Miesiąc grudzień okazał się bardzo udany. Zagrałem i w nowości i starsze tytuły. Było parę długo oczekiwanych powrotów. W domu też w końcu udało się pograć więcej. Może wydarzeń żadnych nie było, ale każda ekipa, w której gram, dopisała. Rekord partii przypadł też na grudzień, ale wiele zasługa lekkich gier, które nabijają partie jak szalone
Nowości
Escape Tales: Children of Wyrmwoods(7/10) - bardzo dobra część ET. Z trójcy najlepsza. Po Low Memory, które ogrywałem niedawno, tutaj ze wszystkim jest znacząco lepiej. Ciekawsze zagadki i znacząco lepsza i spójniejsza fabuła. Wpływ statystyk na dostępne opcje jest interesującym dodatkiem. Jak w każdej grze escape room natrafiłem na parę upierdliwych lub mało zrozumiałych zagadek, ale było ich na prawdę nie wiele(2-3). Bardziej irytują mnie tutaj zagadki wymagające tworzenia domowymi sposobami odpowiedników elementów z kart, by móc rozwiązać dane zagadki. Aż się prosi by gra zawierała takowe, tutaj Exity z opcją cięcia są jednak nie do przeskoczenia. Ogólnie zachęcam do spróbowania, gdyż jest na prawdę dobrze.
That's Pretty Clever! 3 i 4 część(7/10) - po jednej partii w nowe części i jak zwykle otrzymałem to co lubię. Znaną mechanikę ze zmienionymi polami, które wymagają innego podejścia niż w poprzednich częściach. Jak to skąbić, w co kiedy pójść itd. to mój ulubiony etap nauki każdego bloczka, więc mam czym się pobawić przez kolejne miesiące. Kto lubi ten pewnie i tak ma, ale jak ktoś nie ma żadnej części to polecałbym zaczynać od 1 części.
Botanik(7.5/10) - jedna partyjka i zastanawiam się mocno nad zakupem. Bardzo ciekawa mechanika z wystawką i dobieraniem do siebie kafli. Wiele opcji bycia upierdliwym dla przeciwnika, ale też ciężko ugrać swoje. Zasady są banalne, ale ich załapanie by grać dobrze to inna para kaloszy. Bardzo przyjemny tytuł zamykający się w 30min.
Eter(8/10) - mnie gra zauroczyła. W malutkim pudle mamy bardzo dużo dodatkowych mechanik, które rozszerzają znaną nam koncepcję kółka i krzyżyka. Podstawowe zasady dodają ciekawej pikanterii do znanej nam gry(to my decydujemy jak utworzymy pole gry oraz zamiast kółka i krzyżyka mamy niebieski oraz czerwony z wartościami w przedziale 1-4. Możemy wyższą wartością zakryć niższą przeciwnika, co pozwala robić ciekawe manewry). Moduły wprowadzają specjalne umiejętności dla graczy, odpalenie karty wydarzenia przy danym układzie, która wywróci grę do góry nogami i to wszystko mieści się w 5-10min partii. Kupiłbym z miejsca, gdyby żonie siadło, a nie siadło xD
Hansa Teutonica (8/10) - bardzo wredny tytuł, w którym mamy wręcz za punkt honoro być upierdliwym dla przeciwników. Na początku z tym jest łatwiej, potem wraz z kolejnymi odblokowanymi akcjami ciężej, ale też zmienia się to co chcemy osiągnąć. Bardzo płynna gra, gdzie nawet przy 5 akcjach zajmują one max minutę a zwykle parę sekund. Zasady proste, ale pierwsza partia z wyjadaczem to trochę błądzenie po ciemku. Kolega nas zjadł, a raczej nawet się nie przykładał. Nie jest to jednak tytuł, który potrzebuje więcej ponad 1-2 partię by ogarnąć co kiedy robić i co się opłaca, więc kolejne partie powinny toczyć się na wyrównanym poziomie. Podoba mi się też, że gra kończy się przy 20PZ, które na początku otrzymujemy rzadko, ale potem to PZ potrafią się sypać. Sama gra to max 1h a pewnie da się zejść i niżej. Na pewno zagram z chęcią ponownie. Nie kupię, bo kolega z ekipy ma.
Meadow/Łąka (4/10) - gra znudziła mnie w okolicy 3/4 rozgrywki. Na tyle dla mnie cały gimmick z planszą wystarczył. Plasznę ogniska z bonusami robi się stanowczo za szybko i łatwo i większość partii to tylko mielenie jednych znaczków w kolejne by wytargać coraz lepsze karty z wystawki. Grafiki są piękne, wykonanie bardzo dobre, ale mechanicznie jest prosto i nudno. W tym czasie można zagrać w wiele lepszych gier.
Oltréé (3/10) - byłem bliski kupna tego tytułu, gdyż lubię coop z historią, ale tutaj mechanika to takie nędzne skrawki, że ciągle miałem odczucie, że nic nie zrobiłem. Jeszcze do tego durne ogranicznie o niemożliwości zrobienia 2x tej samej akcji oraz tona losowości wyglądająca z każdego elementu gry...blee. Wykonanie na wypasie, jest trochę scenariuszy, do których dobieramy cele, więc regrywalność powinna być zapewniona, ale jak już w 1 partii miałem dość to po co się męczyć...
