia
Has thanked: 122 times
Been thanked: 375 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2022

Post autor: kurdzio »

W listopadzie zagraliśmy 20 razy w 14 gier, jak widać większość po 1 partii. Tym razem bez tytułu gry miesiąca, bo wielkich zachwytów nie było.

Splendor Pojedynek (3 rozgrywki) - pamiętam jak z 3 lata temu kupowałem jedną z pierwszych planszówek - wybierałem wtedy między Splendorem a 7 cudów świata Pojedynek. Wybór padł na tę drugą, a w "dużego" Splendora do tej pory nie miałem okazji zagrać. Wersji dwuosobowej już sobie nie mogłem odmówić. Mimo prostych zasad i kilku zmian w stosunku do pierwowzoru, gra ma całkiem sporo miejsca do kombinowania. Podobają mi się akcje specjalne, fajny jest też zwój przywileju - niby wiele nie robi a potrafi przekręcić rozgrywkę na naszą korzyść. Na ten moment SP dołącza do naszych 2-osobowych klasyków.

Pradawny Las (1 rozgrywka) - rodzinna gra-wyścig z mechaniką push your luck - wykładamy karty i realizujemy akcje na podstawie zebranych symboli. Jeśli przesadzimy z dokładaniem kart to w ramach kary wykonujemy tylko 1 akcję zamiast 2 co oczywiście potrafi zaboleć i może sprawić że zaczniemy odstawać od pozostałych. W naszej partii raczej w każdej rundzie robiliśmy wszystko co mieliśmy zaplanowane, potrafiliśmy wyłożyć mnóstwo kart przed sobą, a cel końcowy osiągnęliśmy w tym samym czasie - trzeba było rozstrzygać remis. Generalnie emocji to tu raczej za wiele nie uświadczymy, od połowy partii już trochę mi się dłużyło.

Tyrants of the Underdark (2 rozgrywki) - gra przeleżała ponad pół roku od ostatniej partii więc wg zasad jakie sobie nałożyłem powinna wylecieć z kolekcji, ale bardzo się cieszę że jej nie sprzedałem. Gier area control znamy bardzo mało (z racji grania głównie w 2 osoby), dlatego Tyrani są świetnym uzupełnieniem kolekcji bo śmigają dobrze w każdym składzie. Proste zasady ale bardzo satysfakcjonujący deckbuilding, świetna pozycja.

Roll Player + 2 dodatki (1 rozgrywka) - jedyna gra do której mam bigboxa i matę, a wyciągamy ją raczej rzadko. Trochę przez setup który z dwoma dodatkami chwilę trwa. Jednak jak już się zbierzemy to zawsze jest to mile spędzony czas. Z każdą partią obiecuję sobie że postaram się zagrać na umiejętności, ale jakoś nigdy nie może mi to wyjść, mam wrażenie że są mocno sytuacyjne (zarówno ich zakup z rynku jak i użycie). Przyjemny pasjans.

Pięć Klanów + Rzemieślnicy (1 rozgrywka) - kolejny powrót z półrocznego wygnania. Świetna zagadka i rozkminianie jakim kolorem klanu zrobić swój ruch, chyba nieskończona regrywalność. Dodatek z fioletowym klanem dodaje jeszcze więcej dobrego nie zmieniając przy tym zasad. W tej partii odpuściłem trochę zajmowanie kafli przez wielbłądy i chyba nie był to najlepszy pomysł - jednak wypada je zajmować jak najczęściej i jednocześnie zgarniać jak najlepsze klany (captain obvious).

Wyprawa do El Dorado (2 rozgrywki) - klasyk który bardzo chciałem sprawdzić. Nasze wrażenia są z grubsza pozytywne, bawiliśmy się dobrze. Nie oczekiwałem że coś mnie w tej grze zaskoczy i w sumie nic takiego się nie wydarzyło. Do luźnego grania nigdy nie odmówię, ale w kolekcji mieć nie muszę.

Niezłe ziółka (3 rozgrywki) - udało się kupić w normalnej cenie (~20zł) i no cóż - tak jak nie przepadam za gierkami na 10 minut, tak tutaj bawiłem się bardzo dobrze. Nie widzę tu dużo regrywalności, więc po czasie może być nudno, ale jak na te kilka minut gry można się pobawić na dobicie.

Wsiąść do Pociągu Indie i Szwajcaria (1 rozgrywka) - tym razem na mapie Szwajcarii. Lubię ją ze względu na nacisk na realizację dużej liczby biletów. Większy sentyment mam do Krajów Północy, ale jeden dodatek dla odmiany warto mieć.

Stali bywalcy - Brass Lancashire, Ark Nova, Łąka, Zamek, Botanik, Spór o Bór.
Gramy głównie w 2 osoby, służę radą :)
Awatar użytkownika
Ardel12
Posty: 3351
Rejestracja: 24 maja 2006, 16:26
Lokalizacja: Milicz/Wrocław
Has thanked: 1032 times
Been thanked: 2000 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2022

Post autor: Ardel12 »

ckbucu pisze: 30 lis 2022, 21:43 Detective City of Angels - (...) Liczę, że tryb "normalny" da dużo więcej emocji.
Oj da, da. Solo jest słąbiutkie i na dobrą sprawę to gra paragrafowa. Dla mnie tryb tylko po to, by ograć sprawę zanim zagramy jako mistrz gry. Sporo jednak informacji daje i można dzięki temu ustalić jak grać każdą z postaci zamieszaną w śledztwo(duh, hot-dog). Raz zagrałem z marszu i w sumie było ciężko mistrzować bez dobrego rozeznania, więc polecam :)
ignacy.ni pisze: 30 lis 2022, 21:42 Night Parade of a Hundred Yokai + Kami Rising + Moonlight Whispers
Nie zauważyłem, że będzie polska wersja. Gra wskakuje na radar, bo polecał ją też Gizmo, a jednak Gugong w mej kolekcji to jego zasługa :)
Awatar użytkownika
Gizmoo
Posty: 4104
Rejestracja: 17 sty 2016, 21:04
Lokalizacja: Warszawa/Sękocin Stary
Has thanked: 2631 times
Been thanked: 2546 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2022

Post autor: Gizmoo »

To był wyjątkowy miesiąc. Nie tylko ze względu na liczbę rozegranych partii, których było aż 39. Listopad 2022, w mojej planszówkowej „karierze” był przełomowy. To był miesiąc wielu podsumowań, rozczarowań i powrotów. Miesiąc, który mocno zmienił moją perspektywę i który uświadomił mi, że ile bym nie grał, to nie jestem w stanie ograć swojej kolekcji należycie. Postanowiłem więc ostro zredukować swoje zbiory i wprowadzić program ogrywania staroci. Częściowo nawet zaczęło to wychodzić. Natomiast kamyczek do tej lawiny został poruszony przez gigantyczne rozczarowania i niesamowite powroty. Pewnie gdyby te dwa wydarzenia nie nałożyły się na siebie, to zostałoby tak, jak było do tej pory. I może ktoś odbierze to jako "gadanie planszówkowego tetryka", ale jakoś przekonałem się, że większość nowości to zwyczajnie niedorobione... klocki. :(

LISTOPAD 2022:
Spoiler:
Zanim zacznę się „znęcać” nad marno(wo)ściami i przejadę się po nich, niczym Gambit po Gloomhaven, :lol: to dwa świecidełka w tunelu:

EMPIRES OF THE VOID – Mowa tu o jedynce, a nie o dwójce, która jest kompletnie inną grą, wykorzystującą to samo uniwersum i niewielki fragment mechaniki zaczerpnięty z jedynki. Na „jedynkę” polowałem od dłuższego czasu, odkąd zachwyciła mnie „dwójka”. Udało się ją kupić przez BGG Market od jakiegoś koleżki z Belgii. Nie było tanio, ale czego się nie zrobi, żeby zdobyć wymarzoną grę! Gra przeleżała ponad rok na półce, bo ciężko było zebrać chętnych. Kiedy wreszcie paczka się zebrała, to gra sprawiła nam totalną niespodziankę – to bardziej euro wersja dwójki! :shock: Grze w niektórych momentach blisko do Eclipsa, ale jest dużo bardziej dynamiczniej i dużo bardziej klimatyczniej. System walki jest prosty jak konstrukcja cepa, ale przy tym jest to sprytnie wymyślone - mamy deterministyczne liczenie siły + lekki push your luck. Znakomicie rozwiązano drzewko technologiczne i budowę statków, które „odblokowuje” się poprzez podbój niektórych planet. (wiadomo, że na niektórych planetach są dostępne konkretne technologie, albo złoża rudy potrzebne do ich produkcji). Można przy tym skupić się na totalnie różnych polach i każdy z graczy może pójść inną ścieżką. W naszej rozgrywce kolega poszedł mocno w militarny podbój, drugi poszedł w technologie, ja z kolei chciałem rozhulać ekonomię na surowcach, by skończyć w sumie na budowie militarnego imperium. Co zabawne – wygrał gracz, który postawił na rozwój technologiczny, dzięki któremu szybko podbił kluczowe planety, a te dały mu stabilny dochód punktowy. Moi współgracze byli grą ZACHWYCENI. Ja na razie jestem umiarkowany w swojej ocenie. Póki co preferuję bardziej klimatyczną, narracyjną dwójkę, choć muszę podkreślić, że EOTV2 jest dużo bardziej losową zabawą od części pierwszej. Jedynka ma swój urok, ale trochę brakuje mi tego żyjącego świata. Może dlatego, że oczekiwałem przygody, a dostałem bardziej grę euro? Po pierwszej partii wystawiam solidne 7.5/10. Chcemy teraz zagrać w wersję rozbudowaną (Key to the Universe), na całkowitym overhaulu zasad. Jest w każdym razie duża szansa na doskonały tytuł, który będzie bawił latami.

NOWOŚĆ MIESIĄCA:

D.E.I. DIVIDE ET IMPERA – Uwielbiam tematykę postapo i choć osobiście nie znoszę zimy i mrozu, to uwielbiam popkulturowe dzieła, które ukazują skuty lodem świat. DEI była od dawna w kręgu moich zainteresowań, ale kampanii nie wsparłem z bardzo prostego powodu. Ludus Magnus - studio za nie odpowiedzialne, wypuściło wcześniej pięknie wyglądającego kasztana. Dungeonology była dla mnie potwornym rozczarowaniem. Chciałem tę grę polubić, ale mechanicznie szwankowało tam wszystko. Było nudnie, bez polotu, a całość psuł fakt, że karty i umiejętności były niezbalansowane, przez co gra wydawała się koszmarnie losowa, niedotestowana i niedorobiona. „Stworologia” była tak potwornie niedobra, że DEI równie szybko wyleciał z mojej want-listy, co na niej się pojawił. Na całe szczęście nadarzyła się okazja weń zagrać, więc całość miałem okazję poznać na własnej skórze. No cóż... Pierwsze wrażenie nie grzeje, a... Ziębi. :lol: Całość się bardzo długo rozkłada, zajmuję w cholerę miejsca na stole, a jakość wykonania jest grubo rozczarowująca. Figurki są małe, mają nadlewki i ciężko rozróżnić przywódców od scraperrów. Planszetki graczy są wykonane koszmarnie i wyginają się niczym łódeczki, a planszetki rynków kart są z obleśnie cienkiego kartonu. Wisienką na torcie są „wielopiętrowe” kafle 3D. Moim zdaniem absolutnie zbędny wizualny gimmick i równie dobrze można to było na kaflu narysować. Na całe szczęście, ostudzone emocje szybko przechodzą, bowiem mamy do czynienia z naprawdę solidną mechaniką. To dość typowe area control, ale napędzane kartami i z super fajnym systemem punktowania za wykonane misje. Gra może nie jest jakimś mózgożerem, ale rozkminianie jak zagrać dobrze, by najlepiej zapunktować na misjach jest przyjemne i dostarcza jakże niezbędnych przy grach planszowych emocji. Bardzo podoba mi się system „zarządzania talią”, w której mamy dostęp do akcji, ale wraz z kupowaniem kart, musimy pozbywać się kart na zasadzie karta-za-kartę. Czasami więc dochodzi do tego, że plujemy sobie w brodę, bo pozbyliśmy się jakiejś karty, która w nowej sytuacji na planszy – idealnie by się nam przydała! Fajne jest to, że gra jest szybka, dynamiczna i dosyć krótka. Mnóstwo ciekawie zaprojektowanej interakcji, sporo sprytnego przeciągania liny, a po rozgrywce pozostaje miłe uczucie niedosytu. Jeszcze asymetria, która jest prosta i zrozumiała dla wszystkich. Wszystko to, co lubię. Może oryginalności tu tyle, co w powieściach Remigiusza Mroza, ale całość jednak grzeje. I powiem więcej – jak miałem nic nie kupować, żadnych nowych gier, tak widzę miejsce w swojej kolekcji dla DEI. Chcę w to grać częściej. 8/10


ZAWÓD/Y MIESIĄCA:

No niestety nie obyło się w listopadzie bez poważnych rozczarowań. Co gorsza, były to tytuły, na które bardzo długo czekałem, z nadzieją na niepowtarzalną, genialną rozgrywkę. Przymierzałem się do zakupu wszystkich czterech. I jak dobrze się stało, że zagrałem w nie przed zakupem!