PARKS+dodatek(7/10) - mechanika prosta jak budowa cepa. Idziesz ile chcesz do przodu 1 z 2 mepli i zbierasz to na czym staniesz. Jak jest przeciwnik to musisz mieć rozpalone ognisko by móc tam stanąć. Odwiedzanie parków to wydanie określonych surowców. Dodatek wprowadził namioty dające wybór między podstawową akcją kafelka a akcją jednego z kafli namiotów lub dobranie dodatkwego celu końcowego. Do tego możemy rozwijać się przez zakupowanie ekwipunku, który ułatwia przeważnie zwiedzanie parków. Tyle, ale gra się przyjemnie. Przeciwnicy nie śpią i często polują na podobne parki. Do tego kombinuje się jak wycisnąć ze szlaku jak najwięcej, ale też nie oddać przeciwnikom zbyt wiele. Gra wygląda obłędnie i potrafiłem się zwiesić oglądając grafiki partków. Bez dodatku dałbym z 1-2 oczka w dół, gdyż wnosi on do podstawki dla mnie niezbędne elementy, bez których gra byłaby po prostu nudna(nowe cele robią robotę, tak samo namioty). Gra niestety kosztuje krocie i to mnie powstrzymuje przed zakupem(300zł z dodatkiem).
Tiletum (7.5/10) - proste zasady, gra do 1h, bez tony surowców, z jasnym przekazem co możemy zrobić, interakcją z przeciwnikami na wyższym niż bazowy poziom euro i prawie wszystkie akcje składające się do kupy. Na prawdę dobry tytuł, w który z chęcią pocisnę jeszcze. Główna mechanika to rondel, z którego dobieramy kości, które mają dwojakie zastosowanie. Liczba oczek wskazuje ile surowca w danym kolorze otrzymamy, ale im więcej oczek tym mniej pkt akcji otrzymamy do danej akcji. Powoduje to ciekawe rozkminy czy potrzebujemy teraz więcej surowca X by w kolejnej turze zrobić Y, czy może zrobić akcję Z na wypasie. Gra na zwiechy nie cierpi. Jedyne co dla mnie wyglądało na odklejone od całości to tor korony/kolejności, który w ogóle nie łączył się z resztą akcji. Akcje na mapie, na któej stawiamy kolejne budowle jak i planszetka świetnie się dopełniają, ale tor dla mnie był po prostu dziwnym dodatkiem, który wygląda jakby miał zapełnić jakąś dziurę. Z chęcią wrócę. Nie kupię, gdyż w kolekcji mam już nadto lekkich euro.
Viticulture Essential Edition + Toskania(7/10) - w końcu zagrałem w ten uznany przez wielu tytuł i jest dobrze, ale bez dodatku to bym ziewał. Cała gra dla mnie toczy się na bazie kart jakie otrzymamy, a że nie otrzymujemy ich zbyt wiele to i gra trochę jak rynna, bo idziemy w co mamy i próbujemy z tego ugrać ile się da. Lowości kart oczywiście istnieje i jakimś cudem gracz z najlepszym budynkiem wygrał(opcja na dodatkowy kontrakt). Podział na 4 pory roku oferujące inne akcje mi się spodobał, gdyż wymusza pomyślenie ilu mepli będziemy potrzebować później, ale też daje info ile pozostanie przeciwnikom. Gra jest zgrabna, tury biegną szybko i nie odczułem znużenia. Jest nad czym pomyśleć. Tor kolejności z moich ulubionych. Dalsze pozycje dają nam większe bonusy a ostatnia pozycja zapewnia pierwsze miejsce w następnej rundzie. Mimo sporej na mój gust losowości grało mi się dobrze i jak ktoś zaproponuje to nie odmówię. Wyłącznie z dodatkiem, bo podstawka to dla mnie wygląda na wybrakowaną po Toskanii
Powroty
Merchants Cove (8/10) - rozpisałem się w wątku z grą, wiec tutaj krótko. Gra pokazała pazur w partii pomiędzy Alchemiczką a Chronomantą. Proste zasady, unikalność każdej postaci, punkty wspólne umożliwiające udupienie przeciwnika z towarami, kombinowanie z gildiami. Niby taka prosta, wręcz prostacka gra dla niektórych a ja zaczynam się doszukiwać po prostu złota
muszę ograć resztę postaci i zobaczyć czy powroty do już ogranych postaci niosą podobny ładunek frajdy.
1830: Railways & Robber Barons (8/10) - kolejna partia, tym razem już bardziej świadoma, bo byłem w stanie sam liczyć trasy, choć może dalej nie optymalnie, ale blisko. Przez całą grę próbowałęm utopić jednego z rywali, niestety przy 3 graczach to chyba proste/realistyczne nie jest przy kapitale początkowym jaki otrzymujemy. Zająłem ponownie drugie miejsce, co przy graniu z doświadczonym graczem jest jak 1
Ekipa pod to jest, tylko na razie zebrać się potrafimy raz na miesiąc. Mam nadzieję, że w nowym roku częstotliwość podskoczy.