OATH: CHRONICLES OF EMPIRE AND EXILE – Wiem, niby nie wypada oceniać gry „pełnej zależności” po jednej rozgrywce, ale obawiam się, że na kolejną niestety się nie dam namówić... Po kapitalnym, znakomitym Roocie, miałem nadzieję, że korzeń Cohle’a Wehrle’a jest niezawodny. Niestety Oath wydaje się produktem niedorobionym, jakby zabrakło gdzieś twórczej potencji. W zasadzie ciężko mi o Oath pisać, bo musiałbym się srogo poznęcać nad niemal każdym aspektem rozgrywki, a nie mam do tego serducha. Bardzo podobał mi się w grze temat walki o koronę, uwielbiam asymetryczność frakcji, idea zamkniętej ekonomii to fenomenalny koncept, oprawa graficzna autorstwa Ferrina jest boska i tworzy unikalny, fantastyczny świat, ale... Cała reszta zwyczajnie nie dowozi. W grze jest od groma zbędnych mechanizmów i do tego – nieintuicyjnych, abstrakcyjnych. Niby idzie się wszystkiego dość szybko nauczyć, bo wbrew pozorom zasady nie są skomplikowane, tyle tylko, że zarządzanie grą jest przekombinowane w stosunku do tak PROSTYCH akcji. Nie uświadczymy tu epickich ruchów, po których kierowca autobusu wstaje i klaszcze, bo na planszy w sumie mało się dzieje. Co gorsza, zamiast z każdą kolejną rundą robić więcej, robimy coraz mniej, bo wystawiając jednostki na plansze – sami ograniczamy sobie pulę możliwych akcji. Walka jest w sumie bezsensowna, bo po wygranym starciu, przegrany może się w zasadzie natychmiast odbudować i odbić odebrane pole nawet w tej samej rundzie! (sic!) Zamiast czysto deterministycznego systemu obrażeń - mamy bezsensowne kostki, które nie generują emocji, a frustrują, zwiększając jedynie downtime, bo trzeba tym g... rzucać, pilnując jednocześnie modyfikatorów, o których częstokroć zapominaliśmy, bo informacje rozrzucone są po całej planszy. Najbardziej zszokował wszystkich fakt, że ktoś, mając najsłabszą pozycję na stole, może nagle wygrać całą partię „z dupy” przez losowy, przypadkowy dociąg JEDNEJ karty wizji! :lol: Nie było tego ani jak powstrzymać, ani w jakikolwiek sposób się na to przygotować. Gracz przeczytał kartę i powiedział: „O, kurde! Wygrałem!”. Wydarzyło się to w piątej rundzie i było to potwornie rozczarowujące, bo każdy miał poczucie, że niewiele w grze zrobił, a jeszcze mniej osiągnął, a „zwycięstwo” było totalnie niezasłużone. Równie dobrze zamiast siadać do gry, mogliśmy rzucić kostką K6 i uznać, że kto wyrzuci więcej – ten wygrywa. Prawie tyle samo czasu żeśmy grę rozkładali i składali, tłumaczyli zasady, co w nią graliśmy. Przy tym wszystkim smutne jest to, że Oath nie dostarczył ciekawych decyzji, a kombinowanie w ogóle nie sprawiało satysfakcji. Ani to dobre area control, ani to dobra negocjacyjna, a i fabuła jakoś nam przy stole się nie narodziła. Szczególnie fani area control będą płakać, bo nie ma tu w ogóle porywających decyzji, ani napięcia związanego z walką o każdy skrawek ziemi. Przez całą rozgrywkę miałem nieodparte wrażenie obcowania z PROTOTYPEM. I to prototypem średnio udanym, w którym są ciekawe pomysły, który genialnie wygląda, ale który wymaga od groma pracy w poprawę mechanizmów zarządzania rozgrywką. Jest tu trochę dobra, ale obawiam się, że to produkt uber niszowy, bo nie sprawdza się w żadnym gatunku, który obiecuje. Ani to dobre area control, ani to dobra gra negocjacyjna, a głośna „narracja i fabuła” niby mająca rodzić się podczas rozgrywki - jest cieńsza niż warstwa paprykarzu na kanapce biednego studenta. Może są ludzie, którym ta abstrakcja i umowność nie będzie przeszkadzała i zanurzą się w ten dziwaczny, niespójny świat. Świat, który mnie i współgraczy jednak nie porwał. Naciągane 5/10 i duży ból serduszka.

KEEP THE HEROES OUT – Uwielbiam deckbuildery i kocham wszystkie gry autorstwa Luisa Brueha. Posiadam w kolekcji absolutnie wszystkie jego tytuły. Obietnica kooperacyjnego deckbuildera w klimatach Dungeon Keepera, w którym to my jesteśmy potworami i bronimy loszki, przed falami napalonych bohaterów, wydawała się spełnieniem wilgotnych snów zamkniętego w piwnicy planszówkowicza. Niestety zamiast miłosnych wzlotów, moje serce zaliczyło glebę. Na wyższym poziomie trudności gra jest absurdalnie trudna i można przegrać przez jeden, niefortunny dociąg, gdy bohaterowie uruchamiają kaskadowo fatalny ciąg wydarzeń. Tak wyśrubowany poziom trudności powoduje, że w zasadzie nie ma opcji na budowanie talii, bo zwyczajnie nie ma czasu na to, by kupić chociaż JEDNĄ kartę, a co dopiero kilka. Po dwóch super frustrujących dla mnie partiach na poziomie „challenge” (średnim), zadecydowaliśmy żeby obniżyć poziom na „family”. Było trochę lepiej, bo przynajmniej pojawiła się szansa na zakup kilku kart do decku, ale wtedy uzmysłowiłem sobie, że decyzje są w sumie błahe i oczywiste, a karty... Zwyczajnie nieciekawe. Nie uświadczymy tu tworzenia jakiś wymyślnych łańcuszków z kart i akcji, nie wykręcimy żadnego combo-bombo. Ot zagramy kilka symboli i kończymy swoją turę. Po trzech partiach z naszą paczką, odczekałem dzień i spróbowałem rozgrywki solo. Było nieznacznie lepiej, ale nadal ani przez moment gra mnie nie porwała. Zrobiłem szybki rachunek sumienia - Mam zdecydowanie lepsze deckbuildery w kolekcji i zdecydowanie lepsze gry Brueha. Tego samego dnia sprzedałem swój egzemplarz z KS. 6/10 i wielki smutek, bo gra jest piękna, ale niestety niesatysfakcjonująca.

HEROES OF LAND, AIR AND SEA – To miała być moja gra 10/10. Ale jak to bywa – obiecanki macanki, a rzeczywistość okazała się równie piękna, co widok z platformy widokowej w Myśliszowie. Godzinne tłumaczenie, długie rozkładanie i natłok informacji na planszetkach to coś, czego w planszówkach chronicznie nie znoszę, więc w zasadzie gra spadła z mojej listy zakupowej jeszcze zanim zaczęliśmy grać. Niektórzy wspominali, że HOLAS, to takie Heroes of Might and Magic na planszy. I może coś rzeczywiście w tym jest, bo widzę tu sporo punktów styku. Jeżeli chodzi o planszówkowy odpowiednik, to jest nim zdecydowanie Clash of Cultures. I chociaż HOLAS podoba mi się bardziej niż COC, to cierpi na podobne przypadłości. Jest momentami zbyt losowo, łatwo tutaj o efekt śnieżnej kuli i jednocześnie łatwo już na samym początku tak wtopić, że odbudowa będzie ciężka, lub prawie niemożliwa. Gra jest niestety w kilku miejscach „kanciasta” i sprawia wrażenie „niesprawiedliwej”. Ot, ktoś trafi na samym początku rozgrywki dobre żetony eksploracji, a to dające surowce, a to wstawiające jednostki, a przeciwnik takie, po których tylko coś traci. Ot ktoś wylosuje super czar, a inny dostanie kompletnie sytuacyjną, prawie bezużyteczną kartę. Asymetryczność jest fajna, jeżeli nie jest przekombinowana. Jeżeli wiemy, co kto jest w stanie zrobić i da się to wszystko przynajmniej śledzić. W HOLAS każdy ma swoją planszetkę, na której drobnym maczkiem napisane jest od groma umiejek i dopiero nagle, przy ich wykorzystywaniu, pozostali gracze, ze zdziwieniem dowiadują się o bonusach. Ja wiem, można zagrać 10 razy i się tego nauczyć. Coś tam więcej ogarniać. Ale konia z rzędem temu, kto będzie w to grał tyle razy ZE STAŁĄ EKIPĄ i to bez dodatków, bo każda dodatkowa frakcja to znowu uczenie się wszystkich zależności na nowo. Co mi jeszcze przeszkadzało? Triggery końca gry są moim zdaniem nieciekawe i super sytuacyjne. To powoduje, że rozgrywka strasznie się ciągnie. Pod koniec byłem umęczony i sfrustrowany, bo widziałem, że nie biorę już udziału w wyścigu punktowym, a snowball, który wygenerował gracz Elfami, był zwyczajnie nie do powstrzymania. Po trzech godzinach gry miałem dosyć, a końca rozgrywki na horyzoncie zdarzeń widać nie było. Uznaliśmy wspólnie, że nie ma sensu tego dłużej ciągnąć, nie ma potrzeby dogrywania do końca czekając na trigger, bo i tak nie da się dogonić punktowo zwycięzców. Nie bawiłem się źle, ale dobrze też nie. Biorąc pod uwagę, że było to wyrwane 4 i pół godziny mojego życia, to czas ten mógłbym przeznaczyć na inne rozrywki. Podsumowując – Fajnie, że taka gra istnieje, fajnie, że jest konkurencją dla COC, ale do mnie takie planszówki nie przemawiają. Nie jest to gra, w którą da się wejść z marszu, wymaga stałej ekipy totalnych zapaleńców, którzy będą ją tak samo mocno kochać (o co ręczę – będzie trudno), a dodatkowo, całość jest za losowa, za kanciasta i stanowczo za długa. Może dobrze grałoby się w to na kompie, gdzie mielibyśmy podane wszystkie informacje po najechaniu kursorem, ale jako planszówka, która powinna być do bólu czytelna i wygodna – moim zdaniem się nie sprawdza. 5/10

KNIGHT FALL - Tutaj będzie krótko. Albo coś graliśmy bardzo źle, albo ta gra jest dla dzieci, albo ta gra jest zwyczajnie... Durna. Po recenzji Dice Tower napaliłem się na nią jak szczerbaty na suchary. Mało brakowało, a kupiłbym w ciemno. Kiedy tytuł pojawił się na stronie jednego ze sklepów, byłem pod mocnym wpływem koniaku i tylko sen uratował mnie przed zgubnym kliknięciem. To konfrontacyjna, asymetryczna gra, w której jedni gracze wcielają się w piekielne demony, a drudzy w rycerzy, próbujących powstrzymać kutapokalipsę. Wszystko napędzane jest kartami, więc byłem podjadany bardziej niż Rzym i Joanna d’Ark razem wzięci. Dodatkowo całość jest rewelacyjnie zilustrowana przez Ryana Laukata (*gra nie jest jego autorstwa, ale jest on jej współautorem) i nawet Belzedup i Dupcyper wyglądają tu piękniej niż Edyta Górniak. No i muszę powiedzieć, że nie jestem w stanie wystawić temu oceny, bo przez całą rozgrywkę miałem wrażenie, że albo gramy coś bardzo źle, albo gra jest popsuta. Jeżeli graliśmy zgodnie z zasadami, to powinienem wystawić 3/10 i uznać, że nie jestem targetem. Jeżeli graliśmy źle, to może gdzieś to wszystko działa i ocena powinna być wyższa. Niestety raczej tego nie zweryfikuję. Szkoda mi czasu na czytanie instrukcji, a nie chce mi się do KF wracać.


KASZTAN MIESIĄCA:

A DOG’S LIFE – Zaskakujący wydaje się fakt, że tej gry nie ma w zbiorach BGG. To znaczy jest jej pełna wersja, ale karcianki już brak. Nie wiem jaki jest tego powód, ale domyślam się, że trochę jednak było autorom wstyd się tak publicznie wykasztanić... Karciana wersja „Psiego Życia”, to dla mnie niebywałe wręcz kuriozum. Zastanawiam się, kto przy zdrowych zmysłach stwierdził, że to na tyle dobra gra, że warto ją wydać. Ta losowa zabawa „w wojnę” popełnia wszystkie możliwe grzechy złych gier. Zerowa możliwość mitygacji losowości, negatywna interakcja z półki „take that”, błahe, oczywiste decyzje, bezsensowne rozgrywanie remisów i do tego wszystkiego czas jej trwania... Gdyby to był filer na pięć minut, to może jeszcze dałoby się cokolwiek wybaczyć. Ale na litość boską! Kto wymyślił (testował?) taką długość rozgrywki!? Po pół godzinie, byliśmy ledwie w połowie! Moi koledzy stwierdzili, że i tak nie da się ze mną wygrać, nie da się już mnie dogonić punktowo, (zdobyłem we wszystkich rundach komplet punktów, a oni mieli ZERO), więc wspólnie podjedliśmy decyzję, żeby nie grzebać dłużej patykiem w tej kupie. 2/10, z czego wszystkie dwa punkty za ładne ilustracje. Szkoda drzew na takie gry. Bardziej użyteczny byłby papier toaletowy.


POWROTY MIESIĄCA:

DIXIT – Ostatnio na wszelkie wyjazdy zabierałem inne imprezówki, a Dixit zbierał kurz na półce. I na rany koguta! Nie wiedziałem jaki potencjał drzemie w stareńkim tytule! Na trzydniowym wypadzie w góry, obok Jednym Słowem, Dixit był prawdziwym hitem. Obydwie partie były prześmieszne, emocjonujące i totalnie angażujące towarzystwo. Wszyscy bawili się wybitnie dobrze i gdyby nie zmęczenie, to pogralibyśmy więcej. Niestety wieczorem, po kilkunastu kilometrach łażenia po górach, miało kto miał siły, by siedzieć do północy. Niemniej już wiem, że na każdy wyjazd będę musiał znaleźć na Dixita miejsce w plecaku! 9/10

ARK NOVA – Niby to żaden wielki powrót, bo grałem trochę ponad miesiąc temu, ale kupiłem swój egzemplarz i wreszcie była szansa, by na spokojnie grę poznać bliżej. No i cóż... Ark Nova rośnie w moich oczach z każdą kolejną rozgrywką. Widzę coraz więcej trybików, dostrzegam coraz więcej zależności, a kombinowanie sprawia niebywałą wręcz frajdę. Część mechanizmów nadal mi nie leży, dalej nie podoba mi się, że ruch przeciwnika może totalnie wykoleić twój plan na kolejną turę, ale całość jest super dobrze skrojona. Chcę grać częściej i mam nadzieję, że w grudniu wybuduję nie jedno ZOO. 8.5/10. Aha - nadal uważam, że to super abstrakcyjna gra. Pokazałem kilku osobom i wszyscy nowi gracze uznali, że tematyka mogłaby być dowolna, bo to zabawa w "zbieranie symboli". Jeden ze znajomych nawet zażartował, że to taki dużo bardziej złożony Splendor. :lol:

NEW BEDFORD – Proste mechanicznie, jak konstrukcja cepa, ekonomiczne euro o przemyśle wielorybniczym. Klimatyczne, oraz niebywale sprytne i głębokie. To taki Rosenberg, któremu ktoś odebrał „zabawki” i kazał stworzyć grę z mniejszą ilością komponentów. :lol: Obydwie rozegrane partie były kompletnie inne, z innymi wynikami punktowymi (w jednej dorobek graczy oscylował w okolicach 20 punktów, w drugiej w okolicach 40) . W obydwu poszedłem w kompletnie inne budynki, podobnie moi współgracze, co totalnie zmieniło dynamikę rozgrywki. Bawiłem się świetnie, a i w towarzystwie gra bardzo chwyciła. Jednocześnie niestety uświadomiłem sobie, że w takim niby do bólu deterministycznym euro, wkurza mnie strasznie najdrobniejszy element losowości. A połowy w New Bedford, choć niby klimatyczne, to są niestety dość losowe. Zarządzanie tą losowością jest możliwe, ale jednak wylosowanie jednego kafelka z najlepiej punktującym wielorybem, może czasem zadecydować o czyimś zwycięstwie. (Tak, byłem drugi, bo koleżanka wyłowiła "Moby Dicka", wygrywając jednym punktem) Podsumowując – gra jest świetna, sprytna, klimatyczna, podoba mi się, a jednocześnie irytuje mnie, że w tak ciasnym tytule, z krótką kołderką, występuje element losowy, który może zadecydować o zwycięstwie. Niby łatwo go poprawić, wprowadzając domowe zasady - bo jeżeli wyrzucimy kafle z najlepiej punktującym wielorybem - to robi się uber sprawiedliwie, ale jednocześnie przy tym... Siądą pewnie emocje związane z wyścigiem po łowiska i łowieniem z wora waleni. Wystawiam 8/10, jednocześnie dochodząc do smutnego wniosku, że gust mi się trochę zmienił, a New Bedford, choć naprawdę bardzo dobre - musi wypłynąć z mojej kolekcji.

MASTER OF RESPECT – Kapitalne euro o niecodziennej tematyce. Ta gra to dowód na to, że da się zrobić klimatyczną grę, o szkole wschodnich sztuk walki. Mechanika jest bardzo prosta – za swoimi zasłonkami wybieramy akcje przypisane do naszych studentów. Studenci mogą wykonywać zadania, a jednego z nich musimy wysłać na turniej. Sprytne jest to, że ten, którego posłaliśmy, wraz z płytką „umiejętności”, pauzują na kolejny turniej. Nie możemy więc inwestować wyłącznie w jednego studenta i cały czas musimy szkolić nowych adeptów sztuki walki. Gra w towarzystwie kliknęła z niespotykaną siłą. Proste zasady, a mnóstwo kombinowania i ciekawych decyzji. Podobało się wszystkim, były wręcz zachwyty, dlatego chcemy jak najszybszej powtórki - 9/10 i zdecydowanie największy i najjaśniejszy punkt "powrotów".


GRA MIESIĄCA:

Niezmiernie trudno przyznać w tym miesiącu to wyróżnienie. Muszę nieco „szyć” na siłę, bo jedna gra zaliczyła tylko jedną rozgrywkę, a druga jest niemal „filerkiem”. Pomimo tego, obydwie dostarczyły super emocji, ciekawych decyzji i poruszających serduszko dylematów.

POWER GRID: FIRST SPARKS – Przed rozgrywką w Master of Respect, był to mój „powrót miesiąca”. Największa petarda i największe odkrycie „złota” po latach. Od ostatniej partii w FS minęło blisko 5 lat, więc była to niemal archeologia. Wysokie Napięcie w wersji z epoki kamienia łupanego w zasadzie nie przypomina swojego pierwowzoru, a grze jest bliżej do area conrtol, niż do ekonomicznej księgowości serwowanej przez uznanego protoplastę. Ciekawskich odsyłam do dedykowanego wątku, gdzie napisałem więcej. Zabawne są takie odkrycia, gdy stareńka gra siada w towarzystwie i jest tak dobra, że wszyscy zbierają szczękę z podłogi. Przy żadnej ostatnio grze nie miałem tylu dyskusji, nie doświadczyłem tylu emocji, śmiechu, oraz ciekawych decyzji. Bawiłem się wybitnie dobrze i żałuję, że udało się zagrać w listopadzie tylko raz. 9/10

EIGHT-MINUTE EMPIRE: LEGENDS – To sprytne, niemal filerkowe (40-50 min. na 4 graczy) area control, ostatnio totalnie mnie urzekło. Powróciłem w zeszłym miesiącu i w listopadzie postanowiłem pokazać w innych playgrupach. W każdej siadło jak złoto. Wszyscy bawili się wybitnie dobrze. Przy stole były dyskusje, emocje i zaskoczenia podczas liczenia punktów. Dziewczyny, które nie cierpią tego gatunku, nie znoszą przepychanek na planszy i negatywnej interakcji, bawiły się o dziwo wyśmienicie. Same były zaskoczone, że momentami wredne zagrania, potrafią dostarczyć tyle śmiechu i radochy. Jednocześnie nikt nie mógł uwierzyć, że w tak małym pudełeczku, w którym są tylko drewniane kosteczki i kilkadziesiąt kart – może być tyle „mięska”. Niby tylko dwie rozgrywki, ale super miło je wspominam, a jedną będę chyba pamiętał do końca życia - tyle było przy niej śmiechu. 8.5/10 i nie mogę się doczekać kolejnych partii i rozegrania dodatku Lost Lands.

EDYTA: Pisałem na gorąco, w pośpiechu, więc z błędami, które mam nadzieję, że w większości usunąłem.
Ostatnio zmieniony 01 gru 2022, 13:44 przez Gizmoo, łącznie zmieniany 1 raz.
Qardasowsky
Posty: 70
Rejestracja: 31 sty 2021, 22:43
Has thanked: 77 times
Been thanked: 96 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2022

Post autor: Qardasowsky »

Listopad to był dobry miesiąc. W końcu udało mi się zebrać w sobie żeby pograć w miarę regularnie, niestety w 90% solo ale dobre i to. Miesiąc w którym pierwszy raz od kiedy zacząłem into planszówki, zacząłem sprzedawać gry w które już wiem, że nie zagram bez patrzenia na sentymenty. Pieniądze i czas nie z gumy żeby trzymać szroty. Listopad to też miesiąc w którym zacząłem się zastanawiać czy nie pisać czegoś bardziej kreatywnego i z pożytkiem dla community jeśli chodzi o gry bo jednoosbowych podcastów raczej się nie słucha. Czuję potrzebę jakoś się uzewnętrznić jakkolwiek to nie zabrzmiało :D

John Company 2nd Edition - To co chciałem to ująłem w mojej pseudo recenzji w wątku z grą. Na trzeźwo po prawie miesiącu od pierwszej i ostatniej gry wciąż uważam ją za przecudowne rozwiązanie dla anty rpgowców i ból niesamowity, że nie mam stałej grupy żeby ogrywać gry w ogóle, a nie tylko JC. Cieszy mnie, że zacząłem bardziej otwarcie patrzeć na gry z dużą losowością bo inaczej odbiór gry byłby zgoła inny. Spróbowałem solo ale mimo porządnego designu po zagraniu na 5 osób nie odczuwam z niego nawet w 10% takiej samej satysfakcji i emocji jak z multiplayer. Pewnie skończy jako gra od święta, ale nie planuje się z nią rozstawać nigdy. 9/10

Gaia Project - Gdyby istniało tylko urządzenie, które potrafi za mnie przygotować cały setup to wtedy bym grał w to jak najęty. Kończę setup i już jestem zmęczony a tu jeszcze trzeba grać. Jedynie kilka gier z automą, żadna bez jakiegoś większego zachwytu i ocena względem poprzedniego miesiąca się nie zmienia. Doceniam i szanuję, ale do gry solo jest daleko w tyle. 7/10

Star Wars: Rebelia - Na ten moment jeśli chodzi o chęć wyciągnięcia na stół, przebija Twilight Struggle. Jeśli druga połówka mówi, że chętnie by zagrała w Rebelie, kim jestem żeby narzekać? :D Same przegrane jako Rebelia i nie poddam się dopóki chociaż raz nie uda się wygrać. Gra, która nauczyła mnie nie wkurzać się na kostki za co jestem jej wdzięczny. 9.5

Blue Moon Legends - Szybka dwuosobówka Knizii, która została określona jako "trochę ciekawsza wojna". W sumie coś w tym jest, ale dopóki nie ogram wszystkich decków nie chcę pochopnie wyciągać wniosków. Idealny przykład jak sprzedać powietrze w pudełku i do tego dorzucić trochę kart + trzy figurki. Na ten moment 6.5 ale jak dojdę do momentu budowania decków wydaje mi się ze podskoczy o oczko lub pół.