Food Chain Magnate (9/10) - wprowadziłem dwie nowe osoby w świat restauracji i partia nad wyraz udana choć koledzy zabunkrowali się po dwóch stronach planszy i liczyli, że im odpuszczę
Partia z tych, w których daję wolną rękę na rozbudowę by każdy miał okazję sprzedać, zarobić i nie odpaść za szybko. Przyjemnie, ale liczę na partię w gronie doświadczonych kolegów.
Great Western Trail (8/10) - pędzenie krówek sprawia mi za każdym razem ogrom frajdy. Tym razem skupiłem się na jak najszybszym przemierzaniu prerii i niestety nie wyrobiłem xD Dawno nie grałem i przegiąłem z pędem co skutkowało słabymi dostarczeniami i łapaniem zbyt dużej liczby ujemnych pkt. Na plus czas gry, który był niewiele ponad godzinę. Dodatek ciągle czeka na pierwszą partię. A za rogiem Argentyna, która kus...
The Great Zimbabwe (9/10) - tutaj partia w 4os, w tym 3 grające pierwszy raz. No ubaw miałem niesamowity słuchając kolegi, który psioczył jaki ten mój specjalista budowniczy przegięty i ile bydła mi oszczędza xD Kolejna partia, którą wygrałem biorąc w ostatnim ruchu boga dającego -2 do limitu, ale tylko poto by zakończyć partię, gdyż w kolejnej rundzie spokojnie ugrałbym te 2 brakujące pkt. Pozostali gracze raczej zagubieni w meandrach łańuchów produkcyjnych, gdyż wystawiali je w bardzo przystępny sposób dla innych graczy.
Gùgōng (8/10) - Gugong z każdą partią bardziej mi się podoba. Ogrywam wciąż podstawkę i jeszcze widzę opcje do sprawdzenia. Dodatek czeka już na ogranie, ale partia była z nowymi, to nie chciałem za dużo wprowadzać na początek, choć może niepotrzebnie. Kumpel mnie rozjechał dzięki dekretom, które zrobiły mu świetny silniczek na całą grę. To właśnie w tej grze mi się bardzo podoba, ta oczywistość i jasność, że nawet nowi gracze mają szansę, choć nie zależy w ogóle to od losu.
The Lord of the Ice Garden (8/10) - najdziwniejsza partia w moim życiu w ten tytuł w 3os. Dwóch nowych, więc musiałem trochę pomagać, gdyż po pierwszym punktowaniu odpłynąłem aż nadto daleko. Nikt nie otarł się nawet o swój główny cel, walczyliśmy o dominację, ale niestety przeciwnicy nie poradzili sobie z moją armią krabów, która ich wyżynała w każdej rundzie. Uwielbiam grę, ale doświadczenie swoje robi i ja nie czerpałem takiego fanu z gry.
Roads & Boats (9/10) - druga partia, tym razem w 3os i jak to kliknęło. Już nie musiałem się skupiać nad zasadami, tylko realizowałem swój pomysł na daną rundę. Gra rozpoczęła się bardzo podobnie w każdym rejonie, ale jak połączyliśmy się drogami to wredne zagranie poganiało wredniejsze. Wykradanie zasobów, stawianie murów i blokowanie dostępności do budynków. Oj tak, gracze z ekonomicznej gry zrobili area control
Weather Machine (6/10) - partia 2os i ogólnie dla mnie ostatnia w ten tytuł. Rozpisałem się w wątku w grze, ale dla mnie obecnie najgorszy Lacerda i gra, która mogłaby spokojnie nie istnieć. Nie wnosi nic nowego ani ciekawego. Zawalenie gry toną surowców by podbić złożoność jest dla mnie śmiesznym ruchem. Cała gra w 1/3 przenosi ciężar aż do 2 akcji i robi się powtarzalna, gdy latamy od 1 do drugiej.
Było jeszcze grane: Black Stories(6/10), The Castles of Burgundy(8/10), Roll Camera!: The Filmmaking Board Game(8/10), Spartacus: A Game of Blood and Treachery(9/10)
Nowość miesiąca: Eter
Powrót miesiąca: GWT
Kasztan miesiąca: Oltree
Gra miesiąca: Roads & Boats
Postanowienia na kolejny rok: Utrzymać liczbę partii na zbliżonym poziomie(30 partii w miesiącu to akurat). Dalej ogrywać nowości, ale skupić się bardziej na własnej kolekcji(sporo długich kampanii przede mną). Kupować dalej, nie myśleć tyle czy będzie grane, bo będzie, tylko kiedyś
Dalej inwestować w ulepszenia do gier(koszulki, inserty, albumy, malowanie figurek itp.), bo podbijają wyłącznie pozytywnie odbiór z gry. Pozbyć się z kolekcji półkowników, których szans na wyciągnięcie nie mają(Keyflower jak i Detective City of Angels, na was patrzę). Pograć więcej w 18XX.