Spirit Island - Nie grałem dobre dwa miesiące i trzy dni temu wróciłem, prawie udało się jej wbić dzięki temu na miano gry miesiąca. Zapomniałem jaka to jest dobra gra do solo. W końcu jakoś bardziej świadomie udało się grać i od razu radość z gry zwiększyła się podwójnie. Od kupna wciąż mam zafoliowane karty scenariuszy i adwersarzy i nie czuję potrzeby otwierania, co chyba mówi samo za siebie. Żal że nie wiadomo co z resztą dodatków po polsku, obawiam się że trzeba będzie zaopatrzyć się w wersję angielską, ale do tego momentu zostalo mi jeszcze mnóstwo grania. 8.5

Scythe - Czekało dwa lata niegrane w kolekcji. W końcu udało się zagrać dwie partie, jedną czteroosobową, drugą na dwie osoby. Chryste ale to jest kasztan. Nie spodziewałem się gry wojennej, jedynie dobrego euro. W zamian dostałem policzalną gierkę, w miejsce której równie dobrze mogłem pójść do Empika i kupić pierwsze lepsze pudełko zapałek z łamigłówkami. Oskryptowany start do momentu odblokowania pierwszego mecha, możliwość rzucenia się wszystkich graczy na jednego i wyłączenie go z gry w obrzydliwy sposób, spotkania które sprawiają wrażenie jakby to one kreowały grę a nie mechaniki. Raj dla rozkminiaczy, którzy nie dość że walkę mogą sobie przeliczyć turę/dwie do przodu to w dodatku całą grę i wisienka na torcie, czyli tor popularności aka. albo jesteś na tym samym tierze co prowadzący albo w ogóle nie masz szans na dobry wynik. Na cztery osoby ktoś będzie miał zły dzień, na dwie nuda niesamowita. Nie chcę w to grać, normalnie bym to wystawił na OLXie tego samego dnia co ostatnia gra, ale z jakiegoś powodu dziewczyna chce w to zagrać jeszcze raz. Zobaczę czy coś się zmieni ale szczerze w to wątpię. Szkoda jedynie uniwersum i klimatu, który rzeczywiście gdzieś tam się przebija. Przynajmniej wiem, że kupię coś dobrego w zamian jeśli sprzedam więc w tej kwestii nie mam prawa narzekać. 5/10

Tsukuyumi: Full Moon Down - Kolejna gra, która przesiedziała za długo na półce wstydu. Miałem wystawić na sprzedaż bez grania w ogóle, ale pomyślałem że spróbuję chociaż tryb na dwie osoby. I jestem pozytywnie zaskoczony. Przyjemne frakcje, losowa mapa z kafli i super system z draftem kart. Bardzo doceniam gry, które mają proste zasady, a które pozwalają sporo pomyśleć. I mimo że gra na dwie osoby to wydmuszka, która pewnie się znudzi jak się zagra każdy z każdym, to z jakimiś homerulesami odnośnie punktowania jestem w stanie w nią grać całkiem regularnie. Na cztery osoby wydaje mi się, ze bawiłbym się naprawdę fajnie. Szkoda, że mimo fajnego settingu podczas gry nie czuć w ogóle klimatu. No i denerwuje mnie polityka wydawniczo-cenowa odnośnie kolejnych frakcji, co skutecznie odstrasza mnie od kupna. 7/10 na dwie osoby, w pełnym składzie obstawiam 8/10

Troyes - Kocham. Nie mam ochoty na jakieś mocarne solo? Proszę bardzo, rozstawiam Troyes w 5 minut, 40 minut na grę solo i jestem najedzony na cały dzień. Idealny przykład prostego euro z wierzchu, ale miesistego w środku. No i to kopnięcie dopaminy przy rzucie koścmi :) 8/10

Gra miesiąca: Bezsprzecznie John Company 2nd Edition. Tylko jedna gra ale taka o której myślę cały czas i wspominam z uśmiechem na ustach

Rozczarowanie miesiąca: Scythe
Awatar użytkownika
siepu
Posty: 1177
Rejestracja: 14 gru 2007, 22:10
Lokalizacja: Olecko / Warszawa
Has thanked: 252 times
Been thanked: 275 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2022

Post autor: siepu »

Rozpiszę się w tych wątkach kiedyś więcej, ale obiecałem sobie, że muszę najpierw osiągnąć te 15 partii w miesiącu. Piszę, bo w końcu jest coś, czym chciałbym się podzielić. Udało mi się zagrać w Imperial Steam w 4 obeznane z grą osoby na prawidłowych zasadach i.. rany, jaka ta gra jest dobra. Tak, to nieco staroszkolny projekt, gdzie gracz, który dopiero się uczy i robi głupoty po drugiej turze może być warzywem do końca gry. Ale mi to nie przeszkadza (najwyżej zrobimy restart), bo w zamian mam mnóstwo ciekawych i nieoczywistych decyzji. W miarę proste zasady, sporo interakcji i tylko szkoda, że setup trwa wieki a grać trzeba na pasie startowym. Chcę więcej! I bardzo żałuję, że moi współgracze już niekoniecznie :D
Awatar użytkownika
japanczyk
Moderator
Posty: 10905
Rejestracja: 26 gru 2018, 08:19
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3351 times
Been thanked: 3205 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2022

Post autor: japanczyk »

Ardel12 pisze: 30 lis 2022, 21:35 Pagan: Fate of Roanoke(5/10) - gra w sumie mnie zaciekawiła i miałem nawet przez chwilę zamiar wesprzeć ją na KS, ale nie byłem pewny jak bardzo negatywna w tej grze jest interakcja, która mej małżonce nie leży. Interakcja okazała się na przyjemnym poziomie, gdzie nie możemy przeciwnika wcisnąć w glebę a trochę tylko poprzeszkadzać w planach. Rozegrałem dwie partie. W obu grałem jako Łowca i mnie gra niczym nie porwała. Ikonografia jest beznadziejna, malutkie, czarne ikonki, które wyglądają podobnie. Oprawa graficzna reszty jest ok, ale nie było karty czy elementu, bym skupić się chciał na grafice niż na samym tekście. Tury raczej przebiegają sprawnie, ale ciągle miałem wrażenie robienia tego samego. Nie odczuwałem też satysfakcji z czynionych akcji. Kolega grający Wiedźmą miał jeszcze gorsze wrażenia, ponieważ nie widział jak ma zrobić swój cel bez pokazania kim jest. Pewnie ogranie by się przydało, ale wyglądało jakby zwykły rush dałby radę, gdyż gra jest mocno losowa i czasem guzik możemy zrobić z tym co przeciwnik wyczynia, bo akurat nie mamy odpowiednich kart. Dla mnie meh.
Nie kazdemu podchodzi, ale tutaj na prawde nie trzeba ogrania tylko zrozumienie na czym polega ta gra. Wiedzma blefuje mocno i inwestuje w Favor zeby moc korzystac z podwojnego odpalania zdolnosci postaci - to jej daje niesamowite boosty. Lowca za to stara sie temu rpzeciwdzialac jak najszybciej wypelniajac wszystkich wiesniakow zeby mial mozliwosc spalenia kogos na stosie i zeby dobrze przy tym wytypowal.
To taka gra w kotka i myszke i pytanie komu pierwszemu powinie sie noga.
Gra nie jest losowa, bo masz deck construction i wiesz jakie karty masz w talii i z czym sie beda kombic i kiedy je zagrac. Losowy jest dociag kart, ale nie trafilem na parie gdzie nie byloby mozliwosci sie odkuc po poczatkowej zlej rece. Nie masz tutaj mozliwosci rushu bo po obu stronach sa mechanizmy, ktore sprawia ze spadniesz z rowerka jesli bedziesz cos takiego probowal robic - przynajmniej ja mam takie wrazenia po kilkunastu rozgrywkach
Awatar użytkownika
ekwilibrystyczny
Posty: 124
Rejestracja: 19 cze 2020, 17:04
Has thanked: 27 times
Been thanked: 35 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2022

Post autor: ekwilibrystyczny »

Qardasowsky pisze: 30 lis 2022, 23:23 Gaia Project - Gdyby istniało tylko urządzenie, które potrafi za mnie przygotować cały setup to wtedy bym grał w to jak najęty. Kończę setup i już jestem zmęczony a tu jeszcze trzeba grać. Jedynie kilka gier z automą, żadna bez jakiegoś większego zachwytu i ocena względem poprzedniego miesiąca się nie zmienia. Doceniam i szanuję, ale do gry solo jest daleko w tyle. 7/10
Jest wersja na PC, którą szczerze polecam, cały setup z głowy
buhaj
Posty: 1044
Rejestracja: 27 wrz 2016, 08:01
Lokalizacja: chrzanów
Has thanked: 857 times
Been thanked: 512 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2022

Post autor: buhaj »

ekwilibrystyczny pisze: 01 gru 2022, 00:25
Qardasowsky pisze: 30 lis 2022, 23:23 Gaia Project - Gdyby istniało tylko urządzenie, które potrafi za mnie przygotować cały setup to wtedy bym grał w to jak najęty. Kończę setup i już jestem zmęczony a tu jeszcze trzeba grać. Jedynie kilka gier z automą, żadna bez jakiegoś większego zachwytu i ocena względem poprzedniego miesiąca się nie zmienia. Doceniam i szanuję, ale do gry solo jest daleko w tyle. 7/10
Jest wersja na PC, którą szczerze polecam, cały setup z głowy
Przecież Gaje rozkłada sie w 5 minut. Setup jest prosty i szybki. Cele, technologie, zaawansowane. Wszyscy wybierają frakcje i ukladaja sobie w 45 sekund planszetke. Draft kafelkow mapy i ich układanie to już gra.
mordajeza
Posty: 361
Rejestracja: 19 lut 2019, 13:16
Has thanked: 171 times
Been thanked: 246 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2022

Post autor: mordajeza »

Kolejny bardzo dobry (jak na mnie) miesiąc: 28 partii w 16 gier.
Spoiler:
Nowości:
Abalone - szybka, sprytna gra logiczna, dająca mi podobne odczucia, co warcaby. Na plus wydanie - przesuwanie tych kulek jest naprawdę przyjemne. Na pewno zostanie w kolekcji.
Nieustraszeni: Normandia - na razie tylko 3 partie w pierwszy scenariusz, ale zapowiada się bardzo obiecującą. Mechanika osłabiania oddziału - łał, takie proste, a chyba nikt wcześniej na to nie wpadł.
Chatka z Piernika - po jednej partii - gra dużo lepsza, niż wydawałoby się po okładce (czy tytule). Wiążę z nią duże nadzieje w kontekście zbliżających się Świąt (choć tematyka wbrew cukierkowej oprawie wcale nie świąteczna ;) )

Powroty:
51. Stan Master Set - moje top3 od dobrych kilku lat, ale od dobrych kilku miesięcy leżała głównie na półce. W końcu wróciła. Debiutancka partia mojego 9-latka, który natrzaskał 63 punkty i... ograł mnie. Naprawdę przyjemnie było patrzeć, jak szybko złapał rozmaite zależności. Ojcowska duma :)
Splendor - niedawno pozbyłem się Zdobywców Kosmosu i chciałem sobie wrócić do Splendora, żeby porównać te dwie gry. No i Splendor jest jednak lepszy. Wiem, wiem - mniej decyzji, głębi itp. Ale mam wiele różnych (lepszych) gier z dużą głębią i ciekawymi decyzjami. A prostego pykadełka nie mam. I Splendor tę niszę wypełnia.

Gra miesiąca:
Inis - dwie partie jednego wieczora, obie świetne. Te emocje, kiedy każdy z czterech graczy jest pretendentem (by ostatecznie do końca rundy nie uchował się żaden). Do tego piękne wykonanie, proste zasady, partie, które mieszczą się w godzinie-półtorej, masa ciekawych wyborów. Uwielbiam :)
Awatar użytkownika
SosnowyPatyk
Posty: 159
Rejestracja: 20 gru 2021, 21:51
Has thanked: 113 times
Been thanked: 123 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2022

Post autor: SosnowyPatyk »

W LISTOPADZIE 51 partii w 8 gier (+ Pędzące żółwie, niezaliczane do statystyki ;) )

Stali bywalcy:
Na Skrzydłach - 32 rozgrywki, ta gra gości u mnie prawie codziennie na stole i jeszcze mi się nie znudziła pomimo gry w samą podstawkę bez dodatków. Najczęściej z żoną, graliśmy także ze znajomymi, którym podeszła i szykują się na zakup
Robinson Crusoe: Przygoda na przeklętej wyspie - 1 rozgrywka solo. Znakomita do grania w pojedynkę, niestety z racji że jest sporym pożeraczem czasu, niezbyt mam kiedy się z nią na spokojnie na stole rozłożyć.
Wsiąść do Pociągu: Europa - 8 rozgrywek. Gra wypierana przez Wingspana, ale doskonale sprawdza się przy pojawianiu się w domu randomowych gości w weekendy, którzy jeżeli nie grali w planszówki, to dzięki niej chętnie zasiadają kolejny raz do rozgrywki, albo wysyłają tydzień później fotkę ze swoim nowym egzemplarzem. Również ci, którzy grali u nas wcześniej, gdy się pojawią, pytają czy zagramy.
Carcassone - 3 partie. Gra, od której zaczęliśmy naszą przygodę z planszówkami, sięgamy po nią rzadko. Dzieci lubią w nią grać, więc w zasadzie gramy tylko z nimi, gdy chcą.
Pędzące żółwie - nie liczę ilości partii, bo to taka przystawka przed większymi grami, ale zazwyczaj codziennie ląduje na stole.

Nowości:
Istanbul - 1 rozgrywka w cztery osoby i spodobała mi się po tej rozgrywce do odmóżdżającego grania z w miarę szybkim setupem. Minusem jest to, że warunek zwycięstwa jest tylko jeden, ale z drugiej strony jest kilka dróg do niego i wg mnie są nieźle zbilansowane (nawet listy, które wg wielu opinii się nie opłacają)
7 Cudów Świata - 1 rozgrywka. Wreszcie udało mi się w nią zagrać i to znakomity i szybki tytuł do zagrania, gdy nie mamy czasu, chociaż dużo bardziej mi podeszło....
7 Cudów Świata: Pojedynek - 4 rozgrywki. Kupiłem ze względu na to, że zazwyczaj najczęściej gramy z żoną we dwoje, a że nie chcę, by mnie zamolestowała Wingspanem, znalazłem jakąś alternatywę :) Dla mnie świetna.
Zamki Burgundii - 1 rozgrywka. Przehype'owałem sobie chyba tę grę. Byłem na nią strasznie napalony, a grałem o dosyć późnej porze i zmęczony po kilku innych grach, więc nie siadła mi tak, jak byłem na nią napalony.



Gra miesiąca: Na Skrzydłach i raczej jeżeli nic się nie zmieni, nadal będzie królować w moim domu przez najbliższe kilka miesięcy.
komu? czemu? - ludziom, osobom, planszówkom
z kim? z czym? - z osobą, z planszówką
ludzią - narzędnik słowa ludzia, gdyby istniało ;)
Awatar użytkownika
kastration
Posty: 1218
Rejestracja: 08 kwie 2015, 21:37
Lokalizacja: Kalisz
Has thanked: 108 times
Been thanked: 430 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2022

Post autor: kastration »

Najlepszy miesiąc w roku i może nawet więcej. Wybór był wyjątkowo ciężki. Tytuł Gry Miesiąca i 10 punktów do rankingu rocznego dla Hannibala Barkasa. Pierwszy raz rozgrywka wieloosobowa w grze stricte 2-osobowej (przynajmniej najczęściej granej w takim składzie i mechanicznie najbardziej uzasadnionej). Rzym zwyciężył z problemami, po wielu zwrotach akcji i 4 h i 45 minut płynnej gry. Raz na X miesięcy (gdy już mi się chce rozkładać) czuję się tu, jak żywcem podczas II punickiej w alternatywnym świecie.

2 miejsce i 5 punktów otrzymuje Star Wars. Rebelia. Wynik na ostrzu noża w ostatniej akcji po 5 h grania. Jedna z nielicznych gier, gdzie niezależnie od rzutów kostkami nie mam w ogóle ciśnienia, czy wygram, czy przegram. No big deal. Czekałem na Skywalkera, bo Yoda nie chciał dać pierścienia przemytnikowi, ale się nie doczekałem (mimo tylu losowań postaci). W zamian dostałem eliminację knującego Jabby na osłodę i wstydliwe dla Imperium przejęcie... Senatu przez Rebeliantów. To drugie miejsce jest ciut ciut oszukane, ale nie daję remisów, więc po kapitalnej rozgrywce SW. Rebelia kończy na nim w tym miesiącu.

3 miejsce i 3 punkty dla Wielkiej Wojny Europejskiej (prototyp w odległej fazie). Cywilizacyjne area control. Czas spędzony z radością. Nic więcej kontruktywnego nie dodam.
"Człowiek bez religii, jest jak ryba bez roweru"
Mia San Mia!
Kal-El83
Posty: 1139
Rejestracja: 03 sty 2015, 17:28
Lokalizacja: Kołobrzeg
Has thanked: 240 times
Been thanked: 122 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2022

Post autor: Kal-El83 »

Witam odpowiadających (czytających tylko także) w moim ulubionym cyklicznie odnawianym wątku. Żadne recenzje i gameplaye nie dają mi tyle do myślenia co poniektóre, tu, wpisy :)
A teraz do rzeczy.
Nie za dużo grania, w sumie tylko wypady czwartkowe do lokalnego klubu który organizuje spotkania w miejskiej bibliotece. W domu nasz maluszek (4,5) odkąd kupiliśmy Avela odstawił w niepamięć ukochany dotąd Karak. Chce grać codziennie i to po kilka razy :arrow: Muód na moje serducho, bo czas spędzony wspólnie (przeważnie gramy całą naszą trójką. Mały czasem nam pomaga, czasem chadza sobie swoimi drogami realizując swoje (niekoniecznie zbieżne z głownym zadaniem) cele. Ciesząc się przy rozstrzyganiu rzutów. Jego radość bezcenna :) czasem zagramy na jego zasadach. Liczy się czas spędzony razem i dobra zabawa :D.

Z tego też trochę wynika brak chęci do rozkładania czegoś większego wieczorami Junior zaśnie.
Z grania w biblio warte wspomnienia są trzy tytuły:
1. Pan Lodowego Ogrodu (1 partia, 4 osobowa)- książkę swego czasu czytałem, ale mi nie podeszła i nawet nie dokończyłem. Gra natomiast wydaje się bardzo ciekawa. W sumie wyszło na spontanie. Właściciel gry zaczàł tłumaczyć 3 świeżakom i z marszu zagraliśmy. Każdy popełnił kilka złych (czasem „pustych” czasem szkodliwych) dwcyzji i skończyło się na finałowym liczeniu punktów (moje 3 miejsce, tuż przed właścicielem gry) bo już nikt nie miał czym czynić „rzeczy” :) gra wydaje się mieć fajny potencjał i jak będzie okazja z chęcią się dosiądę.

2. Scythe (1 partia, 5 osobowa) - trzy osoby ograne, dwóch świeżaków (w tym ja). Odzwierciedlenie miało to w końcowym wyniku gdzie dwoje biło się o wygraną dojeżdzając trzeciego. A ja z kolegą graliśmy o małe mistrzostwo :lol: :lol: udało mi się zajàć zaszczytne 4 miejsce. Gra ciekawa, o dziwo, bardziej złożona niż myślałem. Niepotrzebnie poszedłem na początku w mechy i finalnie miałem za mało ludzia aby nadgonić rozwój (tak mi się wydaje). Do Scyhe na pewno się dosiądę przy okazji, bez dwóch zdań.

3. Pax Pamir 2 ed. (3 partie, 2x3 i jedna 4 osobowa). Poprosiłem kolegów o ogarnięcie zasad i przyniosłem wypróbować o co tyle szumu i … zażarło. Na jednym spotkaniu dwie partie (jedna moja wygrana). Na następnym partyjka we 3 zaraz po zagraniu w Scythe.
W trzeciej grze kolega który nie miał okazji jeszcze wygrać, zasadził się na mnie, a drugi zawarł z nim niewypowiedziany pakt. Co wyłożyłem ciekawą kartę to zaraz wchodziła mi na dwór zdrada. Jak wyłożyłem gdzieś plemię to od razu mi je kasowali (bitwą bądź zdradą) a jak nie to łupili podatkami (przy dominacji w regionie). Pierwsze scirowanie (wyszły dwie karty punktujàce na rynek) ja 0 koledzy się podzielili po 2 pkt. Sprawdzenie dominacji było nieudane. Później kolega grający w sojuszu afgańskim tak się rozpędził, że wystawił wszystkie bloczki ba planszę i widząc, że nie mamy szans na przeskoczenie tego obaj dołàczyliśmy do tego sojuszu. Ruszył wyścig na przywileje i wpływy wewnętrzne. Kolega który rozpędził całą dominację nie zayważył/zapomniał o karcie akcji która przy spadku z rynku nakazywała odrzucić wszystkie podarunki … co skrzętnie wykorzystaliśmy doprowadzając do jej spadku. Sytuacja była stykowa, karya punktująca wisiała na rynku, ale nikt nic nie kupował i nastała stagnacja oraz wyścig na wpływy. Przy punktacji 2-2-0 kolega zdrcydował się odpalić punktowanie, mimo tego, że pozwalał to drugiemu nieco odskoczyc. Przy udanej dominacji jeden dostał 5 punktów a my przy remisie po 2. Wynik prezentował się następująco 7 - 4 - 2(ja). Nastàpiło czyszczenie planszy, ja dobrałem kartę pozwalającą mi wyłożyć dwóch szpiegów. Po mojej kolejce wyszła ostatnia krta punktująca (punktu liczone x2) i koledzy patrzyli po sobie jal tu się przechytrzyć. Na moje szczęście żaden, zaczynając nie miał przewagi w wyłożonych dysków (a wszystkie bloczki w pudełeczku). Jeden uciułał wyłożenie dysku i wywołał tym potrójny remis. Drugi też uciułał dołożenie szpiega o wyszedł na prowadzenie w sytuacji na stole ale nie miał haksiwa ba zakup punktacji. I tu wchodzę ja, cały na biało. Cyk, myk krta dajàca dwóch szpiegów i zakup punktacji. I z sytuacji 7 (+0) - 4 (+2) - 2 (+6) <- tu ja, przez 3/4 gry trzymany pod butem i starający się jedynie przedłużyć grę, a nóż coś się wykombinuję wskakuję na pierwsze miejsce z finalnym wynikiem 8 -7 - 6 8) 8)
Miodzio partyjka, nie tylko dlatego, że wygrałem, ale też dlatego, że za każdym razem ta gra pokazuje inne oblicze.

Gra miesiąca Pax Pamir 2 ed. bałem się przy zakupie, że nie będę miał z kim grać a tu nie dość że fajna gra to i super kompani się znaleźli :)

Zdrówka dla wszystkich w tym wątku i Wesołych, zdrowych i rodzinnych Świąt czytającym :)
tomg
Posty: 404
Rejestracja: 02 gru 2019, 00:00
Has thanked: 124 times
Been thanked: 159 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2022

Post autor: tomg »

Wydarzeniem (i zarazem grą) miesiąca jest ukończenie

Pandemic Legacy Sezon 0.

Po trzech latach od zaznajomienia się z serią Pandemica Legacy udało się skończyć ostatni z sezonów.
Zatem pora na podsumowanie. Która część trylogii ostatecznie zrobiła na mnie największe wrażenie ?
Sezon 1. był momentami epickim doświadczeniem ale miał też słabsze fragmenty. Sezon 2. olśnił motywem eksploracji nieznanego świata oraz oryginalną mechaniką, jednak okazał się zbyt łatwy w drugiej połowie roku co ostatecznie położyło się pewnym cieniem na całej kampanii
Sezon 0. był dla mnie tematycznie najciekawszy. Uważam go również za najrówniejszy z sezonów, miesiące w drugiej połowie roku były równie interesujące jak początkowe. Fajna była konieczność podejmowania decyzji fabularnych związanych z dylematami stawianymi przez grę. Niestety brakowało w nim elementu świeżości oraz zaskoczeń, co zapewne wynika również z kolejności ogrywania przez nas poszczególnych sezonów.
Ostatecznie mój osobisty ranking jest następujący (tym razem zaskakująco spójny z BGG):
1. Sezon 1
2. Sezon 2. (z niewykorzystanym potencjałem aby być najlepszą częścią trylogii)
3. Sezon 0.

Generalnie przejście sezonów PL było dla mnie absolutnie jednym z topowych doświadczeń planszówkowych. Wydaje mi się że pewien wpływ na to miały czasy w których żyjemy. Może gdybym ogrywał PL kilka lat wcześniej zrobiłby na mnie mniejsze wrażenie (np. zmagania ze złymi rosyjskimi agentami byłyby mniej klimatyczne ;-) ?
Awatar użytkownika
mat_eyo
Posty: 5599
Rejestracja: 18 lip 2011, 10:09
Lokalizacja: Warszawa / Łuków, woj. lubelskie
Has thanked: 782 times
Been thanked: 1225 times
Kontakt:

Re: Gra miesiąca - Listopad 2022

Post autor: mat_eyo »

Jeden z lepszych miesięcy w tym roku, głównie przez uczestnictwo w lidze online. Jednak i bez tego było sporo ciekawego grania - 41 rozgrywek w 23 gry, najwięcej w Super Fantasy Brawl (13), Papierowe Podziemia (3) oraz Terraformację Marsa, Wieczną Zimę i Ryzyk Fizyk (po 2).

Nowości:
- Wieczna Zima (8) Sporo o tym tytule słyszałem gdzieś w tle, ale opinie były średnie, więc specjalnie się nie interesowałem. Nadarzyła się okazja zagrać, to zagrałem i już w trakcie rozgrywki szukałem sobie egzemplarza do zakupu. Wszędzie słyszę porównania do Brzdęku (bzdura) oraz Diuny Imperium (może nie bzdura, ale nadal nietrafione). Wieczna Zima to taki zlepek wielu mechanizmów - deckbuildingu i zarządzania ręką (z naciskiem na to drugie), kontroli obszarów, zbierania zestawów, wykładania kafelków, budowania własnej punktacji, a wszystko sterowane nie tyle worker placementem, co wyborem akcji. Wielu osobom taki planszówkowy potwór Frankensteina może się nie podobać, ja jestem zachwycony. Gra ma świetny flow, faktycznie podobny trochę do Diuny Imperium, ale nie jest tak ograniczająca. Nie skupia się też tak na jednym elemencie (konflikty w DI), spokojnie można oprzeć swoją grę na miksie dwóch z kilku źródeł punktów i na tym jechać w trakcie gry. Na gołej podstawce mogę zdarzyć się problemy z regrywalnością po kilku partiach, ale już dodatek Przodkowie bardzo mocno ją podbija, nie mówiąc już o kilku małych modułach. Bawiłem się świetnie, chcę grać jeszcze, a Wieczna Zima z zaskocznia wskakuje do grona faworytów do tytułu GOTY.
- Rise (7) Chyba każdy gracz euro kojarzy "obowiązkowe" od czasów Tzolkina tory świątyń/prestiżu/czego tam jeszcze. Zwykle są one dodatkiem mechanicznym, dzięki któremu gracze mają gdzie palić nadmiarowe akcje czy zasoby. Twórcy Rise muszą pałać ogromną miłością do przesuwania się po torach, bo w ich grze... nie ma niczego innego. Ok, jest jeszcze całkiem sprytny sposób wyboru akcji, który determinuje o ile kroków i na których torach się przesuniemy oraz jakie wydarzenia nas będą w danej rundzie obowiązywać. Poza tym mamy już tylko 10 (11?) torów, na których przesuwamy się w pogoni za punktami oraz bonusami, które pozawalają - tak, zgadliście! - przesuwać się na innych torach. Cały koncept jest tak prosty, na jaki wygląda z suchego opisu, ale dzięki temu gra się w to niemal relaksacyjnie, zwłaszcza że rozgrywka jest szybka. Przyjemne zaskoczenie - nie na tyle, żebym kupił swój egzemplarz, ale zawsze chętnie zagram, jeśli ktoś wyciągnie na stół.
- Village Rails (7) Krótka i pozornie banalna gra o układaniu torów. Mamy siatkę 3x4, na której układamy karty. Karty się łączą i tworzą trasy, których finalnie na koniec gry będziemy mieć siedem. Banał! Do każdej trasy, po jej zamknięciu, dokładamy kartę stacji końcowej, która daje nam kasę w zależności od tego, co na tej trasie jest. Ok, trzeba się zacząć trochę zastanawiać, bo w końcu budujemy 7 tras jednocześnie. Do każdej z nich możemy PRZED jej ukończeniem dokupić do dwóch kart punktujących, dających po zamknięciu punkty w zależności od tego, co na trasie jest. No dobra, trzeba się skupić - najlepiej, żeby punktacje współgrały z kartami stacji końcowej na ręku, ale nie zawsze to możliwe. Poza tym karty z punktami trzeba kupić, a kasa potrzebna jest też do zakupu torów. Ok, oddychaj, spokojnie. Co? Na kartach torów są też inne rzeczy, które same z siebie dają punkty w momencie zamknięcia trasy albo na koniec gry? Mózg zamieniony w kisiel. Bardzo fajna gra, taki konfrontacyjny Urbanista dla wielu osób. Mój mózg został pokonany, ale w sumie chętnie spróbowałbym podejść do tego ponownie.
- Crusader Kings (6.5) To zdecydowanie najstarszy "półkownik" u mojego kumpla - kupiona jeszcze przed epidemią covid-19. W końcu udało się przeczytać instrukcję i zagrać. Nie jest źle, ale miałem nadzieję na coś więcej. Ogólnie to jest dosyć klasyczne area control, z prostą walką i dosyć dużą dawką gry nad stołem i negatywnej interakcji (obu nie lubię, obie na trzy osoby działały tak sobie). Główny twist mechaniczny, czyli budowa worka cech (żetonów) naszej dynastii i używanie go to rozstrzygania testów jest tyle intrygujący, co irytujący losowością i średnio kontrolowalny. Ogólnie nie było to złe, ale jak sobie pomyślę, że w tym samym czasie i składzie osobowym mógłbym zagrać genialne Dark Ages, to szkoda mi straconego czasu.
- Eleven (6.5) Naczekałem się na ten tytuł i miałem bardzo duże oczekiwania. W różne odsłony komputerowych menadżerów piłkarskich mam rozegranych łącznie kilkanaście tysięcy godzin, więc liczyłem choćby na planszową namiastkę. W zasadzie to właśnie dostałem - grę ekonomiczną z piłką nożną w tle. Zagrałem raz i była to dziwna rozgrywka. Zacznijmy od tego, że rozpoczęła się jako dwuosobowa, a po pierwszej rundzie zamieniła w solo, bo żona jednak wymiękła. Sama możliwość takiej bezbolesnej zmiany dużo mówi o interakcji. Gra jest dosyć ciasna (najbardziej w akcje), lecz na rozsądnym poziomie, przyjemnie smyra mózg - tutaj zdecydowanie jesteśmy po stronie "jak wykorzystać dostępne zasoby, żeby zrobić jak najwięcej dobrego" niż "które z moich ośmiu dzieci zje dziś kolację". Jest kilka źródeł punktów, więc spokojnie można zająć się rozwojem klub, mniej uwagi przykładając do wygrywania meczów. Sam system meczowy jest ciekawy, dosyć sprytny i zaskakująco przyjemny w obsłudze. Oczywiście w momencie, jak już zrozumiemy / ustalimy sami ze sobą, w jaki sposób należy grać. Niestety, system meczowy (oraz cała reszta zasad), został w instrukcji opisany w sposób moczowy. Nie ma absolutnie żadnej możliwości, że ktoś nieznający gry i niezwiązany z wydawnictwem czytał tę instrukcję przed jej publikacją. Taka osoba, nawet średnio ograna, po jednej lekturze zasypałaby Portal pytaniami. Dokładnie tak samo, jak obecnie zasypują ich gracze na bgg i u nas na forum. Portal zaś zbiera się do odpowiadania na te wątpliwości, jak nasi piłkarze do wysokiego pressingu - z nieukrywaną niechęcią i marnym skutkiem. Ciężko ocenić Eleven, nawet jeśli chodzi o wstępne odczucia po jednej rozgrywce - to najprawdopodobniej całkiem niezła gra, tylko nadal nie wiem, czy poprawnie w nią gram.
- Old West Empresario (6.5) W miarę niezła gra z draftem kości ze wspólnej puli, konstruowaniem budynków i uruchamianiem ich dla punktów i innych efektów. Szybkie sprawne, z końcową punktacją w połowie przyjemną, a w połowie upierdliwą do zapamiętania. Ogólnie ok, ale nie widzę żadnego powodu, żeby wyjmować tę grę na stół, skoro w kolekcji mam Fantastic Factories.
- Splendor Duel (6.5) Dwuosobowa wersja jest trochę bardziej "gamerska" i daje odrobinę miejsca na sprytne zagrania. Nadal jest jednak ma większość grzechów pierwowzoru - za prosta, powtarzalna, i długa. Wydaje mi się, że zainteresuje tylko psychofanów Splendoru.
- Starship Captains (6.5) Po lekturze instrukcji byłem bardzo pozytywnie nastawiony, jawiła mi się szybka, lekka, ale niepozbawiona głębi rozgrywka. W praktyce faktycznie okazała się szybka i (zbyt ) lekka. Całą gra stoi wypełnianiem kontraktów, które są bardzo proste. Technologie nie wydają się zbyt interesujące, zarządzanie kolejką pracowników nie jest dostatecznie głębokie, żeby utrzymać mnie przy stole. Rozgrywka jest bardzo szybka, ale nawet biorąc pod uwagę czas, to na stole po prostu dzieje się za mało ciekawych rzeczy.
- Papierowe Podziemia (6) nowa wykreślanka, a sprawdzanie każdej dostępnej wykreślanki to mój planszówkowy imperatyw. Ponownie ciężka gra do oceny - z jednej strony jest sporo kombinowania, trochę kombosów, fajnie oddane elementy z dungeon crawlerów - rozwój bohaterów, zbieranie ekwipunku, eksplorowanie podziemi i walka z potworami. Z drugiej jest za luźno - za każdym razem miałem wrażenie, że w grze zrobię wszystko, co będę chciał, a na mój wynik będą miały wpływ któreś miejsca po przecinku moich decyzji, ostatnie krople wyciśnięte z tej kartki. Taka gra o minmaksowaniu, nie lubię aż takiego luzu.
- Ra: The Dice Game (6) Nigdy nie grałem w pierwowzór, po partii w kościankę kolega pokazał mi komponenty dużego Ra i opisał rozgrywkę. Wychodzi na to, że kościana wersja fajnie implementuje pierwowzór, choć mnie niczym nie zachwyciła. Ot taka turlanka, w której trzeba mieć fart i trochę patrzeć na to, co robią inni. Nie lubię push your lucka, kolejnych rozgrywek nie będę szukał, choć obiektywnie to pod względem mechanicznym nie ma się do czego przyczepić.
- Yoxii (6) Kolejna gra logiczna, kolejna wariacja na temat go. Nie jestem fanem tego typu rozgrywki, nie widzę w niej niczego wyróżniającego - wszystkie gry tego gatunku zlewają mi się w jeden byt ;) Zdecydowanie najfajniejszą i najbardziej imponującą rzeczą związaną z YOXII jest fakt, że nazwa utworzona jest ze wszystkich typów pionków dostępnych w grze :D

Nowe dodatki:
- Potęga IX do Diuny Imperium (8.5) Bardzo dobry dodatek, w którym zaadresowana została większość problemów podstawki. Więcej kart konfliktów, nowe jednostki, dodatkowy sposób na wydawanie przyprawy (technologie), przebudowanie ekonomii przyprawa -> kasa i zwiększenie wagi żółtych ikon na kartach. Wszystko działa świetnie, jedynie rynek kart nadal potrafi się zablokować, szkoda że nie dorzucili oficjalnie choćby wariantu z usuwaniem najstarszej karty.
- Wenus do Terraformacji Marsa (6.5) To dość dziwne, że przez tyle czasu nie sprawdziłem pierwszego dodatku do mojej ukochanej gry wszechczasów. Świadomie go ignorowałem, nie podobała mi się idea sztucznego podbijania jednego ze wskaźników co rundę i rozwadnianie talii kartami dryfowców. Po latach się przełamałem i nie było źle. Fazę solarną (podbijanie wskaźnika na koniec pokolenia) zignorowaliśmy i graliśmy bez niej, więc nie irytowała. W TM gram zdecydowanie najczęściej we dwójkę, więc lekkie wydłużenie gry nie będzie mi przeszkadzało. Dryfowce są ok, planszetka Wenus również - zawsze to nowe źródło punktów i dochodu. Po tej jednej rozgrywce zamówiłem sobie swój egzemplarz. Dodatek ok, zawsze to nowe karty, ale mając gołą podstawkę najpierw na pewno kupiłbym Preludia, później mapy, a na końcu wybierał między Wenus a kartami promo.

Stali bywalcy:
- Terraformacja Marsa, Super Fantasy Brawl, Astra, Diuna Imperium, Demeter, Uczta dla Odyna, Najeźdźcy z Północy, Wyspy Tukana, 7 Słów.

Powroty:
Ryzyk Fizyk, Wiem Lepiej.


Wyróżnienia:

Nowość miesiąca: Nowości sporo, ale nie będę nawet udawał, że któraś gra zbliżyła się poziomem do Wiecznej Zimy. Bardzo mi siadł ten tytuł, do tego stopnia, że na ostatnim Zgranym Wawrze poszedłem go wytłumaczyć grupce osób, które chciały zagrać. Tak po prostu, nie mając w planach rozgrywki, a żeby nowi ludzie mogli poznać tę grę. W miarę tłumaczenia sam nabierałem ochoty na rozgrywkę i gdyby nie fakt, że musiałem jechać do domu, to pewnie bym się do nich dosiadł ;)

Gra miesiąca: Gdyby nie fakt, że nie chcę powtarzać gier, to umieściłbym tu Wieczną Zimę. Najwięcej grałem w Super Fantasy Brawl, ale w lidze online gramy turowo, a mi lepiej jednak gra się w czasie rzeczywistym. Diuna Imperium po dwóch fajnych partiach z dodatkiem utwierdziła mnie w przekonaniu, że to bardzo dobra gra, ale chyba nie chcę jej w kolekcji. Zostaje więc moja królowa gier, czyli Terraformacja Marsa. Ta gra nigdy mi się nie znudzi, nawet pomimo wad, które dostrzegam gołym okiem. Dodatkowo listopadowa partia "odczarowała" mi dodatek Wenus, a każda możliwość dokupienia nowych rzeczy do Terraformacji to wartość sama w sobie ;)

Rozczarowanie miesiąca: Nie rozczarowała mnie żadna gra, bo z żadną nie miałem związanych większych oczekiwań. Trochę więcej miałem nadzieję wyciągnąć z Papierowych Podziemi i Starship Captains, ale nie na tyle, żeby mówić o rozczarowaniu. Umieszczę tutaj więc Eleven, a raczej instrukcję do Eleven i ogólnie wydawnictwo Portal. Ja rozumiem, że każdy popełnia błędy, serio. Natomiast nie rozumiem tego, że z popełnianych przez siebie błędów nie wyciągają żadnych wniosków i nauczek. Natomiast już serio drażni mnie, że w obliczu kolejnych popełnionych błędów, siedzą z założonymi rękoma i patrzą na sunącą na nich lawinę pytań.

Wydarzenie miesiąca: - Zgrany Wawer zawsze jest świetny, nawet jeśli biorę udział w okrojonych ramach czasowych, jak tym razem.
buhaj
Posty: 1044
Rejestracja: 27 wrz 2016, 08:01
Lokalizacja: chrzanów
Has thanked: 857 times
Been thanked: 512 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2022

Post autor: buhaj »

Liczba rozgrywek (wszystkie w realu) w Listopaadzie: 131
Spoiler:
Liczba tytułów: 38
Najwięcej w: Szachy - 24

Nowości:
Miasta Luny (5 partii) Gra kafelkowa. Budujemy różnego typu budynki (kafelki) na powierzchni Księżyca (karty). I odpalamy punktację końcową na podstawie kilku celów losowanych oraz wg stałego schematu. Nie najgorsze ale mnie nie porwało. Bardzo małe i podobne są oznaczenia na kafelkach co generuje dodatkowe wysiłki by je rozpoznać. takie 6,5/10
Eleven (5) Instrukcja jest katastrofalna. Raz, że napisana fatalnie od strony stylistycznej to dodatkowo zawiera dużo błędów co do samych zasad. Pełno niejasności, brak wytłumaczenia lub odsyłanie na inną stronę na której tego nie ma (!). Jak już się człowiek przebije przez instrukcję to wrażenia z gry są całkiem przyjemne. Eleven to średniej ciężkości euro że sporą dawką klimatu. Grałem też solowo i bawiłem się dobrze. Podsumowując: cierpienie przy czytaniu instrukcji ale nagrodzone całkiem niezła grą
The Old Prince 1871 (1) Moje przemyślenia z wątku 18xx
Spoiler:
1822PNW (1) Jak wyżej zagrane podczas cało sobotniego spotkania. Sama gra bardzo przyjemna. Zasady oparte na słynnej 1822 GB z kilkoma zmianami. Przede wszystkim brak koncesji i inna mapa. Czas gry też krótszy. Grało mi się świetnie

Top 3 powrotów:
1. The Gallerist - prawie roczna przerwa i najdłuższa. Sam nie wiem dlaczego bo to moje ścisłe top 3. Ulubiony Lacerda. Świetnie było znowu zagrać
2. Aqua Mirabilis - Powrót po 3 latach. Jedna z najbardziej niedocenianych gier jakie znam. Bardzo dobre euro. Trochę klimatem przypominające Obsession ale dużo lepsze mechanicznie moim zdaniem. Podróżujemy po świecie szukając receptur, tworząc zapachy i przedstawiamy je dworowi oraz samemu królowi Ludwikowi
3. Pitchcar Mini - kilka lat przerwy. Świetna gra zręcznościowa, nawiązująca do "kolarzy" czyli zabawy z dzieciństwa gry pstrykało się kapsle lub guziki po trasie narysowanej na drodze przed blokiem. Serio można było spokojnie grać - teraz samochód za samochodem :). Taką miałem frajdę, że w kategorii powrotów Pitchcar wyprzedził Anachrony.

Top 3 stałych bywalców:
1.1817 - staramy się wraz z grupą Olkuską raz w miesiącu zagrać w królową 18xx. I tym razem partia była znakomita, poglądowa i sporo ucząca. Takich znakomitych tras i stacji już mi się nigdy nie uda powtórzyć. Jazda pociągami była rozkoszą :)
2. Trickerion (2) - zagrany na 2 i 3 osoby. Ja po prostu nie widzę słabości w tej grze. Bardzo lubię i zawsze się zastanawiam jak szybko czas leci przy tej klimatycznej acz mózgożernej grze. W zasadzie ideał euro.
3. Projekt Gaja (1) - Najlepsza gra planszowa nie będąca "osiemnastką". Brzmi nieźle :). Dla mnie właśnie tak jest

Top 3 filerków:
1. Kaskadia - ta gra jest znakomita w swojej kategorii. Bardzo lubię zagrać i sie odprężyć bo właśnie tworzenie obszarów i zagospodarowywanie ich zwierzątkami jest bardzo relaksujące
2. Fauna - a myślałem, że dużo wiem o zwierzętach i miejscu ich przebywania :)
3. Yinsh - kapitalna gra logiczna w szachowym klimacie.

Inne gry warte wymienienia: 1849, 1838 KP, Ark Nova, Rising Sun, Co2 SC, itd

Partia miesiąca: 1817
Nowość miesiąca: The Old Prince 1871
Gra Miesiąca: Trickerion
Awatar użytkownika
seki
Moderator
Posty: 3358
Rejestracja: 04 gru 2016, 12:51
Lokalizacja: Czapury/Poznań
Has thanked: 1114 times
Been thanked: 1280 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2022

Post autor: seki »

Bardzo dobry miesiąc zakończył się liczbą 35 partii w 22 różne gry, w tym 9 nowości. Łącznie ~31h przy stole.
Spoiler:
Nowości:
Night Parade of a Hundred Yokai - Mocno rywalizacyjne area-control z mechaniką budowy 3 wystawek kart, z których odpala się co rundę jedną z nich. Do tego duża asymetria startowych kart. Lekki zawód bo to powinno działać a ostatecznie całą czwórka graczy wstała od stołu nieco ze skwaszoną miną. Jest duży dysbalans między startowymi kartami. Ten argument często powtarza się w komentarzach na bgg i musze go potwierdzić. Mechanicznie działa to bardzo fajnie ale przynajmniej na 4 graczy jest tam duży chaos. Można zaplanować plany na kilka ruchów do przodu a po turach innych graczy nie mieć na planszy żadnego piona i nie ma przed tym żadnej obrony. Na 2-3 graczy pewnie odbiór byłby lepszy. Uwaga. Gra nie dla każdego bo każdy każdego leje. Ja lubię dużą interakcje ale lubię mieć też jakąś kontrolę nad grą. Ocena około 6,5/10 i w sumie była to najgorsza gra spośród 4 o podobnej ciężkości jaką wyciągnęliśmy na stół w ekipie graczy tego wieczoru. Zapowiedziane na przyszły rok przez Dice&Bones.

Bad Company - Zaczynamy grę z grupą słabych bandytów. Co turę gracz będący bossem (zmiana co turę) rzuca 4 koścmi i tworzy z ich wartości dwie pary tak by aktywować wybranych dwóch gangsterów, którzy mają przyporządkowane wartości od 2 do 12. Pozostali gracze z powyższych par wybierają tylko jedną i aktywują jednego ze swoich bandytów. Bandyci pozwalają zbierać pewne sety potrzebne do zrealizowania napadu, zbierać kasę do rekrutacji nowych lepszych bandytów a także poruszać się autem uciekającym przed policją. Sednem rozgrywki są karty napadu, które zwiększają asymetrie grup i pozwalają zbierać duże punkty. W grze widzę kilka różnorodnych strategii, gra jest bardzo dynamiczna a temat jest chwytliwy. Solidny tytuł i raczej zakupie polskie wydanie 7,5/10. Zapowiedziane na przyszły rok przez Dice&Bones.

Glow - Gra ma przepiękny design z czarnobiałymi rysunkami i kolorowymi koścmi. Vincent Dutrait jakiego nie znałem. Szacun. Malutka plansza świata, po którym będziemy podróżować - czym dalej dojdziemy tym większe punkty uzyskamy. Do tego wystawka kart z przyporządkowanymi losowo co runde koścmi. Gra trwa 8 rund. Gracze z tej wystawki co runde dobierają jedną kartę towarzysza oraz przyporządkowane mu kości, którymi rzucają i realizują różnorodne akcje wynikające ze zdobytych dotychczas kart towarzyszy. Niektóre karty dają punkty za pewien set wartości na kościach, inne pozwalają np zbierać symbole do poruszania się na mapie, bądź świetliki dające również punkty na koniec gry. Przerzucanie kości możliwe za specjalne żetony zdobywane z kart lub cofając się na torze punktów. Stylistyka gry bardzo ciekawa, mechanika również wciągająca. Odbiór bardzo pozytywny ale gra mocno losowa z uwagi na losowość rzutów. Cofanie się na torze punktacji za przerzucanie kości jest mocno dotkliwe. Niewyobrażam też sobie by móc zaplanować jakąś strategie na daną rozgrywke bo wszystko zależy od kart towarzyszy jakie wyjdą na wystawkę. Ocena 7/10 Zapowiedziane na przyszły rok przez Dice&Bones.

The Guild of Merchant Explorers - połączenie królestwa w budowie i zamków burgundii w stylu wykreślanek ale bez wykreślania. Mamy plansze podzieloną na regiony o różnych kolorach z różną ilością pół jak w zamkach burgundii. Co rundę będziemy ustawiać znaczniki na różnego typu terenie ale zasada jest taka, że możemy ustawiać się tylko obok już istniejących znaczników (jak w królestwie w budowie). Co erę wszystkie znaczniki usuwamy z planszy. Po wypełnieniu całego regionu (jak w zamkach burgundii) punktujemy i stawiamy wioskę, która w kolejnych erach pozwala nam zaczynać już od tego miejsca a nie od centralnej stolicy. Czasami zapełnimy pola ruin, które dadzą nam skarby, czasami pola wież, dające dużo punktów, a jeszcze innym razem pola miast, które po połączeniu dają punkty za zbudowany szlak handlowy. W każdej rozgrywce mamy też losowo dobrane 3 karty celów dające dodatkowe punkty. Mimo wszystko połączenia na planszy wolę oznaczać ołówkiem bo ustawianie i usuwanie co erę tych kosteczek może być nieco upierdliwe. Mechanicznie nie ma tu nic nowego ale chętnie zagrał bym ponownie. 7/10

Monopoly Deal - karciana wersja monopoly zagrana na magazynie podczas oczekiwania na przydzieloną pracę inwentaryzacyjną. Duch Monopoly zachowany czyli zbieramy miasta z danego regionu, gracze płaczą czynsz itp. Partie szybkie (10-15 minut), gra mocno losowa choć przemyślane decyzje pozwalają wygrać. Zdecydowanie lepsze od planszowej wersji. 5/10

The Search for Planet X - Bardzo dobra gra dedukcyjna. Co turę wykonujemy różnego typu akcje dające nam pewien zakres wiedzy o zależności między obiektami w kilkunastu strefach kosmosu. Wynik akcji uzyskujemy tylko my i wyświetla się on w niezbędnej do gry aplikacji. Na pewnym poziomie zaawansowania istotne jest również obserwowanie rywali i wyciąganie wniosków z przeprowadzanych przez nich akcji, nawet gdy nie znamy ich wyniku. 7/10 z szansą na wzrost.

Roll Camera!: The Filmmaking Board Game - Niesamowicie zaprojektowana gra kooperacyjna. Klimat kręcenia filmów świetnie odwzorowany w wykonywanych akcjach. Design organizera zapiera dech w piersi. Grafiki na komponentach narysowane z jajem z wieloma smaczkami ukrytymi w tekstach i rysunkach. Zagrane dwie partie i obie wygrane ale dosłownie o włos. Satysfakcja z ogromnego móżdżenia pod koniec jednej rozgrywki ogromna. Mechanicznie gra prosta, polegająca na przydzielaniu wyników kości do różnego typu akcji. Więcej o grze w wątku gry. 7,5/10 z szansą na wzrost.

Summoner Wars (Second Edition) - lubię gry pojedynkowe dwuosobowe ale nadal szukam swojego ulubionego tytułu. Ten nim nie będzie. Jest w nim całkiem sporo gry, decydujemy jakie jednostki wystawić na plansze, jak je przesunąć i którą przeciwną jednostkę zaatakować. Odrzucanie kart pozwala na pozyskiwanie waluty za która wystawiamy inne karty. Jest jednak w tej grze mało dynamiki, co z czasem może się jednak poprawić gdy gracze lepiej poznają swoje frakcje. Fart lub jego brak w rzucaniu koścmi za trafienia może czasami płatać figla i warto o tym pamiętać że aspekt szczęścia również w grze występuje choć w niewielkim zakresie z uwagi na strukturę trafień na kościach. 6,5/10 z szansą na wzrost.

Horrified - kooperacja w tematyce odpędzania potworów z miasteczka. Każdy potwór ma inne wymagania. Zbieramy przedmioty, wykorzystujemy je do pozbycia się potworów i odprowadzamy mieszkańców w bezpieczne miejsce. Mimo podnoszenia poziomu trudności na max wg instrukcji gra jest zbyt prosta i na 3 partie ani razu nie udało mi się przegrać. Mocno familijny tytuł ale klimatyczny a asymetria potworów daje fajną zmienność w rozgrywkach. Ocena 6/10 do zagrania kilka razy i zapomnienia.

Nowość miesiąca: Roll Camera!

Miałem kilka fajnych rozgrywek. Na wyróżnienie zasługują te w Spirit Island, do którego coraz bardziej się przekonuje (7,5/10), Anachrony, które znacznie fajniej zadziałało na 3 graczy niż w mniejszym składzie (7,5/10), Zamki Szalonego Króla Ludwika, które od dawna są dla mnie tytułem wybitnym i nr 1 w osobistym top (10/10) i Diuna Imperium, w którym uwielbiam to jak mocno asymetryczne są karty a więc mechanizm deckbuildingu jest bardzo istotny, jak istotny jest aspekt tempa i przemyślanego worker placementu oraz ile emocji daje udział w konfliktach. Po ostatniej rewelacyjnej partii Diuna Imperium awansowała w moim osobistym rankingu (10/10) i zostaje grą miesiąca.
Awatar użytkownika
BOLLO
Posty: 5216
Rejestracja: 24 mar 2020, 23:39
Lokalizacja: Bielawa
Has thanked: 1075 times
Been thanked: 1682 times
Kontakt:

Re: Gra miesiąca - Listopad 2022

Post autor: BOLLO »

BlackRoseWars- Pojedynek magów na planszy w połączeniu z planowaniem wykonywania akcji sprawdził się bardzo dobrze. Co prawda dopiero 4ta partia ale bardzo ciekawa jest to pozycja, która ma wiele fajnych rzeczy. Ma również wiele wad które można było moim zdaniem zrobić inaczej. Bardzo ładnie wydana w przepastnym pudle. Długa, męcząca ale dająca masę satysfakcji. Uczucie coś `ala granie w Nemesis. Gra zdecydowanie na plus aby ją nadal ogrywać ale więcej opowiem wam przy recenzji na kanale.
Awatar użytkownika
RUNner
Posty: 4164
Rejestracja: 02 lip 2013, 12:25
Has thanked: 574 times
Been thanked: 1027 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2022

Post autor: RUNner »

@buhaj
A gdzie na tej liście Company of Heroes?? ;)
seki pisze: 01 gru 2022, 19:43 Horrified - kooperacja w tematyce odpędzania potworów z miasteczka. Każdy potwór ma inne wymagania. Zbieramy przedmioty, wykorzystujemy je do pozbycia się potworów i odprowadzamy mieszkańców w bezpieczne miejsce. Mimo podnoszenia poziomu trudności na max wg instrukcji gra jest zbyt prosta i na 3 partie ani razu nie udało mi się przegrać.
A na ile potworów grałeś? Ja przy 4 wygrałem może 1/10 partii. Przy 3 jest za łatwo, a przy 4 moim zdaniem za trudno. Ten przeskok trudności jest największą bolączką Horrified.
Nie marnuję już czasu. Wolę grać ;)
Sprzedam https://www.gry-planszowe.pl/viewtopic.php?t=64690
Awatar użytkownika
nimsarn
Posty: 306
Rejestracja: 04 lis 2005, 16:54
Lokalizacja: Z buszu! W centrum Zielonej Góry
Has thanked: 502 times
Been thanked: 174 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2022

Post autor: nimsarn »

Listopad zepchnął z trzeciego miejsca październik pod względem małej ilości rozegranych partii :roll: - a jednak się da :(

Nowości:
San Fracisco (0) - Reiner Knizia w swej najsuchszej postaci... Zagrałem i wciąż mi po głowie kołacze się hymn polskiej reprezentacji w piłkę nożną: "Nic się nie stało! Chłopaki nic..."

Stali bywalcy i powroty:

Wsiąść do Pociągu: Europa (++) - prosta, łatwa i przyjemna a nade wszystko bardzo zajmująca. Dwie rozgrywki w pełnym składzie z dwójką nuworyszy na pokładzie;
6 Castles (+++) - graliśmy źle - tzn. graliśmy nie łamiąc praw podręcznika tylko wypowiedzi twórców na BGG - czyli z możliwością wchodzenia meplem do zbudowanych zamków. Na prawdę nie wiem dlaczego twórcy się przy zakazie tego tak się upierają..;
AuZtralia (++) - Pierwsza rozgrywka w trybie solo - jednak wolę z ludźmi. Dostałem takie cięgi że się nawet nie przyznałem synowi gdy pytał jak mi idzie..;
Axis & Allies & Zombies (+++) - na czterech graczy... Oczywiście rozgrywka niedokończana, ale wszyscy z grających byli zgodni co do tego że: czas to dziwna materia raz się ciągnie jak stara guma z majtek, a przy tej grze jak: ekspres Paryż-Orlean;
Bang: gra kościana (++) - fajnie było pokulać ale bez rewelacji..;
Carcassonne: Star Wars (++) - kolejna gra na życzenie milusińskich - fajnie było..;
Catan (+) - muszę sobie zrobić przerwę - mam nadzieję że mnie zrozumieją..;
Mól Szachrajek (+) - krótka rozgrywka na szybko i na życzenie;
Cytadela (+) - przyjemnie pograć z nowymi graczami ale jakoś tak brak mi zaangażowania;
Forum Trajanum (+++) - lubię tę grę i bardzo dobrze mi się grało, nawet dobrze się grało nowej osobie w grupie ale wygrała największa maruda - przypadek- nie sądzę...;
Star Wars: Zewnętrzne Rubieże: Niedokończone Sprawy (++) - na dobrą sprawę dodatek niewiele zmienia - dodaje tylko więcej treści ..;
Esy Floresy (+++) - bardzo przyjemny filterek;
World of Warcraft: Wrath of the Lich King (++) - rozegrany tuż przed Forum i z wyraźnym brakiem zaangażowania graczy :?

Gra miesiąca:
Jak zwykle wszystkie remisy rozstrzyga liczba partii, a wedle niej z trójcy AAZ, Forum i Wsiąść do (...byle daleko) paradoksalnie wygrywa to ostatnie.
Awatar użytkownika
seki
Moderator
Posty: 3358
Rejestracja: 04 gru 2016, 12:51
Lokalizacja: Czapury/Poznań
Has thanked: 1114 times
Been thanked: 1280 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2022

Post autor: seki »

RUNner pisze: 02 gru 2022, 11:59
seki pisze: 01 gru 2022, 19:43 Horrified - kooperacja w tematyce odpędzania potworów z miasteczka. Każdy potwór ma inne wymagania. Zbieramy przedmioty, wykorzystujemy je do pozbycia się potworów i odprowadzamy mieszkańców w bezpieczne miejsce. Mimo podnoszenia poziomu trudności na max wg instrukcji gra jest zbyt prosta i na 3 partie ani razu nie udało mi się przegrać.
A na ile potworów grałeś? Ja przy 4 wygrałem może 1/10 partii. Przy 3 jest za łatwo, a przy 4 moim zdaniem za trudno. Ten przeskok trudności jest największą bolączką Horrified.
2 partie były na 3 patwory a jedna na 4. Wszystkie wygrane. Grane dwuosobowo. Nie jest to duża próba ale na to co zobaczyłem to było mi zbyt łatwo.
Awatar użytkownika
japanczyk
Moderator
Posty: 10905
Rejestracja: 26 gru 2018, 08:19
Lokalizacja: Warszawa
Has thanked: 3351 times
Been thanked: 3205 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2022

Post autor: japanczyk »

seki pisze: 02 gru 2022, 13:10 2 partie były na 3 patwory a jedna na 4. Wszystkie wygrane. Grane dwuosobowo. Nie jest to duża próba ale na to co zobaczyłem to było mi zbyt łatwo.
"Cos zle graliscie" :P
A na serio to musieliscie miec albo ultra farta, albo rzeczywiscie cos zle graliscie, 4 potwory sa juz niezlym wyzwaniem, a i przy niefortunnych dociagach przedmiotow i z 3 trzeba sie sporo nameczyc - ale nigdy tez nie gralem w to na 2 osoby
Awatar użytkownika
seki
Moderator
Posty: 3358
Rejestracja: 04 gru 2016, 12:51
Lokalizacja: Czapury/Poznań
Has thanked: 1114 times
Been thanked: 1280 times

Re: Gra miesiąca - Listopad 2022

Post autor: seki »

japanczyk pisze: 02 gru 2022, 13:21
seki pisze: 02 gru 2022, 13:10 2 partie były na 3 patwory a jedna na 4. Wszystkie wygrane. Grane dwuosobowo. Nie jest to duża próba ale na to co zobaczyłem to było mi zbyt łatwo.
"Cos zle graliscie" :P
A na serio to musieliscie miec albo ultra farta, albo rzeczywiscie cos zle graliscie, 4 potwory sa juz niezlym wyzwaniem, a i przy niefortunnych dociagach przedmiotow i z 3 trzeba sie sporo nameczyc - ale nigdy tez nie gralem w to na 2 osoby
Nigdy nie mów nigdy ale przy tych kilku zasadach na krzyż ciężko zagrać źle. Niefortunny dociag przedmiotów jest wg mnie mało realny. Potwory mają różne potrzeby odnośnie kolorów przedmiotów a więc zawsze coś się znajdzie by pchać grę do przodu. Bardziej widział bym problem gdyby kilka rund pod rząd wychodziły same karty, które dają 0 przedmiotów. Ciekaw jestem czy jak przegrywacie to przez czas (czyt. Wyczerpanie talii potwora) czy przez terror? Raz brakowało mi 2 kart do końca ale na terrorze zawsze mieliśmy duży zapas. Bohaterzy muszą mieć zawsze jakieś przedmioty by uniknąć trafienia a mieszkańców czasami uratować się nie uda ale zwykle biorąc ich pod skrzydła i przemieszczając się razem z nimi akcją ruchu są bezpieczni bo potwór atakuje zawsze najpierw bohaterów. Naprawdę niewiele tam widzę zagrożeń ale może gdybym pograł więcej to zmienił bym zdanie. Przy 100% wygranych i to z palcem w nosie czuje lekki niedosyt i przyjmuje te grę jako zbalansowaną mocno familijnie.

Może gracie coś źle? ;)
ODPOWIEDZ